Pierwszy dzień Świąt. Dziewczyny oglądają kino familijne, a ja piszę ze znajomymi albo czytam. Przed chwilą byłam z psami, mama wykończyła grzybową i ugotowała łazanki, ale nie jemy, bo żal im się oderwać od TV. Zaczął padać śnieg. Żyję też jutrzeszą pracą. Niedawno doszłam do wniosku, że jeśli faktycznie kiedyś będę musiała przeprowadzić się do Piotrka i Edy, to powinnam to zrobić jak najszybciej, nie odwlekać tego i np. nie czekać na przyznanie emerytury.
W nocy pokasowałam zamówienia na literaturę tłumaczoną. Postanowiłam też, że zamiast czytać beznadziejne książki, przeczytam coś od siebie. Idę przygotować stół do zupy.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz