W poniedziałek dużo się działo. Mama kupiła mi rękawice bokserskie i dała kasę na zajęcia. Miałam jechać zapłacić, ale nie, bo nie chcę żeby mi przepadły zajęcia, a tu wskoczył mi rehalibitant na kolano i badania pracownicze. Więc te 120 zł spożytkuję na grę np. Dixit na Targach Gier w ten weekend. Dla mnie! Na wyjazd na turnus, bo w końcu pojadę. W sobotę idę na planszówki do Pawła. Zaprosił Paulę, Patryka i mnie. Cieszę się, że mogę iść. W poniedziałek pojechałam obładowana do pracy, a tu się okazało, że mam wolne. Zostawiłam obrazy, bo przestałam się obrażać, z Wiolą wsunęłyśmy do ramy od Marii sentencję do Grzechów. Zostawiłam prezenty, skserowałam papiery i pa do domu. Po przespanej nocy pojechałam złożyć wniosek o legitymację osoby niepełnosprawnej w urzędzie, do biura liderki Avonu (bo z niego odeszłam, bo nie będę finansować Oli koleżanek) po katalog z danymi liderki dla p. Pauliny z Białego Domku by dać znak, że byłam na Klubie. Załatwiłam też 3 biblioteki. Zostaje mi jeszcze Dobrego Pasterza i czytelnia na Rajskiej. Na Klubie było spokojnie, sami mężczyźni. Nigdy nie przypuszczałam, że będę ciupać w karty w... szpitalu psychiatrycznym. Dzisiaj kupiłam zapałki byśmy na nie grali. Poproszę Andrzeja by pomógł mi nauczyć się grać w tysiąca, pokera i brydża. Odkryłam coś! Nowi ludzie, to nowa energia! Jestem ciekawa Andrzeja. Asytent Joanna wydała mi się kontaktowa, ale ostrożna, mało wylewna. Wczoraj byłam na slajdowisku o indyjskich świątyniach. Później pogadaliśmy z Pawłem i zachęcił mnie bym złożyła wniosek o finansowanie laptopa. A dzisiaj rano zasnęłam w autobusie i na szczęście współpracowniczka obudziła mnie na Matecznym. Idę spać. Aha i jeszcze, wypierdzieliłam mamie na balkon kwiaty ode mnie z pokoju i jej powiedziałam, że dała je do mnie, bo było się jej żal z nimi rozstać po lecie. Zrozumiałam, że są kwiaty ogrodowe i doniczkowe. Popatrzę dzisiaj w Białym Domku czy są jakieś fajne. Powiedziałam też mamie, że skoro może się zajmować bratkami i prymulkami, to może też zrobić porządek z tymi badylami, które jak zwykle nie przetrwały zimy. Jestem innym człowiekiem. W ulotce Klubu Pacjenta była myśl z Gustawa Junga: "nie jestem tym, co mi się przydarzyło, jestem tym, czym postanowiłem się stać." A na kalendarzu w kuchni cytat z Reginy Brett: "Każdy z nas otrzymał jakiś dar, ale niektórzy z nas, go jeszcze nie rozpakowali". Ja swój, otwartość na ludzi, rozpakowałam i uczę się z niego korzystać. Czytam marcowe Obcasy. Mam przemyślenia, napiszę. Pa, blogu!
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz