Do psychologa nie pojechałam, bo jestem chora, chyba mam gorączkę. Mama twierdzi, że też jest chora, ale nie przeszkodziło jej to jechać na aqua aerobic. Także Blogu, powiem tak, bez komentarza.
Mama wyprowadziła mnie z równowagi. Gdy wstałam po 12, chciałam sobie zrobić śniadanie. Ale oczywiście krojonej wędliny nie było, tylko resztka szynki w kostce. Gdy mama weszła, na wejściu, zapytałam jej czy kupiła wędlinę. Powiedziała, że nie i przebrała się w 3/4 spodnie. I pyta się mnie co jadłam. A ja jej że nic, bo nie ma wędliny. Mama z mordą na mnie, że mogłam jej powiedzieć, zanim się przebrała. A ja jej po co, żebyś znowu kupiła w kawałku? I że u nas są tępe noże, a ja nie umiem sobie ukroić normalnego plasterka. Wyśmiała mnie.
I druga sprawa, Blogu. Ola wielki znawca stwierdziła, że leki przeciwgorączkowe i przeciwzapalne, które zażywała przed antybiotykami, mnie i mamie na pewno pomogą. Jej nie pomogły, ale nam wystarczą. Nie wystarczyły! Jestem chora. Ale przecież to skąpiradło żałuje kasy. Po co zostawiać nie wykorzystane leki?
Blogu, już niedługo 40 lat. Blogu, to będzie II młodość. Już nie ma we mnie ciśnienia by zakładać swoją rodzinę. Rodzice odejdą i uwolnię się od obojętności taty i władczości mamy. Na Oli skąpstwo nie będę reagować. Jeśli nie będę mieć kasy, nie będę kupować. Zmarnowałam młodość na kredyty dla bliskich. Mama jest zwykłą wykorzystywaczką. A ta moja przeklęta firma będzie istnieć póki Piotrek nie spłaci kredytów. Pewnie jeszcze z 10 lat. Jak każda kobieta mam śmierdzące jajo, z którym trzeba ostrożnie.
Jutro prosto z nocki pojadę do przychodni i pójdę do rodzinnego. Ola znów najmądrzejsza, stwierdza, że lekarz mi nic nie da, bo za krótko choruję. A ja myślę, że dostanę antybiotyk, ale L4 nie wezmę.
Ola spryciara przekabaciła mamę, żeby na mnie zapisać abonament radiowo-telefoniczny.
Pracując w Solidzie z każdym rokiem staję się straceńcem zawodowym. Jest tak jak sobie wyśpiewałam na karaoke w Selgrosie: byle było.