Będzie draka Blogu, będzie taka draka, że głowa mała. No mam okres. No normalna rzecz, ale co ja robię Blogu? Wrzucam zużyte podpaski do kosza bezpośrednio. No a tego nie uznaje moja mama. Ja jeśli mogłam wyrzucałam je bezpośredniom ale w domu musiałam zawijać je w papier toaletowy. Ale gdy mieszkałam u Andrzeja to je zawijałam. Był wściekły. No ja wiem. Tylko, że on miał zrypaną żaluzję zewnętrzną, zasłon nie miałm a firanki poszły do prania, bo sukcesywnie myłam okna. No to niech na oczach sąsiadów nie grzebie po koszu skoro nie jesteśmy małżeństwem. Więc wróciłam do rodziców. Znajomość przetrwała i może się uda, ale to też nie będzie proste. Bo w pierwszej kolejności chce Andrzeja wyrwać z depresji. Bo tak trzeba. A potem utrzymać w dobrej kondycji przy pierwszym tąpnieciu. Bo ono przychodzi. Bo przestaje być euforycznie. Ja mam dobre leki, dobrze dobranem choć zmieniam pory stosowania w zleżności czy są stabilizujące. Jeden wywołuje wzrost ciśnienia i zaburzenia równowagi. Oj chwiałam się na nogach. Zero równowagi. Nawet sięgając po łyżkę na blacie się tego blatu łapałam. Policzę ile tabletek mi zostało. Powiem lekarzowi i podejmiemy decyzję. Teraz jest dobrze. No a olanzapina. No niestety byłam tak przybita. Senność pokonałam. Ale smutek rozwalał. Oj trzeba będzie tu zrobić korekty. Ale też powiedziałam, że nie mogę się wyciszyć, bo mam za dużo problemów. A ja też wiem, że w psychiatrii nie leku cudownego. Właśnie po to stosuje się koktajle leków by spróbować odnaleźć równowagę. Ale to trzeba się obserwować. To czemu moja całe życie tajniaczyła się z okresem to nie mój biznes. Ale już czas najwyższy to skończyć. Bo ja i Ola to już następne pokolenie. A teraz zrobię Blogu to, na co mam ochotę od dawna. Wezmę nówki karty mojej mamy do gry w remika w pudełku po moim Dziadku ze strony Mamy ( bo miał takie samo, gdy u niego byłam i leżało otwarte na stole i zamknął je na moich oczach, a byłyśmy zapowiedziane, a ja jestem bezpośrednia i mu powiedziałam, że gram z Babcią w karty, a Oni byli po burzliwym rozwodzie, nawet bardzo burzliwym) i zabiorę je, bo my w Klubie Pacjenta Białego Domku gramy w karty. No ja wiem, że Remik jest do uwodzenia. No ja wiem. I że mężczyzna ma oszukiwać. I Andrzej to robi. Ale ja też skupiam się na dodowaniu. Bo ja nie umiem dodawać. Ja się znam na zabezpieczeniach na banknotach, ale w rachunkach to ja dodaję i odejmuję do 10. No dramat. Jestem kasjer kas walutowo-złotowych, a nie umiem liczyć, no jak ja żyję, to ja nie wiem. A wracając do kart, ja też proszę Andrzeja by mi pomógł, gdy skończy. I pięknie przeprowadza przez kanały. I jest spokojny. Bo jak nam póją nerwy, to znów sobie damy po razie. Bo ja Blogu jestem emocjonalna i mogę nad sobą nie zapanować. A ja jestem w takich chwilach bezwzględna dla samej siebie. Milknę, sprzątam i wychodzę w nagorszą pogodę. I nie ma zmiłuj. I gdy zapadła decyzja, że się wyprowadzam, spojrzałam mu w oczy i powedziałam tak jest, przeszłam obok Niego, zjadłamm dokoczyłam mycie okien. Potem umyłam balkon. Potem chciałam powiesić firanki, ale Andrzej mnie błagał, żebym tego nie robiła. Więc zostawiłam mu je. I poszłam się pakować. Pakowanie zajęło mi godzinę czy tam 40 minut i się położyłam bo pomyślałam, że trzeba sobie dychnąć przed najgorszym. Z mamą umówiłam się chyba po tygodniu. Ale też następnego dnia szłam lekarza i zadzwoniłam do Andrzeja i zapytałam ledwo co tchem: Andrzej czy to musi tak być? Andrzej powiedział: nie kocham Cię Ewa. I ja Blogu wezmę te karty, bo do każdej gry są odpowiednie karty i nie gra się kartami do Blackjacka w remika. Bo w remiku jest tak jak w miłości. Oszukujesz będziesz oszukany. Idzie karta jest miłość. Nie idzie karta nie ma miłości. A mężczyzna ma grać tak, żeby kobieta myśłała że idzie. Tyle tylko, że mnie już tyle ludzi wokół oszukało, że ja nie mam ochoty na gry cudzym kosztem. A karty wezmę bez mrugnięcia okiem. Bo moja mama mi powiedziała zacznijcie się wreszcie spotykać. Jedźcie na wczasy do lasu. Sama sobie wreszcie kurwa jedź do lasu. Siądź sobie na dupie i prowadź swój dom, a nie że próbuję poskładać co nakopałaś. Wszystko cichczachem jak podpaski. Mamo, Tato co Wy sobie wyprawialiście nawzajem zanim się urodziliśmy? Bo tu jest pies pogrzebany. Może byście się wreszcie wytłumaczyli przed nam dlaczego od ponad 40 lat zatruwacie nam życie Waszym sporem? A Tata mnie studzi! Skończ z tym ocenianiem. No nie skończę. Kurwa 70 lat a walczą jakby mieli po 20. Jeśli kochaliście się tak, jak nienawidzicie to, musiała to być piękna miłość. Poczekam. Opiszę to, gdzieś to opiszę. Idę jeść, a potem posprzątam i lecę ciupać w karty do szpitala psychiatrycznego. I ja mam jechać na randkę do lasu? Mamo, czy Ty nic nie rozumiesz, że Kobierzyn, ma czakram? Nie trzeba jechać na Wawel. W Kobierzynie jest czakram. Ja to wiem na pewno, ja to czuję.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz