poniedziałek, 12 lutego 2024

Spowiedź

 Pomimo wolnego popołudnia nie pojechałam na haftowanie. Gdy kładłam się po drugim obiedzie pomyślałam, że poniosłam porażkę. Wzięłam się za angielski. Nauka sprawia mi frajdę, bo mogę to robić w łóżku. Dzisiaj znów zawahałam się czy Ola ma mi brać tą opcję językową, ale doszłam do wniosku, że muszę mieć bat i że bez kontroli szybko porzucę naukę. Haftowanie... w domu kultury to niewykonalne ze względu na pracę, a w bibliotece jest mi źle, bo hałas i ciasnota. Dzisiaj padł blady strach, bo Tata naciskał na lekarzy, że chce wyjść. Sprowadziłam Go na ziemię pytając, kto mu zrobi kawę w domu. Zaczął chyba myśleć. Jutro wzięłam urlop na żądanie, bo idę na bal ostatkowy w Szpitalu. Po okresie wzmożonej aktywności, chcę normalności. Wiosną będę odpoczywać, latem będą mną łatać dziury grafikowe, a na jesień i zimę pójdę do szkoły. Zastanawiam się tylko czy chcę Klubu Pacjenta. Bo jak na razie pojawia się myśl, że nie chcę rezygnować ze wspólnego obiadu w domu czy zrywać się po nocce by iść na takie spotkanie. Mam za to ochotę słuchać kazań w kościele. I obliczę czy zdążę po spotkaniach u Moniki. I sprawdzę jak dojechać do Żaka. Dobranoc, blogu.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz