wtorek, 19 grudnia 2023

Jak kończą się rozważania po godzinie m?

 Byłam już w Białym Domku. Po tamtej terapii postanowiłam, że nie będę walczyć z mamą. Ale kochałam ją. Moja poprawność wobec niej i obłudna troska przyszły z czasem. Pewnego ranka wyszłam z nocki, szłam na przystanek i nad kamienicą Herbewa zobaczyłam na niebie rozszczepiające się światło słońca. I pomyślałam, że w takich chwilach będę kiedyś wspominać mamę. I poczułam spokój. Wtedy umarła we mnie dziecięca część mojej osobowości, a do głosu doszło dorosłe postrzeganie świata i ludzi. Gdy p. psycholog Jola powiedziała, że mama zawsze już będzie we mnie i Oli, bo nauczyła nas sprzątać i gotować, to ucieszyłam się, że coś z niej zostanie. Tak namacalnego i ważnego. Gdy zrozumiałam, że wyrobiła w nas smak potraw, gust i klasę poczułam dumę z niej i z siebie. Gdy jestem z nią na koncertach czy w teatrze atakuje mnie myśl, że tego kiedyś nie będzie. Teraz przyszło porównanie do życia bez żadnej z Babć. Jest inaczej, ale jest. I tak samo będzie z mamą. Bez niej moje życie już nigdy nie będzie takie samo, ale będzie i warto żebym wówczas odnalazła w nim sens. I przypomina mi się scena z książki, w której mąż bohaterki w dniu pogrzebu jej matki kocha się z nią by życie zatriumfowało nad śmiercią. Wątpię żebym miała partnera, więc kiedyś gdy dotrze do mnie strata mamy będę kochać sama siebie. I tak zamykają się we mnie rozważania wokół odejścia mamy. 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz