wtorek, 20 lutego 2024

Moje urodziny

Dzisiaj były moje urodziny. To był dobry dzień. Zaczął się snem i niechęcią by wstać. Gdy mama składała mi życzenia to podniosłam się z łóżka, ale nim wyszła, już leżałam. Dopiero, gdy zrobiło się cicho, gdy już poszła, zyskałam chęć by wstać. Dopiero bez Niej i Oli czuję się Kimś z prawem decydowania o sobie. Gdy ich nie ma czuję się swobodnie. Tata jest wkurwiający, a w zasadzie mama, bo daje się wciągać w gierki wariata i wymaga ode mnie bym i ja w to brnęła. W niczym nie zależę od Taty. Gdy byłam mu potrzebna, to byłam przy nim. Ale nie pozwolę mu mną pomiatać. Co do urodzin, to dużo życzeń. Basia życzyła mi bym wytrwała do emerytury. A ja chcę wytrwać nie tylko do niej. Ja chcę wytrwać do śmierci. I dawniej chciałam by to było szybko. A teraz chciałabym móc maksymalnie długo pomagać mojej Rodzinie. Bez mamy i Oli, to nie będą moi Bliscy. Nawet nie wiem czy Ola będzie. Będą inni ludzie wokół mnie. I to oni będą Bliscy. I będzie tak, jak nagłówek w gazecie: bliskość się wie. Drugie ważne życzenia to od Piotrka: zdrowia, pieniędzy i spokoju. Najbardziej ucieszyło mnie to, że życzył mi spokoju. Bo on wie, że nie mam życia z wierzycielami. Byłam dobra, to muszę mieć twardą dupę. I tu właśnie, gdy Piotrek dzwonił, a ja nie odebrałam, pomyślałam, że muszę dbać by mieć relację z rodzeństwem. By mieć ją w ogóle, a nie żeby była oparciem emocjonalnym. I mama się starzeje i robi się trudna. Tata nawet nie zdaje sobie sprawy, że jest w świecie urojeń. Aż do wczoraj liczyłam na Olę. Było mi też jej bardzo żal i zakładałam, że ją w przyszłości wesprę. Ale dotarło do mnie, że ona mnie nie chce. Ja czekałam, bo zakładałam, że może nadejść chwila, że będę dla niej słońcem. Ale już nie czekam. Jestem i będę silna dla siebie, a nie po to by ktokolwiek z mojej rodziny budował siebie w moim świetle. Celem mojego życia jestem ja. Mogę pozwolić by gro z moich zarobków szło na spłatę kredytów czy rodzinnych długów. Bo pieniądze trzeba wydawać kierunkowo. I bo potrzebuję stałej motywacji by iść do pracy. Ale będę, tak jak dotychczas kupować też coś sobie, w nagrodę za miesiąc pracy. I na koniec Brzezina. Czy z grzeczności czy szczerze wyraziła podziw nad moją wyjątkowością. Że jestem wielu talentów. A ja napisałam Jej, że cieszę się, że jestem kobietą, bo my pozwalamy sobie na rozwijanie tego w czym jesteśmy mocne, piękne. I że dla każdej jest miejsce pod słońcem. Jestem pięknym kwiatem, jestem tulipanem, polskim, którego piękno jest w zwyczajności. Nie muszę iść na studia. Jestem inteligentna. I jestem mądra życiem. A to nie zawsze idzie w parze. A praca na poczcie? Czy w ogóle porzucanie Solidu? Jestem tutaj w zespole, a nie jak kiedyś w kantorze sama jak palec w okienku. Ale to nie tylko dlatego. Tu jest zespół, i to nie tylko tak jak w byle korporacji, tu są Ludzie. Dam Gosi Matkę Boską od Babci Celinki. Niech idzie. Babcia nie dała mi żadnego ze swoich haftów, bo ja dla Niej nie istniałam. I po Jej śmierci los też tak zadecydował. Mnie Babcia gdy przyszłam się z nią pożegnać dała buty. Bym w nich od niej odeszła. Najważniejsze, że ja wiem, że przebaczyła mi, że nie byłam dla niej wnuczką. Wiem to, ponieważ mi to powiedziała. Stało się tak, ponieważ w stosunku do Niej, nie nauczył mnie tego żaden z rodziców. Babcia była krawcową. Szyła dla ludzi i po Jej śmierci obraz pójdzie do człowieka. Nawet zza grobu trzeba robić swoją robotę. Bóg dba o swoich rzemieślników. 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz