poniedziałek, 29 stycznia 2024

Antyreklama seksu

 "Może nam być lepiej" to tytuł wstępniaka do segregatora o seksie. I piękna definicja seksu: kontakt ciała z ciałem ze specyficzną wymianą energii. I pierwsze hasło: po co pisać o seksie? Bo może nam być lepiej. Nie ma gwarancji, że będzie, ale warto próbować pracować nad samym sobą. Sobą, a nie partnerem. Gdy szybko odkryłam, że nie zmienię Roberta i że żadne z nas nie kocha drugiego odeszłam od niego. I choć wtedy zrobiłam to, by zrezygnować z seksu, uniknąć ryzyka ciąży, to przed chwilą zrozumiałam, że i Roberta i Józefa podświadomie zdyskwalifikowałam. Roberta za egoizm, pesymizm i niechęć do zacieśniania relacji. Józefa za późny wiek, niskie zarobki, małżeństwo i brak mieszkania. Więc, gdy w autobusie usłyszałam, jak kierowca słucha audycji: jak uczynić kobietę szczęśliwszą w seksie, to byłam w szoku. Że w ogóle jakiemukolwiek mężczyźnie zależy na zmianach. Dopiero niedawno przyszła myśl, że na słuchaniu się kończy. I że mimo wszystko, mimo gładkich słów, ciało kobiety to worek spustowy. I kobiety już tyle razy zawiodły się na seksie, a ciągle dają wiarę. I to dlatego, że zmusza ich do tego natura i oszukańczy element nadziei w poszukiwań najlepszego samca do rozrodu. A krowy też mają łechtaczkę. Bo natura uczyła się na nich dawania samicy radochy i siły do rozrodu. Dawniej kobiety uczyły się od swoich mężczyzn, dostosowując się zresztą i poświęcając. I tak jest do dziś w miasteczkach i na wsiach. W dużych miastach kobiety się emancypują i chodzą do psychologa. Bo na wizytę u seksuologa nie mają kasy ani odwagi. Uczą się akceptować to, co mają. Ja nie mam nic. Są momenty, że strasznie mi to przeszkadza, ale nie rezygnuję z bycia solistką nawet na rzecz singielstwa i ciągłych łowów, które dla mnie są kurwieniem się i to za darmo. I nie szukam mężczyzny, bo pamiętam gorycz seksu bez miłości duchowej. Bo podniecenie szybko opada. Mogłam szukać, doświadczać, ale wbrałam aseksualność. Na terapii w Białym Domku poczułam stratę, a teraz to obojętne. Bo seks jest przereklamowany. Ale chcę wyjaśnić dlaczego zrezygnowałam z szukania partnera. Gdy po 3 latach od stwierdzenia u mnie schizofrenii, dotarło do mnie, że już zawsze będę chora i zależna od innych, postanowiłam, że jedynymi pewnymi osobami są członkowie rodziny. Ważnym argumentem było też bezpieczeństwo mieszkaniowe. Byłam już aseksualna, bo pisząc powieść erotyczną wyczerpałam orgazmy, które niosła moja fantazja. Dodatkowo antydepresanty zabiły libido na 11 lat. Nie chciałam związku, bo patrząc jak mama męczy się z Tatą, postanowiłam, że nie dam się uzależnić żadnemu mężczyźnie. Bycie kochanką dochodzącą było dla mnie bycie kurwą. Nie akceptowałam ryzyka, że partner zamieszka u nas, ponieważ założyłam, że może on uznać, że skoro Tata leży i nic nie robi, to on też może. Bo mężczyźni idą na łatwiznę. Mają mnóstwo zalet, ale dążą do minimalizowania wysiłku. Równocześnie myślałam o dziecku. Nie zdecydowałam się, bo nie chciałam trudów i wyzwań samotnego macierzyństwa. Jednocześnie był we mnie sprzeciw, aby moje ewentualne dziecko kształtowała moja mama. Uważałam, że od prababci Gertrudy kobiety krzywiły córkom psychikę w mojej rodzinie. Krzywienie psychiki w mojej ocenie polegało na wczesnym wypychaniu do pracy, pozostawianie bez wsparcia psychicznego i wręcz odbieraniu godności. Dzisiaj myślę, że był to przesadzony i nieprawdziwy osąd sytuacji. To katalizaowanie winy za pęczniejące poczucie osamotnienia, mój brak odwagi do przyznania się do odpowiedzialności za doprowadzenie się do choroby, a także nieumiejętne korzystanie z leczenia psychiatrycznego. Nie zdecydowałam się na samotne macierzyństwo, ponieważ nie chciałam, aby moje dziecko było pozbawione ojca. Ja swojego miałam i mam, w jak sposób i jak długo to inna rzecz, ale był i mam z nim również dobre wspomnienia. Jeśli zdecydowałam się nie uprawiać seksu, to dlatego, że to najlepszy środek antykoncepcyjny. Ciało wyszło mi na przeciw i doprowadziłam do tego, że byłam bezpieczna od seksu, bo otyła. Kocham moje ciało i je nagradzam słodyczami, bo ono dużo znosi. Po odstawieniu antydepresantów przez 3 lata samogwałciłam się przy pornolach z internetu. Wysiadły mi dłonie i nie umiem doprowadzić się do orgazmu. To, że był to gwałt na mojej duszy, a nie zaspokojenie dowodzi fakt, że cieszy mnie, że mężczyzna w tych filmikach sprawia kobiecie ból. Od czasu gdy chodzę na terapię nie muszę rozluźniać w sobie napięcia przez samogwałt. Ale myślę, że do tego wrócę. 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz