niedziela, 31 maja 2020

Mam lęki

Znowu mam lęki, co będzie z gotowaniem, gdy mama umrze. Chciałabym mieć za sobą, te wszystkie złe chwile. Ale jak to stwierdzić, przecież zawsze może być lepiej lub gorzej. Kto wie, jak będzie?
Dzisiaj pomyślałam, kto będzie piekł ciasta? Kto to wie?

sobota, 30 maja 2020

Kiedy jestem szczęśliwa?

Spałam cały dzień, więc teraz nie śpię w nocy. Jutro niedziela i mama wraca do kiosku. Nawet gdyby zrezygnowała, to i tak nie poszłabym do Cosinusa. Nie chce mi się. 
Lusi zamieściła na fb tekst, że odległość sprawia, że albo oddalasz się od kogoś lub sobie uświadamiasz jak bardzo tej osoby potrzebujesz. Przypomniała mi się Warszawa w Solidzie. Doszłam do wniosku, że co by się nie działo, dopóki jestem z dziewczynami, jestem szczęśliwa.
Wymyśliłam to! Nie poświęcać się i nie oferować dziewczynom, że kiedyś zostanę z psami żeby one mogły jechać na urlop z Piotrkiem i Edą. A jeśli już to nie ulegać Edzie i zostać w Polsce! Pipinek jest zbyt schorowany by jechać!


piątek, 29 maja 2020

Przeżyłem swoje szczęście dając dobro tobie

Dzisiaj rano po nocy nie spałam. Znalazłam nam nowe mieszkanie. Ale Ola się nie zgodziła.
W darmowym ebooku na Woblinku "Odcienie miłości" było takie zdanie: przeżyłem swoje szczęście dając dobro tobie. To zdanie chciałabym umieścić kiedyś na klepsydrze mamy. 

środa, 27 maja 2020

Dzisiaj świat jest na nie

U Pana Cogito już kogoś zatrudnili. Więc dalej tylko Solid. Chyba mnie oszukali w Skupszopie, bo nie ma przelewu. Nie chodzi mi nawet o pieniądze, ale o to, że miałam nadzieję, że poślę im moje książki. W następnej przesyłce wybiorę opcję przelew charytatywny. 

wtorek, 26 maja 2020

Czy będę mieć drugą pracę?

Jutro zadzwonię do Pana Cogito w sprawie pracy jako pomoc kuchenna, może uda się pogodzić to z Solidem.

poniedziałek, 25 maja 2020

Głupoty

Nie mogę spać. Mam lęki, jak sobie poradzimy, gdy mama umrze. Mam takie przeczucie, że to będzie za 16 lat. Że będę mieć wtedy 53 lata, a Ola 57. Tak naprawdę same będziemy żyły tylko 3 lata, bo później zamieszka z nami ktoś od Piotrka. Strasznym punktem będzie jak ucieknie od nas pies i jak nie będziemy miały co jeść w święta Bożego Narodzenia. Boję się tych chwil bardziej niż tego, że nie będzie mamy. Pamiętam, jak przeczuwałam, że mama odejdzie w wieku 64 lat. Głupie to było. I te strachy też są głupie!

Nowakowie i moja drzewna charakterystyka

Czytam teraz "Kruchy fundament" z cyklu Nowakowie. Jest coś w tej książce, że trudno ją odłożyć. Ale równocześnie nie dziwię się, że WAB zrezygnowało z tej sagi. To ambitna książka. Psychologiczna, bez zarysowanej akcji. Inna od masowych polskich obyczajówek.
Przeczytałam wywiad z Basią na lubimyczytac.pl. Ona ma zwyczajnie rację opisując odwagę ludzi do rozwodu i życia po nim. Trochę jednak podkolorowała rzeczywistość w innym punkcie.  Nie wierzę, że zdefiniowany, określony już człowiek będzie dążył do małżeństwa. Nie mam wokół siebie udanych małżeństw. Te z pokolenia moich rodziców umarły z obrzydzenia drugą stroną. Te z mojego pokolenia się rozpadają. Mało kto umie być sam ze sobą. Nie jestem dobrym przykładem. Bo mnie w ciszy i spokoju, np. nocy gryzie chandra nad niezrealizowanym życiem. Są momenty, gdy chciałabym już decydować o naszym domu by nie mieć czasu na takie refleksje. A może one zawsze będą? A może do tego czasu pokonam w sobie ten problem? Gdy pomyślę, jak bardzo ludzie cierpią w życiu, to moje problemy wydają się śmieszne. Ale one są. Trudno jest spojrzeć na siebie i powiedzieć, że jest się nieudacznikiem. Bo nie ma się swojego kawałka podłogi, bo nie związało się z mężczyzną. Szukałam, ale się poddałam. Mogłabym powiedzieć, że przestałam walczyć o siebie. Że dałam się losowi. Ale co to da? Odnalazłam swój cel, by być użyteczną dla bliskich. By nie być jak liść na wietrze, co to nim rzuca na wszystkie strony. Jestem gałęzią. Jestem taka jak całe drzewo.

niedziela, 24 maja 2020

Co mi się wydaje!

Moja siostra będzie wolała umrzeć niż zamieszkać z Edą. Będzie miała raka, chyba coś kobiecego, bo problemem będzie, że nigdy nie współżyła. Tak mi się wydaje! Będzie to po tym, jak wróci od Edy i Piotrka, gdy się wyprowadzi, gdy przejdę na emeryturę. 

sobota, 23 maja 2020

Prawdy Garncarza, czasem najlepsza praca, to ta, którą już masz!

U Brett w "Bóg zawsze znajdzie Ci pracę" jest rozdział o garncarzu. I o Garncarzu. Bo my jesteśmy gliną w rękach Boga. Bret patrzyła na księdza, który toczył na kole garncarskim i słuchała, gdy mówił, że nie zawsze się udaje, ale on nastawia się, że się uda. I że w życiu liczy się właśnie odpowiednie nastawienie. Pisarka pisze jak piękne mogą być nasze niedoskonałości, gdy poddamy się rękom Garncarza. Jeszcze tego nie rozumiem. Jak i tego, co pisze na koniec. Na wszystkim, co stworzymy zostaje ślad nasz i Boski. Oba są dobre i oba mają swoje miejsce w naszym życiu. 
Niczego w życiu nie tworzę, no może poza wspólnotą z bliskimi i drugą z współpracownikami.
Pod wpływem innego rozdziału z tej książki odważyłam się sobie powiedzieć, że chcę zostać w Solidzie nawet wobec faktu, że pewnie nie będę mieć całego etatu. Brett napisała w nim, że zmiana otoczenia nie oznacza uśpienie swoich odwiecznych problemów. Z Konsalnetu uciekłam ze strachu, że będę szeregowym pracownikiem. Teraz nim jestem i dobrze mi z tym. Tak jak napisałam przed chwilą do Roberta odpowiada mi spokój i typowość tej pracy. Czy wiecie, że przez 6 lat nie wydarzyło się w niej ani nic nadzwyczaj dobrego ani nic nadzwyczaj złego. Jak dobrze, że to nie pełen przygód kantor czy pełen poświęcenia Konsalnet! To jest praca. Chcę zrobić swoje i iść do domu, do bliskich, psów, hobby i jedzenia. 

wtorek, 19 maja 2020

Jeszcze coś

U Reginy Brett
Czas leczy niemal wszystkie rany- daj mu tylko trochę czasu. 
Nie zależnie od tego jak dobrze lub jak źle jest w życiu, ono i tak się zmieni. W tym rozdziale jest porównanie życia do torów kolejowych, że zawsze jest tak, że nawet jeśli idzie coś dobrze, to równocześnie, jest coś co jest złe. Że życie nie jest sinusoidą, że raz góry, a raz doliny. 
Gdy zachorujesz, nie zaopiekuje się Tobą twoja praca, tylko Twoi znajomi. I tu przypomniało mi się hasło z fb: morze znajomych, a w razie choroby pomogą tylko rodzice. 

Jak Cię nazywają?

U Reginy Brett:
 To nie twoja sprawa, jak Cię nazywają. W tym rozdziale Regina przytacza historię, jak kobieta skarży się, że mąż nazwał ją dziwką. Zapytał jej, czemu się przejęła i czy tak samo zareagowała, gdyby nazwał ją krzesłem, a ona na to, że nie. A dlaczego? Bo wiem, że nim nie jestem. Więc czemu przejmuje się, gdy ją nazwał w ten sposób?
Zanim pójdę dalej w tą książkę, chcę przypomnieć ten rozdział, w którym autorka mówi o płaczu. Że móc płakać w towarzystwie, to szczęście. Nie mogę płakać w domu, bo mi ciężko tłumaczyć bliskim, dlaczego tak jest. W ogóle żadko kiedy płaczę. Będę już zawsze pamiętać, jak siedziałam na ławce w przedpokoju i płakałam, że umrę, po tym jak Ola z Piotrkiem powiedzieli mi, że nie jestem nieśmiertelna. Chciałabym być, jak najdłużej sprawna i silna, zdrowa i świadoma siebie i świata wokół mnie. 

Ofiara

U Reginy Brett:
Zamiast snuć opowieść, w którym występujesz jako ofiara, a ktoś inny jako oprawca, zmień scenariusz. To pierwszy krok by przebaczyć i zapomnieć. Zamiast usprawiedliwiać i uzasadniać swój ból, zapomnij o nim, uwolnij się od niego na dobre. Zbyt często ustawiamy się w roli ofiary. Zdobywamy współczucie i uwagę należną pokrzywdzonym i mamy rację, bo ktoś nas zranił. Szukamy taniej satysfakcji, która nie pozwala nam się otrząsnąć z bólu. Jeśli tak uparcie obsadzamy kogoś w roli kata, pewnie uwielbiamy grać ofiarę. Musimy pożegnać się z obiema tymi rolami. I tu 3 skojarzenia. 1. Tak postrzegam Oli zachowanie względem taty. 2. Pamiętam jak w poczekalni do psychiatry spotkałam kobietę, która ciągle żyła śmiercią syna w wypadku z nie jego winy. Tak jej słuchałam i zastanawiałam się, że co z tego, że on zginął, życie płynie dalej! 3. Opisując Bożence mój dom przedstawiłam się w roli ofiary mamy i Oli. Mogłabym się teraz pokajać, że mają rację, bo ich zarzuty dotyczą nie chodzenia z psami i spania w dzień zamiast w nocy. Ale nie. I tak będę robiła to, na co mam ochotę. A fakty są takie, że one 2 zostawiają mnie bez pieniędzy. I tu tkwi problem. 

Bóg jest książkoholikiem

Nie wiem czy Piotrek rzeczywiście ma nas w dupie czy tylko przyjął taką postawę w życiu w związku z faktem, że do wszystkiego jest sam. Wybrał swoje piorytety. Nie wiem czemu Oli zależy by upokorzyć i pozbyć się taty. Leżącego się nie kopie. Jest w niej ta niedojrzałość. Taka sama jak we mnie w stosunku do Oli. To są emocje. Ale moje rodzeństwo nie zdało tego egzaminu. Całkiem niedawno Ola zapytała mnie po której jestem stronie. Wogóle wypomina mi dobrą relację z tatą. Dla niej świat jest zero-jedynkowy. Tata zły, mama dobra. Nie było mnie na świecie, gdy mama zaczęła bez przerwy jeździć do babci. Gdyby była między nimi dobra więź, to nie dziwiłabym się. Ale ona uciekała do lepszego świata. Zamiast zawalczyć, uciekała. W efekcie nie ma jej małżeństwa, dom babci stoi pusty, a ona dziecinieje u cioci Joli. Może dlatego jestem pełna podziwu dla Edy, że ona i Piotrek są razem. Mój brat ma wiele trudnych cech, ale ona nie poddaje się. Oczywiście jest kwestia pieniędzy, ale Eda w moim odczuciu dobrze sobie radzi z mężem. Chciałabym móc poznać Edę i Piotrka i ich relację. 
Wracając do taty. To jest człowiek pełen gniewu, trwa w nim jak zapieczona śruba. Może mi kupować słodycze, owoce i kwiaty, a ja i tak wiem, że na nim nie warto budować życia i relacji. Nie można na nim polegać. On i Ola mają wiele cech wspólnych: władczość i chęć zniszczenia tego, co im nie odpowiada. Czy w młodości tata przyciągnął mamę takim przekupywaniem? Pozorną dobrocią i uwagą niby bezinteresowną? A może w przeciwieństwie do jej rodziców był pewną stałą? Może poprostu, bo był? Dobrze, że nie jestem z Robertem. Dobrze, że byłam dla niego tak nieważna, że obojętne mu było, że odeszłam. Ot romans. Tak jak dla mnie Grabowski.
Przez chwilę chciałam napisać książkę o małżeństwie moich rodziców. Chwilę później pomyślałam, że nie wiem wszystkiego. A teraz myślę, że nie mam prawa. To ich życie, emocje, decyzje, wybory i skutki. Nikt nie ma prawa zamykać bogactwa ich odczuć w najlepszej nawet książce. Ich historia trwa. Póki oboje nie odejdą. A propo książki. Pamiętam, jak na pogrzebie Jana Pawła II (w niedzielę była 100 rocznica urodzin) wiatr obracał strony książki położonej na trumnie, a potem nagle zamknął całą księgę i już nie otworzył. Tak jak jego życie. I tak samo jest z nami. Bóg obraca kartki w naszym życiu, a potem nagle ją zamyka i to koniec. Bóg jest książkoholikiem. Ile on książek czyta na raz, prawda?

Sposób na trudną sytuację

Chcę Wam coś powiedzieć, co chyba jest prawdą. W książce Liliany i Marii Fabisińskich z Silvera pt. "Warto poczekać" główna bohaterka Dorota, bibliotekarka akademicka (a potem evento-zielarka) w sytuacji paniki przypomniała sobie o podsłuchanej u studentów lekcji oddychania. Ponoć głębokie i spokojne oddechy z prawidłowym obiegiem nos-usta pomaga opanować się w sytuacjach stresowych. Wypróbuję to, gdy zaatakują mnie lęki. Mam takie skojarzenie.  Chcę tu opowiedzieć o tacie. Gdy nie pił dopadł go ból wątroby. Był tu wtedy mój brat i wezwaliśmy pogotowie. Lekarka okrzyczała tatę, że się hiperwentyluje, bo oddycha nerwowo, szybko i płytko. Ta kobieta nie pomogła tacie, a on wrócił do picia. Piotrek już nie przyjeżdża. 

Dbam o zdrowie

Trzeba walczyć o ciało, w którym mieszka dusza. Chyba powinnam chodzić do dentysty, bo do lekarzy i tak chodzę. Zadzwoniłam teraz na Kozłówek żeby umówić się do neurologa. Docelowo chciałabym masaże i krio i dobrać przeciwbólowe. Ale na razie są tylko teleporady.


poniedziałek, 18 maja 2020

Przez koronawirusa

W "Tyle nowych dróg" taki fragment, gdy Marysia i jej siostra Ania jadą tramwajem. Gdy Ania ma pretensje, że ludzie mają takie skrzywione miny, Marysia na to mówi, że wracają z pracy, mają dość. 
"Mają dość? Przecież to jest ich życie. Czego mają dość? Życia? Co to właściwie znaczy? Chcą już umrzeć? Znudziło im się? Trzeba kochać właśnie codzienność, bo to ona jest naszym życiem."
Gdy wychodzę na świeże powietrze z Solidu to wraca mi chęć do życia. Ale, gdy jeździłam mpk to też pewnie miałam taką minę. Ale tak naprawdę odpoczywam w mpk. Albo czytam albo przeglądam telefon albo obserwuję i podsłuchuję ludzi. Czasem ustalam plan zadań. Brakuje mi mojej wolności z mpk.

Inspiracje i jak one mnie dotyczą

Z cyklu inspirujące i ładne słowa Reginy Brett
Jeśli chcesz być pisarzem, to pisz, linijka po linijce, ptak po ptaku. Po prostu. Pewien uczeń miał za zadanie napisać wypracowanie o ptakach. Jednak nie robił tego przez 3 miesiące. Gdy w ostatnim dniu usiadł, obłożony książkami, zupełnie mu nie szło. Ojciec poradził mu by pisał ptak po ptaku. Po kolei, jedno za drugim i by nie przestawał. I tak samo Brett radzi przyszłym pisarzom by pisali, a nie szukali wymówek. Ja mam milion wymówek. Ale też mam takie doświadczenie, że tworzenie światów nie sprawia mi frajdy. Może dlatego nie fantazjuję już o swoim życiu. Gdy pisałam "Asa" to była to praca odtwórcza i w tym byłam dobra. Znalazłam więc sposób pisząc tutaj by realizować się w pisaniu i być odtwórczym.
W kolejnym rozdziale Brett radzi by zrobić to, co pozwoli nam poczuć się jak dziecko. Moje wspomnienia z dzieciństwa dzielą się na dwa etapy: do czwartej klasy, gdy jeszcze nie odkryłam magii światów bohaterów książkowych i od tego momentu. Te do 4 klasy wydają mi się chaosem odkryć i huśtawki skrajnych, dziecięcych emocji. Te późniejsze mają sens. Gdy czytam książkę to realizuje się we mnie przyjemność. Ten schemat wytarty w moim mózgu od dziecka działa, więc gdy czytam sprawiam sobie frajdę!
Dalej: przygotuj się ponad miarę, a potem daj się ponieść. To prawda. Przypomniał mi się referat na studiach na historii Rosji, gdy tak poprowadziłam dyskusję wokół postrzegania Rosji, że ścięłam Wiktora. Dobrze, że on zmarł. Jednego idiotę mniej na świecie. 
Dalej: każdą katastrofę kwituj: czy za 5 lat to będzie miało znaczenie? No właśnie czy za ten czas będzie miało znaczenie, że mama zaczęła robić się zrzędliwa, a Ola ma humory wczesnomenopazulne? Jeśli będzie lepiej to o tym zapomnę, jeśli będzie gorzej to będę skoncentrowana na tym co będzie wówczas, a nie na tym jak to było kiedyś!
Brett w wieku 41 lat stoczyła walkę z rakiem. Dziś pisze, że trzeba wybrać życie. Że trzeba walczyć o ciało, w którym mieszka nasza dusza.

Jakość życia

Odebrałam z paczkomatu najnowszą książkę Agnieszki Olejnik z Silvera pt. "Tyle nowych dróg". Na okładce jest takie zdanie: nie chodzi o to, ile będzie lat w tym życiu, tylko raczej- ile będzie życia w tych latach. Ostatnie 6 lat mojego życia, czas w Solidzie, to czas, gdy pozornie nic nie działo się w moim życiu. A faktycznie działo się wiele. Dojrzewałam do wieku średniego, godziłam się z nieudanymi elementami mojego życia i z własnym charakterem i ciałem. Gdy piszę o godzinie m to po to by ciągle dostrzegać dobre elementy mojej codzienności, na których mi zależy i których nie chcę zmieniać. I choć nie widzę dobrowolnych nowych dróg, to już mi to nie przeszkadza, bo zaakceptowałam te, którymi idę od lat.
Dzisiaj chowam urazę do Oli, więc to jej powinnam podziękować zgodnie z teorią Brett. Dziękuję Ci Ola za to, że mogę poczuć się lepsza od Ciebie. Bardziej doświadczona, łagodniejsza i panująca nad swoimi staropanieńskimi nawykami. A rzeczy, za które chce podziękować Bogu to: spryt mamy w postępowaniu z nami, odpowiedzialność Piotrka za jego rodzinę i firmę i za tę nową książkę. I za to, że będę mogła kupić nowe książki za środki ze Skupszopu. 

Przymiarka do kredytu

Po raz kolejny doszłam do wniosku, że chcę być w Solidzie. Wydatki zoorganizowałam. Doszłam do wniosku, że zobaczę ile dostanę pensji standardowo by zobaczyć na jaką wysoką ratę za AGD mogę sobie pozwolić. Nie chcę odkładać zakupu. Tylko dzięki moim ratom jakoś to pchamy do przodu. Lepszy kredyt niż dawanie pieniędzy Oli. Dzisiaj w czasie objazdówki załatwieniowej mama mówiła mi jak bardzo ma dość Oli. Czujemy się przez nią sterrozywane. Jest zarozumiała i czepliwa. Na sweter z Bonprixu nie odkładam, bo mam taki po mamie, który pasuje na elegancko. Nie odkładam ani na EmpikGo ani na Legimi. Avon ograniczony. No i będę miała podwójne składki na ZUS!

sobota, 16 maja 2020

Szukam pracy

Wczoraj byłam w bibliotece na Kozłówku. Dzisiaj sobota po nocce. Dziewczyny pewnie niedługo wrócą z Trzebinii, gdzie sadzą Edzie rośliny. Dzisiaj wysłałam Cv na okienkowca w Poczcie, sekretarkę w szkole Gloker i asystentkę w biurze siedziby głównej Apteki Słonecznej. Ale nie wierzę, że zadzwonią. Chciałabym, żeby zadzwonili z Poczty. Ja już chyba nie nadaję się do innej pracy niż sortownia. 

czwartek, 14 maja 2020

W wolny dzień

Byłam dzisiaj u Moniki. Musiała mi się wygadać o Biedronce. Odebrałam avon i 2 gotowe obrazki: lawendę i książkę. Później robiłam nic, podczytywałam książki i internet. Gdy wstałam po nocy przepakowałam książki do Skupszopu do pudełka od mamy, a leki spowrotem na swoje miejsce. Zamówiłam kuriera. Wybieram się na Kozłówek do biblioteki, bo otworzyli, a mam tam zwroty. Trochę się boje pożyczać książki z biblioteki. Tym bardziej, że chcę przeczytać moje książki, żeby je sprzedać. Teraz pomyślałam jak będę wyrzucać kiedyś Oli książki. I resztę rzeczy. A wcześniej mamy. Trzeba to robić na zasadzie wyrzucania, a nie rozpamiętywania. Im szybciej tym lepiej.  Za co chcę podziękować Bogu w dzisiejszym dniu? Za przyjaźń z dziewczynami i Moniką. Za obrazki i za skupszop. I za to, że przez moje lęki przygotowuje na to, co będzie. 

Światło w ciemności

Światłość w ciemności świeci i ciemność jej nie ogarnęła- to cytat z Ewangeli św. Jana. Ten fragment czytał co roku w Boże Narodzenie pewien franciszkanin, który w wyniku morderstwa i pożaru stracił innego franciszkanina i plebanię. Przeżył wtedy najgorsze i zarazem najlepsze święta.
Ale wracając do tego cytatu. Zazwyczaj w sytuacji kryzysowej wychodzę robiąc to co trzeba. Dopiero, gdy się zaadoptuje i opanuje teren zaczynam dostrzegać w tym sens. W końcu uświadamiam sobie na czym polega światło. I tak też będzie w jakiś czas po godzinie m.

wtorek, 12 maja 2020

Moja rodzina jak polska firma

Obejrzałam "Dobre słowo na poniedziałek" Krystyny Mirek. Uświadomiłam sobie, że jestem malkontentem. W każdej sytuacji znajdę coś by narzekać. Choćby były najpiękniejsze okoliczności i tak będę nieszczęśliwa. Ot choćby Chorwacja. Było dobrze, a ja i tak znalazłam powód by być niezadowoloną. Tak, jak powroty do domu po zakupach. Co mnie tak bardzo stresuje, że wpadam w złość? To, że nie mam miejsca żeby rozpakować zakupy! I to, że mama tyle kupuje.  I że to znów ona decyduje. Jestem nieszczęśliwa i bezradna. To powoduje we mnie złość. Mirek mówiła by się nie martwić. Że martwić pochodzi od słowa martwy. Tak, czuję się jakbym umarła. Drażni mnie to, że muszę czekać aż mama odejdzie by żyć po swojemu. I że po godzinie m będzie mi ciężko ze wszystkimi obowiązkami. Chciałabym by było inaczej. W wiadomości w Messengerze zapytałam Mirek o to, która bohaterka jest singielką i żyje z rodzicami. Odpowiedziała, że w "Słodkim życiu". Jak pamiętam tę książkę, to główna bohaterka wymusiła zmianę w matce, bo sama odmieniła swoje życie. Mama bohaterki się dostosowała. Wiem czego pragnę: mieszkać bez mamy i Oli. Ale mnie nie stać. Nie martw się, nie czyń się martwą! Przecież nie chcesz być sama. Przypomnij sobie Warszawę. Było Ci źle bez jedzenia i mamy i Oli. Twoi bliscy doskonale się do mnie dostosowali, do moich negatywnych cech. Co to da?- zapytała Brodzicka, gdy w szpitalu zaczęłam narzekać, że nie chcę żyć z bliskimi. Co to da, że będę wyżywać swoją frustrację na bliskich? Tylko ujście emocji, spadek napięcia i coraz bardziej utratę bliskich. Mamy i Oli nie zmienię. Mogę tylko zmienić siebie albo zrzucić swe troski na... Jezusa. Jezusie, Twój ojciec posłał mi zadanie ponad moje siły. Tak jak Ty dźwigam ten krzyż. I tak jak Ty w końcu się uwolnię. Koń ma duży łeb, niech myśli- mówi Agnieszka F.  ode mnie z pracy. Masz Jezusie duży łeb? Wymyślisz jak mam pokonać ten kłopot, który jest we mnie? Odpuścić, bo co to da? Bo jeśli będę mieć tylko zgryzoty i smutki będę jak tata czy staropanieńska Ola? 1. Nie poświęcaj się więcej 2. Nie myśl o braku pieniędzy 3. Rób to na co masz ochotę, a nie to co trzeba. 4. Może mój dom to jak Solid? Polska firma na zasadzie byle było. Która się i tak rozleci? I nic nie zostanie z ludzi, którzy w niej byli? Póki jest, jest dobrze, a potem trzeba będzie sobie poradzić. Póki jest można w niej być bez troski o dobro wspólne. Bo tego tu nie ma. 

Poświęcenie za poświęcenie

Pokłóciłam się z mamą. Niepotrzebnie i tak muszę z nią żyć. Spłaciłam mój dług wobec niej. Jej poświęcenie na nasze wychowanie i przeżycie za moje poświęcenie marzeń o samodzielności. To tak dużo dla mnie. 

poniedziałek, 11 maja 2020

Bajka i życie

Tak czytam tę książkę z Silvera i tak w duchu dochodzę do wniosku, że jeszcze nie muszę się bać starości. Póki co czekam na nią z nadzieją. Nie boję się bezczynności, bo wiem, że Bóg znajdzie mi zajęcie. Nie ciekawią mnie też przeżycia 20-latek. Nie czuję swoich blisko 40 lat. Jestem jakby zawieszona gdzieś po 30. Jak wtedy, gdy przyszłam do Solidu.
Dzisiaj po przebudzeniu przyszła myśl, czy po godzinie m będę mogła tak spać? Jeśli to prawda to moje przeczucie, że ucieknie nam pies i że już go nie odnajdziemy, to będzie to moment przełomowy. Dla mnie, bo zdam sobie sprawę, że nie dorównam mamie, i dla Oli, bo zrozumie, że tak naprawdę jest w życiu sama. Będzie mi bardzo ciężko po godzinie m ze względu na te wszystkie obowiązki, jakie mi dojdą. Myślę, że nie będę się czuła samotna, bo już teraz przyjacielska relacja z mamą umiera. Gdy patrzę na mamę, to widzę pierwsze oznaki tego, że rzeczywistość przestaje być jej. Mama wzbudza we mnie z tego powodu litość. I złość, że przez jej panoszenie się nie mogę żyć jak dorosła kobieta. Tyle lat czekania na to by później stoczyć bitwy z Olą o prawo do swobody! Później wyzysk u Edy i wielka niewiadoma jeśli przeżyję Piotrka. Wraz z godziną m skończy się bajka i zacznie się życie.

Głównie sen

Podjęłam decyzję, że nie wykupię EmpikGo, bo nie odpowiada mi, że będzie coś ściągane z mojej karty bez mojej zgody. To moje konto i ja decyduję kiedy i ile za coś zapłacę. Wystawiłam opinię w Sklepie Play. Dzisiaj głównie spałam. Byłam w pkt wydruku załatwić z ubezpieczeniem samochodu i z mamą w ogrodnictwie. Może jutro wstanę na tyle wcześnie, że pojadę z mamą do Auchana. Ściągnęłam najnowszą książkę Witkiewicz dla dzieci. Z odłożonych pieniędzy kupię z Silvera z serii duży druk najnowszą Agnieszkę Olejnik "Tyle nowych dróg". A teraz odłożę książki z biblioteki i przeczytam "Warto poczekać". 

niedziela, 10 maja 2020

Jak to będzie?

Mam lęki, co będzie gdy umrze mama. Mam też lęki, co będzie, gdy wyprowadzę się z tego domu. Będzie dobrze, zawsze jest. Zamieszkam u Piotrka i Edy. Nie umiem wybieć na tyle do przodu by przewidzieć, jak Eda i ja damy sobie radę u nich. To bez znaczenia, bo musi być dobrze. Teraz chcę nie myśleć. Zażyłam leki, mam nadzieję, że mi pomogą. Zanim zasnę, chcę powiedzieć, że przeczytałam "Dziś jak kiedyś". Izabella Frączek jest genialna. 

sobota, 9 maja 2020

W sobotę

Mama z Olą u Piotrka i Edy robią w ogródku, rozciągają trawę z rolki. Daremny trud i koszt, bo ta trawa nie przetrwa. Jak wszystko u nich. W domu jest fajnie. Jest cisza, bo nie ma zadymiaczki-mamy. Dzisiaj mam dyżur. Gdy wczoraj w pracy zaczęłam myśleć nad PP zażyłam dodatkowe leki. Pomogło. Nie mam już kasy, żeby kupić czerwcową premierę Mirek, bo mam tylko odłożone na EmpikGo. Bo z tych na bilet dzisiaj przelałam, bo mama zostawiła mnie bez pieniędzy i bez obiadu. 

środa, 6 maja 2020

Urazy i podziękowania

Planuję wydatki. Kupiłam w bonprixie piżamę letnią i 2 staniki. Chciałam wybrać książkę, która przyszłaby jeszcze w maju, ale wygląda na to, że nic takiego się nie ukaże w ciągu 2 dni do pensji. Dam kasę Oli. Za 3 godziny idę na pierwszą po urlopie nockę. Nie chce mi się, ale może dobrze, że wracam. 
Brett pisze o seksualności. Radzi żeby powiedzieć sobie co jest ważne dla siebie w seksie. Ja nie wiem. Nie odkryłam swojej seksualności. W związkach było mało seksu, a teraz od ponad dekady nie uprawiałam miłości. Chociaż może ważne jest dla mnie by nie być poniżaną. Taki banał jak być akceptowaną. By seks nie był obsługiwaniem, tylko wzajemnością. Ale ja nie chcę seksu. Nie chcę związku. Chcę samodzielności: wolności od domu rodzinnego, własnego lokum i prawa do decydowania o swoich pieniądzach. Popełniłam ten błąd, że zamiast myśleć o swoich marzeniach, speniłam mamy. Jeszcze długo będę miała żal do mamy, że na to pozwoliła. Nie będę płacić za wynajem by uwolnić się od familii. Bo cenię swobodę i pewność. Nie kupię też mieszkania, bo mama i Ola się wryją. Miałabym się zadłużyć na resztę życia by się tylko zmienił adres? Niech tego Boga szlag trafi- jak w modlitwie jezuity z Ohio, o którym Brett pisała wcześniej zachęcając do wywrzeszczenia się na Boga, bo on to zniesie. Nie ma jeszcze we mnie tej siły do przebaczania jak u krawca i jego dwóch księgach z grzechami. Nie mam czystego konta u Boga i on też nie ma u mnie czystego konta. Może taplam się w żalu zamiast iść dalej, ale na razie to mocno we mnie siedzi. Ten żal. W innym rozdziale Brett za Wielką Księgą Anonimowych Alkoholików radzi by za osobę, do której czujemy urazę się modlić albo dziękować Bogu przez 2 tygodnie codziennie. Z czasem nakręcimy się pozytywnie do tej osoby. Czy ja chcę być na tak dla mamy czy Oli? Bo teraz to je znoszę, poświęcam się. A za dekadę znów będę miała żal, że tak było? Dziękuję Boże za Olę. Za to, że mam z nią tak jakbym miała męża. Dziękuję Ci Boże za mamę. Za to, że mam z nią tak, że czuję się od niej lepsza. Za to, że moje poświęcenie kogoś cieszy. 

wtorek, 5 maja 2020

Właściwa osoba

Ten wpis jest moją odpowiedzią na kolejne lekcje z książek "Bóg nie mruga" i "Bóg znajdzie ci pracę". Na początek chciałabym odnieść się do tytułów. Przez całe lata Brett uważała, że gdy ona się rodziła Bóg mrugnął i przymknął oczy i nie zauważył jej. Czy ja wierzę w opiekę Boga nade mną? Jest takie przysłowie: Bóg nie może być wszędzie i dlatego wymyślił matki. Nawet, gdy w kantorze przeżywałam bunt, to i tak ustawiałam się w opozycji do niej. To ona była centrum. I nawet gdy odejdzie będę żyła tak, jak mnie nauczyła. Bóg nie musi mi udowadniać, że jest. On jest w obecności moich bliskich.
A drugi tytuł jest niefortunnie przetłumaczony, bo w orginale jest, że Bóg cię zatrudni. To książka skierowana do ludzi z różną sytuacją zawodową. Do aktywnych, z wypaleniem zawodowym, bezrobotnych i na emeryturze. Powiedziałam mamie o tej książce i o tym, że chyba będę pracować na emeryturze. Mama powiedziała, żeby nie demonizować emerytury. Już inaczej patrzy na emeryturę niż na początku. Przedtem podkreślała, że to zasłużony czas odpoczynku. Dzisiaj powiedziała, że nadal są rzeczy, których nie lubi się robić, a mimo to trzeba je robić. Dla niej to sprzątanie toalety. Czyli zawsze Bóg znajduje nam zajęcie. Mama ma dom, psy, kiosk i od niedawna ogródek. Ola ma pracę, psy i rozrywkę w telefonie. Tata zakupy, gotowanie i krzyżówki. A ja pracę, czasem pomoc w domu, fb i książki. Po godzinie m dojdzie mi dom i psy. Na książki może nie być tyle czasu. Muszę teraz gromadzić książki, bo nie będę miała możliwości ich wypożyczania z biblioteki. Będzie Legimi i zbiory własne! To wygodne!
W jednej z lekcji autorka pisze: wcale nie musiałam znaleźć właściwej osoby dla siebie, musiałam stać się właściwą osobą. Tak się teraz czuję, jakbym nareszcie wskoczyła w swoje miejsce. Jakby wszystkie puzzle się poukładały. Nawet ten żałoby i smutku po godzinie m i godzinie o. Trzeba będzie przecież dalej żyć!

Właściwy krok

Wczoraj pod wpływem tekstu inspirującego chciałam przenieść się do pracy do Pana Cogito. Ale obejrzałam filmik o jego pracownikach i doszłam do wniosku, że ja nie chcę jak ci ludzie sprawiać wrażenia zdrowej tylko pracować. A poza tym ta praca polega na służeniu innym. Jeśli już to poszłabym do sklepu. Spróbuję teraz odnieść to do innych moich problemów. Ale po dzisiejszym aktywnym dniu chyba przyznam rację Oli, że to są wydumane problemy. Ale wracam do Reginy Brett. Na początku tej lekcji napisała, że jej życie przypominało grę w zastyganie w posągi. Czy ja zastygłam? Mogłoby się wydawać, że tak. Ale to nieprawda. Odkąd pracuję w Solidzie cały czas odpowiadam sobie na jakieś pytanie.
Później Brett odkrywa pantofobię, czyli lęk przed wszystkim. Czasami to mam, lęk przed tym, co przyniesie życie. Brett pisze "sekret sukcesu polega na tym, żeby nie liczyć kosztów. Jeśli nie wiesz, co dalej, po prostu zrób następny właściwy krok. Moim właściwym krokiem jest aktywizacja. Brett przytacza też myśl E.L. Doctorowa. "Pisanie książki przypomina jazdę samochodem nocą. Widzisz tylko ten fragment drogi, który oświetlają twoje światła, a mimo to dojeżdżasz w ten sposób do celu. Dotrę do celu, jeśli tylko mam dość światła by ruszyć z miejsca." Jestem teraz na takim etapie życia, że nie potrzebuję nowych wyzwań, przygód. Mogę zwyczajnie być. Żyć jak babcia Celinka czy Eda robiąc co trzeba każdego dnia. Dzisiaj poczułam dumę z dzisiejszego dnia. Moje światła oświetlają drogę pomocy lub wyręczania mamy. To dobra droga. A co do pisania książki. To prawda. Ale ja nie będę pisać. Będę czytać. Świat nie potrzebuje mojej książki. Napisałam jedną całą, wyzwanie zaliczone. Jestem lepszym czytelnikiem niż pisarzem. 

poniedziałek, 4 maja 2020

Mogę

Mogę. Mówił właściciel czapki "Życie jest dobre", o której pisze Regina Brett w "Bóg nigdy nie mruga". I chyba tak powinnam myśleć. Nie że muszę, a że mogę. Mogę iść do pracy, mogę iść na zakupy czy z psem. Mogę i jest to powód do wdzięczności Bogu. Przecież mogło być tak, że w życiu byłabym tylko warzywem. Mówię: mogę i od razu nabieram optymizmu. Czasem jest i będzie mi ciężko, ale powiem sobie mogę i znów dam radę. A gdy coś się nie uda to pomyślę sobie, że mogę spróbować jutro.
Czapkę bejsbollówkę autorka ubrała, gdy straciła włosy po chemii. Przekazywała je znajomym, które walczyły z rakiem. Wszystkie te osoby wyszły z tego. Myślę, że jest tak, jak napisała w tytule tego rozdziału, że życie jest niesprawiedliwe, ale dobre. Czy jest coś co przeraża mnie bardziej niż to, że mnie nie będzie? Nie. Więc żyj, bo możesz. A że czasem jest ciężko? Trzeba wtedy czynność podzielić na wiele małych zadań i powiedzieć sobie: jestem wstanie to zrobić. Bo mogę. Bo ogólnie mam możliwość by to zrobić.

Myśli o przyszłości

Na stronie Rossmana tekst o konstruktywnej sile kryzysu. I jedno ważne zdanie: jeśli ktoś jest od ciebie zależny to ty zabezpiecz swoje podstawowe potrzeby. Tego mi zabraknie po godzinie m.
Jeśli Kamil i Adek nie wyprowadzą się z rodzinnego domu, to nie będzie tam dla nas miejsca. Nie wiem czy będzie mnie stać na samodzielność na emeryturze, bo nie wiem jakie są płatności. Ale myślę, że będę musiała pracować. Chciałabym móc i mieć gdzie pracować. Nie możemy z Olą liczyć na Piotrka i Edę. Mama, Ola i tata są zacofani w obsłudze płatności internetowych. Ależ mnie wkurza ta nieudolność mamy. 

niedziela, 3 maja 2020

W 3 maj

Wróciłyśmy od Piotrka. Byłyśmy z psami. Dziewczyny w pościeli, a ja łapię oddech. Dzisiaj nabierałam na łopatę ziemię i roznosiłam po całym terenie. Teraz bolą mnie nogi i krzyże. Zjedliśmy u nich obiad i pojechałyśmy do domu, bo deszcz wszystko zmoczył. Dzisiaj w drodze do Trzebini przygadałam mamie i Oli, że od 20 lat obgadują Edę ilekroć wsiądą do samochodu. A ja wiem, że będę od niej zależna. Wiem też, że po wyprowadzce z Krakowa nie mogę liczyć na darmowy kod do Legimi. Będę musiała wykupywać. I przyszła jeszcze myśl, że gdy zamieszkam u Edy będę musiała wysyłki zamawiać z kurierem, bo nikt mi w niczym nie pomoże. Nie będę jeździć do Krakowa busem do biblioteki. Przyjaźń z Moniką padnie, gdy ona nie będzie miała przeżyć związanych z pracą. Tym bardziej, że Avon będę zamawiać z dostawą do domu. Obejrzę sobie katalog Avonu. To pa!

sobota, 2 maja 2020

Ocena bliskich

Dziś byłyśmy u Piotrka i Edy żeby rozrzucać wywrotkę ziemi. Jutro też jedziemy. Oczywiście wracając głównie Ola atakowała Edę i Kamila. Ale okazało się, że Ola ma podobne poglądy na posiadanie dzieci, jak ja. Że nie mogę zapewnić dobrego startu. Mnie jeszcze rozchodziło się o to, że jako samotna matka byłabym do wszystkiego sama. A także to, że nie chcę żeby moi rodzice, zwłaszcza mama krzywiła psychikę mojemu dziecku. Mama na wzmiankę o naszych ewentualnych mężach pokazała jak bardzo jest negatywnie nastawiona do mężczyzn mówiąc, że jeszcze trafię na takiego jak tata. Może gdybym była szczuplejsza i miała pieniądze na przysłowiową kawę  szukałabym dalej. Ale jestem w kaczej dupie. I to dzięki mamie. Marnuję życie na spłacanie kredytów. Fajnie się kupuje, jak się nie płaci. Tylko przez pewien czas w życiu mama była samowystarczalna. Oczywiście z tego okresu też były długi. A tak to, żeruje. Najpierw na tacie, potem na Oli, a teraz na nas dwie. I w dupie mam, że to wina taty, bo nie daje pieniędzy. Temu winna jest mama, bo nie chciała się wyprowadzić i rozwieść. Lepiej zgrywać bohaterkę kosztem córek. Cieszę się, że kiedyś zamieszkam z Edą, nawet jeśli będę przez nią w szpitalu. Bo ona nie zgrywa się na idealną, jak moje dziewczyny.