Mamy choinkę. A właściwie 5. Nawet u mnie na stole jest jedna mała. Nie oddałam jej dziewczynom, bo mi odpowiada, bo nie ma światełek i nie muszę wstawać, żeby ją wyłączyć. Czasem moje lenistwo mnie przeraża. Dziewczyny się nie zgodziły, ale ja i tak otworzyłam sobie piwo po kolacji. Były grzanki z bułek z pieczarkami, cebulą i tartym serem żółtym. Jutro muszę zrobić canneleoni na obiad, posprzątać po obiedzie, jechać po Avon, wrócić, zrobić kolację i iść na nockę. A w poniedziałek rano po pracy jechać na Ułanów zapisać Olę na gęstość kości. Wykorzystywaczka. Ona jak ma humory, to nawet u siebie mnie nie zarejestruje, a ja mam jej jechać. Mam ich dość, ale nie mam nikogo innego, więc je kocham, bo kogoś trzeba. Prawda jest taka, że przegrywam to życie z klasą. Boże, czemu posłałeś mi chorobę? Ona zmieniła całe moje plany i marzenia. O czym mam marzyć? Chyba nie mam już marzeń. Facet odpada, kasa mi nie daje radości, na dzieci za późno, pracę mam ok. Nic dobrego już się nie wydarzy, tylko wyzwania i nieszczęścia. Teraz zastanawiam się co komu życzyć w Wigilię.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz