niedziela, 21 kwietnia 2019
Wieczór niedzieli wielkanocnej
Jest 20:10. Jakąś godzinę temu wróciłyśmy z Trzebini. Było nudno. Tylko jedzenie i Gosia opowiadająca o swoich chorobach. Nie mam o czym z nimi rozmawiać. Teraz zastanawiam się czy po godzinie m będziemy z Olą jeździć do Piotrka i Edy? Na pewno nie będę wozić do niej tyle jedzenia. W ogóle może być ciężko z gotowaniem na święta, bo nawet jeśli nie wejdą 12-tki, to nie wiem czy umiem się tak zorganizować, żeby pogodzić pracę z gotowaniem i sprzątaniem. Tym bardziej, że będę do tego sama. I czy chcę sobie tak wypruwać żyły dla nas dwóch. Nie pojadę jutro do babci Irenki. Ona nie jest dla mnie ważna, bo nie dziedziczę po niej, a mało tego zapisała dom również cioci, chociaż ona w nim niczego nie zrobiła. Nie warto inwestować czasu, siły i pieniędzy w coś, co będzie przedmiotem wykiwania Oli i mamy. A dobro babci mi powiewa. Wolałabym żeby jej już nie było, bo może wtedy mama przestanie wyjeżdżać i zaniedbywać obowiązki względem mnie, Oli i psów. W ogóle oddanie przez mamę władzy będzie trudne. Już dzisiaj wiem, że będzie wolała umrzeć niż być zależną od nas. Będzie ciężarem. Dla tego jej odejście przyjmę z ulgą. Dopiero po jakimś czasie odczuję tęsknotę za nią.
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz