czwartek, 27 września 2018

Urojenia i lęki

Dwa dni temu przeczytałam "Nie ma jak u mamy". To ponad 200 stron rozważań egzystencjalnych Milaczka i jej sąsiadek. Po raz kolejny zawiodłam się na Witkiewicz.
Teraz czytam "Śnieżynki" i "Zostań, ile chcesz".
Dzisiaj w pracy wydrukowałam 20 razy swoje CV. Po czym wyrzuciłam je do kosza, bo zrobiło mi się żal, że nie będę wiedziała, co w Solidzie. Chciałam zmienić pracę, bo mam dość pracy w 3 funkcjach. I tego, że zmarnuję czas na Solid, a gdy wejdą 12-tki będę za stara na zmianę pracy albo i nawet zawodu. Boję się takiej organizacji pracy, bo mam świadomość, że jestem potrzebna też w domu. A w przyszłości będę potrzebna jeszcze bardziej. Tyle tylko, że lubię swoją pracę. Ale boję się przyszłości. W taki właśnie sposób moje lęki i urojenia odbierają mi trzeźwość oceny sytuacji. Gdy już z moich urojeń wyeliminowałam problem opieki nad mamą, został problem psów i gotowania. I o ile gotowanie to będzie też Oli kłopot, tak psy są niczemu winne. Mam dość urojeń i lęków. Za tydzień idę do psychiatry i może moja lekarka potraktuje moje słowa na poważnie.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz