sobota, 30 grudnia 2023

Od złości przez lęk do nadziei

 Przeszła mi złość na mamę, przespałam ją. Potem były lęki, że wszyscy moi Bliscy nagle umrą i zostanę sama z długami i jak sobie poradzę. I się panicznie bałam i jedyne co mnie pocieszyło, że będę żyła dla Ogiego i Klakierka. I że będę musiała sobie poradzić dla nich. I poczułam, że to ma sens. W wir strachu przed długami wpędziłam się sama myśląc o upadku Solidu i nagle zwątpiłam czy jest sens się uczyć i że nie mam szans na rynku pracy. A przecież zawsze jest jakieś rozwiązanie. Tym bardziej, że mi wystarczy najniższa krajowa. A uczyć powinnam się dla siebie i by nie przesypiać weekendów. Będzie dobrze. A od styczniowej pensji zaczynam spłacać po 500 zł ZUS i nie oglądam się na Piotrka. A jak będę mieć chwilę pomiędzy terapią a pracą to pojadę do Żaka. Mama podcięła mi skrzydła, uświadamiając mi, że nie wystarczy chodzić do szkoły, a trzeba jeszcze się uczyć. I teraz nagle do mnie dotarło dlaczego rzuciłam studia. Bo nie było we mnie chęci do tego wysiłku. I nadal nie ma. A jeśli będzie trzeba to znajdę pracę, bo to ostatecznie tylko praca. Będzie dobrze i bez studiów.

Początek sylwestrowego weekendu

 Mama na szczęście wyszła, bo zdążyłam się z nią pokłócić, bo gdy poszłam do kuchni, to ona oczywiście zaraz musiała tam wejść. Zasnęłam po śniadaniu. Teraz jest 14. Obiadu nie ma i już pewnie nie będzie albo będzie coś z łatwizny, bo mama powie, że jest zmęczona. Póki co zaczęła napieprzać przez telefon z koleżaneczką. O korekta! Jest chora, a nie zmęczona. Kończę, bo szkoda moich słów na tę babę.

piątek, 29 grudnia 2023

Myśli po wydarzeniach dnia

 Indywidualnej nie było i dobrze, bo nie wiem czy jej chcę. Wczoraj długo nie zasypiałam, bo wymyślałam jak pożegnać osoby, które kończyły terapię. Bo chcę żeby to zawsze było bogato, ale i dosadnie. No i się udało. A teraz jest piątkowa noc i mogę pisać, bo jutro mam luz. Korespondencja: komornik zabierze mi kasę ze zlecenia za Ukraińca i za mandat Piotrka. Boże, jak ja go nienawidzę. Jedyny plus, że przynajmniej się to spłaci. Ale może nadejść dzień, w którym kadry się wściekną i zrobią ze mną porządek. Byłam w skarbcu, Iza się rozgadała, wydaje się jej, że jest niezastąpiona i że tylko dzięki niej i Agnieszce skarbiec przetrwa. I trzeba to przyznać, że są mocnymi osobowościami, ale przy tym o  mało kompromisowych charakterach. Ludzie nie chcą tam iść właśnie przez nie. Wczoraj, gdy to pisałam zasypiałam, a dzisiaj jest we mnie tyle złości na Piotrka, że aż jestem bezsilna. Nie chcę tego krzyczeć, raczej przemienia się to w żal do losu. Może właśnie dlatego nie chcę partnera? Tata dał mi chorobę i prawie zniszczył dzieciństwo, a brat narobił i narobi mi długów. Dobrze, że w mamie i Oli widzę nadzieję i szczęście. Iza powiedziała głośno mój strach, że Solid nie przetrwa i że zostanę 50-letnia bez pracy. Jeśli więc mam się uczyć to również po to bym miała możliwość ruchu. I całe szczęście, że studia są stopniowe, a nie jednolite. Bo od biedy za 4 lata miałabym już wyższe. A teraz idę na Żaka, bo chyba zamiast pocztowca zrobię kurs zarządzania zasobami ludzkimi. 

czwartek, 28 grudnia 2023

W odkrywaniu siebie

 Blogu, przeczytałam grudniowy numer "Obcasów" i chcę sobie tu pokomentować artykuły z niego. Chcę też znaleźć w sobie spostrzeżenia na indywidualną. Stało się tak, że na pewnym etapie terapii rozbudziła ona we mnie ciekawość drugiego człowieka. Interesują mnie wywiady z psychologami, komentarze do zjawisk społecznych oraz poglądy i biografie osób wybitnych bądź znaczących. Przez chwilę czytając je we wszystkich tych ludziach widziałam czynniki chorobowe. Teraz mój mózg zamknął się na tę wrażliwość. Ale i zamknął się na chęć zmiany samej siebie. Jestem wypoczęta, mam siły witalne do życia, ale nie ma we mnie zgody na gmeranie we mnie. Wyciszam się ponieważ nie mam już nic do powiedzenia. Terapia nie jest już wyzwaniem. Nie jest też już przykrym obowiązkiem. Jest codziennością. Równocześnie mam świadomość jak wiele już mi dała. To nie czas by wypunktować sukcesy i w ogóle zrobić ewaluację czy analizę SWOT siebie samej, ale bez szczerości wobec samej siebie nic bym nie wskórała. Według dr Katarzyny Kasi, psycholog (WO) "szczerość to umiejętność powiedzenia sobie tego, co się naprawdę myśli, bez ubierania słów w konwencję". Dopiero, gdy odkryłam jak definiuję szczęście, mogłam uwierzyć w definicję dobrostanu zaproponowaną przez ordynatora terapii w wykładzie o roli zimna i aktywności ruchowej w życiu. To, co najbardziej oczywiste, okazało się największym sukcesem. Że mogę żyć i cieszyć się życiem, zamiast tylko trwać do śmierci. Ale wracam do "Obcasów". Katarzyna Pawłowska we wstępniaku pisze abyśmy zastanowili się jaka będzie cena szczerości. Jeśli kiedyś jeszcze będę w nowej pracy o swojej schizofrenii powiem tylko szefowi. Ludzie nie rozumieją osób chorych, a ja nie muszę zmieniać świata. A poza tym nie muszę budować sobie siatki wsparcia ludzkiego w pracy, bo już wiem, że jestem silna. Z zaskoczeniem przyjęłam wyniki badań DePaulo, z których wynika, że ludzie w swoich kłamstwach są pragmatyczni. I przejawia się to tym, że nie okłamują bliskich, nie dlatego, że chcą być z nimi szczerzy, tylko dlatego, że wiedzą, że ich kłamstwo zostanie odkryte. I tak jak Ola odkryła, że udaję sen, tak mama dla dobra naszej relacji ignoruje fakt, że wolałabym żyć bez niej. Tak jak Maria Pakulnis mogę powiedzieć, że nie zaćmiłam życia żadnej z kobiet moich partnerów. W porę przyszło opamiętanie. I tak chyba mogę to powiedzieć: zranili mnie. Ale ja sobie dłużej wybaczałam, że na to pozwoliłam. Czy się boję ewentualnego nowego związku? Chyba trochę. Ale tak naprawdę go nie chcę. Jestem i chcę być Panią 100- stu procent swojej uwagi. Ciekawe co o związkach  na zasadzie przyjaźń z bonusem napisali w nowym numerze Obcasów. Zszokowało mnie z jaką łatwością pisze się o swingersowaniu. Nie tak zostałam wychowana. Wierzę we wzajemny szacunek i szacunek do siebie, a nie tylko zabawę. Podoba mi się za to pochwała dojrzałości u Joanny Flis. "Wielką odwagą jest umieć mimo wszystko wzbudzić w sobie nadzieję, zdecydować, że jednak chcemy być dobrym człowiekiem. Potrzebujemy tej pracy, żeby móc na koniec dotknąć najważniejszego- sensu swojego życia. To jest chyba jedna z najważniejszych rzeczy, którą można dla siebie zrobić po to, żeby zmierzyć się z końcem, który prędzej czy później przychodzi." Z kolei Edyta Bryła w tekście o polskim gotowaniu poddała w wątpliwość czy rzeczywiście dla współczesnych Polek jest to czysta przyjemność. I nie jest! Co mnie przyniosło ulgę, bo ja się w tym nie spełniam. Robię tyle, ile trzeba, bez ekscytacji i zaangażowania. I miło, że nie jestem w tym wyjątkiem. Ucieszyłam się, że nie muszę mieć wyrzutów sumienia, w które nieraz wpędzają mnie mama i Ola. A co do przepisów kulinarnych to tematem były niesztampowe dania na Wigilię. "Bez rutyny" głosił tytuł. A ja chcę żeby było tradycyjnie, a jedyne co może być nowe to jedno z ciast czy sałatka na pierwszy czy drugi dzień Świąt. 

wtorek, 26 grudnia 2023

Film o prawie do życia w szczęściu

 Byłyśmy w kinie na "Uwierz w Mikołaja". Podobał mi się ten film, bo oddał książkę Witkiewicz. Święta w nim poczułam w scenach w domu seniora "Happy End". To staria gwardia aktorska ratuje ten film, bo młodzi są mdli. No może z wyjątkiem Pawlickiego i dzielnicowego. Rola dziecięca jest mało radosna, jest wyniosła i zimna jak stolica. Jak wszystkie młode aktorki w tym filmie. Ale film oderwał mnie od rzeczywistości. A i wróciłam do niej bez refleksyjnego bólu. Film lekki. Recenzjenci porównują go do "Listów do M." Nie widziałam tego filmu, ale porównanie wydaje mi się nie stosowne. "Listy" są przekaźnikiem miłości młodych, a ten film jest o prawie do życia w szczęściu osób w każdym wieku

Boże, będzie jak zechcesz

 A potem wysłałam cv do Poczty. Ale dzisiaj już wiem, że nie odejdę z Solidu. Boję się, że mogłoby być gorzej finansowo albo że mogłabym być bez pracy. Boję się Oli. Boże, miej mnie w opiece i daj zdrowie i siłę bym mogła pracować na długi. I proszę Cię Jezu pozwól mi stare lata spędzić w dps w Krakowie. Mnie nie przeszkadza, że to umieralnia, bo jeśli przeżyję rodziców i Olę, to w jakiś sposób umrę razem z nimi. Rozumiem ból samotności osób nieśmiertelnych z książek Miszczuk. Jakie to szczęście, że umrę, że przeminę. A może to dobrze, żebym kiedyś zamieszkała u Piotrka i Edy? Może zadłużając się na emeryturze na ich rzecz mam dać świadectwo swojego życia? Niech ta emerytura czemuś służy. I jeszcze, blogu, mam takie straszne przeczucie intuicyjne, że Adrian będzie inwalidą i dopiero, gdy tam zamieszkam, zainteresuję go polityką. I on się w tym odnajdzie. Więc, Boże, będzie jak zechcesz. 

poniedziałek, 25 grudnia 2023

Ciężki dzień

 Dobiłam do brzegu. Obudziłam się w sobotę wieczorem i pomyślałam, że nie chcę niczego zmieniać w swoim życiu. Żadnych szkół, żadnej zmiany pracy i żadnego odchudzania. Za to chcę czytać, haftować i być z Bliskimi. Pieniądze, komornicy, kredyty, są niezależne ode mnie. I, blogu, nie mam siły walczyć z mamą. Mówię do niej wprost, że muszę z nią żyć, chociaż tego nie chcę, a ona do mnie, że nie muszę, ale że samotność jest okrutna. Przetykaliśmy z tatą wannę. Jest gorzej niż było. I jeszcze jego teorie spiskowe, że ktoś przeciął spiralę. Byle nie robić. A na koniec poglądy polityczne Moniki. Ciężki dzień.

Daj mi Panie Boże!

 Blogu, po koncercie smyczkowym w szpitalu z okazji Wigilii poczułam się na miejscu, było mi dobrze. A po przemowie dyrektora głównego zrozumiałam, że to jest miejsce, do którego się przychodzi, reperuje zdrowie i wychodzi. Panie Boże, daj siłę nam wszystkim. Mamie, Tacie, Oli, Piotrkowi i mnie. I daj siłę dzieciom Piotrka. 

Chciałabym być pochowana w piżamie i w moich okularach.

niedziela, 24 grudnia 2023

Po Wigilii

 Jest po 22. Wróciłyśmy, byłam z Ogim, zagospodarowałam prezenty i już w łóżku. I teraz, blogu, zgodnie z tradycją, opiszę ci moje wrażenia. Gdy wracałyśmy Ola oświadczyła, że w przyszłym roku nie jedzie. I ciekawe czy dopnie swego, wytrwa w swym postanowieniu i wymusi na mamie zmianę. Było tak, że Ola nie piła z Piotrkiem i Kaśką. Siedziała trzeźwa i szlag ją trafiał, że nieudacznicy mogą i mają więcej niż ona. I że, gdy Piotrek na dzień dobry zaatakował ją za chciwość, nikt jej nie obronił. Nie broniłam jej specjalnie by zrozumiała jak będzie traktowana za swoją bezwzględność. Ale nie wyciągnęła wniosków o sobie, tylko o innych. Zwarzył się jej humor i rozbolała ją głowa. Ola nie jest chciwa, jest oszczędna. Alkoholizm krąży po rodzinie Edy. Piła Gosia, ale gdy nabawiła się cukrzycy, opamiętała się. Piła Eda, ale ograniczyła to, gdy przestraszyła się, że Piotrek ją zostawi i straci źródło utrzymania. A teraz pije Kaśka. Bo w nikim nie ma wsparcia. Nie pomogę jej, bo jest plotkarą, wszystko powtórzy Edzie, a ta z kolei będzie jeszcze bardziej manipulować Piotrkiem. Mój brat jest stracony. Jest też alkoholikiem i oszustem finansowym. Jego zdanie się dla mnie nie liczy. Jeśli jeżdżę do nich na Wigilię dla mamy, bo ona nie umie znieść widoku Taty. I myślałam czy wbić jej szpilę w obronie Taty, ale wiem, że ona zna swoją winę. A zupełnie by się rozsypała gdybym ją zaatakowała. Ta szczerość by ją zmiotła. Nie mam prawa tego robić. Ale mnie w mamie wkurza nie jej relacja z tatą, tylko narzucanie mi jej woli. Mama zawsze dużo mówiła o parterstwie, ale sama go nie stosowała i nie stosuje. Gdy wracałyśmy powiedziałam, że ilekroć od nich wracam, z przerażeniem myślę, że mogłabym z nimi zamieszkać. A na to Ola: ty jak zwykle te swoje teksty, już się tego nie da słuchać, a ty myślisz, że ktoś cię tam będzie chciał. Myślę, że nie- odpowiedziałam. No to masz odpowiedź na swoje teksty. I tu ci blogu powiem, że to, co Ola nazywa tekstami, to lęki. 

Każdy coś ma

 Jest Wigilia, a mnie mama wyprowadza z równowagi. Chciałabym, blogu, żeby jej nie było. I nie będzie, wiem, tylko że tyle jeszcze czekania. A może by sobie pohaftować? Ale chyba by mnie zlinczowały. Już prawie 13. Za godzinę muszę się zacząć ubierać do wyjścia. Boże, co się narodzisz, w te Święta proszę daj mi odwagę bym sama przed sobą była szczera, w nazywaniu swoich emocji i zachowań. Ola, też ma dość mamy, poszła do siebie. A ja dzisiaj kochałam sama siebie do świątecznych filmików z pornohub. Lubię to. A najbardziej cieszy mnie to, że to nie ja jestem taka poniewierana i poniżana. Cieszy mnie cierpienie tych kobiet. Ja mam ból duszy, a one ciała. Każdy coś. Gdy o tym myślę, to cieszę się, że obaj moi kochankowie mnie uszanowali. Jestem im wdzięczna za to, że okazywali również uwielbienie mojego ciała. To już minęło.

czwartek, 21 grudnia 2023

Przed świętami

Początkowo ten wpis miał się zacząć informacją o spięciu z kierowniczką i mojej próbie obrony moich racji wraz z życzeniami. Ale nie będę się tym więcej zajmować. Dzisiaj w sobotę przed Wigilią po nocce obudziłam się po 5 godzinach, umyłam się, ubrałam, byłam z psem i po spięciu w kuchni poszłam się położyć. Obudziłam się, 15 minut temu, o 21. Co bym chciała życzyć sobie na Święta? Tak, jak powiedziała aktorka z "Na dobre i na złe" Katarzyna Dąbrowska życzę sobie spokoju wewnętrznego i ukojenia i tego by wigilijny kontakt z dalszą rodziną przebiegł bez obciążenia. A teraz zamilknę by w duchu przemyśleć moje życzenia do Bliskich.

środa, 20 grudnia 2023

Sukcesy terapii

 1. Wiem czemu nie dbałam o moje ciało. Bo nie zależało mi na życiu. Chciałam tylko dożyć, wytrwać a nie żyć. A tymczasem mamy tylko i, co podkreślam, aż życie. "Żaden dzień się nie powtórzy" jak napisała Szymborska. Teraz czuję, że jestem elementem łańcucha pożyteczności. I nie nam oceniać, my róbmy co trzeba. Dzięki wystąpieniu dr Smyka zrozumiałam, że długie życie może być celem samym w sobie.

2. Gdy uświadomiłam sobie, że przez decyzję o aseksualności mogłam uczynić życie uboższym, chciałam to zmienić. A teraz ta potrzeba się we mnie przeformułowała. Tata powiedział mi kiedyś, że gdy mówisz kocham, to tak jakbyście biegli razem. A ile pobiegniecie to inna rzecz. Przede wszystkim ja już nie muszę biec, ja mogę iść. A po drugie dla mnie związek to rozrywka, a nie sposób na życie. A ponieważ rozrywka nie idzie w parze z szacunkiem, więc dobrze, że jestem pojedyńcza.

3. Rodzina jest tatuażem, nic jej nie zmaże. I nawet nie trzeba go robić, bo ma się pępek, który jest pamiątką po mamie. Była mama, więc musiał być i tata. A rodzina stworzona może być na wzór lub w opozycji do biologicznej. Ale tak jak w piosence przywołanej przed chwilą, ważne że potrafimy żyć tu razem!!! Ale to tylko część nas, ciało jest duże. Ma siłę sprawczą. I ja sobie uświadomiłam, że ją mam.

4. Mam 40 lat, prowadzę stabilne życie i mogę sobie pozwolić by zacząć spełniać swoje marzenia. Póki co mam 2. Jedno by przekonać się czy pokocham pracę na poczcie i drugie studiować to, co kocham, i zdobyć tytuł doktora. Wcale nie zależy mi by być asystentem zdrowienia. Nie jestem Matka Boska by pomagać wariatom. Mogę z nimi przebywać, ale nie chcę być zależna finansowo od pracy w tak trudnej materii. 

wtorek, 19 grudnia 2023

Oczyszczone różowe życie

 1. Jestem przemęczona. Chciałabym iść na L4 do końca terapii. Rośnie we mnie frustracja, że uwierzyłam, a następnie rozgłośniłam wśród Bliskich, że bez obowiązku pracy zignoruję terapię. Jednocześnie patrzę na jej uczestników i widzę jak trudno jest bez pracy i nie chcę pogorszyć swojego położenia. Niska wydajność w pracy ujdzie mi  na sucho, w domu bywam sporadycznie,  więc nie dochodzi do konfliktów pod wpływem mojego rozdrażnienia. Pozostaje złość i smutek z nieczytania. Bo z czytaniem jest jak z pisaniem książek. Obie te czynności trzeba robić codziennie choćby przez chwilę, inaczej traci się wprawę, tempo i chęć. 

2. Dyscyplinowanie się ma sens przy zawieraniu znajomości. I ja to wykorzystam, gdy będę się aktywizować w kościele na Kurdwanowie. Po mszy czułam się silna. Kazanie wlało w moje serce otuchę. Uszanuję mamy strach przed opinią sąsiadów i znajomych i będę chodzić właśnie na Kurdwanów. Ale to dopiero, gdy odpocznę po Białym Domku.

3. Po raz pierwszy przyszła do mnie myśl, że nie muszę żyć by przetrwać, jakoś sobie poradzić. Nie muszę też trwać, byle się doczekać np.  samodzielności w pewnym mieszkaniu rodziców. Nie muszę też stawiać sobie wyzwań by zapełnić życie i ciszę i by uciec od trupów w szafie. Moim trupem jest moja sytuacja finansowa, na stworzenie której przyzwoliłam bratu. Zamiast tego chcę iść spokojnie, w rzeczywistości, którą wypracowałam. I tylko ją udoskonalić o dobre nawyki, których uczę się w Białym Domku. Ciekawość drugiego człowieka odejdzie ode mnie po skończonej terapii. I dobrze, bo to bardzo obciążające. Pozostanie ciekawość siebie i chęć nazwania zjawisk, które przeżyłam. I do tego posłużysz mi ty, blogu i czasopisma kobiece. Będę ci też pisała skojarzenia o seksie po lekturze mojego ulubionego segregatora. Później wraz z książką z Silvera zaniosę go na półkę do Poradni K. Jeśli kiedyś poczuję się wystarczająco silna pójdę na kurs asystenta zdrowienia.

Mam ochotę na oczyszczone życie jak kojarzy mi się delikatny kolor różowy na ornacie kapłana po słowach rekolekcjonisty z mszy, na której byłam.

A teraz pójdę sprawdzić ile będą kosztowały mnie zabiegi na kolano i kiedy mogę tam zadzwonić.

A jutro zapytam oddziałowej na ile zwyczajowo dostaje się leki po terapii, bo trzeba zarejestrować się do PZP Babiński.


Jak kończą się rozważania po godzinie m?

 Byłam już w Białym Domku. Po tamtej terapii postanowiłam, że nie będę walczyć z mamą. Ale kochałam ją. Moja poprawność wobec niej i obłudna troska przyszły z czasem. Pewnego ranka wyszłam z nocki, szłam na przystanek i nad kamienicą Herbewa zobaczyłam na niebie rozszczepiające się światło słońca. I pomyślałam, że w takich chwilach będę kiedyś wspominać mamę. I poczułam spokój. Wtedy umarła we mnie dziecięca część mojej osobowości, a do głosu doszło dorosłe postrzeganie świata i ludzi. Gdy p. psycholog Jola powiedziała, że mama zawsze już będzie we mnie i Oli, bo nauczyła nas sprzątać i gotować, to ucieszyłam się, że coś z niej zostanie. Tak namacalnego i ważnego. Gdy zrozumiałam, że wyrobiła w nas smak potraw, gust i klasę poczułam dumę z niej i z siebie. Gdy jestem z nią na koncertach czy w teatrze atakuje mnie myśl, że tego kiedyś nie będzie. Teraz przyszło porównanie do życia bez żadnej z Babć. Jest inaczej, ale jest. I tak samo będzie z mamą. Bez niej moje życie już nigdy nie będzie takie samo, ale będzie i warto żebym wówczas odnalazła w nim sens. I przypomina mi się scena z książki, w której mąż bohaterki w dniu pogrzebu jej matki kocha się z nią by życie zatriumfowało nad śmiercią. Wątpię żebym miała partnera, więc kiedyś gdy dotrze do mnie strata mamy będę kochać sama siebie. I tak zamykają się we mnie rozważania wokół odejścia mamy. 

poniedziałek, 18 grudnia 2023

Presja, zaufanie i wentyl

 1. Mam dość tego, że nie mogę iść na L4 na czas reszty terapii. To presja mamy i Oli. I chociaż rozumiem ich punkt widzenia, to myślę, że nie zdają sobie sprawy, jakie to wyczerpujące. To dlatego ta scenka w pracy. Ola powiedziała, że chciałam zwrócić na siebie uwagę. A tak naprawdę chciałam znaleźć sposób na przeforsowanie przed mamą L4.  Męczy mnie to, że nie mam czasu na relaks. Nie potrzeba mi snu, potrzebne mi wolne popołudnia z czasopismem. 

2. Presja mamy i Oli jest dla mnie oznaką braku zaufania do mnie. Większość rzeczy, o których chciałabym samodzielnie decydować jest oceniane przez pryzmat choroby. To mama z Olą stygmatyzują mnie najbardziej. I może to efekt moich czynów, więc znoszę to w milczeniu. I był czas, że nieustannie czekałam na odejście mamy by poczuć wolność. A teraz myślę, że muszę szukać chwil i miejsc na wentyl bezpieczeństwa.

I tyle jeszcze jest we mnie słów, ale one się dopiero we mnie układają. Da wstreczi, blogu

piątek, 15 grudnia 2023

czwartek, 14 grudnia 2023

 Mija kolejny tydzień terapii. Czuję, że osiągnęłam cele kontraktowe. Czy uda mi się utrzymać małą liczbę konfliktów w rodzinie po Białym Domku to doprawdy nie wiem. Ale odnajduję w sobie chęć do zrozumienia moich Bliskich w każdej sytuacji biorąc pod uwagę również ich punkt widzenia, emocje, cierpienia i radości. Nagle otworzyły mi się oczy na fakt jak bardzo są wyrozumiali. I dotarło do mnie, że wykazują się siłą większą niż ja. Bo oni żyją swoimi sprawami, swoimi obowiązkami i pasjami, a oprócz tego ze mną i moją chorobą. I nie ustają w tym, a przecież by mogli. I to odkrycie daje mi siłę by szukać z nimi porozumienia. I robię to rozmawiając z nimi.

poniedziałek, 11 grudnia 2023

Aktualności

 Co wyniosłam z dzisiejszej grupówki? Że dobrze jest słuchać. Zasypiam, więc nie piszę.

niedziela, 10 grudnia 2023

Po weekendzie

 Blogu, piszę po kolacji po powrocie z retransmisji koncertu "Śnieżne święta z Andre Rieu". To było show muzyczne wokół melodii bożonarodzeniowych z całego świata. Mało było w nim muzyki klasycznej, na którą liczyłam. Ale chcę ci, blogu, powiedzieć, że gdy pokazywano zdjęcia par (w różnym wieku i o różnej orientacji), które pod wpływem tego kawałka magii, jakim jest muzyka, okazywali sobie miłość do siebie, to pomyślałam, że to całe szczęście, że są szczęśliwi ludzie na ziemi, bo oni uratują ten świat. To dzięki nim ten świat przetrwa. Pomyślałam, że jestem stracona, ale to nie szkodzi, bo świat poprostu będzie. A teraz, gdy to piszę, to pomyślam, że ja mam inne zadanie w życiu. I nie trzeba wielkich czynów, muszę tylko otworzyć oczy, wstać z łóżka i potem toczy się codzienność i robi się, co trzeba. A Ty, Boże, który się niedługo narodzisz, pilnuj i daj siłę, bym to robiła. No, to na razie, blogu. Aha! I chciałam ci się, blogu, jeszcze pochwalić, że zrealizowałam cały plan na weekend. I nie zagaduj mnie już, blogu, bo muszę dokończyć czytanie "Wysokich Obcasów". A wiesz czemu muszę? Bo jak dotychczas okazało się, że nie wiem wszystkiego i każdy człowiek ma prawo do swoich emocji, opinii i w ogóle rozwoju w swoim tempie. I teraz nie wiem czy ja jeszcze znajdę odwagę by na terapii zabierać głos. Ale nie martwię się, bo tam są dobrzy psycholodzy. Mają kompetencje i najwyżej coś wymyślą. Najchętniej byłabym bezczelna, bo chciałabym siedzieć i sobie notować na karteczce rzeczy do przegryzienia.

sobota, 9 grudnia 2023

Znów coś się ułożyło

Czwartkowy ciężki dzień zakończył się pisaniem z Paulą. Na przystanku napisałam jej, że nienawidzę dnia pensji. Chociaż w sumie to nieprawda. Lubię nią zarządzać i lubię, gdy jej już nie ma i czuję motywację by pracować. Skrzydła obcina mi Ola, gdy zmusza mnie do płaszczenia się przed Piotrkiem. A Paula chcąc mnie pocieszyć odpisała mi, że pieniądze to zło i że mogłoby ich nie być. Opisałam jej zadanie mojego życia i jego sens, czyli wytrwać w życiu by po śmierci moja dusza mogła tworzyć pierwiastek boski. Później tłumaczyłam jej mój pogląd. Zasnęłam. W piątek ogłoszono, że nie będzie muzykoterapii. Odetchnęłam z ulgą, bo nie chciałam przeżyć i emocji po czwartkowym wybuchu złości i rozgoryczenia w skarbcu wokół problemu naszych, wspólnych domowych pieniędzy. Zresztą fakt tych emocji wypomniała mi skarbniczka. Wykorzystałam to byśmy określiły zasady współpracy. I dobrze i choć przeszkadza mi, że wszyscy skarbnicy czują się uprawnieni do wydawania mi poleceń bądź tylko wyznaczania zadań, to odwołuję się do tego, co mam w umowie o pracę. A wedle niej moje stanowisko jest niżej zaszeregowane. Więc nie będę z tym walczyć ani też próbować tego zmieniać. Mogę jednak i będę negatywnie ich oceniać, że oczekują szacunku, a nie ma go u podstaw ich działań. Skarbniczka, z którą byłam, jest przegrana, bo nie chce jej się zmienić swoich nawyków. Nie schudnie dopóki nie zacznie się ruszać, choćby w tym, by iść na sortownię, a nie tylko siedzieć przy komputerze. Za sugestią Oli zastanawiam się czy to nie ona jest uzależniona od alkoholu. Pani psycholog w indywidualnej zadała mi pochylenie się nad oznakami powrotu choroby. Nie umiałam tego nakreślić. Dzisiaj, gdy mama jest w Dreźnie i jest spokój, zapytałam Olę i wymieniła najważniejszy: że uważam, że wszyscy mnie gnębią, izolowanie się, udawanie snu, a ja bym dodała mówienie do siebie. Opowiedziałam Oli o funkcji asystenta zdrowienia i zachęca mnie ona do zrobienia kursu. I podoba mi się wizja, że mogłabym się nauczyć czegoś nowego w najbliższej mi dziedzinie, z którą żyję już chyba 20 lat. Po śniadaniu sprzątałyśmy, zjadłyśmy obiad i pojechałyśmy do M1. Do Domu Dziecka kupiłam pampersy, a sobie buty 50% taniej. Prezentu dla mamy i Oli nie, bo nie zostały zaakceptowane moje pomysły na nie. Wróciłyśmy. Napisałam do ciebie, blogu, a teraz idę do Oli i poczytam Obcasy. Pa!

Po ciężkim dniu

 1. Awantura o pieniądze odebrała mi radość z wypłaty. Dodatkowo zmęczenie i świadomość, że współpracowniczka się mną wysługuje, odbiera mi życiową energię. Ale ja nie ważę 250 kg jak ona. Jeszcze jej słowa, że walczę, a Bliscy i tak mnie gdzieś zamkną. I to byłoby super, blogu, bo byłabym zaopiekowana.

2. Tak bardzo się cieszę, że jestem w Białym Domku i że dzięki tej terapii zaakceptowałam cały ten szpital. To jest już MÓJ szpital. Teraz dopiero się z nim identyfikuję. 

3. Świadomość możliwości wystąpienia konieczności odizolowania mnie na stałe, daje mi siłę by cieszyć się każdym dniem. Po co żyć mrzonkami, zastanawiać się nad mężczyznami, seksem czy pieniędzmi, które same w sobie nie czują jak ludzie? Dotarło do mnie właśnie, że liczy się tylko teraz. Nie przetrwam, blogu. I to nie dlatego, że nie mam dzieci. Tylko dlatego, że pamięć ludzka jest ulotna. Bo czy ja pamiętam, albo chociaż znam chociażby imiona moich pradziadków? Nie, blogu. Naukowcy twierdzą, że pamiętamy ludzi z 2 pokoleń wstecz. 

4. Ten wpis zaczął się pieniędzmi i nimi się skończy. Za pieniędzmi stoją ludzie. Same w sobie są papierem albo metalem. Pieniadze mają przez to sens, że wyrażają emocje i potrzeby. Dla jednych ważne będzie by dawały rozrywkę w postaci czasopisma, książki, kiecki czy drinka. A dla innych będą źródłem poczucia bezpieczeństwa, gdy leżą na koncie na tzw. wszelki wypadek. Ważnym jest by próbować i nieustannie równoważyć co jest priorytetem w ich wykorzystaniu, zarządzaniu nimi. Bo wydatki i korzyści zawsze będą. Tak jak na biegunie jest magnetyczny plus i minus. 

środa, 6 grudnia 2023

Odkrywanie obrazu kobiecości

 Dawno cię, blogu, nie pisałam. Swoje przemyślenia oddaję teraz Kronice Białego Domku. Ale jest coś, o czym chciałabym ci powiedzieć. Jedna z pań psychologów na wykładzie o elementach stylu życia na drodze do zdrowienia powiedziała, że każde wycofanie, rezygnacja prowadzi do degradacji, zubożenia człowieka. I nagle dotarło do mnie, że zniszczyłam swoją kobiecość rezygnując z seksu. Nie żałuję, że odeszłam od swoich partnerów. Ale uświadomiłam sobie, że zakładając a priori, że będę żyć bez seksu, że będę aseksualna i z zasady nie pozwalając sobie na otwartość na mężczyzn, zadziałałam wbrew naturze i zaprzeczyłam sensowi kobiecości. I tu przywołam książkę Janusza Leona Wiśniewskiego "Czy mężczyźni są światu potrzebni?". Napisał on, że pochodzimy od zwierząt i elementy tego w nas pozostały. I np. mężczyźni chcą przedłużyć gatunek i tak dobierają partnerki by ich potomstwo było jak najsilniejsze, bo wzrosną jego szanse na przeżycie i jak najładniejsze, bo to gwarantuje kolejne związki i tym samym narodziny. Z kolei kobiety na poziomie podświadomym wiedzą, że mogą urodzić ograniczoną liczbę potomstwa, więc tak dobierają partnera by było ono jak najlepsze. Ale szukają! A ja powiedziałam pas! Bo tak było łatwiej i bo nie miałam takiej wiedzy o antykoncepcji, jaką mam teraz. Wraz z 40 urodzinami uświadomiłam sobie, że mi się udało. Dokonałam heroicznego wysiłku i nie urodziłam dziecka. Ale, gdy teraz czytam mój ulubiony segregator "Jak się kochać", to pojawia się żal, że nie doświadczyłam takiej miłości, którą chciałabym wzmocnić i przypiętętować powołaniem z niej dziecka. Ale nadal strach przed ryzykiem powrotu urojeń jest decydujący. Ale nagle dałam sobie światło na związek. Bo gdyby ludzie mieli żyć samotnie byli by jak liliowce z prezentacji ogrodniczej. Wytwarzali by zarodniki obu płci na jednym organizmie. Natura wyznaczyła nam inne role. Więc doświadczam na polu związkowym. I tak: 1. Zapisałam się na portal randkowy. Po czym się z niego wypisałam, bo przypomniała mi się moja przygoda z biurem matrymonialnym i moje słowa, gdy z niego rezygnowałam: jeśli miłość ma przyjść, to przyjdzie, a nam nie wolno ograniczać swojego świata i zawężać grona znajomych. 2. Podjęłam próbę skontaktowania się z mężczyznami, których poznałam i polubiłam w czasie pierwszej terapii w Białym Domku, ale ten kontakt był powierzchowny i zauważyłam, że każdej ze stron łatwo się poddać. Zrozumiałam, że wolę kontakty realne. Chcę usłyszeć tembr głosu, zobaczyć minę osoby, zobaczyć w oczach czy wierzy w to, co mówi, a z czasem dotknąć jego ciała. I chcę posłać mu swoją siłę, bo teraz jestem jak podłączona przez Boga do życiowej ładowarki. Mam 40 lat i osiągnęłam swój cel. Ryzyko, że zajdę w ciążę i nie będę mogła zażywać leków oddala się, bo moje ciało zaczęło się starzeć. Ale jestem kobietą i zadbam o siebie. Mam świadomość, że mogę pozostać pojedyńczą, ale sprawia mi frajdę odkrywanie takiego obrazu swojej kobiecości. Pa, blogu!