I jest tak Blogu, że możemy na swojej drodze spotkać człowieka wyniszczonego. A on będzie niezłomny. Nie dlatego by wyrównać straty by zaciekle iść łeb w łeb, ale właśnie by podzielić się nie tylko tym co w nas najlepsze, ale po prostu wspólnym posiłkiem. I jedni się modlą, inni czynią znak krzyża, ja czasem pochylam głowę, ale tak naprawdę to uśmiecham się do tych, z którmi zasiadam do stołu i tym, którzy mi ten posiłek podadzą. Bo pokazuję im, że jestem z nimi. I powiesz mi Blogu, że mi się dobrze gada, bo Tata mi gotuje. I ktoś to kupuje. I płaci za to. Jeśli ktoś odmówi głodnemu posiłku, to los wyrówna. Dobrze mi się mówi o jedzeniu, bo ja przez działania obojga moich Rodziców byłam głodna, ale w różnych okresach życia. Ale jeśli ktoś przedkłada karierę i latanie po galeriach nad to żeby Ich rodziny miały co jeść wartościowego i podanego chociażby z godnością, to ja się pytam tych kobiet i tych mężczyzn gdzie wy zgubiliście swoją odpowiedzialność. No jasne można się wyszumieć, ale trzeba wrócić do domu. Takim, jakim się go ma. I to nie jest nie jest tak, że jedno ma zawsze usługiwać drugiemu. To trzeba tylko zadzwonić i powiedzieć jestem tu i tu, nakierowuję się na dom i czy masz pomysł co zjemy. I nie wiem, niech się skupię albo kup cokolwiek. No to rozłaczamy się. Bierzemy dwa oddechym dzwonimy i mówimy czy możemy zrobić tak że przygotuję to i to, zjemy, a potem czy pozmywasz. I niestety ktoś nie wstaje. I nie idzie, więc drugie łapie za talerz. A tymczasem należy być konsekwentnym: skoro się powiedziało to trzeba zrobić. I nie wet za wet i jakiś barter, tylko logistyczne współdziałanie. I tu Cię Blogu rozwalę bo czy ty wiesz co to jest zmywanie naczyń? To jest obróbka ciepłno-wodna szkła, metalu i stali przy użyciu środków chemicznych pod ściśłą kontrolą nadzorującego. A potem jest dzięki kochanie i buziak w policzek. I żadne ani mi się śni. Bo właśnie się wyniśniło, bo wszystko na cacy. I po co było było iść w zaparte? I naprawdę logistyka to mądra rzecz. To się inaczej nazywa zarządzanie dobrami. No to pokaż kotku co masz w środku. A daj ty mi święty spokój. No święty spokój to się miało jak się było w przedszkolu. I było źle, bo się znudziło. Potem była podstawówka i zrobiło się za poważnie, szkoła średnia to się czuło oddech dorosłego życia, studia to było wyzwananie ale i szaleństwo, a potem był ślub i dziecko i kredyt i teraz wszystko przecieka przez palce. I nawet nie chce się by jedno oparło głowę na ramieniu drugiego, no to po co być razem? By nie stać się człowiekiem wyniszczonym i samotnym. Lepiej mniej, biedniej, ale szczęśliwie i godnie. I ona idzie zrobić porządek w lodówce, bo po co tyle serów żółtych. A on to widzi i siada i bierze cokolwiek do ręki byle zasłonić twarz, bo on już dawno stracił kontrolę nad narzędziami. Bo ona kupuje sery, on narzędzia i tak się bawią w dom. A dziecko je pierogi od Babci. No bo ja nie umiem zrobić ciasta na pierogi. No i rzecz w tym, że ja też nie, Blogu. Ale przyglądam się Rodzicom i mama ma ciasto między palcami, a Tata otrzepuje dłonie z mąki, ale zarabia je nożem. I mama używa stolnicy silikonowej, która jest do ciast i pizzy, a ja chciałam Tacie wypierdolić drewnianą i mnie osadził w miejscu. I schowałam bez pyskowania, chociaż zrozumienie dlaczego powinnam to zrobić zajęło mi 5 lat. Także spokój, tylko spokój. Siej i zbieraj.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz