Dzisiaj u babci pisałam swoje myśli. Narzekałam. Od babci pojechałyśmy do Piotrka i Edy. I przeszło mi czarne myślenie. Teraz jestem w domu, w swoim łóżku i wszędzie dobrze, ale w domu najlepiej. Zbliża się noc, to moja pora, czuję się wolna. Nie pojechałabym do babci, gdybyśmy nie jechały do Edy. Chciałam się z nią zobaczyć. Powiedziałam to mamie. Jak i to, że nie mam ochoty patrzeć na babci bezradność ze starości. Moja wyrozumiałość wobec babci wynika z taktu, dobrego wychowania, a nie z uczuć do niej.
Z moich przemyśleń chciałabym tylko przywołać takie myśli:
1. Czy Bóg o mnie zapomniał? Czy nie mam prawa poczuć się szczęśliwa?
2. Czy naprawdę do tego aby być wolną i szczęśliwą musi umrzeć moja mama? I co mi po tej wolności?
3. Chciałabym mieć wsparcie mojego mężczyzny i własne mieszkanie bez mamy, Oli, taty i psów.
4. Żałuję, że tak wcześnie się rozchorowałam, bo to zmieniło moje życie i punkt spojrzenia na nie.
5. Jestem niewolnikiem kredytów na potrzeby moich bliskich. Jestem łatwowierna. Ciężko mi z tym jak ułożyłam sobie życie, jak poddałam się losowi i mamie.
Niby jeśli czegoś bardzo pragniemy, to zrobimy wszystko by to osiągnąć. Nie będę walczyć z wiatrkami. Przeczytam kolejną książkę by zapomnieć albo zasnę by nie czuć bólu życia. By nie być. Wstanę, będą obowiązki dnia, domu i pracy i znów zapomnę o tej goryczy, którą sobie w życiu zafundowałam.
Teraz tak myślę, że nie powinnam się bać przyszłości. Bo będę w Czarnej D., w sosie nieszczęścia, który dobrze znam. Tylko że w przyszłości będzie więcej obowiązków i zadań do udźwignięcia. Może nie być chwili na załamywanie się. A może gdy poczuję dumę z własnych decyzji i osiągnięć będę mniej skwaszona? I tylko zmarnowane życie na czekanie. I to że to upragnione życie na mój sposób będzie takie krótkie. Ale nawet dla tych 3 czy 5 czy 10 lat warto żyć teraz pod rządami mamy, a potem być może Edy. Tak jak w "Gladiatorze" całe życie by odczuć chwilę szczęścia. Honor dla tych, którzy walczyli. Walczę pisząc tego bloga.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz