Jestem władcza i potrafię dominować. Tak, jest tak, że zawsze muszę mieć wroga, i że buduję się w opozycji do kogoś czy czegoś. Wyniosłam tę cechę z domu. Nie chcę tego zmieniać. Aktualnie złości i śmieszy mnie Ola. Ma tylko mamę, która robi Ją w bambuko, że wszystko jest dobrze, gdy Ola trzyma się maminej spódnicy. Moja siostra bez mojej mamy popadnie w rozpacz. Ja pewnie też. Ale ja w efekcie wyląduję w szpitalu. A ja tam się czuję jak w domu. Ja tam zdrowieję. I zrobię wszystko, albo chociaż wiele, by na stare lata, być zamkniętą z dala od mojej rodziny. Chciałabym już teraz żyć z dala od nich. Wykorzystam czas na spłatę moich długów. W środę po obiedzie pójdę do Aliora. A emocjonalnie ten czas jest po to żebym przebaczyła mamie, a potem poczuła do niej wdzięczność. Życie stawia mi za cel bym Ją na nowo pokochała teraz, gdy widzę ją krytycznie, a nie oczami wpatrzonymi w nią. Nie jest wolna od wad, ale jest moją mamą i chcę ją kochać. Źle mi z tym, że aby zbudować siebie muszę Jej zaprzeczyć. Na tym polega dojrzewanie do bycia samodzielnym bytem. To straszne. Tracisz by docenić. Czy zdążę powiedzieć mamie, że ją kocham? I czy zdążę powiedzieć Jej i Oli, że ich kwestionowanie zażywania przeze mnie leków wyprowadza mnie z równowagi, bo zażywam je nieprzerwanie od 2008 roku, bo wierzę w nie i bo wybrałam ich zażywanie w wieku 23 lat będąc w pełni poinformowaną czym ryzykuję godząc się na nie! Jeśli wyczuwają cokolwiek chciałabym żeby zapytały o dawki i pory zażywania, a nie czy w ogóle je zażywam. I chciałabym żeby mama raz na zawsze skończyła mówić, że chcę się zabić! Bo ja chcę żyć. Samobójstwo to tchórzostwo i grzech.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz