Mam, Blogu, straszny apetyt. W zamian za to staram się robić po 10 tysięcy kroków dziennie, ale odzywa się moje lewe kolano. Ono jest naprawdę lewe. Do niczego! Ciekawe jak ja uklęknę w kościele? No to, Blogu, dzisiaj byłam z mamą odebrać obrazy z WTZ. Róże już wiszą, a Grzecha odwiozłam do pracy. Zanim jednak pojechałam zjadłam zupę i poleciałam do Pani Ilonki do Zajezdni po odbiór "Opowieści starego lustra". Później podjechałam po odbiór poduszki-kota i wróciłam do domu. Zjadłam z Tatą naleśniki z serem. Umyłam naczynia i zostawiłam w kuchni mamę, bo była w epicentrum gotowania i po prostu Jej przeszkadzałam. Teraz po powrocie z Solidu, odpoczywam po kolacji. W przyszłym tygodniu zaniosę kolejny Grzech. "Opowieść starego lustra" to powieść ciągnąca się, jesienno- zimowa. Zaczęłam czytać ją w czasie poprzedniego turnusu w Białym Domku na przedwiośniu tego roku i trafiał mnie szlag. Odłożyłam ją z myślą, że na pewno nadejdzie na nią pora. No i mam ją! A Solid? Tam zawsze jest praca. Ania zapytała czy bym sobie nie usiadła i nie policzyła? A ja jej, że jasne. Szkoda. Jak dobrze, że tam niedługo wrócę! Jutro, Blogu, Powroźnicza.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz