Pokłóciłyśmy się. Awanturę zaczęłam ja, bo jak zwykle musiałam umyć za Olę gary i posprzątać w kuchni. Ale Ola z mamą stwierdziły, że tylko śpię i wrzeszczę. Wykrzyczałam im, że nic nie muszę, bo nie mam dzieci, męża i domu. Ale stanęło na tym, że to ja mam złe leki. Nie warto. To wszystko wynika z podnerwowania, że mama nie jest w pełni sprawna przez gips. Potrafiłam się odnaleźć w tej sytuacji, w mojej ocenie Ola nie. Teraz pojechały do sklepu, a ja jestem w łóżku.
Wiem czemu nie wygrywam w lotto. Bo gdybym miała takie pieniądze żyłabym zdala od nich. Nawet jeśli mam tylko ich, to mogłabym mieć ich na odległość. Czemu nie kupię sobie mieszkania? Za niskie zarobki, i ich rozszczenia co do tego ewentualnego lokum i spojrzenie w przyszłość, że kiedyś będę musiała utrzymać każdy z elementów ewentualnego mojego majątku i majątku rodziców. Wydaje się, że pieniądze są rozwiązaniem, ale tak naprawdę rodzą problemy. Może więc dobrze, że muszę z nimi żyć. Bałam się alternatywnego życia, to teraz mam tę kąpiel w sosie własnym. Na pocieszenie tylko sobie powiem, nim pójdę spać, że czas działa na moją korzyść. Bo mija życie. W gruncie rzeczy nie cieszę się z życia. Mogłoby mnie nie być, ale nie mam innego wyjścia jak przeżyć tyle, ile mi pisane. Wystarczy zakasać rękawy i coś robić, a potem zasnąć. Obudzić się pełnym nadziei, a zasypiać znów z uczuciem przegranej. I tak spektakl życia trwa każdego dnia.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz