Później przestałam się nakręcać na mamę. Dzisiaj obudziłam się o 3 w nocy, gdy mama była w kuchni. Nie mogłam czytać, bo Ogi nie lubi światła. O 5:45 poszłam z Ogim. Umyłam się i leżałam. O 6:39 poszłam zjeść śniadanie. Mama się obudziła i dawała dobre rady. A na koniec mówi, że musi nakarmić psa i poszła grać. Mamy jechać do Piotrka rozmawiać o remoncie łazienki. Jutro wybieram się na badania 40+. Wróciłyśmy z Trzebini. Jest 18:40. Teraz, gdy jestem na urlopie, jestem przerażona moimi bliskimi. Wolę tyrać na noce, przesypiać całe dnie i mało z nimi przebywać. Gdy ich słucham i na nich patrzę zastanawiam się, kto jest tu nienormalny? Ale po drugiej hospitalizacji obiecałam sobie, że nie będę z nimi walczyć, próbować ich zmieniać, ani też o nich dbać. Żyję pracą. A w zasadzie tym, żeby pokonać własne słabości przed i w trakcie pracy. Wracając odpoczywam psychicznie. Ale w drodze powrotnej z Trzebini zastanawiałam się: która jest gorsza, mama czy Ola? I o wiele większym przerażeniem napawa mnie Ola. Bo mama odejdzie, a ja zostanę z tym terrorystą Olą i leniwym, złośliwym skurwielem Tatą. A mama? Starzeje się, zrobiła się mało odporna psychicznie, słabo decyzyjna. Robi się roszczeniowa. Stała się fałszywa. Patrzyłam na Edę w jacuzzi i zastanawiałam się, jaka mnie czeka z nią przyszłość? Wiem, że z nimi zamieszkam. Oli już nie będzie. I wiem też, że póki będzie żył Piotrek, Eda będzie czuć się pewnie i mnie niszczyć. Gdy go zabraknie będzie przerażona. Nie, nie samotnością. Tylko brakiem pieniędzy. Boże, nie mam nikogo, kto by mnie zabrał od tych ludzi! I tylko ja wiem, blogu, że moja choroba wzięła swój początek, gdy zapragnęłam uwolnić się od nich. Robiłam wszystko naraz by to osiągnąć i zwyczajnie nie wytrzymałam obciążenia psychicznego. Nie miałam nikogo. Przez 11 lat brania antydepresantów myślałam, że mam oparcie w mamie. Ale nie mam. Na szczęście mam pracę. A przez długi, które zafundował mi brat będę musiała mieć ją do śmierci.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz