Wczoraj nie czytałam, nie skupiałam się na tekście. Zgasiłam, leżałam, ale sen nie przychodził. Problemem było oswojenie się z faktem, że praca nie pozwoli mi chodzić na haftowanie do Domu Kultury. Chociaż tam mi było lepiej niż u p.Grety. Rano w autobusie podjęłam decyzję, że nie będę chodzić na Klub Pacjenta. Ale po wykluczeniu Dygasińskiego i słowach terapeutki Pauliny, że jestem ich i że mnie chcą, chyba spróbuję tam iść. Bo to jak dotychczas jedyne miejsce, gdzie jest niebiologiczna forma leczenia za darmo i dla osób pracujących. Nikt nie chce "Grzechów". I to przez chwilę był dla mnie problem. Ale już nie jest. Zostawię je sobie. I poproszę Monikę, żeby dorobiła mi drzewo i Matkę Boską. Ale to dopiero, gdy oprawię wszystkie "Grzechy" i Tata mi je powiesi. Może przywiezie mi Matkę Boską z Zagaja. Brakuje mi Bliskich. I tego by być w domu. A w pracy? Jestem na zmianie z terrorystką Izą. Męczący człowiek, chociaż ona jest przekonana o swoim byciu cool. Gdy rozstajemy się na ulicy odklejam uśmiech z twarzy.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz