poniedziałek, 31 grudnia 2018

Coś co dało mi nadzieję!

Na lubimyczytac.pl życzenia noworoczne by nadchodzący rok był jak książka. Pełen wzruszeń i dobrych emocji, a każdy wątek wieńczył szczęśliwy finał.
Na fb taki tekst: każda nawet najgorsza książka jest lepsza od rzeczywistości.
Taka myśl: nie godzić się na mieszkanie z młodymi, nie być wyrzucaną do Trzebini, pracować na emeryturze, a jeśli będzie trzeba iść do DPS-u.

Wróżba na 2019 rok

Pomyślałam dzisiaj, że nie jestem jeszcze w takim wieku by cieszyć się, że jest Sylwester i zaczyna się nowy rok życia. Póki co cieszę się, że dzisiaj idę na nockę, bo już teraz dopada mnie smutek. Na moje wyjaśnienie sylwestrowej depresji, że znów kolejny rok, w którym muszę żyć, mama zapytała mnie, co jest piękniejszego od życia. Odpowiedziałam, że zbawienie boskie. Mama się rozdarła zbulwersowana. A jej na to, że to ona nie wierzy, nie znaczy, że ja nie mogę.
Złapał mnie taki nastrój, że chciałabym, aby moje życie wyglądało inaczej. Gdybym miała odwagę to wyprowadziłabym się od rodziców. Nie miałabym psów. Przez chwilę chciałam mieć kochanka, ale ryzyko ciąży mnie odstrasza. Nawet jeśli to niemożliwe, to boję się tego by być mamą, bo wiem, że w życiu mam tylko wsparcie mamy i Oli. To było dla mnie za mało, dlatego nie ryzykowałam ciąży i przestałam uprawiać seks. Przestałam być kobietą, przestałam o siebie dbać. Nawet teraz, gdy muszę schudnąć, to robię to dla zdrowia, bo trzeba, a nie dlatego, że tego pragnę. Boję się być kobiecą, bo to wspomnienie życia sprzed choroby, gdy jeszcze wszystko mogłam i we wszystko wierzyłam. W ideały. Miałam marzenia. Teraz chciałabym tylko by już mieć za sobą kolejną czarną serię w życiu. Z pracy wrócę już w 2019 roku. To będzie kolejny rok czekania na moment, w którym będę mogła pokazać sobie, że coś jeszcze mogę, że o czymś decyduje.

czwartek, 27 grudnia 2018

Praca

Planowałam, że na nocce w Szczepana poczytam książkę, ale nie dało się, bo było dużo pracy. Wszystkie banki i pakiety z 3 dni.
Planowałam, że pojadę do bibliotek, ale czekałam aż mama wróci z Rafała z kontroli złamanej ręki. Po obiedzie pojechałam do Moniki. Boi się, że wraz z wymianą kierowniczki zajdą niekorzystne zmiany. Obawia się wydłużonych godzin pracy. Odgraża się, że pójdzie do NBP. Chociaż życzę jej by się dostała, to nie wierzę, że jej się to uda. Chyba, że poprosi o pomoc męża, który tam pracuje. To dziwne małżeństwo, mało robią wspólnie, dużo przebywają sami jeden bez drugiego. Karol dużo czasu wolnego poświęca na komputer. Każde z nich robi co trzeba, ale bez oddania drugiej osobie, bez radości z tego. A wracając do Biedronki, to Monika dużo gada, a nic nie zrobi.
Tym razem rozmowa z Moniką na temat NBP nie rozbudziła mojej nadziei czy chęci do zmiany pracy. Odpowiada mi zmianowy charakter pracy. Lubię nocki i odpowiada mi, że mam najniższą krajową, której nikt nie może mi wziąść. Dobrze, że mam już umowę na czas nieokreślony. Daj Panie Boże by to było jak najdłużej, a najlepiej do emerytury. Idę spać.

środa, 26 grudnia 2018

Zadanie

Wypiłam kawę i zjadłam grysikowca, bo w ten drugi dzień Świąt atakował mnie strach o życie po stracie bliskich. I tak pisałam w notesie i wyszło mi, że jeśli stracę tych, z którymi żyję i których kocham, to będzie zadanie i wyzwanie by pokochać kogoś nowego jak teraz ich. Zaakceptować, stworzyć codzienność i nowy podział ról.
Teraz płynęły łzy, gdy wyobraziłam sobie pogrzeby bliskich. Może musiałam sobie popłakać dla równowagi hormonalnej? W każdym razie każde przemyślenie o ich utracie kończy się konkluzją, że życie płynie dalej i trzeba sobie radzić. I że jakoś będzie. A te momenty niech przychodzą najpóźniej jak to możliwe. Kocham moich bliskich. Wszystkich. Mama mówi, że oni mnie też. A ja im na to, że są wstrętni, bo nie chcą iść za mnie na nockę! Zaczęłam ostatni tom Jabłoniowego Sadu i najnowszy 8 tom Jagodna. Zastanawiam się czy oddawać nieprzeczytany "Błękitny zamek". Chyba go jeszcze zatrzymam, tym bardziej, że jest czas.

wtorek, 25 grudnia 2018

Pierwszy dzień Świąt

Pierwszy dzień Świąt. Dziewczyny oglądają kino familijne, a ja piszę ze znajomymi albo czytam. Przed chwilą byłam z psami, mama wykończyła grzybową i ugotowała łazanki, ale nie jemy, bo żal im się oderwać od TV. Zaczął padać śnieg. Żyję też jutrzeszą pracą. Niedawno doszłam do wniosku, że jeśli faktycznie kiedyś będę musiała przeprowadzić się do Piotrka i Edy, to powinnam to zrobić jak najszybciej, nie odwlekać tego i np. nie czekać na przyznanie emerytury.
W nocy pokasowałam zamówienia na literaturę tłumaczoną. Postanowiłam też, że zamiast czytać beznadziejne książki, przeczytam coś od siebie. Idę przygotować stół do zupy.

poniedziałek, 24 grudnia 2018

Po Wigilii

Jestem już w łóżku po Wigilii. Było spoko. Ani razu nie pomyślałam o śmierci. Dotarła dziś do mnie ważna rzecz: gdy odejdzie mama nie warto brać urlopu, trzeba go oszczędzać choćby na Wigilię u Piotrka. Bo nie można tracić wszystkiego. Sprzątać, gotować czy chodzić z psami i tak trzeba.
O Wigilii u Piotrka i Edy powiem, że po tylu latach wspólnych Wigilii dotarliśmy się z Gosią. Z prezentów jestem bardzo zadowolona: 2 książki "Złodziejka dusz" i "Trzy życzenia", koc, kieszeń na łóżko, herbata i mydło.
Poczytam jeszcze Jagodno. To pa!

niedziela, 23 grudnia 2018

Dzień zero

Jest Wigilia po 6 rano. Już nie śpię. To będzie trudny dzień. Przez składanie życzeń. Napiszę jak wrócimy od Piotrka i Edy.

Dopadło mnie...

Dzisiaj dopadło mnie gotowanie, najpierw obiad, potem przygotowania pod mamę, później II tura orzeszków, a później z mamą. Teraz już leżę, cały dzień w kuchni. Ogi dalej ma traumę, po tym jak zwiał tacie, a on nie wpuszczał go do domu. Chyba weźmiemy go na Wigilię.
Na fb taki tekst: W życiu wszystko układa się pomyślnie, a jeśli takie nie jest, to znaczy, że jeszcze się układa.
Piotrek oddał mi kasę za zus, mandat i obsługę niezamkniętego konta. Emocje opadły.
Odłożyłam tę książkę Rogalskiej, bo obrzydzała mi czytanie wogóle. Zaraz zacznę Jagodno cz. VII.

czwartek, 20 grudnia 2018

Jakby nie miało być Wigilii

Jest noc, po 21, wszyscy śpią. Czytam "Grę w kolory" Marzeny Rogalskiej. "Ścisnęło jej się serce. Poczuła przez chwilę, jakby ukochany dalej żył, był blisko, uśmiechał się łagodnie i mówił: żyj spokojnie i ciesz się tym, co masz. Nie ścigaj się z życiem, nie goń za szczęściem, ono przyjdzie samo. Może właśnie to ono cię ściga, a ty przed nim uciekasz?"
Dzisiaj awanturę wywołała Ola. O obiad, którego nie było. Więc do sklepu pojechałyśmy z mamą autobusem, a potem zgodnie z umową zadzwoniłyśmy po Olę. Była już w lepszym humorze. Kupiłyśmy jej prezent w Orsay'u. Mamy już wszystkie prezenty. Nawet zapakowane.
Dzisiaj jedna z klientek mamy powiedziała jej, że przy stanach zapalnych nie wolno brać zabiegów, bo może dojść do porażenia nerwów. Przypuszczamy, że to dlatego mama miała piekący ból w plecach i karku. Jutro idzie tylko na masaż i gimnastykę.
W 2 tygodnie schudłam 3 kg. Wahania wody. Muszę ze styczniowej pensji odłożyć na basen. Następna wizyta na Garncarskiej na początku kwietnia. Jutro poradnia na Kopernika by przekonać się czy spadła prolaktyna. Żyjemy jakby za 3 dni nie miało być Wigilii. W sobotę też nic nie ugotujemy, bo jedziemy do babci. Zawieziemy jej szopkę dla Olafa i świeczkę dla Klaudii. To prezenty babci dla nich zamiast pieniędzy, na które naciska ciocia Jola.

środa, 19 grudnia 2018

Dzień jakby nie było w perspektywie świąt

Dzisiaj wyszłam wcześniej z pracy, bo psy i obiad. Gdy już posprzątałam po zupie mamy, miałam godzinę do powrotu Oli. Pojechałam do biblioteki. Jutro po Poradni Leczenia Otyłości pojadę na Krakowską po VII część Jagodna. Do pracy idę w Szczepana na noc na kierownikowanie. W związku ze świętami Ola z mamą powiesiły girlandy i światełka. Ola wzięła L4 na dwa dni, bo jest chora. Pani Teresa z biblioteki dała mi aniołka z papieru. Trzyma on książkę z logo Biblioteki Kraków. Dzisiaj Eda przysłała mi sms z zapytaniem o tytuły 3 książek, które chciałabym dostać na gwiazdkę. Babcia zastanawia się dlaczego chudnie. Starość. Powstrzymałam się przed powiedzeniem jej, że śmierć zagląda w jej oczy.

wtorek, 18 grudnia 2018

Przełamywanie się opłatkiem

Ks. Adam Boniecki w życzeniach świątecznych na smaksiążki.pl powiedział by wraz z przełamywaniem się opłatkiem, przełamywać bariery i urazy między ludźmi. Przez chwilę pomyślałam o Piotrku. Ale moje negatywne emocje opadły. Nadeszło zrozumienie. On też nie ma łatwo.
Mama dzisiaj zaproponowała żebym prowadziła dom. Robię to i tak. Ola też postanowiła, że teraz psy są moje.
Nie śpię przed rankiem, po dniu przerwy po nocce.
Miałam dzisiaj iść na basen albo iść biegać w ramach odchudzania, ale nie znalazłam na to motywacji.
Napisałam do Kamilka czy i w tym roku odkupuję od niego kartę do empiku, żeby wiedzieć ile kasy na to potrzebuję! Może odpisze.

niedziela, 16 grudnia 2018

Pod jakim znakiem święta?

Gdyby nie złamana ręka, to mama pewnie zrobiłaby te wszystkie potrawy i wysprzątała dom. A tak będzie bez tego. Ani Oli ani mi nie chce się robić uszek i pierogów na 20 osób, więc tego nie będzie. Może Eda poczuje się zobowiązana zadbać o gości, a nie olewać wszystko. Może to jednak będą piękne święta, bo pod znakiem odpoczynku, a nie zapieprzu przedświątecznego?

Jedna z niedziel świątecznych

Na fb taki tekst: nie potrzebuję aniołka na mojej choince, mam już takiego, który spogląda na mnie z nieba.
Byłam z tatą po kostium kąpielowy jako prezent dla mnie. Zapakuję go i położę pod choinką. Może dlatego nie wygrywam w totolotka, aby nie zostawiać taty samego. To kawał drania, egoisty i pijaka, ale to mój ojciec. Innego mieć nie będę. Trzymamy na balkonie szuflady z zamrażalki, a ja zrobiłam tacie miejsce na karpia w zamrażalniku. Mama to przyjmie ze spokojem, Ola by gadała. Pipinek tarza się w śniegu, chciał by mu rzucać snieżki, ale z Ogim na drugiej smyczy ciężko.

sobota, 15 grudnia 2018

Tylko przeżyć tyle, ile mi pisane

Pokłóciłyśmy się. Awanturę zaczęłam ja, bo jak zwykle musiałam umyć za Olę gary i posprzątać w kuchni. Ale Ola z mamą stwierdziły, że tylko śpię i wrzeszczę. Wykrzyczałam im, że nic nie muszę, bo nie mam dzieci, męża i domu. Ale stanęło na tym, że to ja mam złe leki. Nie warto. To wszystko wynika z podnerwowania, że mama nie jest w pełni sprawna przez gips. Potrafiłam się odnaleźć w tej sytuacji, w mojej ocenie Ola nie. Teraz pojechały do sklepu, a ja jestem w łóżku.
Wiem czemu nie wygrywam w lotto. Bo gdybym miała takie pieniądze żyłabym zdala od nich. Nawet jeśli mam tylko ich, to mogłabym mieć ich na odległość. Czemu nie kupię sobie mieszkania? Za niskie zarobki, i ich rozszczenia co do tego ewentualnego lokum i spojrzenie w przyszłość, że kiedyś będę musiała utrzymać każdy z elementów ewentualnego mojego majątku i majątku rodziców. Wydaje się, że pieniądze są rozwiązaniem, ale tak naprawdę rodzą problemy. Może więc dobrze, że muszę z nimi żyć. Bałam się alternatywnego życia, to teraz mam tę kąpiel w sosie własnym. Na pocieszenie tylko sobie powiem, nim pójdę spać, że czas działa na moją korzyść. Bo mija życie. W gruncie rzeczy nie cieszę się z życia. Mogłoby mnie nie być, ale nie mam innego wyjścia jak przeżyć tyle, ile mi pisane. Wystarczy zakasać rękawy i coś robić, a potem zasnąć. Obudzić się pełnym nadziei, a zasypiać znów z uczuciem przegranej. I tak spektakl życia trwa każdego dnia.

Powoli święta...

Jest sobota 15 grudnia. Nie robię orzeszków z dziewczynami. Wolę leżeć. Na 12:00 umówiłyśmy się z Edą na zakupy prezentów. Tak mi się przypomniało z czasów młodości, że strach przed ciążą był taki wielki, że wolałam zrezygnować z seksu niż ryzykować. Że było mi trudno pogodzić się z pojedyńczością, widać po mojej książce. Nie kochałam Roberta, ale liczyłam, że on odmieni moje życie.
Już po prezentowych zakupach i po obiedzie. Mama w kiosku, później jedziemy do Auchan po zakupy jedzeniowe. Prezenty zapakowane.
Jutro muszę wcześnie wstać, żeby ugotować obiad i jechać z tatą do sklepu, żeby chce mi kupić prezent. Czy ja pisałam, że mama złamała rękę?

środa, 12 grudnia 2018

Na 12 dni przed Wigilią

Ola zaproponowała Piotrkowi, że będę sama robić przelewy. Myślę, że się opamięta, bo nie będzie chciał stracić dostępu do pieniędzy.
W tym roku nie kupiłam prezentów. Zostawiłam to mamie. Dzisiaj na 12 dni przed Wigilią zapytałam jej co z prezentami, ale mama stwierdziła, że nie będzie się przejmować.
Nic nie zrobione na święta. I może dobrze. Mama jak zwykle wszystko robi na raz. Teraz chodzi na rehabilitację i co wieczór jest w kiosku.
Dzisiaj w pracy, gdy wsuchałam się w piosenkę w radio pomyślałam, że kiedyś wszystko będzie kojarzyć mi się z mamą, dopiero z każdym dniem bez niej będę nabierać dystansu.

wtorek, 11 grudnia 2018

Nie wszystko da się zrozumieć, ale wszystko da się przeżyć

Położyłam krzyżyk na pieniądzach za nocki. Wziął je zus. Nim Zus rozpatrzy wniosek będzie kolejny do zapłacenia. Mnie to już nie boli.
Mam teraz lęki o przyszłość. Co ma być to będzie. Nie jestem wieczna, kiedyś skończy się ta walka. Zawsze już będzie ktoś obok mnie.
Tak mi było ciężko jechać do Piotrka i Edy na święta, a teraz pomyślałam, że ostatecznie mamy w życiu tylko nas nawzajem. Nic nie zostanie: kasa, mieszkania, liczą się tylko ludzie wokół nas. Nie wszystko w życiu da się do końca zrozumieć, ale wszystko da się przeżyć. Nie warto martwić się o to, co nas czeka, jakoś to będzie. Minęło 5 lat i teraz to do mnie dotarło. Cieszę się, że nareszcie przyszło opamiętanie z tego lęku.

sobota, 1 grudnia 2018

Na miesiąc przed świętami

Dzisiaj 1 grudnia, jedna z bookoholików zapytała na fejsie czy zaczynamy przygotowania do świąt. Nie sprzątam. Nie kupuję też prezentów. Zostawiłam to mamie, bo i tak co roku mnie krytykowała. Może będę je pakować. Wymyśliłam życzenia wigilijne: by każdy dzień był źródłem zadowolenia z pracy i radości z bycia z bliskimi... i psami! Według jednej z autorek do świąt trzeba się przygotować psychicznie. Chciałabym tegoroczne święta przyjmować z dobrodziejstwem inwentarza. Akceptować pewne fakty, wydarzenia i zwyczaje. Chciałabym aby były wolne od stresu, ale przy mamy stylu działania może być mi ciężko zmilczeć, znieść bieg wydarzeń. Chciałabym uwolnić się od paniki i lęku o życie w przyszłości. Z każdą przeanalizowaną sytuacją czuję się coraz bardziej gotowa na nią. Wyobrażam sobie tę Wigilię bez mamy, zjedzoną przez nas dwie w kuchni, a nie u Piotrka i Edy. To mama nie umie zostać w Wigilię z tatą pod jednym dachem.

piątek, 30 listopada 2018

Zaczęło się od supełków

Czytam teraz 6 tom Jagodna. To taka seria, w której nie ma moralizowania lub jest ono subtelne.
Mama wróciła od babci. Zepsuły się szelki Ogiego. Biegał dzisiaj 2,5 godziny pod blokiem. W końcu udało mi się go złapać. Byłam też u Moniki po Avon i w jednej bibliotece by oddać przeczytaną książkę "Przekroczyć rzekę". Za chwilę północ, a ja nie mogę spać. Idę na rano na kierownikowanie. W pracy poczytam na Legimi "Tylko jeden wieczór" Krystyny Mirek. To książka świąteczna. Recenzje bardzo różne.
Na fb cytat z Szymborskiej, że czytanie to najlepsza rozrywka jaką mógł wymyślić człowiek. A zaczęło się od pisma klinowego albo supełkowego.
Chyba pora zażyć leki, bo zaczynam rozmyślać nad przyszłością. Zażyłam.
O autorce Jagodna Karolinie Wilczyńskiej napisano, że to autorka najpiękniejszej literatury obyczajowej.

niedziela, 25 listopada 2018

To nie będzie miłość!

W tegorocznym spocie z okazji Światowego Dnia Książki znani mówią: nie czytaj i jakoś to uzasadniają. Nie czytaj, załóż teatr-Żebrowski, nie czytaj, czcionka boli-Michał Szpak, ale i tak najważniejszy jest komentarz Borowskiego, który mówi, że Ci, którzy nie czytają, tego nie zrozumieją.
Dzisiaj od przebudzenia walczę z myślami nad starością. Boję się jej i zmian, jakie z nią przyjdą i paradoksalnie tych zewnętrznych, a nie z moim ciałem. Boję się okoliczności życia. Boję się tego, co wydaje mi się, że stanie się za 20-30 lat. To choroba.
Oglądałam na fb filmik, jak zwierzęta rywalizują o jedzenie, a potem był napis dzielenie się ma sens i fragmenty, jak zwierzęta ze sobą współpracują. I niech to będzie myśl tego postu: dzielenie się ma sens. Jeśli boję się życia z innymi ludźmi niż Ci, którzy teraz ze mną są, to trzeba powiedzieć, że każda osoba jest inna, ale każdy ma duszę i cząstkę dobra. Każdy ma swoją historię. Myślę też, że czy to w nowym miejscu czy z nowymi ludźmi, trzeba podejść do tego, jakbym była w nowej pracy. Te relacje, to już nie będzie miłość do bliskich, to będzie współpraca i kompromis. To będzie zasada ograniczonego zaufania. W gruncie rzeczy to będzie tak jak teraz samotności osób mieszkających razem. A skoro żyję tak od dawna, to nie będzie to dla mnie nowością. Spokojnie, życie i tak minie. A może jest coś do zrobienia?

sobota, 24 listopada 2018

Narzucanie przyszłości kształtów oraz afirmacja życia i mnie samej

Czytam teraz "Przekroczyć rzekę" z cyklu Dziedzictwo rodu Szepielakowej. Główna bohaterka Julia, szlachcianka, guwernantka zauważa, że pracując nie myślała ani o przeszłości (której nie pamięta), ani o przyszłości. W sensie, że nie planuje. I muszę się przyznać, że ja też nie planuje, nie narzucam przyszłości oczekiwanych przeze mnie kształtów. Próbuję przewidzieć co mnie czeka, ale przez pryzmat teraźniejszości. Jest to błąd. Wiem o tym, ale nie umiem tego powstrzymać. Jedna z emerytek u mnie w pracy, Lucy, powiedziała, że do 40-tki życie się ciągnie, później pędzi. Myślę, że moje przyśpieszy nagle, w momencie utraty mamy, momencie m. I tak czekając na ten moment, dawniej z nadzieją, a teraz z paniką przeleci mi życie. To straszne, jak bardzo jestem chora. Czy już zawsze będą mi towarzyszyć lęki?
W innej książce, którą niedawno przeczytałam "Jedwabne rękawiczki" ciocia Helena głównej bohaterki Laury wykonuje taniec afirmacji życia. Robi to by pozbyć się negatywnych emocji (i ze względu na swoje poglądy). Innym opisem afirmacji życia jest powtarzanie sobie określonych słów przez wdowca z opowiadania w "Zakochanym Zakopanem". I może ja też powinnam zacząć tak robić? Na zasadzie samosprawdzającej się przepowiedni: będzie dobrze, bo taka jestem, że dążę do ładu i spokoju. Tyle w tym wiary we mnie samą i równocześnie budzi to we mnie radość.

piątek, 23 listopada 2018

Biednemu zawsze wiatr w oczy

Dzisiaj przyszło z ZUS, że zajmują mi pensję, bo są długi. Piotrek zrobił zaległe przelewy, wydrukowałam to i w sobotę pojadę je zawieźć. Zobaczymy, co wskóram.
Przez chwilę się bałam, jak to będzie w przyszłości. Ale dotarło do mnie, że to bez znaczenia, bo ja zawsze będę miała niskie zarobki i emeryturę też, więc nie mam się, o co martwić. Minimum na przeżycie będą mi musieli zawsze zostawić. Niech się dzieje wola nieba.
Ciężko mi na duszy, bo jestem bezsilna. Nie zależy mi na niczym. Chciałoby się zasnąć na zawsze, ale się nie da.

sobota, 17 listopada 2018

Nie muszę...

Nie muszę godzić się na przeprowadzkę do Edy. Lepiej wpieprzać ziemniaki, kaszę i ryż niż mieszkać z kimś z kim mieszkać się nie chce.
Nie muszę też być kierownikiem, jeśli któryś z pracodawców by mnie do tego zmuszał. Nie muszę pracować po 12 godzin. Po prostu teraz jest Solid. Póki co, a później będę mieć odmianę. Więc teraz siedzę na dupie, a później pójdę na kasę do sklepu.

Znów siadł mi nastrój...

Pojechałam sama tramwajem do GoodLooda. Teraz wróciłam, leżę i piszę. Święta za miesiąc. Na pewno pokłócę się z mamą z niezadowolenia. Że muszę w święta robić to, co ona chce, tzn. jechać na spęd rodzinny do brata. W pracy wszyscy gnają do rodzin, zresztą nie przesiaduję w tej firmie jak w poprzedniej. Najlepszy pod tym względem był kantor. Po prostu miało się taką zmianę i już. Tak myślę, czy nie iść do kantoru do pracy? Ale przychodzą takie myśli, że gdy ma się mało angażujące życie powinno się znaleźć pole do realizacji. A później, gdy przybędzie obowiązków to dobrze mieć znany sobie świat, w którym można odpocząć.

Mam sobotniego lenia...

Nie chce mi się robić cokolwiek z dziewczynami. Irytuje się już na ich widok. Prawie cały dzień przespałam. Niby bym chciała mieszkać sama, ale gdy jestem sama, to mi ich brakuje.
To będzie tak: teraz gdy jest mama, ja pracuję. Gdy mama będzie wymagała opieki i musiałabym się nią zajmować, to odejdzie. Ola odejdzie szybciej niż ja przejdę na emeryturę. I gdy nastanie czas starości, to spędzę ją z Edą.  Napisałam wczoraj, że zmiany wyzwalają. Od czego wyzwoli mnie utrata mamy? Od obowiązku opieki nad nią i podporządkowaniem. Utrata Oli? Wyzwoli mnie od wyzysku. Utrata pracy- zabierze pośpiech. Utrata domu- zabierze obowiązki.

piątek, 16 listopada 2018

Kompromis i co to znaczy kochać...

Życie z moimi bliskimi, to ciągłe chodzenie na kompromis z mojej strony. Bardziej przez Olę niż przez mamę. Dzisiaj poszło o to, że Ola wykręciła się z jutrzejszej zbiórki na rzecz schroniska dla psów i kotów w bibliotece na Królewskiej, mówiąc, że tam nie ma dojazdu. Miesiąc temu mówiła zupełnie co innego. Ponoć mamy jechać do filii w Nowej Hucie, o ile tam też jest jutro zbiórka.
Teraz tak pomyślałam, że jakim zaskoczeniem będzie dla mnie odczucie, że Ola jest po mojej stronie. I jak ulegnę temu uczuciu. A i tak obudzę się z tej rzeczywistości sama. Przekonam się, że wolność jest samotnością. I tęsknotą. (Teraz tęsknię za czymś nowym, potem będę tęsknić za czymś utraconym.)
Chociaż mam nadzieję, że z każdym dniem będę na nowo żyć. Z czasem okrzepnę i zmienią mi się kryteria. Życie ze wsparciem bliskich stanie się przeszłością. Do wszystkiego można się przyzwyczaić, gdy okoliczności zmuszają.
Czy wraz ze śmiercią mamy zacznie się moja rezygnacja czy wręcz odżyję? Czy umrze moje serce, a przetrwa dusza? Po to tylko by przeczytać te słowa u Edy na podsumowanie życia. By odejść uspokojoną? By powiedzieć sobie urodziłam się egoistką, życie nauczyło mnie kochać. Bo kochać znaczy czerpać radość i siłę z współistnienia.

Cytaty

Cytaty z książek, które ostatnio czytałam:
1. Czytanie wypłukuje z głowy głupie myśli. Apteka marzeń

2. Bo męstwo jest kobietą. Apteka marzeń

3. Kiedy jest się chorym, człowiek jest jak plaster miodu, przyciąga wszystkie możliwe sposoby na pozbycie się tego, co niepotrzebne. Apteka marzeń

4. W samotności nie da się żyć, ale można w niej umierać. Śmierć jest intymnością. Kładką prowadzącą na drugi brzeg, jest w stanie pomieścić tylko jedną osobę i najwyraźniej jest w tym jakiś sens. Apteka marzeń

5. Żal mi ludzi, którzy w nic nie wierzą. Bo jeśli chemia zawiedzie, a operacja się nie uda, to co im zostaje? Kogo poprosić o cud? Kogo próbować przekupić, wyżebrać nadzieję? Apteka marzeń

6. Ufaj procesowi życia "Zostań, ile chcesz"

7. Jak przeżywaniem własnej krzywdy, sprawiam ból najbliższym. Magia grudniowej nocy

8. Jak pokonanie skostnienia, skamienienia Jedwabne rękawiczki

9. Życie jest piękne, ale jest też ciągłą zmianą. Ludzie boją się zmian, a zmiany tak naprawdę przynoszą wyzwolenie. Magia grudniowej nocy

10. Myślimy, że to nas spotkało największe z możliwych nieszczęść, tymczasem być może codziennie na swoich ścieżkach spotykamy innych, którzy cierpią w samotności. Magia grudniowej nocy

11. Miłość zawsze przeplata się z cierpieniem. Magia grudniowej nocy

12. Każdy ma swoją prawdę, tę nsjważniejszą, którą nosi w sercu. Czasem jest to tylko wyobrażenie, jakaś przeżyta emocja, miłość, zauroczenie. Ale dla nas to prawda. Magia grudniowej nocy

poniedziałek, 12 listopada 2018

Refleksje rodzinne

Dzisiaj byłyśmy z mamą na grobie u Babci Celinki i mamy koleżanki Teresy.  Gdy już odjeżdżałyśmy spod cmentarza zapytałam mamę czy miałaby coś przeciwko temu, żeby tata był pochowany razem z nią. Stwierdziła, że to praktyczne, bo nie trzeba biegać po całym cmentarzu. I że jej to obojętne, bo będzie spalona.
A nad Babcią też się zamyśliłam. Była o wiele sprawniejsza niż Babcia Irenka obecnie. Nie była moją ukochaną babcią. Była mi daleka i zimna. Moja mama zemściła się na niej za brak akceptacji jej osoby, przenosząc niechęć na nas. Nie próbowała tego zmienić. Byłam chyba jedyną z jej wnuków i prawnuków, która się z nią w jakiś sposób pożegnała. Umarła tak, jak żyła: sama.
Nie mam już do niej żalu, żałuję, że nasza relacja nie była żywszą. Śpieszmy się kochać ludzi, tak szybko odchodzą...
I jeszcze jedna myśl. Nawet jeśli tata jest problematyczny, to nie chcę by mieszkał sam, aż już na pewno nie na Zagaju. Jestem przekonana, że by go ubezwłasnowolni za jego pijaństwo.

niedziela, 11 listopada 2018

Setka na 100-tkę

Nie zapisałam, co przewidywały horoskopy. Pod koniec roku pragnęłam dojrzałości emocjonalnej. I chyba się udało. Nie ulegam już namiętnościom z moich marzeń. Uczucia paniki o przyszłość się nie pozbyłam. Ale rozumiem, że to jest chorobowe. Czy to złe? Będę nad tym dumać. Cieszę się, że moje życie to rozwój. Widzę progres. W pracy też jest inaczej, gdy uwolniłam z niewolnictwa liczarza na rzecz skarbca. Mama wróciła z pracy i od progu pyta czy pijemy setkę na 100-tkę niepodległej. Ostatecznie wypiłyśmy grzane piwo z sokiem. W garnku mama na pianie zrobiła z soku kształt Polski. Gdybym miała nakręcić tzw. setkę musiałabym powiedzieć, że to był dobry dzień i naprawdę udany tygodniowy urlop. I choć lubię swoją pracę i na tym etapie życia jest mu ona niezbędna, to po raz kolejny przekonałam się, że bez niej też się odnajdę np. na emeryturze.
A książki? Ciągle je lubię, chociaż zaczynam do nich podchodzić z mniejszym ciśnieniem!

Przerwany post

Gdy wracałyśmy z Olą i szłyśmy Basztową pomyślałam, że to nasza przyszłość. Że w przyszłości będziemy my dwie. A potem, któraś z nas bez tej drugiej. Niby to życie się ciągnie, a biegnie jak z bicza strzelił. Już listopad, niedługo podsumowanie roku. Przerywam pisanie tego posta by zobaczyć, co zapisałam na początku roku. I czy zapisałam, co się miało stać według rocznych horoskopów?

Niedziela 11 listopada i łyk książkowej statystyki

Dzisiaj byłyśmy z Olą na miejskich uroczystościach z okazji Święta Niepodległości. To Ola mnie wyciągnęła, mimo że obiad dla mamy musi być, bo przychodzi z kiosku. Gnałyśmy na piechotę z Ronda Grunwaldzkiego by 12 zdążyć na Rynek, gdzie zamiast hejnłu trębacz zagrał hymn. Wszyscy śpiewali, chociaż mnie wzruszenie wyciskało łzy. Teraz często tak mam, to przez wyższą dawkę Rispoleptu.
Później poszłyśmy na plac Matejki. Stanęłyśmy pod Barbakanem. Gdy ktoś się zbliżał i zasłaniał widoczność, mówiłam:Ola zakaszl, i wszyscy się odsuwali. Ola ma chore gardło, również ze smogu, ale nie idzie do lekarza.
Po apelu, zmianie warty i salwie honorowej, gdy zaczęli przyznawać ordery i obywatelstwo poszłyśmy. Szłam środkiem torów na Basztowej, bo ruch był wstrzymany. Później powrót do domu, spacer z psem. Obiad ja zaczęłam, a mama wykończyła i podała. Zrobiła deser: podłużne biszkopty z czekoladą i bitką. Posprzątałam, a teraz każda z nas u siebie robi nic.
W internecie na rocznicę orędzie wspólne pary prezydenckiej. To nowa jakość.
Jest też spot z Melem Gibsonem, w której 123 lata drogi do odzyskania niepodległości porównane jest do powrotu do domu. Czasem jest to godzina (w korku czy w autobusie), czasem 2-5, a czasem 10 jeśli samolot odleci. Może to też być tydzień lub 3 tygodnie, gdy płyniemy statkiem. A co jeśli to 123 lata? To naprawdę okazja do świętowania.
Telewizja japońska wyemitowała koncert symfoniczny z odśpiewaniem przez japoński zespół operowy naszego hymnu po polsku.
Przechodziłyśmy dzisiaj koło tej szkoły Gloker, do której Ola miała się zapisać. A później ja. Obie stwierdziłyśmy, że nam się nie chce. Tak mało jest wolnych chwil. No i to, że ja chcę podawać nam obiad co niedzielę. Póki mogę.
Dawniej bym powiedziała, że na emeryturze pójdę, ale nie ma co planować, bo może będę w Trzebini? A może będę za stara, bo przesuną wiek emerytalny? A może znów będzie mi żal czasu, który mogę poświęcić na czytanie?
Tym bardziej, że jak ktoś wyliczył: jeśli zaczniesz czytać książki w wieku 5 lat i będziesz czytać 1 tygodniowo, to przez całe życie przeczytasz ok 3.900 książek, co stanowi 1% wszystkich drukowanych książek. To tak, jak na memie w sieci: postanowiłam, że przeczytam wszystkie książki moich ulubionych autorów. Ale oni ciągle piszą. I komentarz: chuje.

sobota, 10 listopada 2018

Nasze 100-lecie

Za chwilę północ i 11 listopada. 100 lat od odzyskania przez Polskę niepodległości. Byłyśmy na Rynku, na którym królowało wojsko. Mama chciała żebyśmy stały w kolejce po grochówkę, ale Ola i ja się nie zgodziłyśmy. W sklepach kolejki do kas, bo 2 dni zamknięte wszystkie sklepy, nawet w Agatameble. Ola z mamą oglądały na Jedynce koncert na Narodowym. Ja obejrzałam na fb jak zrobić kotylion i tak pomyślałam, że w tym mieszkaniu będzie kiedyś mieszkać dziecko, które kiedyś pójdzie do szkoły i będzie miało za zadanie przynieść materiały na taki kotylion. Czy będzie bieganie za 5 12-ta?
Mój przejaw patriotyzmu i moja duma, że mogę czytać książki po polsku i polskich autorów.

Jak zwykle...

Gdy nie ma mamy, Ola jest łagodniejsza, traktuje mnie po partnersku, a nie jak głupka. Gdy tylko radar wychwyci mamę, staję się złem koniecznym. Dzisiejsza awantura w sklepie była o to, że mama nie chciała stać w piekarni po chleb, bo to nie komuna. Po dobre rzeczy warto stać. Teraz jesteśmy po obiedzie, a ja dumam czy ustąpić i jechać z powrotem do Bonarki czy nie. Ustąpię, umyję gary i pojadę. Jak zwykle...

Po zakupach

Nie cierpię jeździć na zakupy z mamą i Olą. Wolę tylko z mamą. Drygowanie Oli wywołuje u mnie irytację, która wybucha w awnturze z mamą. Ola wtedy udowodnia, że to ja jestem ta zła. I tak myślę, że nie muszę jeździć z mamą na zakupy. A już kupowanie tego, co się wcale nie chce, bo jest na promocji, mnie wkurza. Ola nakupuje głupot, po czym to my z mamą musimy to przyrządzać.

piątek, 9 listopada 2018

Brama do mojej ulicy

Hasłem minionych tegorocznych targów książki było: "Książki są bramą, przez którą wychodzisz na ulicę".
Odpoczywamy po obiedzie, każda u siebie. Dzisiaj byłam po skierowanie do ortopedy (na biodra, bardziej zapobiegliwie niż objawowo, bo ból nie jest uciążliwy) i w bibliotekach. Mama była w hurtowni po rzeczy świąteczne do kiosku.
Recenzja wypożyczonej dzisiaj książki przypomniała mi o tym, jak źle mi było w Warszawie. Dobrze, że mam bliskich, potrzebuję ich. Może to charakaterystyczne dla Ryb?
Oli zapewnienie, że nigdy nie wyprowadzi się do Piotrka i Edy, nie trafia do mnie. Ola wie w głębi ducha, że prawo pieniądza robi swoje. Dzisiaj w tramwaju myślałam nad tym, w której filii Biblioteki Kraków będę kiedyś, po przeprowadzce, wypożyczać książki i brać kody. Dumałam nad optymalnym ułożeniem trasy. W poczekalni do lekarza czytałam ebook "Magia grudniowej nocy". Był tam cytat z Marka Twaina: "Spędziłem większość życia, martwiąc się o rzeczy, które nigdy się nie wydarzyły". Gdybym miała pewność, że bez bliskich, też będą spotykać mnie okruchy czułości i zainteresowania. Wyższa dawka leku powoduje, że nie wpadam z tego powodu w panikę. Nie ma nic trwałego w życiu. Może dlatego nie powinniśmy się przywiązywać do ludzi i rzeczy. Ale przecież tak dobrze jest kochać. Może kiedyś będę czerpać siłę ze wspomnień, takich popołudni jak to, gdy jest dobrze? A może będę sobie tylko umilać czas, który jeszcze będzie mi dany? Myślę, że będę zgorzkniała jeszcze bardziej niż teraz. Przeczytam wówczas te zapiski, które będą jak brama do ulicy mojego życia. Ulicy, na której rozegra

środa, 7 listopada 2018

Żyj dniem!

Poprzedni post to znowu uleganie urojeniom. Myślę, że nie czuję się pewnie w życiu i stąd obawy o zmiany w życiu. Tak naprawdę mało miałam w życiu okazji by przekonać się, na ile jestem silna i jak sobie poradzę w samodzielnym życiu. I jeszcze jedna myśl: nie jestem zadowolona z życia, nie czuję w sobie szczęścia skoro ciągle dumam kiedy i jak ono się zmieni. Nie akceptuje tego, co mam. Nawet jeśli czasem się zapędzę i marzę: o związku, dziecku, własnym kawałku podłogi, karierze naukowej, to zaraz strach, że może być gorzej niż jest, każe mi przestać marzyć i nie planować. Wtedy jedynym rozwiązaniem na moje niespełnienie jest planowanie życia po zmianach, które nadejść muszą. A może trzeba się zapytać, co jeśli to ja umrę pierwsza? Może powinnam żyć w poczuciu szczęścia, a nie planować? Bo co jeśli jutra nie ma? Dlatego postanawiam, że ilekroć zaatakują mnie urojenia i lęki o życie bez bliskich, powiem sobie jestem szczęśliwa już teraz i to poczucie szczęścia rozciągnie się i będzie promieniować na następne lata. A poza tym jeśli nie mam w życiu nic, to już nic nie stracę. Żyj dniem, chwytaj dzień i to, co w nim dał los.

Mysz i dowód miłości

Udało się przenieść kod do ebooków na nowy telefon.
Mama pojechała do babci. Jest wieczór, Ola u siebie ogląda telewizję, ja u siebie przeglądałam fb. Mama u babci sprząta po gotowaniu i posiłku. Tata- nie piszę, bo on nie ma znaczenia. Odnotowuję tylko, że jeszcze żyje.
Na fejsie taki cytat z Kraszewskiego: "Jedna książka w domu, to tak jak mysz, przyprowadzi za sobą i drugą, i trzecią, już ci nie dadzą spokoju".
Ciągle jest we mnie ta wiadomość, że zamykają konkurencyjną sortownię. Ponoć wypowiedzieli im najem budynku. Moi byli współpracownicy nie mają pracy. Cieszę się, że to nie ja. Martwię się, że jeśli kiedyś kupią Solid, by w ten sposób wrócić do Krakowa, to ja wówczas stracę mamę. Jest bowiem we mnie takie przeświadczenie, że gdy zmieni się mój pracodawca i tryb pracy, to wówczas schorowana mama, podda się i odejdzie. Muszę sobie powiedzieć już dziś: że to piękny dowód zaufania, oddania, miłości, że mama nie będzie chciała być sama w domu i że jeśli tak będzie, to nie mogę się obwiniać za mamy śmierć.

poniedziałek, 5 listopada 2018

Półka ekonomiczna

Gdy dziewczyny pojechały, to później mi ich brakowało. Uświadomiłam sobie, że jestem towarzyską osobą. Dlatego dobrym rozwiązaniem dla mnie będzie by po stracie bliskich zamieszkać z Piotrkiem i Edą. Uświadomiłam sobie też, że jeśli moje przeczucia się sprawdzą, to po przejściu na emeryturę wszystko się zmieni: bliscy przy mnie, dom i psy. Będzie tak, jak kiedyś powiedziałam: pracujesz całe życie, a później musisz ustąpić miejsce (dom) młodym.
Dzisiaj kupiłam na raty telefony mamie i sobie i maszynkę do mielenia mięsa. Straciłam kod do Legimi. Będę czytać papierowe. Jak na razie w 2018 roku przeczytałam po połowie papierowych książek i ebooków.
Byłam wczoraj na wyborach na prezydenta miasta. Majchrowski wygrał z Wasserman. Sama tak chciałam. Mama nie pojechała z p.Wiesią do Krynicy, bo to za drogo dla niej i jak to powiedziała: nie jej półka ekonomiczna. Cieszę się, bo inaczej musiałabym zaiwaniać na urlopie, na którym jestem.

czwartek, 1 listopada 2018

Gdy pojechały...

Nie pojechałam z nimi do babci. Boże, jaki spokój jak nie ma mamy. Rozkoszuję się tym. Robię nic. Jest spokój, bo Ola zabrała Ogiego. Został Pipin, a on nie jest tak absorbujący. I tak dumam czy taki spokój będzie kiedyś? Czy cisza będzie dzwonić w uszach jak teraz?

środa, 31 października 2018

O tacie

Gdybym miała opowiedzieć historię mojego taty, to powiedziałabym, że to mężczyzna, który tęskni za miłością rodziców. Niby wychowywany, a pozostawiony sam sobie. Nauczył się prowokować i przekupywać, a nie okazywać uczucia. Jest mocnym charakterem i osobowością. Jest konsekwentny. Jest tchórzem, który wolał być chory by móc pić. Nie mam już z nim kontaktu, nie odpowiada na moje zagajenia rozmowy. Po etapie walki o spadek, a potem remontu przyszedł czas dezaktywności i wzmożonego alkoholizmu. Uczę się go nie potrzebować. Póki mieszka w tym mieszkaniu jest wolny. Jeśli się przeprowadzi do domu po babci, jego brat się go pozbędzie i zrobi z nim porządek. Nie żal mi go. Jest mi obojętny. Jeszcze w moim dzieciństwie przekroczył ten punkt krytyczny, po którym nie ma już chęci do zainteresowania nim.

Historia pewnego człowieka

Nie czytam już tej książki o umieraniu. Były to zapiski lekarza, a nie historie ludzi.
Byłyśmy dzisiaj w kinie na filmie "Kler". Dla mnie to historia pewnych ludzi, a nie ocena polskiego duchowieństwa. Już sam tytuł, próba przeniesienia ciężkości i oceny całości jest zagraniem pod publiczkę. Wywołanie skandalu wokół filmu miało za cel przyciągnąć ludzi do kin. I skoro nawet my poszłyśmy tzn że cel został osiągnięty. Na pewno są tak zepsuci księża, są też znudzone patafiany, ale i są ideowcy. A grzeszy każdy z nas. Teraz, gdy odpaliłam tego bloga, to przyszło pytanie: czy my z Olą będziemy chodzić do kina? Może nie będzie nas stać?
Jutro jedziemy do babci. Mama weźmie ją i pojadą na cmentarz, a my z Olą i Ogim zostaniemy w babci domu. Potem do Piotrka i Edy, a prosto z trasy do pracy. Jak zwykle muszę robić to, co chcą dziewczyny.
Nie pójdę na grób do babci Celinki. Mam żal do niej, że schowała głowę w piasek, gdy trzeba było zrobić porządek z tatą. W pewnym momencie zapomniała, że ma i tego syna. A danie tacie połówki domu, to tylko kolejny powód do rozwoju nienawiści i choroby u mojego ojca. No ma ten spadek i po co mu ten dom? Stoi pusty. Chory układ tak, jak chory jest mój ojciec. Idę spać, bo zasypiam.

poniedziałek, 29 października 2018

Przygotowanie

Nauka umierania daje lepsze, bo świadome życie. Ten zaduszny czas przed Wszystkimi Świętymi chce poświęcić na lekturę "Minionych chwil". To książka lekarza medycyny paliatywnej. Jej recenzję za pośrednictwem fb znalazłam na czyimś blogu. Gdy czytałam wstęp napominałam się w duchu by myśleć o swojej śmierci, a nie bliskich. Jednak strach przed śmiercią kogokolwiek z nas, powoduje że odnoszę się do mojej intuicji.
Już z recenzji i wstępu wiem, że trzeba będzie zapytać mamy czy chce umrzeć w domu czy w szpitalu. Chciałabym by była w szpitalu, żeby nie musiała patrzeć na tatę, by miała komfort.I by nie musiała być dzielna ze względu na nas, trzymać twarz. By mogła wyjść na spotkaniu śmierci naturalnie, a nie walecznie. Chce też jej zapytać czy do zobaczenia? Nie walcz, niweluj straty. Czy mama na to powie:Nie żałuj róż, gdy płoną lasy?

sobota, 27 października 2018

Nikt i Ktoś i system naczyń połączonych i gdy trzeba będzie odejść niepokonanym

Lektura "Wyprzedaży snów" przypomniała mi, że w młodości podjęłam decyzję, że będę anonimowa, a nie sławna. Nikim, nn, a nie Kimś. Gdyby udało się robić w pisarstwie, musiałabym zrezygnować ze zwyczajności. I uświadomienie tego prostego faktu, dało refleksję, że byłam pełna pychy planując co i kiedy napiszę.
Nawiązując do opisywania życia mamy, chcę powiedzieć, że to była i jest walka z losem. Kocham ją za optymizm, za bezkrompromisowość i za to, że nauczyła mnie podnosić się z kolan i że choć los pochyla jej kark, ona go podnosi. Uparcie.
Jesteśmy z mamą systemem naczyń połączonych, równoważymy wzajemnie swoje Dzisiaj charakteru.
Byłam dzisiaj na targach książki. Kupiłam najnowszą i równocześnie świąteczną książkę Kordel pt."Pejzaż z aniołem". Dla Oli 2 książki Renaty Czarneckiej. Wzięłam dla niej dedykację z autografem. Mama kupiła Stary Testament do odsprzedaży w kiosku. Na targach tysiące ludzi z całej Polski, a w mediach ogólnopolskich cisza.
Dzisiaj też przyszła taka refleksja, że jeśli kiedyś w mieszkaniu zamieszka następne pokolenie naszej rodziny, to nie muszę być tak nieustępliwa co do zamieszkania z młodymi, by nie trzymać się kurczowo straconego, czyli mieszkania, którego nie utrzymam sama. Lepiej iść do Edy i Piotrka.

środa, 24 października 2018

Nici z pisania

Założyłam ten techniczny blog, ale nie działa na mojej komórce. Więc pewnie nie będę pisać nowej książki. Może to jest tak, że może kiedyś będę to robić, że jeszcze nie czas. Chciałabym opisać życie mamy, a wiem, że nie spodobało by się jej to. Zaraz idę na nockę. Byłam w bibliotece, jak zwykle byłam miękka i pożyczyłam książki, tyle że nowości. Lubię czytać, a nie pisać.

wtorek, 23 października 2018

Będzie nowe?

Na stronie wydawnictwa czwarta strona zachęta by przysyłać książki. Szukają autorów obyczajówek. Jeśli nie uda się w Inanie, to wyślę Asa. Dzisiaj mam ochotę pisać kolejną książkę. A może by tak zmienić tą o Melanii i ją dokończyć?Zawsze sobie wyrzucałam, że za mało przeżyłam by pisać. A przecież pisarki, których książki czytam nie mogły tego przeżyć o czym piszą, bo to zbyt dużo przeżyć jak na jedno życie. Może niepotrzebnie wpadam w kompleksy? Spróbuję założyć bloga technicznego by móc pisać na telefonie, bo nie chce mi się wstawać po laptopa.

Coś zrozumiałam

Dzisiaj dotarło do mnie, że nie chcę pracować do późnej starości. Chcę przejść na emeryturę o czasie. Mam chyba kryzys zawodowy, bo czuję się źle w mojej pracy. Może takie wrażenie powstało po mało angażującej nocy i niewyspaniu?
Mam też inny problem. Z książkami, których nie nadążam czytać. Oddam je do biblioteki. Nie będę się stresować.

niedziela, 21 października 2018

Czy psy będą lały na prezydenta?

Zeszło ze mnie ciśnienie i chęć działania w sprawie domu. Mama i Ola na gadaniu skończyły.
Wyrwałam zęba, umówiłam się na leczenie jedynki.
Byłyśmy u babci (87 lat) i Piotrka (38 lat).
Nie mam kiedy iść na Targi Książki w Krakowie, bo mam 6 dni pracujących pod rząd. Namawiam dziewczyny, żeby w sobotę o 12 pojechały sadzić dęby w Przylasku Rusieckim w ramach miejskiej akcji 100 drzew na 100-lecie odzyskania niepodległości. 17 listopada, też sobota, pojedziemy z Olą do biblioteki na Królewską z darami dla Schroniska dla zwierząt. Za przekazane rzeczy dostaje się w zamian książkę! Dam im moją kołdrę, bo z niej wyrosłam i poduszkę, bo mam nową.
Dzisiaj byłam na wyborach. Głosowałam na Gibałę na prezydenta, Sułowskiego do Rady Miasta i Lipca do Sejmiku. Przypomniały mi się fantazjo-marzenia o związku z politykiem. Podoba mi się, że Gibała zapowiedział, że po wyborach swoje banery przekaże schronisku na wyścielenie
boksów. Czy psy będą lały na prezydenta?
Człowiek, który pracuje na swoje pieniądze, nie marnuje niczego.

środa, 17 października 2018

Żale być może konstruktywne

W sobotę byłyśmy u Piotrka i Edy na imprezce z okazji urodzin Kamila. Gdy wracałyśmy, Oli ulały się żale, jak zwykle po alkoholu, że musimy mieszkać z tatą. Powiedziałam im o tym, że mój przedstawiciel banku wspominał o możliwości kredytu hipotecznego. Podchwyciły to obydwie. Stanęło na tym, że kupujemy dom w którejś z podkrakowskich miejscowości. Mam już numer do odpowiedniego doradcy, ale nie udało mi się z nią skontaktować. Mam też numer do kierowniczki Konsalnetu by zapytać czy zatrudnią mnie na umowę zlecenia by dorabiać. W internecie nie ma takiego domu, jaki my chcemy. Mama twierdzi, że Piotrek go nam znajdzie, ale ja wiem, że on nie ma czasu. Napiszę do niego sms.

piątek, 12 października 2018

Umowa z Bogiem

Mama mi przyniosła gazetę Biblioteki Kraków. A w niej wiersz krakowskiego poety i aktora Tadeusza Śliwiaka pt. "Umowa z Bogiem".
No dobrze Panie Boże
załatwmy do końca
ten interes dla obu stron korzystny przecie
ty dasz mi wielką przestrzeń barw światłabi czasu
i głosy ptaków
i szum oceanów
i dodasz zdolność do umiłowania
co miłowania godne
a ponadto
nie będziesz wzbraniać niczego co ludzkie
a ja ci za to zapłacę po latach
prochu garsteczką
pełną garścią siebie

Cieszę się, że ten wiersz trafił w moje ręce. Wierzę, że tak miało być.

Francuski

Obudziłam się z pięknego i angażującego snu. Znowu tak jest. To dzięki wyższej dawce leku, którą przepisała mi moja psychiatra. Bo opowiedziałam o swoich lękach i urojeniach. Wracając jednak do snu, to zdawałam w nim jakiś egzamin z francuskiego. Zdałam go na 5. Odkąd wstałam zastanawiam się czy wydrukować sobie maturę z francuskiego i rosyjskiego? Ostatnio wszystkie je wyrzuciłam. Nie znajduje czasu na naukę. Dopiero w tym miesiącu mam wolne 3 dni pod rząd i o tym pomyślałam. Jak zwykle, gdy mam wolne myślę o nauce. Prawda jest taka, że coraz częściej mam obowiązki domowe, bo mama nie wywiązuje się z tego, co obiecała, bo angażuje się w kiosk. Ale to minie, jak wszystkie jej fascynacje.

czwartek, 11 października 2018

Nauka i praca

Ola miała prowadzić zajęcia w szkole policealnej Gloker. Ale nie ma uprawnień pedagogicznych. Zamiast tego chyba będzie uczyć się w tej szkole.
Mówi, że po niej pójdę ja. Nie chcę się już uczyć. Weszłam jeszcze na stronę wydziału ekonomii uj, czyli studiów, które by mi odpowiadały. Przez chwilę kombinowałam skąd wziąść kasę i jak pogodzić to z pracą, ale gdy tylko przypomniało mi się, gdzie pracuję i jakie mam w życiu perspektywy, to mi przeszło. Studia byłyby sporym wysiłkiem organizacyjnym, rozbudziłby we mnie nadzieję, a pracowałabym dalej w sortowni. Potem pomyślałam, że nawet gdybym skończyła studia, to nie chcę w wieku 40 lat zaczynać wszystko od nowa. I teraz tak pomyślałam, że nawet jeśli przyszłoby mi pracować po 12 i więcej godzin, to nie chcę zmieniać zawodu i charakteru pracy. Chciałabym móc pracować w liczarni tak długo jak zdrowie i okoliczności pozwolą. Było mi tak pisane by trafić do Solidu i pracować w miejscu, w którym nie ma wyścigu korporacyjnego. Trochę obawiam się rządów nowej dyrektorki, ale wiem też, że niewiele może ona zrobić. A ja jestem szeregowym pracownikiem i nie muszę myśleć o współpracy z dyrektorką. Bo poza grafikiem nie mam z nią pola do dyskusji.

niedziela, 7 października 2018

Definicja młodości

W "Rodzinnych sekretach" (Jabłoniowy Sad) takie słowa: człowiek tak długo jest młody, dopóki rozumie rzeczywistość wokół siebie i uznaje ją za swoją.
Teraz zaatakowały mnie lęki. O życie bez Oli. Nie bez mamy, ale bez Oli. Tak jakby mama była już stracona. Moje lęki są irracjonalne, ale są. Jestem chora i taką formę przybrała teraz moja choroba. Po latach regresu, to początki progresu. Ale po zażyciu dodatkowej dawki leku lęki ustępują. A co do przyszłości, ona i tak się wydarzy. Bliscy odejdą i któraś z nas zostanie sama. Nie boję się samotności, tylko zaniedbania i biedy.
Pomogłam mamie wypełnić druk zgłaszający Kamila do ubezpieczenia. Jutro wyślę go poleconym.
...
Wróciłyśmy ze spaceru z psami. Ciepło jak na październik. Jest noc, słyszę ciszę. Teraz dopiero mi dobrze.

Myśli również świąteczne

Przemyślałam tę pracę w Wigilię i doszłam do wniosku, że trzeba jednak jechać do brata. Jeśli chcemy by ta relacja się utrzymała musimy wychodzić z inicjatywą. Tak to już jest.
Ta niedziela upłynęła pod znakiem odpoczynku. Jutro będzie zwariowany dzień, bo obiad, biblioteki, lekarz, a w nocy praca.
Przeczytałam III i IV część Stacji Jagodno. Dokończyłam "Ławeczkę pod bzem". Zaczęłam II tom Jabłoniowego Sadu.
Oddaje do biblioteki nieprzeczytane "Siedem sióstr", ściągnęłam ją na Legimi.
Jak potężna jest telewizja, że na książkę "Drogi do wolności" na podstawie scenariusza serialu, w bibliotece kolejka 9-cio miesięczna! Zapisałam się.
Na fb zapowiedzi książek świątecznych! Będzie co czytać po świętach!

czwartek, 4 października 2018

Nie dla Edy

Tyle tylko, że jej nic nie powiem.
Ola i mama przekonały się jaką gospodynią jest Eda. Ola oświadczyła, że nie chce z nimi mieć nic wspólnego. Powiedziała mi też, że muszę zrewidować poglądy co do wspólnej starości. Ja to wszystko wiem od dawna. Jeśli o tym mówiłam to ze strachu. Teraz tylko potęguje się we mnie uczucie beznadziejności, że mogę nie mieć wyjścia. Wiem też, że co do taty wyprowadzki, a co za tym idzie naszej trudnej sytuacji finansowej zmuszającej nas do przyjęcia pod nasz dach młodych, głos rozgrywający będzie należeć do mnie. Mam takie przeczucie, że gdy mamy zabraknie przestaniemy jeździć do Piotrka i Edy na święta. Przynajmniej ja chciałabym spędzać je w domu. Nie cieszy mnie myśl o świętach u brata, chyba poproszę o nockę w Wigilię.

czwartek, 27 września 2018

Urojenia i lęki

Dwa dni temu przeczytałam "Nie ma jak u mamy". To ponad 200 stron rozważań egzystencjalnych Milaczka i jej sąsiadek. Po raz kolejny zawiodłam się na Witkiewicz.
Teraz czytam "Śnieżynki" i "Zostań, ile chcesz".
Dzisiaj w pracy wydrukowałam 20 razy swoje CV. Po czym wyrzuciłam je do kosza, bo zrobiło mi się żal, że nie będę wiedziała, co w Solidzie. Chciałam zmienić pracę, bo mam dość pracy w 3 funkcjach. I tego, że zmarnuję czas na Solid, a gdy wejdą 12-tki będę za stara na zmianę pracy albo i nawet zawodu. Boję się takiej organizacji pracy, bo mam świadomość, że jestem potrzebna też w domu. A w przyszłości będę potrzebna jeszcze bardziej. Tyle tylko, że lubię swoją pracę. Ale boję się przyszłości. W taki właśnie sposób moje lęki i urojenia odbierają mi trzeźwość oceny sytuacji. Gdy już z moich urojeń wyeliminowałam problem opieki nad mamą, został problem psów i gotowania. I o ile gotowanie to będzie też Oli kłopot, tak psy są niczemu winne. Mam dość urojeń i lęków. Za tydzień idę do psychiatry i może moja lekarka potraktuje moje słowa na poważnie.

wtorek, 25 września 2018

Konkret

Mam dzisiaj mocne przeczucie, że nim dostanę pieniądze z polisy emerytalnej, to mamy zabraknie. A to oznacza, że w wieku 53 lat zmieni się także moja sytuacja zawodowa. I to by się zgadzało, z tym co czuję. Że I wigilię spędzimy same w domu, i będzie bardzo ciężko finansowo, II znów same, ale po wizycie brata, wszystko ugotuję Ola będzie miała jechać, ale nie pojedzie, a później będzie Wielkanoc i zaprosimy następne pokolenie do zamieszkania z nami.

poniedziałek, 24 września 2018

Dzień za dniem

Nie poszłam do lekarza, bo i po co, skoro i tak nie mam kasy na leki i nie mogę wziąść zwolnienia. Rozmowa z Jadźką ze skarbca uświadomiła mi, że mama wobec mnie zachowuje się tak samo, jak babcia wobec niej. Tzn faworyzuje jedno z dzieci. Dobrze, że na nas to się skończy.
Zawsze śnił mi się mój pokój sprzed 10 lat, przed remontem. Dzisiaj we śnie byłam bez pracy i bez matury. W zupełnie innej rzeczywistości, bezradna. Chciałabym żyć z dala od dziewczyn, taty i psów. To nie jest złe życie, ale ono jest mi narzucone. Niech więc mija to życie z każdym dniem, nie ma o co walczyć ani się szarpać z samym sobą. Nie ma co się zastanawiać czy buntować się na życie z Edą, bo to nic nie zmieni. Nie mam prawa głosu w tej rodzinie, a innej mieć nie będę. Zawsze jeszcze mogę usiąść i w ciszy popatrzeć na otoczenie i zobaczyć prawdziwie. Bo czyny a nie słowa.

niedziela, 23 września 2018

Po sobotniej nocce

Dzisiaj pierwszy dzień jesieni. Jest zimno. Dzisiaj rano po nocce przygotowałam wszystko do obiadu, Ola wstawiła i podały, gdy mama miała przerwę. Rano też zadzwoniłam do Piotrka, by mu powiedzieć, że mama bez zaproszenia nie przyjedzie na 18 lat Kamila, a mamy dla niego 1000 zł (w 2-óch 500-tkach). Piotrek zadzwonił do mamy, bo zafundował Edzie SPA. Mama będzie przez ten czas w Trzebini.
W pewnym momencie poczułam lęk o życie bez Oli. Zażyłam leki, ale filmik jednej z blogerek uświadomił mi, że gdy odchodzi człowiek, który był całym światem, to trzeba otworzyć się na drugiego człowieka. I takimi będą dla mnie właśnie Piotrek i Eda. Muszę się nastawiać pozytywnie.
Przedatowały mi się "Śnieżynki". W "Nie ma jak u mamy" 100 pierwszych stron bez akcji. Przeczytałam "Szczęście za horyzontem" K.Mirek. Wyśmienita!

środa, 19 września 2018

Karaiby i to jak każdy chce żyć

Dzisiaj po raz pierwszy w życiu użyłam kropli do oczu z powodu ich zmęczenia i szczypania. Praca w sztucznym świetle, praca w nocy i czytanie po nocach+ komórka dają niestety negatywne efekty.
Mam 13 książek papierowych do przeczytania i ok 7 na legimi. Nie idzie mi to czytanie.
Dzisiaj mama powiedziała, że gdy wygramy w totolotka to przeniesiemy się na stałe na Karaiby. Gdy zapytałam czy jest tam sortownia zapytała na co mi to? Na Karaiby to nie, ale bliżej natury to chętnie.
Mama chyba coś chce wymusić na tacie, bo głośno mówi o remoncie i chce namiary na gościa, który remontuje dom Monice. Pożyjemy zobaczymy, ale myślę, że to nie dojdzie do skutku.
Jutro dziewczyny jadą kupić na raty komodę do Oli. Ja tu się zastamawiam nad opłacalnością leczenia zęba pod mikroskopem, a one kupują mebel za 1000 zł, bo Ola nie ma gdzie trzymać ciuchów. To może niech wyrzuci zbędne!
Jadę na nockę w skarbcu, dziewczyny na basenie. Ola, bo chce schudnąć, a mama próbuje I raz po operacji. Dzisiaj mama zamówiła Qeuro, preparat na długowieczność. Powiedziała też, że życie bez sprawności ruchowej nie ma sensu. I wiem, że jej poglądy nie zmienią się nawet w strachu przed śmiercią. Ona sama zrezygnuje z woli życia. I ja też. Bo każdy chce żyć po swojemu.

niedziela, 16 września 2018

Modlitwa

Mam takie przeczucie, że gdy będę przechodzić na emeryturę, Ola wróci do domu z Trzebinii, by się ze mną pożegnać i by umrzeć u siebie. Boję się tego, że moi bliscy będą odchodzić. To tak jak u Szymborskiej, "odejść, tego nie robi się kotu", a co dopiero siostrze.
Wcale nie cieszę się na myśl o utracie bliskich. Tak dobrze jest nie musieć myśleć o wszystkim, bo są rodzice, którzy będą się tym martwić.
Wiem też, że nadejdzie taki moment, gdy Ola zadzwoni do mnie by powiedzieć, że myślała czy damy sobie radę same bez mamy. Powiem jej, że jasne, że tak. A sama wtedy pomyślę, jak długo jeszcze?
Boże spraw bym się myliła! By mama przeżyła tatę, bym nie musiała martwić się o swój byt i oto żeby Ola żyła dłużej niż ja.
Mam niż czytelniczy. Żadna książka mi nie podchodzi.

sobota, 15 września 2018

Bezpłatna wersja psychologa

1. To był bardzo aktywny tydzień. 6 ranków w skarbcu, a popołudniami spacery z Olą i psami i załatwienia w pobliżu domu.
2. Jeszcze 2 dni temu chciałam się zbuntować i nie chodzić do skarbca czy kierownikować. Ale ta zmienność daje mi lekkość i urozmaicenie.
3. Boli mnie ząb.
4. Mam dwie 500-tki dla Kamila na 18-tkę. Zbierałam 2 miesiące.
5. Zamówiłam część prezentów świątecznych.
6. Michalak zamieściła projekt okładki książki bożonarodzeniowej, ale wydawca jej odmówił. Poluję na następne świąteczne zapowiedzi.
7. Mam niż czytelniczy, kilka zaczętych książek na legimi i na papierze i nie posuwam się do przodu.
8. W "Ławeczce pod bzem" bohater zarzeka się, że chodzi do psychoanalityka by nabrać odwagi na przyszłość, a nie by analizować przeszłość czy szukać minusów w teraźniejszości. Nie stać mnie na pomoc psychologa, więc piszę tego bloga

niedziela, 9 września 2018

Nie chcę by moja powieść się ukazała. Nie chcę pisać książek. Może kiedyś na emeryturze, ale teraz to nie.

Ja autorka

Odnalazłam sposób by swoje odczucia co do mamy wlać do książki. By ją odreagować jak złamane serce, gdy odeszłam od Roberta. Ale nie wiem czy mi się to uda, bo jakoś mam blokera na pisanie. Czasem myślę, że dopiero się odblokuje i zyskam motywację, jeśli uda mi się wydać "Asa". Nie chcę pisać do szuflady. Chciałabym pisać ładne książki. Takie jak Witkiewicz. "As" mi się nie podoba.

sobota, 8 września 2018

Wspomnienie o prostym świecie

Gdy pracowałam w kantorze byłam nieszczęśliwa z braku partnera. Dzisiaj wiem, że czasami tak w życiu się układa, że przechodzimy przez to życie w pojedynkę. Nie szarpię się już sama ze sobą o mężczyznę. Wybaczyłam to sobie. Mam takie wspomnienie: poniedziałek Wielkanocny, odjeżdżam od babci pociągiem, bo muszę jechać rano na 9 do kantoru. Jest mi smutno, bo to święta. Ale gdy już jestem na Rynku i idę na Floriańską kupuję sobie tulipana. Idę z nim radośnie bo to symbol świąt, wiosny i coś co przypomina mi mamę. I zniknął smutek, była za to duma, że jestem dzielna, że wytrzymuję w pracy i nie kwaszę w święta. Lubiłam kantor na Floriańskiej. To był taki prosty świat. Ten w Solidzie robi się skomplikowany. Układy tych ludzi i z tymi ludźmi zaczynają mi przeszkadzać.

Dla kogo honor?

Dzisiaj u babci pisałam swoje myśli. Narzekałam. Od babci pojechałyśmy do Piotrka i Edy. I przeszło mi czarne myślenie. Teraz jestem w domu, w swoim łóżku i wszędzie dobrze, ale w domu najlepiej. Zbliża się noc, to moja pora, czuję się wolna. Nie pojechałabym do babci, gdybyśmy nie jechały do Edy. Chciałam się z nią zobaczyć. Powiedziałam to mamie. Jak i to, że nie mam ochoty patrzeć na babci bezradność ze starości. Moja wyrozumiałość wobec babci wynika z taktu, dobrego wychowania, a nie z uczuć do niej.
Z moich przemyśleń chciałabym tylko przywołać takie myśli:
1. Czy Bóg o mnie zapomniał? Czy nie mam prawa poczuć się szczęśliwa?
2. Czy naprawdę do tego aby być wolną i szczęśliwą musi umrzeć moja mama? I co mi po tej wolności?
3. Chciałabym mieć wsparcie mojego mężczyzny i własne mieszkanie bez mamy, Oli, taty i psów.
4. Żałuję, że tak wcześnie się rozchorowałam, bo to zmieniło moje życie i punkt spojrzenia na nie.
5. Jestem niewolnikiem kredytów na potrzeby moich bliskich. Jestem łatwowierna. Ciężko mi z tym jak ułożyłam sobie życie, jak poddałam się losowi i mamie.
Niby jeśli czegoś bardzo pragniemy, to zrobimy wszystko by to osiągnąć. Nie będę walczyć z wiatrkami. Przeczytam kolejną książkę by zapomnieć albo zasnę by nie czuć bólu życia. By nie być. Wstanę, będą obowiązki dnia, domu i pracy i znów zapomnę o tej goryczy, którą sobie w życiu zafundowałam.
Teraz tak myślę, że nie powinnam się bać przyszłości. Bo będę w Czarnej D., w sosie nieszczęścia, który dobrze znam. Tylko że w przyszłości będzie więcej obowiązków i zadań do udźwignięcia. Może nie być chwili na załamywanie się. A może gdy poczuję dumę z własnych decyzji i osiągnięć będę mniej skwaszona? I tylko zmarnowane życie na czekanie. I to że to upragnione życie na mój sposób będzie takie krótkie. Ale nawet dla tych 3 czy 5 czy 10 lat warto żyć teraz pod rządami mamy, a potem być może Edy. Tak jak w "Gladiatorze" całe życie by odczuć chwilę szczęścia. Honor dla tych, którzy walczyli. Walczę pisząc tego bloga.

czwartek, 6 września 2018

Jak było w raju?

Przeczytałam "Pensjonat Leśna Ostoja". I jestem zachwycona tą książką. Powszechny motyw, ale w zmodyfikowanej wersji. Pochłonęłam tę książkę. I to, że tu cały czas coś się dzieje. Może faktycznie książka uboga w emocje, ale przecież "nawet w raju było do dupy, jak nie brak ubrań, to jeszcze wąż!"

środa, 5 września 2018

Zaczytany tydzień

Przeczytałam "Lato utkane z marzeń". Ta część to już tylko zwykła opowieść, a nie historia wywołująca łzy wzruszenia. Chyba będzie kolejny tom.
Próbowałam, naprawdę próbowałam, przeczytać najnowszą książkę Katarzyny Grocholi "Pocieszki". Ale przestałam. Nie mam ochoty czytać opowiastek o znajomych autorki.
Ściągnęłam sobie za to "Pensjonat Leśna Ostoja", podoba mi się.
Na papierze czytam "Ławeczkę pod bzem", też ładna.

poniedziałek, 3 września 2018

Milczące

Mama z Olą pojechały w południe po kody, więc mogę czytać na Legimi. Mam jeszcze godzinkę przed nocką i czytam "Lato utkane z marzeń". Jest tam taka scena, gdy Michalina i Bartek milczą wspólnie. My z Olą mało milczymy. Mało też rozmawiamy, każda u siebie, bo mama teraz w sezonie katechizmowym codziennie w kiosku. Miałam ambitne plany co do pensji. Już ją tysiąc razy wydałam, a na koniec nie mam pomysłu co kupić.

niedziela, 2 września 2018

Za czym tęsknię

Oferta w agatameble fajna, ale nie pójdę tam. Może tesknię za czasami Selgrosu, gdy byłam młoda i z nikim się nie liczyłam. Teraz jest tak, że w niedzielę muszę ugotować obiad, podać i posprzątać. Solidowskie nocki dają mi wolne w ciągu dnia, wolne w tygodniu i w któryś z dni weekendu.
Chyba spróbuję się zdrzemnąć. Jutro jadę po kody.

Orzechowe szaleństwo Oli

Oli orzechy rzuciły się na mózg. Podczas spacerów z psami wszystko podporządkowane jest zbieraniu orzechów. Ogi zwiał, ale wrócił pod dom. Szukała go i Ola i ja. Może się teraz nauczy, że orzechy nie są najważniejsze.
Za parę godzin idę na nockę do skarbca. Są takie momenty, jak dziś, gdy mam dość pracy na noce. Na Pracuj.pl ogłoszenie na kasjerkę do Agatameble. Kusi mnie. Przemyślę to.
Wróciłam do "Wilczycy". W połowie książki zaczęła się akcja.

sobota, 1 września 2018

Gdy złość minęła

Miałam ambitny plan oszczędzania, ale okazuje się, że to bez sensu. Złość mi minęła. Żal też. Gdy uświadomiłam sobie, że nie muszę się też spinać teraz i w przyszłości by zapłacić polisę emerytalną to zupełnie mi przeszło.
I jeszcze to, że chciałam wykupić sobie kurs o obrocie złotem dewizowym. Ale wiem, że nie jest mi on potrzebny do pracy. Jeśli nie sortownia to hipermarket, a nie handel złotem czy biżuterią.
Wzięłam sobie "Dziewczynę ze sklepu z kapeluszami".

Smutno i zwykle

Miałam odłożone 200 zł, ale mamie zabrakło. W czasie powrotu ze sklepu zgrywała bohaterkę, że mi odda. Pokłóciłyśmy się, bo wiem, że nawet jeśli coś odda to i tak weźmie wszystko z nadwyżką lub bez. Jeśli chodzi o pieniądze to mama jest jak państwo: wchłonie każde pieniądze, nierozsądnie wyda, a potem jest bieda i smutek i wyrzeczenia moje i Oli.
Chciałam odkładać na kurs, ale się nie da. Policzę wydatki od nowa.
Męczę "Wilczycę" Katarzyny Bereniki Miszczuk. Przeczytam chyba coś od siebie, bo te książki, które mam są smutne i zwykłe. Potrzebuję dawki dobra, szczęścia i piękności.

wtorek, 28 sierpnia 2018

Co się ciągnie jak guma do żucia?

Wstałam dzisiaj z myślą w przyszłości nie rozstawać się mieszkaniowo z Olą i by przejść na wmeryturę planowo. Ciekawe czy do 2043 roku podciągną wiek emerytalny? Myślę, że tak.
Dobrze się stało, że firma jest na mnie, bo inaczej przeszłabym na rentę, a tak nie mogę.
Czytam "Wilczycę", ale się ciągnie jak guma do żucia. Ten tom jest gorszy od pierwszej części. Wiem już jak pracuję we wrześniu. Fajnie, że sobotę mam wolną. Ale i tak wszystko się ciągnie jak owa guma do żucia (żuma do gucia jak mówi Piotrek) i życie i książka.

niedziela, 26 sierpnia 2018

Szczęście szyte na miarę

Przeczytałam "Szczęście szyte na miarę". Długo nie pamiętałam o co chodziło w poprzednich tomie. Ciekawe, czy Wilczyńska zmieniła styl, na potrzeby wydawnictwa Filia, tzn. czy streszcza akcję poprzednich tomów w ramach serii. W każdym bądź razie Róża okazuje się być przybraną matką Ewy Drobisz.

sobota, 25 sierpnia 2018

Rodzice

Przeczytałam ten I tom Jabłoniowego sadu. Był tam taki cytat, że zawsze to dobrze być w rodzinnym domu i nie myśleć o problemach, bo myślą o nich rodzice!

piątek, 24 sierpnia 2018

W strefie ciszy

Jest piątek wieczór po 6 nockach. Nie idę do pracy. Czytam, a gdy się zmęczę, zasnę. W domu cisza i duchota ostatniego wakacyjnego weekendu. Lato przeleciało. Jestem zadowolona z tych wakacji, chociaż nie miałam urlopu dla siebie. Skręcona noga coraz sprawniejsza, więc byłam dzisiaj z psami.
Zabrałam się za I tom sagi Rybałtowskiej, ale nie mam natchnienia by czytać coś historycznego. Wolę książki, których akcja toczy się współcześnie. Dlatego zaczęłam sagę Jabłoniowy sad. Cytat z książki: "Nie pokonasz systemu. Zawsze czegoś będzie ci brakowało. Nikt nie ma wszystkiego."
Dzisiaj mam poczucie szczęścia w życiu. Może faktycznie nie wszystko jest idealnie, ale dzisiaj nie muszę myśleć o beznadziejnej pracy i układzie rodzinnym. Jestem poza systemem, jestem w strefie ciszy nocy, gdy nic mnie nie przygniata.

Roztrząsanie

Rankiem roztrząsałam decyzje czy lepiej pracować po 12 godzin czy iść do hipermarketu. I chyba wolę sortownię. Na pewno warto spróbować niż być bez pracy.
Przebrnęłam przez "Troje na huśtawce". Nie wiem skąd ten tytuł. Cytat z książki:
"Miłość można skatalogować na różne sposoby, można ją też podzielić na gorsze i lepsze okresy. Ale jeśli jest to miłość naszego życia, to nie można jej przekreślić tylko dlatego, że jednemu z nas wyczerpują się baterie. Albo że komuś to przeszkadza."
Jeszcze nie wiem co teraz będę czytać.

czwartek, 23 sierpnia 2018

Kolejny strach pokonany

Czy gdy mijają lata od śmierci tych, których kochaliśmy to się za nimi tęskni? Czy chce się ich znowu spotkać? Czy warto iść do nieba by spotkać się z bliskimi? Takie proste pytania, na które nie znam jeszcze odpowiedzi. Czy jeśli będę żegnać się z mamą to mam powiedzieć "do zobaczenia"?
Czy mam zwalczyć jej wolę życia? Nie słuchaj co mówi, patrz co robi, myśl, bądź szczera i wyrozumiała.

Z każdym wpisem wydaje mi się, że jestem coraz silniejsza psychicznie, że się przygotuję do tego dobrze. Cisza domu bez mamy mi już nie przeszkadza. Nie boję się już gotowania i sprzątania. Martwię się jeszcze wychodzeniem z psami. Nie panikuję już o finanse, bo było ciężej.
Muszę pisać tego bloga, bo nie mogę porozmawiać o tym z bliskimi. Mama unika tematu śmierci jakiejkolwiej. Chyba na zasadzie, że jeśli się o czymś nie mówi, to tego nie ma.

Myśli emerytalne

Dzisiaj tak pomyślałam, że życie jest tylko jedno i że może warto też w życiu odpocząć i przejść na emeryturę planowo. Mam takie intuicyjne przeczucie, że jeszcze zanim na nią przejdę zamieszkają ze mną i Olą młodzi z nowego pokolenia. Być może będzie, więc tak, że nie będę musiała zarabiać na utrzymanie domu i nas. Jest to tym bardziej ważne, że być może przed emeryturą nie będę pracować w tak luzackiej atmosferze i warunkach.

środa, 22 sierpnia 2018

Względna starość

Jak się okazuje "To jedno lato" to jednak nie najgorsza książka. Przynajmniej w porównaniu do "Trojga na huśtawce" Nataszy Sochy.
Socha napisała zbiór nudnych i wydumanych dywagacji kobiety zakochanej w synu przyjaciółki. I to co mnie denerwuje to fakt, że autorka utwierdza stereotyp, że po 40-tce jest się starym. Ola ma 39 lat, a jest młoda duchem i ciałem. Mama ma 63 lata i jest w moim odczuciu w fazie trzeciej młodości. Tak naprawdę stara jest babcia, która ma 87 lat i jest coraz mniej sprawna. Dopiero czytając tę książkę uświadomiłam sobie jak bezsensowny był mój wpis o 40 urodzinach.

niedziela, 19 sierpnia 2018

Wspólności z bliskimi

Ostatnio czepiałam się dziewczyn. Wszyscy mamy wady i zalety. Na Facebooku dużo cytatów. Np. Ani Przybylskiej (jaka to była piękna kobieta) o tym, że liczą się tylko ludzie, którzy potrafią kochać, a tym, którzy tego nie potrafią należy współczuć. I jeszcze odmienny mówiący, że nie ma miłości tylko przyzwyczajenie i wygoda. Nie zgadzam się z tym. Coś musi być w człowieku, że łamie się głos, wzruszamy się, gdy przeżywamy wspólności z bliskimi. Na przykład teraz byłyśmy z Olą z psami. Szłyśmy, rozmawiałyśmy. Było fajnie.
Dzisiaj idę na nockę, trochę żałuję, że dałam się wrobić we wczorajszą, sobotnią.
Nie mogę przebrnąć przez "To jedno lato".

sobota, 18 sierpnia 2018

Z deszczu pod rynnę

Czasem żyjemy zbyt blisko kogoś. Tak właśnie mam z mamą. Myślę, że dorosłe lata z nią to zmarnowany czas. Szkoda mi mojego życia. Może inne matki są gorsze albo lepsze, ja muszę żyć z moją. Dla mnie to trudne. A później będzie Ola. Wtedy dopiero nie będę mieć życia. Czyli z deszczu pod rynnę. Zastanawiam się, na co mi takie życie?

piątek, 17 sierpnia 2018

Karta szczerości

Odkryłam coś w sobie. Gdy wyszłam ze szpitala oddałam władzę nad sobą mamie. Gdy od kilku lat mi to przeszkadza rozmyślam o życiu bez mamy i momencie, gdy do tego dojdzie. Wiem, że teraz każdy przejaw samodzielności będzie i jest traktowany przez mamę jako atak na jej osobę i coś, co trzeba zwalczyć. A jednak jej ufam. Cieszę, że choć nie zdawałam sobie z tego sprawy, że jestem wierna sobie. Tak, jestem w ten sposób dwulicowa, ale odpowiada mi takie podejście. I dopiero może wtedy, gdy będę żegnać się z Olą, odkryję szczerą twarz. Pomyślę, co jej powiem. Bo ważne słowa dla mamy już odkryłam.
Lubię czytać obyczajówki, bo mężczyźni w nich są tacy normalni, a nie tacy jak mój nieleczący się tata. To niesamowite jak jeden człowiek potrafi negatywnie wpływać na życie kilku osób. On naprawdę żyje by robić nam na złość.
I jeszcze jedno odkrycie: tak jak moi kochankowie użyli mnie, tak ja ich. Roberta by odczarować spatrzone podejście do mężczyzn, Grab. by zrozumieć, że trzeba być tolerancyjnym i że dla każdego jest miejsce pod niebem. A o tacie myślę, że gówna się nie tyka.

czwartek, 16 sierpnia 2018

Sprawy bieżące

Kupiłyśmy serów za 150 zł. Walczę ze sobą, żeby nie kupić "Ściganego" Katarzyny Michalak. Ciągle jeszcze mam nieprzeczytane książki ze świąt 2017 i tegoroczne zakupy. Nie kupiłam "Wysokich Obcasów". Nie mam ich kiedy czytać. Podjęłam decyzję, że nie pójdę do profesora Wójcika. Bo nie chcę zmieniać tego, że nie śpię w nocy. Lubię tą ciszę i to że mogę sobie poczytać. Nie chcę też zmieniać leków. A być może tak by było w przypadku zmiany lekarza. Brodzicka ma jakiś wyrobiony obraz mojej osoby, ale myślę, że jest on błędny. Spłaciłam Avon u Moniki. Nie będę kupować prezentów w Avonie. Lepiej te pieniądze wydać w sklepie i kupić coś, co ma wartość.
Odkąd mama ma auto do swojej dyspozycji wozi mnie do bibliotek. Fajnie. W sobotę będę sama w domu, bo dziewczyny jadą: Ola w piątek wieczorem do Trzebini by iść na ciuchy do Chrzanowa, a mama do babci. W nocy w sobotę jestem kierownikiem. A od niedzieli w skarbcu. Napisałam wniosek o urlop na październik. Zrozumiałam, że na Legimi mogę czytać też starocie. Moje wcześniejsze założenie, że tylko nowości było głupie.

A jednak...

Tak rozochociłam się do tej pracy w hipermarkecie, że już chciałam to robić. W nocy w pracy i przed snem chciałam iść na umowę zlecenia na kasę. Nawet kłóciłam się o to z mamą. Ale gdy wstałam niewyspana od razu mi przeszło. Zresztą tam za mało płacą by się z tego utrzymać. W przyszłości będę musiała pracować na 12-tki. I dobrze, bo w sortowni już teraz spędziłam większość mojej drogi zawodowej.

środa, 15 sierpnia 2018

Plany jesienno prezentowe

Wróciłyśmy ze spaceru pod pomnikiem. Świadomość, że nie będę musiała pracować po 12 godzin przyniosła mi ulgę. Nie odejdę z Solidu dopóki nie będę musiała pracować przez pół doby. Zastanawiam się czy iść na urlop we wrześniu? Chyba wolę w październiku, gdy mama będzie w domu po skończonym sezonie katechizmowym. Będzie już zimno i wtedy dobrze się leży w domu i czyta książki. Ale z drugiej strony na urlopie mniej zarobię, bo nie będzie nocek, a na grudniowe prezenty trzeba zarobić. A może by tak nie angażować się w to, skoro mama i tak będzie mieć decydujący głos?

Dwie siły

Dzieci i ryby głosu nie mają. To Ola podjęła decyzję o wspólnych pieniądzach. Myślę, że jej takie rozwiązanie odpowiada. Jest w zgodzie z jej naturą hrabianki. Mama przyjęła to z ulgą. Po raz kolejny ktoś stworzył jej ramy, które wypełniła. Dostosowałam się. Bóg wraz z chorobą zabrał mi wiarę we własne siły, by dać siłę cierpliwości, wyrozumiałości i uległości. To inna siła. Dzisiaj mam wrażenie, że w jakiś sposób jestem ubezwłasnowolniona. Powoli moje życie ogranicza się do minimum. Czy to mnie czeka? Czasem jeszcze boli, ale już coraz mniej. Nie przeżywam już tego tak, jak dawniej. Jak to się ma do wolności po śmierci mamy? Będę wtedy niewolnikiem generała Oli.
Może ta siła uległości będzie mi potrzebna do pracy w hipermarkecie. Gdy zabraknie mamy, podejmę próbę pracy po 12 godzin, chociaż tak naprawdę nie chcę tego. Przed emeryturą chciałabym wrócić do hipermarketu. Nie zależy mi na sortowni. Póki jest ośmiogodzinny tryb pracy to w porządku. Zresztą może, gdy spłacę wszystkie kredyty będę mogła iść do Auchana na kasę?

Sprecyzowane

Chyba jednak nie pójdę do tego profesora. Gdy nie mam czasu, nie rozmyślam o przyszłości. Chyba boję się jego przenikliwych pytań. Mam takie wrażenie, że lepiej już nie będzie i że zawsze będzie jakiś element mojej choroby, który będzie uciążliwy.
Na lubimyczytać.pl wypowiedź, że ten, kto czyta przeżywa tysiące żyć, zanim umrze.
Zastanawiam się czy chciałabym już umrzeć? Nie. Ale chciałabym być dojrzalszą kobietą, bez obciążenia mamy osobą. Jasne z nią jest lżej, bo ogarnia cały dom, ale chciałabym mieć decydujący głos co do mojego życia. Nic bym w nim specjalnie nie zmieniła. Bo zmienić nie mogę, ale chciałabym żyć bez niej. Czas wreszcie wyznać: nie akceptuję swojego życia. A ponieważ uważam, że mama jest przeszkodą do jego zmiany, to chciałabym się jej pozbyć. Mam wrażenie, że moje życie w takim kształcie jak teraz było dobre do młodych lat. Teraz chciałoby się mieszkać samemu, bez obciążenia Olą, tatą, mamą i psami. Zniszczyłam sobie życie godząc się na warunki losu. Ponoć nie decydujemy o swoim losie. Nie chcę przeżywać tego nieszczęścia niespełnienia na nowo, więc dobrze, że nie ma powrotu, reinkarnacji. Nie chcę też iść do nieba, bo nie chcę też musieć znów żyć z moimi bliskimi. Mam w życiu tylko ich,  ale są też ogromnym obciążeniem. Chciałabym żyć w małym mieście, w wynajmowanym pokoju przy jakieś rodzinie, w domu z ogródkiem. Dojeżdżać do pracy samochodem. Pracować chciałabym w kadrach. Wypełniać druki, formularze, układać dokumenty.

poniedziałek, 13 sierpnia 2018

To jedno lato

Po Gargasiowej przeczytałam "Wilka" Miszczuk. Podobała mi się. Teraz czytam "To jedno lato". Na "Dziewczynę" narazie nie mam ochoty. Zresztą zapomniałam o niej. Wczoraj była niedziela. Wróciłam z nocki i przespałam cały dzień i całą noc. Za godzinę idę na nockę. Dzisiaj pierwszy raz od 10 lat byłam na spacerze nad przepaścią w dawnym obozie w Płaszowie. Ostatni raz byłam tam przed szpitalem, po zwolnieniu z kantoru. Skończyła się wtedy wojna nerwów z ówczesną szefową o falsy. Ta gra nerwów i mój bunt przyniosły mi chorobę. Pamiętam, że był czerwcowy dzień, ciepły, gdy usiadłam tam na łące i pomyślałam, że skoro po tej wojnie nie mam pracy, to nie mam nic i że zaczynam wszystko od nowa. Ależ byłam głupia! Były przecież dziewczyny, dom, psy. Nie akceptowałam siebie, więc nie mogłam akceptować ludzi wokół mnie. To terapia z psychologiem pozwoliła mi na nowo ułożyć hierarchię wartości. I zrozumieć, że ona może zmienić się w życiu. Leki, które zażywam codziennie chronią mnie przed urojeniami. Chciałabym, żeby nie było lęków i paniki o życie bez bliskich. To lato chyba i dla mnie będzie przełomowe, bo chyba pójdę na konsultacje do profesora Wójcika. To psychiatra, ale i wykładowca akademicki.

niedziela, 5 sierpnia 2018

Antidotum dobra

Przeczytałam "Jezioro szczęścia" Agnieszki Krawczyk. I tak:
-powieść przesycona zapachem pór roku
-piękno i spokój.
Pomimo tego, że mam książki z biblioteki, czytam kupioną "Dziewczynę ze sklepu z kapeluszami". Dużo niezadowolnych głosów na lubimyczytać.pl, zobaczymy czy ta książka też będzie antidotum dobra

Obiad, którego nie będzie

Nie ugotuję dzisiaj obiadu. Nie mam z czego, a Ola nie chce mi dać pieniędzy na zakupy w osiedlowym sklepie. No to sobie mama sama zrobi ten obiad. To bardzo w stylu dziewczyn zostawić mnie bez pieniędzy. Mam tak całe życie, wyjątkiem był czas kantoru, gdy żywiłam się sama, głównie w barach, i nie dawałam mamie pieniędzy. Miałam wtedy mało, ale miałam. Jestem wściekła i na mamę i na Olę. Jeśli w przyszłości Ola da mi swoją kartę, to z jej pensji muszę robić wszystkie przelewy, tak by moja została na życie.

sobota, 4 sierpnia 2018

Czarodziejka kobiecych uczuć

O Agnieszce Lingas-Łoniewskiej mówią, że jest delarką emocji. I w porównaniu do Gabrielii Gargaś (czarodziejka kobiecych uczuć) przegrywa na każdej linii. Ona tylko coś rozprowadza, sprzedaje na prawo i lewo, a Gargaś nie opisuje emocji, tylko je wywołuje. Gdy czytałam "Wieczór taki jak ten" płakałam. A byłam wtedy w pracy.
Cytaty:
"Bądź szczęśliwy w życiu, które masz, a nie w tym, o którym marzysz."

...Właśnie i nie ma co zakładać, że się wróci na ziemię w innym wcieleniu i będzie super w zamian za to, że teraz nie jest

"Ludzie wierzą, że będą mieli przed sobą tyle pięknych chwil, które jeszcze tyle razy się powtórzą. Nagle okazuje się, że jest zupełnie przeciwnie."

...Mam takie uczucia odnośnie mamy i tego jak długo jeszcze będziemy razem

"Mama mówiła, że przed świętami albo i nawet w czasie świąt, należy sobie zrobić porządek w sercu. Bo przecież rodzi się bóg i jak go przyjąć do takiego bałaganu?"


"Miłość to spokój. Miłość to radość ze zwyczajnych dni."

... I tak naprawdę dopiero, gdy zaakceptowałam chorobę i bliskich poczułam spokój i dobro

"Każda papierowa łódeczka to marzenie."

...Ja też zrobię łódeczkę z papieru zapisanym marzeniem i puszczę ją do rzeki i będę patrzeć czy nie tonie

"Każdy z nas ma wspomnienie z dzieciństwa: mamy myjącej okno i krzyczącej, żebyś wyszła z pokoju, bo się przeziębisz. Taty, który trzepał dywany. I pachniało w domu świeżością i ciastem."

...Tak pachniało świeżością, zimnym powietrzem od wietrzenia i ciastem. Tata nie trzepał dywanów. On nic nie robił. I tak jest do dziś. Pamiętam za to jak mama na kolanach nocą prała na śniegu przed balkonem ogromny dywan z dużego pokoju.

"Ona chciała, by już dwa, a nawet trzy tygodnie przed świętami w ich domu stało drzewko."

...Będę tak kiedyś robić, to będzie mój dom i moja decyzja.

"Prawdziwa miłość objawia się w prostych gestach, które robimy z myślą o drugim człowieku. Przechodzi do nas tylko przez drugiego człowieka."

...Było mi dzisiaj miło nad Rabą, gdy Ola podziękowała mi, że obieram nam trzem ogórki i jabłka. Lubię, gdy Ola jest pozytywnie zaskoczona moimi działaniami i uczynkami.

"Ryż na mleku z cynamonem i cukrem, dodaje się do niego sparzonego i obranego migdała (w całości), kto go znajdzie, temu szczęście będzie dopisywało w zbliżającym się roku."

... Może by tak spróbować?

czwartek, 2 sierpnia 2018

Nie muszę uciekać

Dumam dalej...
Wiem, że po śmierci mamy będzie Ola. A gdy i ona odejdzie będzie Piotrek, a później Eda. Nie będę już nigdy sama. Może będę odczuwać, tak jak teraz czasami, osamotnienie, ale nie będę samotna. Ani też sama. Nie muszę bez końca uciekać do pracy przed pustką życia. Nie muszę pracować kiedyś dłużej niż do emerytury by uciec od tego uczucia niezadowolenia z życia, które mi się zdarza. Tak jak powiedziała do mnie kiedyś mama; nie muszę wypełniać kalendarza zadaniami by nadać temu życiu sens. Każdy dzień taki krótki, a tyle chce się zrobić, ze wszystkim zdążyć. Wyzwaniem jest żeby na co dzień wszystko grało, a nie wielkie zadania i wyczyny. Czyli jednym słowem z taty przerzuciłam się na mamę. Z myślenia zadaniowego na ogarnianie całości.

Trwanie jako szczęście

Czytam na Legimi "Wieczór taki jak ten". Gdy Michalina, główna bohaterka przeżywa nieszczęśliwą miłość, Zosia, jej babcia mówi do niej, że kiedyś spojrzy na to bez bólu i rozczarowania. I ja też patrzę na swoje związki bez emocji. Nie mam ochoty pisać już do Roberta. Tym bardziej, że wiem, iż kiedyś będzie czytać je jego rodzeństwo. Nie chcę tego i nie chcę też w przyszłości iść na jego pogrzeb i tłumaczyć jego bliskim, że byliśmy dla siebie epizodem. Myślę, że nie muszę bać się swojej samotności. I myślę, że on nie czuje się samotny. Pora powiedzieć: do widzenia. Wierzę też, że w przypadku Grab. odmieniłam mu życie, pokazałam, że warto coś zmienić w swoim życiu. Swoje odmieniłam dzięki Mamie i Oli. Z frustowanej młodej kobiety stałam się spokojną. Nie zawsze odczuwam szczęście. Ale zgadzam się z Gargasiową, która w tej książce napisała, że szczęście to trwanie z bliskimi. Więc trwam. I chyba to będą te słowa, którymi pożegnam mamę. Trwałyśmy razem i nadal będziemy, bo to nasze szczęście.

wtorek, 31 lipca 2018

Ogród księżycowy i miłość

Skończyłam "Ogród księżycowy" Agnieszki Krawczyk. Kilka cytatów:
- We wszystkim powinny być namiętności, inaczej nie warto się za to zabierać.
- Większość ludzi prowadzi życie w cichej rozpaczy (egzystencja bez głębszych wzruszeń)
-Istniejemy przez miłość, miłością jesteśmy, my rozkwitłe w seledynowym maju, pod wielkim pustym niebem (H.Poświatowska)
Miłość w moim życiu... to moi bliscy. Mam szczęście, że są. A że nie było spełnionej miłości do mężczyzny- nie szkodzi, w życiu nie można mieć wszystkiego.

poniedziałek, 30 lipca 2018

Plan czytelniczy na jesień

Za chwilę idę na nockę do pracy po urlopie. Mam też grafik na sierpień: 3 tygodnie nocek i 1 tydzień ranków.
Ola przejęła ode mnie założenie, że mamy kiedyś nie będzie, bo dzisiaj zapytała mnie przy obiedzie czy nauczyłam się już robić takie knedle jak mama dzisiaj.
Dalej czytam "Ogród księżycowy". Nie wypożyczam książek z biblioteki i nie biorę dla siebie kodu. Chcę przeczytać kupione książki. Wybieram też z Oli półki to, co chciałabym przeczytać.

sobota, 28 lipca 2018

Kiedy?

Wiem, że gdy umrze babcia, Ola z mamą pojadą by zorganizować pogrzeb. Będę wtedy mieć zaoszczędzone 700 zł. Czy będzie to za pół roku? Czy śmierć babci załamie mamę. Czy jest dla niej bliskim człowiekiem czy tylko obowiązkiem? A może jednym i drugim?

Finał urlopu

Finał urlopu jak najbardziej pozytywny. Przeczytałam "Z jednej gliny" i "Do trzech razy śmierć". Teraz czytam "Ogród księżycowy". Miałam jechać do babci, ale zrobiło mi się żal psów, które miały zostać same i zdecydowałam, że będę z nimi zamiast jechać. Babcia nie jest zła, ale ma spaczone poglądy. Denerwuje mnie, że wykorzystuje mamę.
Wiem już, że nie zrobię zębów. Nie zależy mi.
Mama na mnie nawrzeszczała, że jem słodycze podczas gdy mam cukier na granicy. Tylu rzeczy sobie odmówiłam ze względu na chorobę. Partnera, dziecka, niezależności, seksu i szczupłej figury. Dlatego postanowiłam, że jedzenia, książek i pracy nie będę sobie ograniczała.

wtorek, 24 lipca 2018

W nocy dokończyłam Ciastko z wróżbą (511) i przeczytałam "Zaplątaną miłość" (356).

poniedziałek, 23 lipca 2018

Bomba z opóźnionym zapłonem

Ciągle dumam gdzie zrobić te zęby. Myślałam nad gabinetem na naszym osiedlu. Do przychodni nie pójdę. Chyba jednak zdecyduje się na Oli szpital. W najbliższą środę idę po skierowanie do okulisty. Termin wezmę na styczeń lub luty 2019 roku. Jak się uda. W każdym razie okulary zrobię dopiero w przyszłorocznej refundacji od pracodawcy.
Czasem myślę, że nie minie mnie cukrzyca. Ale nie chcę decydować się na dietę. W zasadzie muszę poczekać do momentu aż coś się w moim organizmie wydarzy. Tak to właśnie jest, gdy jest leczenie objawowe a nie profilaktyka. Każdy z nas jest bombą z opóźnionym zapłonem.
Myślałam, że przeczytam I tom zmienionych Nowaków, ale jakoś mnie znudziły. A Cukiernia pod Amorem Ciastko z wróżbą ciągnie się niemiłosiernie. O czym będą 2 kolejne tomy?


sobota, 21 lipca 2018

Ciało

W przeczytanym "Ciasteczku z wróżbą" było też inne zdanie: na wszystko przychodzi czas, on wie kiedy. Jednak powodem dla którego tu piszę jest myśl z książki Gabrieli Gargaś "Wieczór taki jak ten". Chodzi o akceptacje swojego ciała. Oto, że warto je lubieć i akceptować, bo jest nam dane na ten ziemski czas. Innego przecież mieć nie będziemy. I tak dumam czy ja lubię moje ciało? I tak i nie. Lubię za to, że jest sprawne i prawie zdrowe, że nic mnie nie boli. Nie lubię za to, że jestem obficie gruba. Nie chcę się odchudzać. Gdy Ola z mamą powtarzają, że obniżam sobie standard życia przez otyłość, albo nawet i je skracam, to nie przeszkadza mi to. Może dlatego, że w skrytości ducha żyję, bo trzeba?!
Mama dzisiaj zapytała czy bym nie zrobiła sobie zębów. Nie stać mnie. Może powinnam póki żyje mama, ale nie chcę, a już zwłaszcza u Oli w szpitalu.

Cytat z cytatu

"Wszystko będzie tak, jak być powinno, bo tak urządzony jest ten świat"- taki cytat z "Mistrza i Małgorzaty" przytoczony jest w "Ciasteczku z wróżbą". Ta mamy nieobecność w te wakacje dobrze mi zrobiła. Uświadomiłam sobie pewne fakty. Że
- muszę pewne decyzje podejmować sama,
- muszę współpracować z Olą,
- chcę pracować zawodowo, bo to miło oderwać się tak od domu.

Po kłótni z Olą

Odebrałyśmy mamę ze szpitala. Pokłóciłam się z Olą. Drażni mnie, że mnie wykorzystuje do czarnej roboty. Jest księżniczkowata, mam robić wszystko, co i jak ona chce, a jak się postawię, to zaraz słyszę, że mam mordę albo ryj. Czeka mnie ciężkie życie. Ciekawe kiedy powie  mi, że nie jem tylko żre?

piątek, 20 lipca 2018

Gdy nie mam czasu dumać nad nieszczęściami

Już myślałam, że nie będę już pisać tego bloga, ale jest we mnie potrzeba odreagowywania słowem. Czytam teraz ciastkowe książki. W "Ciastku z wróżbą" Cukiernia pod Amorem takie zdanie: wysoka jest cena wolności.
Mama jutro wychodzi ze szpitala. Odzyskała siły i już ją mniej boli. Dzisiaj rano przysłała mi zdjęcie z "ulubionym" workiem od cewnika. Cieszyła się, bo już go jej odłączyli. Zjadła też szpitalny posiłek, a nie suchary.
Od czasu, gdy okazało się, że musi mieć tę operację minęło 5 lat. To Ola wzięła sprawy w swoje ręce. Dobrze
Jak bez niej? Intensywnie. Można się przyzwyczaić. Nie mam czasu rozmyślać nad wydumanymi nieszczęściami.

wtorek, 17 lipca 2018

Po operacji

Mamę bardzo boli po operacji. Jestem w domu, Ola z Adkiem pojechali na basen. Gdy wracałyśmy ze sklepu Ola zaproponowała żebyśmy jechali do mamy, ale potem się z tego wycofała. Żal mi mamy, chciałabym powiedzieć jej dobranoc, dotknąć jej. Jestem uziemiona przez Adka i nie mogę do niej jechać. Dopiero jutro Adek wyjeżdża.
Chciałam dzisiaj pisać książkę, ale mi nie idzie. Bohaterowie nie chcą ożyć. Brakuje mi emocji by pisać.

poniedziałek, 16 lipca 2018

Przed operacją

Dzisiaj mama ma operacje. Boi się i chyba nie chce żebyśmy do niej przychodziły. Ja mam na głowie Adka. Ola ma do niej iść.
W nocy dokończyłam "Dolinę mgieł i róż" (479). Jak zwykle u Krawczyk, chce się więcej. Gdy trochę się odkuję z książek, to sobie wypożyczę.

sobota, 14 lipca 2018

Matka perspektywiczna i nie

U Oli w pracy większość przyszłych emerytek. Ostatnio rozmawiały o miejscu na cmentarzu. Ola poczuła się powiedzieć mamie, że w razie czego, chce być skremowana. Ja nie chcę, ale Ola mówi, że kiedyś nie będzie wyboru. Może w dużych miastach.
Miałam dzisiaj jechać z nimi na kręgle, ale się obraziłam, bo mama, jak zwykle, skrytykowała mój ubiór. I jeszcze mnie będzie straszyć, że jej nie będzie, bo idzie do szpitala. I dobrze. Oczywiście musiała mi utrudnić sprawę, pozwalając zostać Adkowi. Jak zwykle skopała mi urlop. Eh, szkoda gadać.
W internecie przeczytałam artykuł sponsorowany przez Triunpha o 3 pokoleniach kobiet. Młode kobiety opowiadały kiedy i po co dzwonią do mamy i babci i czego się od nich nauczyły. Od babci niczego, od mamy prowadzić dom i zaradności. A dzwonić muszę do mamy, bo nie mam do kogo.
Jestem podobna w tym do Renaty, bohaterki "Ciasteczka z wróżbą", która żyje z mamą Romą. Różnica jest tylko taka, że ta dąży do tego by jej córka sobie kogoś znalazła. Na pewno treścią wróżb w każdym z urodzinowych ciasteczek zasiewa ziarno wątpliwości co do sensu samotnego życia i równocześnie buduje w Renacie potrzebę drugiego człowieka. Moja mama nie jest perspektywiczna. Pielęgnuje status quo. Mam żal do niej, że musimy z Olą z nią żyć, że żyje z naszych pieniędzy i że pozwoliła mi bym finansowała jej długi i marzenia (samochody). Ale bez skrupułów ją okłamuję, że jest mi potrzebna. Tylko do gotowania, sprzątania, prania i chodzenia z psami.

piątek, 13 lipca 2018

Postanowienie

Przeczytałam na Legimi "Pół na pół" Izabeli Frączyk. To drugi tom Śnieżnej grani. Tak jak w pierwszym tomie, cały czas coś się dzieje. Ale zakończenie jak z telenoweli brazylijskiej, trochę nierealne. Ale książka dobra. Z wpisów autorki na fb wiem, że napisała już kolejną książkę. Pewnie będzie na zimę albo święta.
Mama odebrała mi wczoraj zamówienie z empiku. I w związku z tym, że mam dużo książek postanowiłam, że na razie nie będę zamawiać niczego nowego w bibliotece. Muszę się odkuć.

wtorek, 10 lipca 2018

Książkowe aktualności

Gdy nie ma mamy jest ciągłe napięcie, wyścig i myślenie krok naprzód. Wolę jak jest, chociaż czasami piszę coś przeciwnego. Jutro idę z Pipinem na darmowe usg, bo testują nowy sprzęt w gabinecie weterynaryjnym. Muszę też odebrać Oli książki z biblioteki. W czwartek lub piątek odbieram 4 książki z empiku ("Okruch", "Kropla nadziei", "Dziewczyna ze sklepu z kapeluszami", "Serce w skowronkach"). To nowości z wydawnictwa Znak, bo to wydawnictwo publikuje ebooki na woblink, a my korzystamy z legimi. Czytam "W dolinie mgieł i róż" i "Pół na pół".

niedziela, 8 lipca 2018

Moje pragnienia

Nie wysłałam tego CV. Może kiedyś będę robić w książkach, ale póki co zostałam w sortowni. Jeszcze 5 nocek i będzie urlop. Jak zwykle mama mnie załatwiła i na urlopie mam jakieś zadanie. Tym razem prowadzenie domu, bo mama idzie na operację. W zeszłym roku pojechały na urlop beze mnie, bo ktoś musiał być z Pipinem. Dwa lata temu zajmowałam się babcią. Chciałabym wyjechać na miesiąc do pensjonatu z wyżywieniem. Leżałabym i czytała. A tak zawsze coś.
W nocy dokończyłam "Magiczne miejsce" (494). W ostatniej scenie autorka przytacza cytat o życiu z książki Johnatana Carrolla: "ostatecznie każdy z nas ma do opowiedzenia tylko jedną historię". Moja jest zwyczajna, ale gdy porównuję ją z losami innych chorych w mojej rodzinie, to jestem pierwszą, która pozostaje aktywną zawodowo. Żyję jak inni domownicy.
Zaczyna mi znów przeszkadzać mama. To chyba tak już jest. Czasem mam ochotę poprosić tatę żebyśmy razem zamieszkali w domu po babci, ale wiem, że on jest nieodpowiedzialny i do tego alkoholik. Mama jest za to absorbująca uwagę i szalenie niekonsekwentna. Chciałabym żyć w tym mieszkaniu, ale bez nich i bez psów. I chciałabym w zarządzaniu swoją pensją nie uwzględniać potrzeb moich bliskich.

czwartek, 5 lipca 2018

Nie trzeba szarpać się z życiem

Znalazłam ogłoszenie o pracy w księgarni sieciowej. Jutro wyślę CV, jeśli ranek potwierdzi wieczorną decyzję. Czy jestem gotowa na zmianę pracy? Nie wiem, ale warto iść na rozmowę. Dowiedzieć się ile płacą, gdzie jest miejsce pracy, czy jest się odpowiedzialnym za plan sprzedażowy i jakie są godziny pracy. Trochę mam dość pracy w sortowni. Jest tak samo jak kiedyś, liznęłam niezależności i mam dość rzucania po wszystkich działach. Jest wiele wad i zalet Solidu, ale najważniejsze jest to, że zastanawiam się czy wytrwam w tej pracy. Niby mogłabym tu być nawet te 20 lat, a potem i na emeryturze, tylko czy chcę poświęcić te lata tej firmie? Mogłabym i bez żalu. Za to żal by mi było nie wiedzieć, co się zmienia w tej branży. Ciągle wybiegam w przyszłość i widzę siebie jako starszą kobietę, a nie atrakcyjną sprzedawczynię, nawet w księgarni. A więc decyzja już i znów jest we mnie: zostaję w sortowni. Nie jestem już taka skora do podejmowania ryzyka, jak dawniej. Czas szybko płynie i ani się oglądnę, jak przyjdzie myśleć o emeryturze, a nie o pracy. Po raz pierwszy od lat mam poczucie, że czas tak szybko płynie. Tyle tylko, że mi nie żal tych lat. Nie trzeba szarpać się z życiem.

Setki interakcji każdego dnia

Posłałam moją książkę na konkurs Miłość przez duże M, który organizuje nowo powstałe wydawnictwo. Nagrodą jest publikacja i w zależności od miejsca procent od zysków (20, 15, 10). Rozstrzygnięcie w 2019 roku. Przez chwilę wróciłam wczoraj do pisania kolejnej książki, ale przestałam, bo nie mam wtedy czasu na czytanie.
W "Magicznym miejscu" takie zdanie: świat mnie potrzebuje. I myślę, że to wielka myśl. Potrzebna jestem nie tylko swoim bliskim, ale i innym ludziom, ot choćby właścicielce sklepu, w którym robię zakupy. Setki takich interakcji każdego dnia.

poniedziałek, 2 lipca 2018

Książka bez przesłania

Przeczytałam "Szukam właśnie Ciebie" (331) na Legimi. Zdobyłam kody na kolejny miesiąc. Tematyka bardzo nietypowa jak na obyczajówkę z romansem. Ale w sumie to dobra książka. Tylko mało w niej mądrości życiowych. Tak jakby nie miała przesłania, ot historia.
Chciałam dzisiaj wyjść wcześniej z pracy, ale się nie udało. Teraz jest noc i nie mogę spać. Poczytam jeszcze, może w końcu zasnę.

niedziela, 1 lipca 2018

Gdy codzienność wraca pod kontrolę

Czuję się już znacznie lepiej. I dobrze, bo jutro jestem w skarbcu. Muszę też zdobyć kod do Legimi. W domu zepsuło się WiFi, jutro przyjdzie serwisant. Mama wróciła, a 10 lipca ma przyjechać Adek. Przeczytałam "Córeczkę" Liliany Fabisińskiej (416). Pomysł na książkę bardzo dobry, ale w paru miejscach naciągana fabuła (seks z nieznajomym). Denerwował mnie też fakt, że główna bohaterka, Agata zwleka z rozmową z mężem o podejrzeniu o HIV.
Teraz zaczęłam "Magiczne miejsce" Agnieszki Krawczyk. Z opinii na lubimyczytać.pl wynika, że jest to typowa dla autorki powieść: sielska, dobra, powodująca, że chce się wierzyć w ludzi. I wyciszająca ze zgiełku codzienności.
Na Legimi czytam "Szukam właśnie ciebie" Agnieszki Olejnik. Wciąga, z niecierpliwością czekam na finał książki.

Obca w świecie singli

Jestem słaba. Bierze mnie choroba. Zapowiedziałam, że nie gotuję obiadu. Wczoraj w pracy dokończyłam "Obcą w świecie singli" (302). Głupi tytuł. I jeszcze jedno: akcja budowana przez całą książkę, rozwiązuje się na 1/3 strony. To tak jakby autorce znudziło się pisanie albo też wydawnictwo przestało jej płacić zaliczki. Mam też pewne spostrzeżenie: znów pojawia się motyw osamotnionej żony bogatego biznesmena. Zobaczę czy to stały dla autorki motyw czytając inne jej książki.

czwartek, 28 czerwca 2018

Zakaz

Mama pojechała. Powiedziałam jej dzisiaj, że ma zakaz umierania, bo prowadzenie domu i praca to ciężko tak. Nie było tak źle bez niej, ale z nią jest lżej. Dużo robi w domu.
Byłam dzisiaj zmęczona po pracy. Wypiłam nawet kawę, ale i tak zasnęłam. Obudziłam się wieczorem, o 19:27. Teraz nie śpię. Jutro na rano.
"Obca w świecie singli" wreszcie się zaczęła.

wtorek, 26 czerwca 2018

Powierzchownie i w szczególe

Dzisiaj miałam wolne. Przed Oli powrotem byłam na spacerach z psami, posprzątałam w kuchni, ugotowałam ogórkową z ziemniakami (bez śmietany, bo Ola nie lubi grudek z mąki, doda sobie na talerzu), placki ziemniaczane i paluszki kminkowe. Zupy nie zjadłyśmy, a po plackach poszłyśmy do urzędomatu. Był zepsuty. Poszłyśmy też do GoodLooda. Smaki jednorazowe są gorsze od stałych. Jutro ma przyjechać mama, zobaczymy, jeśli nie, zaproponuję Oli żebyśmy po obiedzie poszły do bibliotek.
Zaczęłam wreszcie "Córeczkę" Fabisińskiej. To musi być naprawdę dobra książka skoro mama, gdy ją czytała to mi o niej opowiadała. Bohaterowie byli obok niej, a nie tylko w książce.
W recenzji książki "Obca w świecie singli", którą czytam na Legimi, napisano, że różne są sposoby walki z samotnością. Wymienili dwa: powierzchowną aktywność rozrywkową i samotne rozpamiętywanie strat w domu. Nie mam chyba teraz czasu na żadną z tych rzeczy. Nawet na książki mam mniej czasu. Czytam głównie w autobusie w drodze do i z pracy oraz w nocy, gdy nie mogę spać. W wolną chwilę w ciągu dnia siedzę na internecie. Zobaczyłyśmy z Olą ogłoszenie o debacie publicznej. Ola powiedziała, że schamiałyśmy, bo nigdzie nie wychodzimy. Teraz myślę, że mi nie zależy. Wolę pobyć w domu i poczytać książkę lub internet.
Ola została księgową. Powiedziała mi, że pierwszy raz w życiu ma stanowisko, którego nie musi się wstydzić. Jest zielona jak szczypiorek, wszystkiego musi się uczyć, chyba się tego boi. Jestem o nią spokojna, da sobie radę, jest mądra i skrupulatna. Już jutro. Idę na rano. Może wcale nie zasnę?

poniedziałek, 25 czerwca 2018

Gdy nie ma mamy- cd

Smutne to życie, gdy codzienność jest w pośpiechu i gdy mijamy się z Olą. I tak to kiedyś będzie. I na co to? A jednak źle mi bez pracy. To nudny skarbiec tak smutno mnie nastroił. Cieszy mnie, gdy jestem przewidująca żywieniowo-zakupowo w stosunku do Oli.
Przeczytałam "Primabalerinę" (437).  Lubię książki Gąsiorowskiej za to, że mają w sobie taki duży ładunek dobra i spokoju. Gdy czytałam tę książkę chciałam jechać do tego Lwowa tych bohaterów. W jednej z recenzji tej książki były słowa podkreślające wagę każdego gestu, wydarzenia i słowa w naszym życiu. Wszystko ma swoje miejsce i jest potrzebne. Gdy tak na to patrzę, to ta codzienność nabiera radości i wartości.

niedziela, 24 czerwca 2018

Pisarz a autorka

Wczoraj był Dzień Ojca. Mówię do taty, że planuję mu kupić spóźniony prezent, a on mi na to, że to takie głupie święto i że mogliby zrobić dzień idioty. Ola to skomentowała mówiąc czy w jego przypadku to nie to samo. Są siebie warci.
Tata znalazł swoje klucze, wypadły mu u fryzjera. Gdy mam wolny dzień, to w noc po tym dniu odczuwam panikę o przyszłość bez mamy itd. Jaki jest różny stosunek autora do czytelnika. Napisałam do Basi Sęk kiedy Nowakowie będą na legimi, a ona odsyła mnie do legimi. Napisałam do Frączyk kiedy będzie "Pół na pół" a tu konkretna data i żadnego trucia, czyją rolą jest dystrybucja!

czwartek, 21 czerwca 2018

Aktywnie

Mama dalej u babci. Dzisiaj od rana do 14 sen przeplatany spacerami z psami. Później lody, bo upał. Później znów spałam. A wieczorem ugotowałam zupę ziemniaczaną i penne z sosem Beniaminez (tak jak w bajce o słoniu Beniaminie Blumchenie!), czyli bolognese. Tata zgubił klucze do domu, pożyczyłam mu moje, żeby mógł sobie dorobić. Ja wzięłam od Oli. Jutro idę na noc. Muszę jechać do ZUS-u do urzędomatu. Gdy dwa dni temu przyszłyśmy na przystanek autobusu do Auchan, był tam Michał. Przywitałam się z nim, ale nie rozmawiałam. Wybrałam Olę. Do Michała usiadłam plecami. Szkoda, że nie jesteśmy razem. Napiszę opowiadanie do gazety, w którym odnajdujemy się po latach. Może jak to opiszę, to zejdzie ze mnie ciśnienie? Nie wiem jak mam zevwszystkim zdążyć przed Oli powrotem. Ciągle odkładam biblioteki. Przydałby się samochód, ale on jest nierozłączny z mamą.

wtorek, 19 czerwca 2018

Pięknie żyć

Gdy byłam młoda, moi rówieśnicy wydawali mi się głupi i płytcy. Miałam mamę i rodzeństwo, do których śpieszyłam się, do których chciałam wracać. To mama jest taką dobrą i przyjazną osobą, że wolę ją od każdego mężczyzny. Piosenka mówi: uciekam z domu by dom swój założyć. Ja nie musiałam i nie muszę uciekać w ramiona mężczyzny by znaleźć ukojenie.
Gdy nie ma mamy i muszę prowadzić dom, to zauważam w nim pewne schematy, których mi było brak: gotowanie, psy, pranie, sprzątanie. Podoba mi się to. Ale myślę, że gdybym była kurą domową znalazłabym sobie jakieś dodatkowe zajęcie. Na szczęście jest praca.
R. przepowiedział mi kiedyś, że przegram życie, skoro rzucam studia. Nie miał racji. Nie ważne ile mamy kasy, stanowisk i sławy. Ważne czy cieszymy się ze swojego życia. Czy chwytamy każdy dzień i wyciskamy jak cytrynkę. Czy żyjemy pięknie, prawdziwie, na 100 %. Tak jak w przysłowiu: jak kraść to miliony, jak kochać to na zawsze, jak pić to do cna. Po prostu pięknie żyć. Czy ten dzień był piękny, bo robiłam to, co chciałam? Bo coś robiłam wogóle.

Początek końca i pomysły na starość

Wtorek wieczór wolny po nocce. Ola dostała dzisiaj umowę na księgową. Cieszę się, bo może wreszcie dostała pracę, która będzie na miarę jej wykształcenia i predyspozycji. Teraz, gdy opowiada o kontach i dekretowaniu, to cieszę się, że odeszłam ze studium rachunkowości. To naprawdę nie dla mnie.
Czytam teraz "Primabalerinę" Doroty Gąsiorowskiej. Jedną z jej bohaterek jest Irma, starsza pani z domu spokojnej starości. Lektura tej książki uzmysłowiła mi błędne założenia co do mojej starości. Zakładałam kiedyś, że starość spędzę w domu opieki. Planowałam, że będę leżeć i czytać książki. A tymczasem może być tak, że moją jedyną rozrywką będzie rozmowa z drugim człowiekiem. Czy nie lepiej wtedy być choćby z dalszymi krewnymi?
Wydaje mi się, że wraz ze śmiercią mamy, zacznie się ta ostatnia prosta. Początek końca. Odłożony w czasie, ale koniec.

niedziela, 17 czerwca 2018

Na bieżąco

Trochę trułam ostatnio.
Jest niedzielny wieczór. Spałam w dzień, więc teraz pewnie nie zasnę. Nie czytam ostatnio, coś nie podchodzą mi książki. Jutro mama jedzie do babci, by się nią zająć pod nieobecność cioci i kuzynki. Niby powinnam się cieszyć, bo będę mogła się rządzić, ale nie odpowiada mi to trochę. Nie mam swobody w gotowaniu, bo Ola nie wszystko może jeść, bo spuchła jej twarz od wyrwanego zęba mądrości. Wybieramy się z Olą w czwartek wieczorem na miejskie Kino na trawie. Konsulat Malty ma wyświetlać "Gladiatora". Muszę jeszcze zagłosować w budżecie obywatelskim i na drzewo roku (dąb Henryk w Borku Fałęckim). Myślałam też nad letnimi, niedzielnymi koncenrtami w Dworku Białoprądnickim, ale póki mama pracuje w kiosku, to nie wchodzi to w grę, bo chcę żebyśmy w jej przerwie zjadały obiad. Możliwe, że ten kiosk, tylko do końca roku lub do następnego czerwca. Myślałam nad studium rachunkowości, ale w sumie to mi się nie chce.

środa, 13 czerwca 2018

Myśli na 40-tkę

1. Cieszę się, że są dziewczyny, dobrze mieć drugiego człowieka.
2. Za 5 lat 40-tka. Młodość za mną. Przede mną dojrzałość i starość. To dobry czas by wybaczyć sobie, że zdecydowałam się na bycie pojedyńczą. Czas zacząć zauważać co się udało, a nie rozpaczać nad tym, co nie wyszło. Ponoć jest tak, że oceniając człowieka należy patrzeć co robi, a nie co mówi. Dużo piszę w tym blogu, narzekam, analizuję, ale na codzień pracuję i żyję z rodziną. Robię to do czego zostałam powołana. Do dbania o siebie i bliskich jak matka. Jak pramatka. Ewa oznacza dająca życie i wierzę, że choćby dbając o materialną stronę życia dawałam, daję i będę dawać moim bliskim życie.
W życiu chodzi oto by przez nie płynąć, nie tracąc w sobie dobroci, dziecka i zapału do pokonywania trudności.
3. Przeczytałam "Przesilenie" (482). W tym cyklu, podobnie jak w niebiańsko-diabelskim Miszczuk ukazuje świat metafizyczny. Jedno jest w nim wspólne: ziemskie życie to tylko etap.
W modlitwie, w czasie Przemienienia Pańskiego, mówimy: Panie, nie jestem godzień abyś przyszrdł do mnie, ale powiedz tylko słowo, a będzie uzdrowiona dusza moja. Niedoskonała nasza dusza zostaje wezwana do Boga. W momencie spotkania z Bogiem staje się uzdrowiona. Nie ma w niej tęsknoty za marzeniami. Nie odczuwa potrzeby by wrócić. Bóg jest miłosierny, nie skazuje duszy na powrót by szła przez życie na nowo i by znów cierpiała. W życie bowiem wpisane jest cierpienie i tęskonta za Bogiem, jedo doskonałością. Człowiek pochodzi od Boga i do Boga wraca.
4. Nie chcę wrócić, nawet jeśli miałabym zaznać tego, czego nie miałam tu na ziemi. Nie wiem jak potoczy się moje życie, ale plując na nie, krytykując je obraziłabym Boga, który je dla mnie takie przewidział. Panie nie jestem godzień mówią słowa modlitwy dlatego nie zachowujmy się jakbyśmy byli Demiurgiem. Nie stawiajmy się też w centrum. Ja nie jestem najważniejsza. Nie narzucajmy sobie losu, nie próbujmy, odnajdujmy sens w tym, co mamy.

poniedziałek, 11 czerwca 2018

Przesilenie

Gdy jechałam do pracy, miałam dość mamy. Później okazało się, że źle spakowałam zasiłek. To były kolejne emocje. Gdy w końcu usiadłam, poczułam jak mnie to zmęczyło. Gdy wieczorem zadzwoniłam do mamy ucieszyłam się, że jest i że całe te emocje rozegrały się we mnie i w tym blogu.
Jest noc, jutro idę na popołudnie, ale nie mogę zasnąć. Czytam "Przesilenie". Póki co jestem zawiedziona, znów cały tom gadania, a finał dopiero na końcu.
Znowu dumam jak to będzie? Kiedy wyprowadzę się z Krakowa?
Czuję się tak jakby nastąpiło w moim życiu przesilenie. Nie warto być nastawionym negatywnie do mamy czy Oli. Mam tylko je. Nie warto próbować zmieniać pracę. Ta, którą mam jest w porządku. Chyba osiągnęłam jakieś nowy status quo.

niedziela, 10 czerwca 2018

Moje ja nocą

Lubię dom w nocy. Lubię tą ciszę i to że na nikogo nie muszę się oglądać. Wszystko mnie dzisiaj drażniło, nawet układ mebli w pokoju. Bardzo chciałam coś zmienić w swoim życiu. Ze wszystkich stron jestem zablokowana. Cwaniara mama tak to wszystko ustawiła. Moje życie jest stracone. Nawet, gdy nie będzie mamy, będzie terrorystka Ola. Praca jest wytchnieniem od bliskich. Lubię ją. Nie jest się w niej po godzinach, każdy z niej ucieka. Szkoda, bo może byłabym tam codziennie dłużej. Wtedy mogłabym w domu tylko jeść i spać. A tak muszę jeszcze wyręczać mamę, oczywiście pod jej dyktando, znosić Olę i tatę i chodzić z psami. Może to dobrze, że nie zarabiam dużo, bo i tak mama by wydała i te pieniądze. Nie mam ostatnio ochoty czytać.
Miałam już kiedyś pernamentny stan niezadowolenia. Później było poczucie nieszczęśliwości. A później urojenia. Później szpital, powrót do domu i odbudowywanie życia. Gdybym miała kogoś w innym mieście, to bym do tej osoby pojechała. A tak muszę z nimi żyć.

Rodzina

Wydałam niedzielny obiad. Pod koniec obiadu mama mnie wkurzyła, bo podała przykłady jak dziwaczeje babcia. Nie chcę słuchać o niej. Jest wyrachowana całe życie i tylko wykorzystuje mamę. Nigdy nie była dla niej wsparciem. Nie mam dla niej już żadnych dobrych emocji. Mogłoby już jej nie być. No, ulżyło mi.
Teraz leżę i słucham jakie czubki są u mamy w rodzinie. Mama musi odreagować rozmowę z babcią i ciocią. Szkoda, że muszę to wysłuchiwać. Chciałoby się żyć z dala od nich wszystkich. Gdybym w młodości wyszła za mąż odcięłabym się od rodziców i rodzeństwa. A tak trwam wśród nich.

sobota, 9 czerwca 2018

Mój świat

Byłyśmy dzisiaj na grillu u Piotrka i Edy. Dużo myśli, wrażeń.
1. Pomimo zawirowań w rodzinach wokół trwamy razem.
2. Eda i Piotrek są już 18 lat po ślubie. Dużo razem przeszli, pewnie nawet nie o wszystkim wiemy. Dotarli się. I dobrze.
3. Zazdroszczę Edzie domu z ogrodem, wolności od rodziców, kasy od męża i tego, że ma tylko obowiązki domowe. Chciałabym tak żyć.
4. Ostatnio myślę nad tym by na stare lata przejść na emeryturę i wyprowadzić się do brata. Czy będę pracować 43 lata czy więcej, dostanę małą emeryturę. To by wolno wstawać i wolno zasypiać też jest piękne. Jak i to by celebrować każdą czynność.
5. Marzy mi się inna praca, ale
- nie chcę znów być popychadłem w nowej firmie,
- nie chcę pracować w sklepie bo nie chcę hipermarketowskiego prania mózgu i konieczności podporządkowania się
- nie chcę nudy pracy biurowej
- nie chcę samotności kantoru
- nie chcę stroju służbowego,
6. Praca dziennikarza, na którą miałam cień szansy, to ciągła niepewność. Ale na pewno piękna przygoda.
7. Gdy pomyślę, ile to wysiłku by poruszyć mój świat, i zarazem jakie to ryzyka, to stwierdzam, że mi się nie chce i że lepiej mieć to, co mam. Zestarzałam się ideowo.