Blogu, przeczytałam grudniowy numer "Obcasów" i chcę sobie tu pokomentować artykuły z niego. Chcę też znaleźć w sobie spostrzeżenia na indywidualną. Stało się tak, że na pewnym etapie terapii rozbudziła ona we mnie ciekawość drugiego człowieka. Interesują mnie wywiady z psychologami, komentarze do zjawisk społecznych oraz poglądy i biografie osób wybitnych bądź znaczących. Przez chwilę czytając je we wszystkich tych ludziach widziałam czynniki chorobowe. Teraz mój mózg zamknął się na tę wrażliwość. Ale i zamknął się na chęć zmiany samej siebie. Jestem wypoczęta, mam siły witalne do życia, ale nie ma we mnie zgody na gmeranie we mnie. Wyciszam się ponieważ nie mam już nic do powiedzenia. Terapia nie jest już wyzwaniem. Nie jest też już przykrym obowiązkiem. Jest codziennością. Równocześnie mam świadomość jak wiele już mi dała. To nie czas by wypunktować sukcesy i w ogóle zrobić ewaluację czy analizę SWOT siebie samej, ale bez szczerości wobec samej siebie nic bym nie wskórała. Według dr Katarzyny Kasi, psycholog (WO) "szczerość to umiejętność powiedzenia sobie tego, co się naprawdę myśli, bez ubierania słów w konwencję". Dopiero, gdy odkryłam jak definiuję szczęście, mogłam uwierzyć w definicję dobrostanu zaproponowaną przez ordynatora terapii w wykładzie o roli zimna i aktywności ruchowej w życiu. To, co najbardziej oczywiste, okazało się największym sukcesem. Że mogę żyć i cieszyć się życiem, zamiast tylko trwać do śmierci. Ale wracam do "Obcasów". Katarzyna Pawłowska we wstępniaku pisze abyśmy zastanowili się jaka będzie cena szczerości. Jeśli kiedyś jeszcze będę w nowej pracy o swojej schizofrenii powiem tylko szefowi. Ludzie nie rozumieją osób chorych, a ja nie muszę zmieniać świata. A poza tym nie muszę budować sobie siatki wsparcia ludzkiego w pracy, bo już wiem, że jestem silna. Z zaskoczeniem przyjęłam wyniki badań DePaulo, z których wynika, że ludzie w swoich kłamstwach są pragmatyczni. I przejawia się to tym, że nie okłamują bliskich, nie dlatego, że chcą być z nimi szczerzy, tylko dlatego, że wiedzą, że ich kłamstwo zostanie odkryte. I tak jak Ola odkryła, że udaję sen, tak mama dla dobra naszej relacji ignoruje fakt, że wolałabym żyć bez niej. Tak jak Maria Pakulnis mogę powiedzieć, że nie zaćmiłam życia żadnej z kobiet moich partnerów. W porę przyszło opamiętanie. I tak chyba mogę to powiedzieć: zranili mnie. Ale ja sobie dłużej wybaczałam, że na to pozwoliłam. Czy się boję ewentualnego nowego związku? Chyba trochę. Ale tak naprawdę go nie chcę. Jestem i chcę być Panią 100- stu procent swojej uwagi. Ciekawe co o związkach na zasadzie przyjaźń z bonusem napisali w nowym numerze Obcasów. Zszokowało mnie z jaką łatwością pisze się o swingersowaniu. Nie tak zostałam wychowana. Wierzę we wzajemny szacunek i szacunek do siebie, a nie tylko zabawę. Podoba mi się za to pochwała dojrzałości u Joanny Flis. "Wielką odwagą jest umieć mimo wszystko wzbudzić w sobie nadzieję, zdecydować, że jednak chcemy być dobrym człowiekiem. Potrzebujemy tej pracy, żeby móc na koniec dotknąć najważniejszego- sensu swojego życia. To jest chyba jedna z najważniejszych rzeczy, którą można dla siebie zrobić po to, żeby zmierzyć się z końcem, który prędzej czy później przychodzi." Z kolei Edyta Bryła w tekście o polskim gotowaniu poddała w wątpliwość czy rzeczywiście dla współczesnych Polek jest to czysta przyjemność. I nie jest! Co mnie przyniosło ulgę, bo ja się w tym nie spełniam. Robię tyle, ile trzeba, bez ekscytacji i zaangażowania. I miło, że nie jestem w tym wyjątkiem. Ucieszyłam się, że nie muszę mieć wyrzutów sumienia, w które nieraz wpędzają mnie mama i Ola. A co do przepisów kulinarnych to tematem były niesztampowe dania na Wigilię. "Bez rutyny" głosił tytuł. A ja chcę żeby było tradycyjnie, a jedyne co może być nowe to jedno z ciast czy sałatka na pierwszy czy drugi dzień Świąt.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz