Miałam dzień paraliżu ze strachu, ze względu na długi z firmy. Nie mogę odejść z Solidu, nie mogę iść na rentę. Tak jak przedtem jestem w 100 % zależna od Piotrka. Mam dość presji banków, które dopominają się o niezapłacone raty. Nie mam wsparcia w mamie i Oli co do firmy. Właśnie teraz powinnam im dawać max dużo, żeby mi nie zarzuciły rozrzutności. Do śmierci będę spłacać jakieś długi. Bo nawet jeśli zamknę kiedyś firmę i spłacę jej długi, to z emerytury będę musiała spłacać kredyt, który wymuszą na mnie Piotrek i Eda żeby uwolnić hipotekę domu w Trzebini. A tego będą oczekiwać ode mnie za to, że u nich zamieszkam, po tym jak synowa albo wnuczka Piotrka wyrzuci mnie z mieszkania w Krakowie. I powiedz mi Blogu, po co mam żyć? Trzeba iść przez życie, robić to, co stosowne do wieku, a jedyne czego się ode mnie oczekuje to żebym dawała bliskim pieniądze. A śmierć przyniesie ukojenie i zbawienie. Studia i życie to konkurs na wytrwałość, pierwszemu nie podołałam, co do drugiego, to się nie poddam.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz