Pomyślałam dzisiaj, że nie jestem jeszcze w takim wieku by cieszyć się, że jest Sylwester i zaczyna się nowy rok życia. Póki co cieszę się, że dzisiaj idę na nockę, bo już teraz dopada mnie smutek. Na moje wyjaśnienie sylwestrowej depresji, że znów kolejny rok, w którym muszę żyć, mama zapytała mnie, co jest piękniejszego od życia. Odpowiedziałam, że zbawienie boskie. Mama się rozdarła zbulwersowana. A jej na to, że to ona nie wierzy, nie znaczy, że ja nie mogę.
Złapał mnie taki nastrój, że chciałabym, aby moje życie wyglądało inaczej. Gdybym miała odwagę to wyprowadziłabym się od rodziców. Nie miałabym psów. Przez chwilę chciałam mieć kochanka, ale ryzyko ciąży mnie odstrasza. Nawet jeśli to niemożliwe, to boję się tego by być mamą, bo wiem, że w życiu mam tylko wsparcie mamy i Oli. To było dla mnie za mało, dlatego nie ryzykowałam ciąży i przestałam uprawiać seks. Przestałam być kobietą, przestałam o siebie dbać. Nawet teraz, gdy muszę schudnąć, to robię to dla zdrowia, bo trzeba, a nie dlatego, że tego pragnę. Boję się być kobiecą, bo to wspomnienie życia sprzed choroby, gdy jeszcze wszystko mogłam i we wszystko wierzyłam. W ideały. Miałam marzenia. Teraz chciałabym tylko by już mieć za sobą kolejną czarną serię w życiu. Z pracy wrócę już w 2019 roku. To będzie kolejny rok czekania na moment, w którym będę mogła pokazać sobie, że coś jeszcze mogę, że o czymś decyduje.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz