Relacji z Pawłem nie będzie, posprzątałam dla Pauli. Ale ona tego nie wykorzysta, bo jest skoncentrowana na sobie. Nawet jeśli się dogadają, to się wypali. Ale może spróbują. Dla mnie cenną radą są doświadczenia Pauli i przekonałam się na rozmowie z Pawłem, że własny facet nie może być powiernikiem. Można wysłać mu jasne hasło:
mów do mnie bym zajęła myśli,
pozwól mi płakać,
jak mam krzyknąć dla ulgi aż się popłaczę i przestanę się kopać z koniem, bezradnością.
Tak trzeba to robić. A zwierzać się kobietom i psychologom.
Mnie boli, że zaufałam bratu. Szłam na wojnę i wiedziałam, że może być ciężko. Poszłam. Ale było dobrze, bezpiecznie. Pieprzło. Skutki są dzisiaj i choć wygaszamy je z bratem, to są bolesne. Nowych konsekwencji, w ogóle ryzyka już nie będzie. Stoczyłam walkę ze sobą by umieć powiedzieć sobie, że się boję. Opanowałam strach. Sondowałam pozostałych Bliskich. Mam jasność. Jestem bezpieczna, bo Mama i Ola dbają o mój byt. Ale reszta to mój problem. Ostatnim bastionem było prawo do nie angażowanie się już w brata. I nie oglądania się już na niego. Chciałam by mama go potępiła. I dotarło do mnie, że on jest Jej dzieckiem jak ja i tego nie zrobi. Nie pozwoliłam mamie wpłacić ani grosza na długi. Co pewien czas rzygnę emocjami jak już mam dość banków czy opóźnień w wysyłce mi dokumentów przez brata. Mama się broni przed zajmowaniem stanowiska, ceduje to na Olę. Ona dzwoni, nazywa go debilem i każe zapłacić. Po tygodniu od awantury coś się pcha z płatnościami. Ja płacę stałymi kwotami. Z roku na rok większymi. Ja do Piotrka nie skaczę, staram się być z nim na braterskich relacjach, ale ograniczam je mocno do minium. W głębi ducha gardzę moim bratem. Mogę na stare lata być zależna od niego i jego synów. Mogę być zmuszona żyć z kretyniałą bratową. Ale ja widzę plus. Bo oni wezmą moją emeryturę. Jeść mi dadzą i leki też, bo im dłużej będę żyła tym oni będą mieć na życie. Bo oboje mają długi, a żadne od 20 lat oficjalnie nie pracuje, żyją od przelewu do przelewu, szaleją gdy mają i nie oszczędzają. A przychodzi czas, gdy nie ma się zdrowia by na kolanach kłaść posadzki. Także muszę tylko wytrzymać. Wywalać emocje, żeby mnie nie zjadły.
A ja zapytam p. Klaudię o boks i o to, gdzie nauczą mnie na nowo krzyczeć.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz