Wypiłam kawę i zjadłam grysikowca, bo w ten drugi dzień Świąt atakował mnie strach o życie po stracie bliskich. I tak pisałam w notesie i wyszło mi, że jeśli stracę tych, z którymi żyję i których kocham, to będzie zadanie i wyzwanie by pokochać kogoś nowego jak teraz ich. Zaakceptować, stworzyć codzienność i nowy podział ról.
Teraz płynęły łzy, gdy wyobraziłam sobie pogrzeby bliskich. Może musiałam sobie popłakać dla równowagi hormonalnej? W każdym razie każde przemyślenie o ich utracie kończy się konkluzją, że życie płynie dalej i trzeba sobie radzić. I że jakoś będzie. A te momenty niech przychodzą najpóźniej jak to możliwe. Kocham moich bliskich. Wszystkich. Mama mówi, że oni mnie też. A ja im na to, że są wstrętni, bo nie chcą iść za mnie na nockę! Zaczęłam ostatni tom Jabłoniowego Sadu i najnowszy 8 tom Jagodna. Zastanawiam się czy oddawać nieprzeczytany "Błękitny zamek". Chyba go jeszcze zatrzymam, tym bardziej, że jest czas.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz