niedziela, 28 kwietnia 2019
Zmieniło się wszystko, chociaż nie zmieniło się nic
Właśnie doświadczyłam takiego stanu oczyszczenia i zmiany, o którym Agnieszka Krawczyk w "Szczęściu na wyciągnięcie ręki" napisała: "Jeśli chcemy, by wszystko zostało tak jak jest, trzeba by wszystko się zmieniło". Uświadomiłam sobie, zdiagnozowałam u siebie kryzys wieku średniego. Zgoda na to, że nikomu w życiu nie uda się wszystkiego doświadczyć, wszystkiego przeżyć i zobaczyć przynosi spokój. I radość z każdej przeżytej świadomie chwili. Napisałam do Bożeny na Messengerze, że jej dziękuję, że pomaga mi przez to przejść. Napisałam jej, że to ulga zrozumieć, że to nie nieudane życie tylko stan emocjonalny. Napisałam jej, że od dłuższego czasu rozmyślam nad codziennością po śmierci mamy, bo wiem, że dopiero wtedy będę mogła żyć po swojemu. I że mimo świadomości tego jak mi źle w relacji rodzic-dziecko, zamiast dorosły do dorosłego, to nie zmienię tego układu, bo wiem, że to uderzyło by w mamę i jej równowagę wewnętrzną. To dlatego dla mamy jej własna śmierć będzie jawić się jako tragedia. Bo nie będzie mogła zadbać o nas. A tymczasem jej szychta dobiegnie końca. Co jest we mnie z mamy? To że czasem trzeba się poświęcić. Trzeba też pobrudzić ręce i po prostu coś zrobić. Z tą różnicą, że u mnie bez wymagania aplazu, za to metodycznie i konsekwetnie. I tak oto zmieniło się wszystko, chociaż nie zmieniło się nic.
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz