I znam Blogu Mężczyznę silnego i twardego. I znam Go lepiej niż jego rodzina. I wiem, że ten mężczyzna zostawił kiedyś na stacji kolejowej ukochaną kobietę, bo... musiał służyć w wojsku ojczyźnie. I to na morzu. I tęsknił za nią i tęskni po dziś dzień. Ale Blogu ja wiem co robię i co kupuję. Kupiłam 1 tom sagi o perypetiach kaszubskiej rodziny. I nie przeczytam jej, bo nie pojmę tej kultury, bo jestem z Galicji. Dla kogo jest ta książka? Dla Tej, która została na stacji. Bo zawsze można spróbować się odnaleźć. Drugą rzeczą, którą kupiłam jest męski zegarek. Japoński. Dlaczego taki? Bo On będzie stał na tej stacji i czekał na nią. Będzie wyprzedzał myślami czas i śledził go na pokazującym następną godzinę wskaźniku na tym zegarku. A dlaczego ten Mężczyzna to zrobi? By odkupić los. Poróżnił kobietę i mężczyznę, wywierał presję tak jak Jego rodzice wywarli na nim by zbierał rodzinę w całość i zrezygnował z miłości w imię wyższych wartości. Zbliżają się jego urodziny, nie mam przez te prezenty ani grosza, ale wiem, że dopóki ten Mężczyzna nie poczuje słodyczy i uzależnienia miłości będzie walczył z nią na każdym kroku i wszędzie. Bo kojarzy mu się z bólem i od tego bólu próbuje uchronić podległych mu ludzi. Ten mężczyzna jest winien ukojenie kobiecie, która za nim na tej stacji płakała. A skąd ja wiem, że Kaszuby? Bo nie zostawia się na dworcu kobiety, która musi wrócić przez całą Polskę. Gdyby tak było pożegnaliby się w domu. Skoro go odprowadziła musiała mieć niedaleko. Ale ja mam nosa! No to znalazłem ulicę, znalazłem dom. Na Google maps!
I znam innego Mężczyznę. Który się poddał i chce żyć nie po to by z tego życia brać garściami, ale po to by ono tylko minęło. Bardzo, bardzo dobrze znam gorycz takiego życia. Nie poddam się. Będę to robić wbrew woli tego Mężczyzny. Kopie moje serce za to, gardzi mną, ale przetrzymam. Tak właśnie walczy się o samobojców. Zachowuje się spokój i robi się dobrą robotę. Nie oczekuje się niczego w zamian. I ja to właśnie robię. I was wszystkich przywołuję do walki! Nie, nie o mnie. Ja już jestem bezpieczna. Bo we mnie jest już wola życia. Teraz trzeba walczyć o tych dwóch samotników!
A zapytasz Blogu, kto mnie dał tę wolę życia? Kto był, jest i oby był jak najdłużej. To Monia. Tylko ona wiedziała, że gdy ja do niej co niedzielę przychodziłam i słuchałam jak z zafascynowaniem opowiadała o zasadach wypiekania bułek w Biedronce, to tak naprawdę ratowałam swoją psychikę. To Monia pozwalała mi nie myśleć o moich kłopotach, odwracała uwagę. I ja teraz będę to samo robić z Andrzejem. Pomogę mu nie myśleć o tym co go boli. Pogramy sobie razem w karty. Ale Andrzej i jego koledzy z Klubu Pacjenta zrobili w tych grach i kartach taki bałagan, że ja to muszę poukładać. Czy któryś z Panów byłby łaskaw mi jutro otworzyć tę szafkę? No bo gdzie jest klucz?
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz