Gdy przejrzałam wpisy sprzed roku to widać w nich jak w mojej rodzinie byłam nikim. Jak mama z Olą się mną wysługiwały. Jak byłam na obrzeżu, chociaż wydawało mi się, że jestem częścią. I w tym momencie przyszła taka myśl: po co zajmować się mamą czy Olą na terapii?. Wykreślić tak, jak zrobiły to one. Czytałam wywiad z dr Ewą Woydyłło. I ona mówiła o swojej mamie, że pamięta w niej pozytywne przesłanie. Mnie się mama kojarzy tylko z narzekaniem i podkreślaniem jak to ją wszyscy wykorzystali. I teraz pisząc te słowa zrozumiałam, że popełniłam te same błędy, co mama. Po pierwsze dałam się wykorzystać, a po drugie wkółko o tym mówię. A tymczasem, to że pomogłam mamie i bratu to mój plus, a po drugie czas zamknąć usta na mówienie o mamie i Piotrku. Bo sama twierdzę, że chcę by ich w moim życiu nie było. No to albo frytki albo rybki. Ale jedno ci powiem, Blogu, to nie ja decydowałam o moim życiu. Jest różnica między zależnością a podporządkowaniem się. Byłabym nawet dalej podporządkowana mamie, gdyby o mnie dbała. A jej tymczasem sodówa uderzyła do głowy. To dlatego zaboli ją, gdy upadnie. Po co ja mam cieszyć się z jej niepowodzeń czy rozpamiętywać jej krzywdy. Los wyrównuje wszystkie rachunki. A ja muszę wrócić do umiejętności z kantoru, gdy musiałam umieć wysiedzieć w samotności aż minie określony czas.
Kolejny inspirujący wywiad jest z Joanną Flis, która mówi, że nie trzeba być idealną by być wartościową osobą.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz