Nie zapisałam, co przewidywały horoskopy. Pod koniec roku pragnęłam dojrzałości emocjonalnej. I chyba się udało. Nie ulegam już namiętnościom z moich marzeń. Uczucia paniki o przyszłość się nie pozbyłam. Ale rozumiem, że to jest chorobowe. Czy to złe? Będę nad tym dumać. Cieszę się, że moje życie to rozwój. Widzę progres. W pracy też jest inaczej, gdy uwolniłam z niewolnictwa liczarza na rzecz skarbca. Mama wróciła z pracy i od progu pyta czy pijemy setkę na 100-tkę niepodległej. Ostatecznie wypiłyśmy grzane piwo z sokiem. W garnku mama na pianie zrobiła z soku kształt Polski. Gdybym miała nakręcić tzw. setkę musiałabym powiedzieć, że to był dobry dzień i naprawdę udany tygodniowy urlop. I choć lubię swoją pracę i na tym etapie życia jest mu ona niezbędna, to po raz kolejny przekonałam się, że bez niej też się odnajdę np. na emeryturze.
A książki? Ciągle je lubię, chociaż zaczynam do nich podchodzić z mniejszym ciśnieniem!
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz