Czytam teraz 6 tom Jagodna. To taka seria, w której nie ma moralizowania lub jest ono subtelne.
Mama wróciła od babci. Zepsuły się szelki Ogiego. Biegał dzisiaj 2,5 godziny pod blokiem. W końcu udało mi się go złapać. Byłam też u Moniki po Avon i w jednej bibliotece by oddać przeczytaną książkę "Przekroczyć rzekę". Za chwilę północ, a ja nie mogę spać. Idę na rano na kierownikowanie. W pracy poczytam na Legimi "Tylko jeden wieczór" Krystyny Mirek. To książka świąteczna. Recenzje bardzo różne.
Na fb cytat z Szymborskiej, że czytanie to najlepsza rozrywka jaką mógł wymyślić człowiek. A zaczęło się od pisma klinowego albo supełkowego.
Chyba pora zażyć leki, bo zaczynam rozmyślać nad przyszłością. Zażyłam.
O autorce Jagodna Karolinie Wilczyńskiej napisano, że to autorka najpiękniejszej literatury obyczajowej.
piątek, 30 listopada 2018
niedziela, 25 listopada 2018
To nie będzie miłość!
W tegorocznym spocie z okazji Światowego Dnia Książki znani mówią: nie czytaj i jakoś to uzasadniają. Nie czytaj, załóż teatr-Żebrowski, nie czytaj, czcionka boli-Michał Szpak, ale i tak najważniejszy jest komentarz Borowskiego, który mówi, że Ci, którzy nie czytają, tego nie zrozumieją.
Dzisiaj od przebudzenia walczę z myślami nad starością. Boję się jej i zmian, jakie z nią przyjdą i paradoksalnie tych zewnętrznych, a nie z moim ciałem. Boję się okoliczności życia. Boję się tego, co wydaje mi się, że stanie się za 20-30 lat. To choroba.
Oglądałam na fb filmik, jak zwierzęta rywalizują o jedzenie, a potem był napis dzielenie się ma sens i fragmenty, jak zwierzęta ze sobą współpracują. I niech to będzie myśl tego postu: dzielenie się ma sens. Jeśli boję się życia z innymi ludźmi niż Ci, którzy teraz ze mną są, to trzeba powiedzieć, że każda osoba jest inna, ale każdy ma duszę i cząstkę dobra. Każdy ma swoją historię. Myślę też, że czy to w nowym miejscu czy z nowymi ludźmi, trzeba podejść do tego, jakbym była w nowej pracy. Te relacje, to już nie będzie miłość do bliskich, to będzie współpraca i kompromis. To będzie zasada ograniczonego zaufania. W gruncie rzeczy to będzie tak jak teraz samotności osób mieszkających razem. A skoro żyję tak od dawna, to nie będzie to dla mnie nowością. Spokojnie, życie i tak minie. A może jest coś do zrobienia?
Dzisiaj od przebudzenia walczę z myślami nad starością. Boję się jej i zmian, jakie z nią przyjdą i paradoksalnie tych zewnętrznych, a nie z moim ciałem. Boję się okoliczności życia. Boję się tego, co wydaje mi się, że stanie się za 20-30 lat. To choroba.
Oglądałam na fb filmik, jak zwierzęta rywalizują o jedzenie, a potem był napis dzielenie się ma sens i fragmenty, jak zwierzęta ze sobą współpracują. I niech to będzie myśl tego postu: dzielenie się ma sens. Jeśli boję się życia z innymi ludźmi niż Ci, którzy teraz ze mną są, to trzeba powiedzieć, że każda osoba jest inna, ale każdy ma duszę i cząstkę dobra. Każdy ma swoją historię. Myślę też, że czy to w nowym miejscu czy z nowymi ludźmi, trzeba podejść do tego, jakbym była w nowej pracy. Te relacje, to już nie będzie miłość do bliskich, to będzie współpraca i kompromis. To będzie zasada ograniczonego zaufania. W gruncie rzeczy to będzie tak jak teraz samotności osób mieszkających razem. A skoro żyję tak od dawna, to nie będzie to dla mnie nowością. Spokojnie, życie i tak minie. A może jest coś do zrobienia?
sobota, 24 listopada 2018
Narzucanie przyszłości kształtów oraz afirmacja życia i mnie samej
Czytam teraz "Przekroczyć rzekę" z cyklu Dziedzictwo rodu Szepielakowej. Główna bohaterka Julia, szlachcianka, guwernantka zauważa, że pracując nie myślała ani o przeszłości (której nie pamięta), ani o przyszłości. W sensie, że nie planuje. I muszę się przyznać, że ja też nie planuje, nie narzucam przyszłości oczekiwanych przeze mnie kształtów. Próbuję przewidzieć co mnie czeka, ale przez pryzmat teraźniejszości. Jest to błąd. Wiem o tym, ale nie umiem tego powstrzymać. Jedna z emerytek u mnie w pracy, Lucy, powiedziała, że do 40-tki życie się ciągnie, później pędzi. Myślę, że moje przyśpieszy nagle, w momencie utraty mamy, momencie m. I tak czekając na ten moment, dawniej z nadzieją, a teraz z paniką przeleci mi życie. To straszne, jak bardzo jestem chora. Czy już zawsze będą mi towarzyszyć lęki?
W innej książce, którą niedawno przeczytałam "Jedwabne rękawiczki" ciocia Helena głównej bohaterki Laury wykonuje taniec afirmacji życia. Robi to by pozbyć się negatywnych emocji (i ze względu na swoje poglądy). Innym opisem afirmacji życia jest powtarzanie sobie określonych słów przez wdowca z opowiadania w "Zakochanym Zakopanem". I może ja też powinnam zacząć tak robić? Na zasadzie samosprawdzającej się przepowiedni: będzie dobrze, bo taka jestem, że dążę do ładu i spokoju. Tyle w tym wiary we mnie samą i równocześnie budzi to we mnie radość.
W innej książce, którą niedawno przeczytałam "Jedwabne rękawiczki" ciocia Helena głównej bohaterki Laury wykonuje taniec afirmacji życia. Robi to by pozbyć się negatywnych emocji (i ze względu na swoje poglądy). Innym opisem afirmacji życia jest powtarzanie sobie określonych słów przez wdowca z opowiadania w "Zakochanym Zakopanem". I może ja też powinnam zacząć tak robić? Na zasadzie samosprawdzającej się przepowiedni: będzie dobrze, bo taka jestem, że dążę do ładu i spokoju. Tyle w tym wiary we mnie samą i równocześnie budzi to we mnie radość.
piątek, 23 listopada 2018
Biednemu zawsze wiatr w oczy
Dzisiaj przyszło z ZUS, że zajmują mi pensję, bo są długi. Piotrek zrobił zaległe przelewy, wydrukowałam to i w sobotę pojadę je zawieźć. Zobaczymy, co wskóram.
Przez chwilę się bałam, jak to będzie w przyszłości. Ale dotarło do mnie, że to bez znaczenia, bo ja zawsze będę miała niskie zarobki i emeryturę też, więc nie mam się, o co martwić. Minimum na przeżycie będą mi musieli zawsze zostawić. Niech się dzieje wola nieba.
Ciężko mi na duszy, bo jestem bezsilna. Nie zależy mi na niczym. Chciałoby się zasnąć na zawsze, ale się nie da.
Przez chwilę się bałam, jak to będzie w przyszłości. Ale dotarło do mnie, że to bez znaczenia, bo ja zawsze będę miała niskie zarobki i emeryturę też, więc nie mam się, o co martwić. Minimum na przeżycie będą mi musieli zawsze zostawić. Niech się dzieje wola nieba.
Ciężko mi na duszy, bo jestem bezsilna. Nie zależy mi na niczym. Chciałoby się zasnąć na zawsze, ale się nie da.
sobota, 17 listopada 2018
Nie muszę...
Nie muszę godzić się na przeprowadzkę do Edy. Lepiej wpieprzać ziemniaki, kaszę i ryż niż mieszkać z kimś z kim mieszkać się nie chce.
Nie muszę też być kierownikiem, jeśli któryś z pracodawców by mnie do tego zmuszał. Nie muszę pracować po 12 godzin. Po prostu teraz jest Solid. Póki co, a później będę mieć odmianę. Więc teraz siedzę na dupie, a później pójdę na kasę do sklepu.
Nie muszę też być kierownikiem, jeśli któryś z pracodawców by mnie do tego zmuszał. Nie muszę pracować po 12 godzin. Po prostu teraz jest Solid. Póki co, a później będę mieć odmianę. Więc teraz siedzę na dupie, a później pójdę na kasę do sklepu.
Znów siadł mi nastrój...
Pojechałam sama tramwajem do GoodLooda. Teraz wróciłam, leżę i piszę. Święta za miesiąc. Na pewno pokłócę się z mamą z niezadowolenia. Że muszę w święta robić to, co ona chce, tzn. jechać na spęd rodzinny do brata. W pracy wszyscy gnają do rodzin, zresztą nie przesiaduję w tej firmie jak w poprzedniej. Najlepszy pod tym względem był kantor. Po prostu miało się taką zmianę i już. Tak myślę, czy nie iść do kantoru do pracy? Ale przychodzą takie myśli, że gdy ma się mało angażujące życie powinno się znaleźć pole do realizacji. A później, gdy przybędzie obowiązków to dobrze mieć znany sobie świat, w którym można odpocząć.
Mam sobotniego lenia...
Nie chce mi się robić cokolwiek z dziewczynami. Irytuje się już na ich widok. Prawie cały dzień przespałam. Niby bym chciała mieszkać sama, ale gdy jestem sama, to mi ich brakuje.
To będzie tak: teraz gdy jest mama, ja pracuję. Gdy mama będzie wymagała opieki i musiałabym się nią zajmować, to odejdzie. Ola odejdzie szybciej niż ja przejdę na emeryturę. I gdy nastanie czas starości, to spędzę ją z Edą. Napisałam wczoraj, że zmiany wyzwalają. Od czego wyzwoli mnie utrata mamy? Od obowiązku opieki nad nią i podporządkowaniem. Utrata Oli? Wyzwoli mnie od wyzysku. Utrata pracy- zabierze pośpiech. Utrata domu- zabierze obowiązki.
To będzie tak: teraz gdy jest mama, ja pracuję. Gdy mama będzie wymagała opieki i musiałabym się nią zajmować, to odejdzie. Ola odejdzie szybciej niż ja przejdę na emeryturę. I gdy nastanie czas starości, to spędzę ją z Edą. Napisałam wczoraj, że zmiany wyzwalają. Od czego wyzwoli mnie utrata mamy? Od obowiązku opieki nad nią i podporządkowaniem. Utrata Oli? Wyzwoli mnie od wyzysku. Utrata pracy- zabierze pośpiech. Utrata domu- zabierze obowiązki.
piątek, 16 listopada 2018
Kompromis i co to znaczy kochać...
Życie z moimi bliskimi, to ciągłe chodzenie na kompromis z mojej strony. Bardziej przez Olę niż przez mamę. Dzisiaj poszło o to, że Ola wykręciła się z jutrzejszej zbiórki na rzecz schroniska dla psów i kotów w bibliotece na Królewskiej, mówiąc, że tam nie ma dojazdu. Miesiąc temu mówiła zupełnie co innego. Ponoć mamy jechać do filii w Nowej Hucie, o ile tam też jest jutro zbiórka.
Teraz tak pomyślałam, że jakim zaskoczeniem będzie dla mnie odczucie, że Ola jest po mojej stronie. I jak ulegnę temu uczuciu. A i tak obudzę się z tej rzeczywistości sama. Przekonam się, że wolność jest samotnością. I tęsknotą. (Teraz tęsknię za czymś nowym, potem będę tęsknić za czymś utraconym.)
Chociaż mam nadzieję, że z każdym dniem będę na nowo żyć. Z czasem okrzepnę i zmienią mi się kryteria. Życie ze wsparciem bliskich stanie się przeszłością. Do wszystkiego można się przyzwyczaić, gdy okoliczności zmuszają.
Czy wraz ze śmiercią mamy zacznie się moja rezygnacja czy wręcz odżyję? Czy umrze moje serce, a przetrwa dusza? Po to tylko by przeczytać te słowa u Edy na podsumowanie życia. By odejść uspokojoną? By powiedzieć sobie urodziłam się egoistką, życie nauczyło mnie kochać. Bo kochać znaczy czerpać radość i siłę z współistnienia.
Teraz tak pomyślałam, że jakim zaskoczeniem będzie dla mnie odczucie, że Ola jest po mojej stronie. I jak ulegnę temu uczuciu. A i tak obudzę się z tej rzeczywistości sama. Przekonam się, że wolność jest samotnością. I tęsknotą. (Teraz tęsknię za czymś nowym, potem będę tęsknić za czymś utraconym.)
Chociaż mam nadzieję, że z każdym dniem będę na nowo żyć. Z czasem okrzepnę i zmienią mi się kryteria. Życie ze wsparciem bliskich stanie się przeszłością. Do wszystkiego można się przyzwyczaić, gdy okoliczności zmuszają.
Czy wraz ze śmiercią mamy zacznie się moja rezygnacja czy wręcz odżyję? Czy umrze moje serce, a przetrwa dusza? Po to tylko by przeczytać te słowa u Edy na podsumowanie życia. By odejść uspokojoną? By powiedzieć sobie urodziłam się egoistką, życie nauczyło mnie kochać. Bo kochać znaczy czerpać radość i siłę z współistnienia.
Cytaty
Cytaty z książek, które ostatnio czytałam:
1. Czytanie wypłukuje z głowy głupie myśli. Apteka marzeń
2. Bo męstwo jest kobietą. Apteka marzeń
3. Kiedy jest się chorym, człowiek jest jak plaster miodu, przyciąga wszystkie możliwe sposoby na pozbycie się tego, co niepotrzebne. Apteka marzeń
4. W samotności nie da się żyć, ale można w niej umierać. Śmierć jest intymnością. Kładką prowadzącą na drugi brzeg, jest w stanie pomieścić tylko jedną osobę i najwyraźniej jest w tym jakiś sens. Apteka marzeń
5. Żal mi ludzi, którzy w nic nie wierzą. Bo jeśli chemia zawiedzie, a operacja się nie uda, to co im zostaje? Kogo poprosić o cud? Kogo próbować przekupić, wyżebrać nadzieję? Apteka marzeń
6. Ufaj procesowi życia "Zostań, ile chcesz"
7. Jak przeżywaniem własnej krzywdy, sprawiam ból najbliższym. Magia grudniowej nocy
8. Jak pokonanie skostnienia, skamienienia Jedwabne rękawiczki
9. Życie jest piękne, ale jest też ciągłą zmianą. Ludzie boją się zmian, a zmiany tak naprawdę przynoszą wyzwolenie. Magia grudniowej nocy
10. Myślimy, że to nas spotkało największe z możliwych nieszczęść, tymczasem być może codziennie na swoich ścieżkach spotykamy innych, którzy cierpią w samotności. Magia grudniowej nocy
11. Miłość zawsze przeplata się z cierpieniem. Magia grudniowej nocy
12. Każdy ma swoją prawdę, tę nsjważniejszą, którą nosi w sercu. Czasem jest to tylko wyobrażenie, jakaś przeżyta emocja, miłość, zauroczenie. Ale dla nas to prawda. Magia grudniowej nocy
1. Czytanie wypłukuje z głowy głupie myśli. Apteka marzeń
2. Bo męstwo jest kobietą. Apteka marzeń
3. Kiedy jest się chorym, człowiek jest jak plaster miodu, przyciąga wszystkie możliwe sposoby na pozbycie się tego, co niepotrzebne. Apteka marzeń
4. W samotności nie da się żyć, ale można w niej umierać. Śmierć jest intymnością. Kładką prowadzącą na drugi brzeg, jest w stanie pomieścić tylko jedną osobę i najwyraźniej jest w tym jakiś sens. Apteka marzeń
5. Żal mi ludzi, którzy w nic nie wierzą. Bo jeśli chemia zawiedzie, a operacja się nie uda, to co im zostaje? Kogo poprosić o cud? Kogo próbować przekupić, wyżebrać nadzieję? Apteka marzeń
6. Ufaj procesowi życia "Zostań, ile chcesz"
7. Jak przeżywaniem własnej krzywdy, sprawiam ból najbliższym. Magia grudniowej nocy
8. Jak pokonanie skostnienia, skamienienia Jedwabne rękawiczki
9. Życie jest piękne, ale jest też ciągłą zmianą. Ludzie boją się zmian, a zmiany tak naprawdę przynoszą wyzwolenie. Magia grudniowej nocy
10. Myślimy, że to nas spotkało największe z możliwych nieszczęść, tymczasem być może codziennie na swoich ścieżkach spotykamy innych, którzy cierpią w samotności. Magia grudniowej nocy
11. Miłość zawsze przeplata się z cierpieniem. Magia grudniowej nocy
12. Każdy ma swoją prawdę, tę nsjważniejszą, którą nosi w sercu. Czasem jest to tylko wyobrażenie, jakaś przeżyta emocja, miłość, zauroczenie. Ale dla nas to prawda. Magia grudniowej nocy
poniedziałek, 12 listopada 2018
Refleksje rodzinne
Dzisiaj byłyśmy z mamą na grobie u Babci Celinki i mamy koleżanki Teresy. Gdy już odjeżdżałyśmy spod cmentarza zapytałam mamę czy miałaby coś przeciwko temu, żeby tata był pochowany razem z nią. Stwierdziła, że to praktyczne, bo nie trzeba biegać po całym cmentarzu. I że jej to obojętne, bo będzie spalona.
A nad Babcią też się zamyśliłam. Była o wiele sprawniejsza niż Babcia Irenka obecnie. Nie była moją ukochaną babcią. Była mi daleka i zimna. Moja mama zemściła się na niej za brak akceptacji jej osoby, przenosząc niechęć na nas. Nie próbowała tego zmienić. Byłam chyba jedyną z jej wnuków i prawnuków, która się z nią w jakiś sposób pożegnała. Umarła tak, jak żyła: sama.
Nie mam już do niej żalu, żałuję, że nasza relacja nie była żywszą. Śpieszmy się kochać ludzi, tak szybko odchodzą...
I jeszcze jedna myśl. Nawet jeśli tata jest problematyczny, to nie chcę by mieszkał sam, aż już na pewno nie na Zagaju. Jestem przekonana, że by go ubezwłasnowolni za jego pijaństwo.
A nad Babcią też się zamyśliłam. Była o wiele sprawniejsza niż Babcia Irenka obecnie. Nie była moją ukochaną babcią. Była mi daleka i zimna. Moja mama zemściła się na niej za brak akceptacji jej osoby, przenosząc niechęć na nas. Nie próbowała tego zmienić. Byłam chyba jedyną z jej wnuków i prawnuków, która się z nią w jakiś sposób pożegnała. Umarła tak, jak żyła: sama.
Nie mam już do niej żalu, żałuję, że nasza relacja nie była żywszą. Śpieszmy się kochać ludzi, tak szybko odchodzą...
I jeszcze jedna myśl. Nawet jeśli tata jest problematyczny, to nie chcę by mieszkał sam, aż już na pewno nie na Zagaju. Jestem przekonana, że by go ubezwłasnowolni za jego pijaństwo.
niedziela, 11 listopada 2018
Setka na 100-tkę
Nie zapisałam, co przewidywały horoskopy. Pod koniec roku pragnęłam dojrzałości emocjonalnej. I chyba się udało. Nie ulegam już namiętnościom z moich marzeń. Uczucia paniki o przyszłość się nie pozbyłam. Ale rozumiem, że to jest chorobowe. Czy to złe? Będę nad tym dumać. Cieszę się, że moje życie to rozwój. Widzę progres. W pracy też jest inaczej, gdy uwolniłam z niewolnictwa liczarza na rzecz skarbca. Mama wróciła z pracy i od progu pyta czy pijemy setkę na 100-tkę niepodległej. Ostatecznie wypiłyśmy grzane piwo z sokiem. W garnku mama na pianie zrobiła z soku kształt Polski. Gdybym miała nakręcić tzw. setkę musiałabym powiedzieć, że to był dobry dzień i naprawdę udany tygodniowy urlop. I choć lubię swoją pracę i na tym etapie życia jest mu ona niezbędna, to po raz kolejny przekonałam się, że bez niej też się odnajdę np. na emeryturze.
A książki? Ciągle je lubię, chociaż zaczynam do nich podchodzić z mniejszym ciśnieniem!
A książki? Ciągle je lubię, chociaż zaczynam do nich podchodzić z mniejszym ciśnieniem!
Przerwany post
Gdy wracałyśmy z Olą i szłyśmy Basztową pomyślałam, że to nasza przyszłość. Że w przyszłości będziemy my dwie. A potem, któraś z nas bez tej drugiej. Niby to życie się ciągnie, a biegnie jak z bicza strzelił. Już listopad, niedługo podsumowanie roku. Przerywam pisanie tego posta by zobaczyć, co zapisałam na początku roku. I czy zapisałam, co się miało stać według rocznych horoskopów?
Niedziela 11 listopada i łyk książkowej statystyki
Dzisiaj byłyśmy z Olą na miejskich uroczystościach z okazji Święta Niepodległości. To Ola mnie wyciągnęła, mimo że obiad dla mamy musi być, bo przychodzi z kiosku. Gnałyśmy na piechotę z Ronda Grunwaldzkiego by 12 zdążyć na Rynek, gdzie zamiast hejnłu trębacz zagrał hymn. Wszyscy śpiewali, chociaż mnie wzruszenie wyciskało łzy. Teraz często tak mam, to przez wyższą dawkę Rispoleptu.
Później poszłyśmy na plac Matejki. Stanęłyśmy pod Barbakanem. Gdy ktoś się zbliżał i zasłaniał widoczność, mówiłam:Ola zakaszl, i wszyscy się odsuwali. Ola ma chore gardło, również ze smogu, ale nie idzie do lekarza.
Po apelu, zmianie warty i salwie honorowej, gdy zaczęli przyznawać ordery i obywatelstwo poszłyśmy. Szłam środkiem torów na Basztowej, bo ruch był wstrzymany. Później powrót do domu, spacer z psem. Obiad ja zaczęłam, a mama wykończyła i podała. Zrobiła deser: podłużne biszkopty z czekoladą i bitką. Posprzątałam, a teraz każda z nas u siebie robi nic.
W internecie na rocznicę orędzie wspólne pary prezydenckiej. To nowa jakość.
Jest też spot z Melem Gibsonem, w której 123 lata drogi do odzyskania niepodległości porównane jest do powrotu do domu. Czasem jest to godzina (w korku czy w autobusie), czasem 2-5, a czasem 10 jeśli samolot odleci. Może to też być tydzień lub 3 tygodnie, gdy płyniemy statkiem. A co jeśli to 123 lata? To naprawdę okazja do świętowania.
Telewizja japońska wyemitowała koncert symfoniczny z odśpiewaniem przez japoński zespół operowy naszego hymnu po polsku.
Przechodziłyśmy dzisiaj koło tej szkoły Gloker, do której Ola miała się zapisać. A później ja. Obie stwierdziłyśmy, że nam się nie chce. Tak mało jest wolnych chwil. No i to, że ja chcę podawać nam obiad co niedzielę. Póki mogę.
Dawniej bym powiedziała, że na emeryturze pójdę, ale nie ma co planować, bo może będę w Trzebini? A może będę za stara, bo przesuną wiek emerytalny? A może znów będzie mi żal czasu, który mogę poświęcić na czytanie?
Tym bardziej, że jak ktoś wyliczył: jeśli zaczniesz czytać książki w wieku 5 lat i będziesz czytać 1 tygodniowo, to przez całe życie przeczytasz ok 3.900 książek, co stanowi 1% wszystkich drukowanych książek. To tak, jak na memie w sieci: postanowiłam, że przeczytam wszystkie książki moich ulubionych autorów. Ale oni ciągle piszą. I komentarz: chuje.
Później poszłyśmy na plac Matejki. Stanęłyśmy pod Barbakanem. Gdy ktoś się zbliżał i zasłaniał widoczność, mówiłam:Ola zakaszl, i wszyscy się odsuwali. Ola ma chore gardło, również ze smogu, ale nie idzie do lekarza.
Po apelu, zmianie warty i salwie honorowej, gdy zaczęli przyznawać ordery i obywatelstwo poszłyśmy. Szłam środkiem torów na Basztowej, bo ruch był wstrzymany. Później powrót do domu, spacer z psem. Obiad ja zaczęłam, a mama wykończyła i podała. Zrobiła deser: podłużne biszkopty z czekoladą i bitką. Posprzątałam, a teraz każda z nas u siebie robi nic.
W internecie na rocznicę orędzie wspólne pary prezydenckiej. To nowa jakość.
Jest też spot z Melem Gibsonem, w której 123 lata drogi do odzyskania niepodległości porównane jest do powrotu do domu. Czasem jest to godzina (w korku czy w autobusie), czasem 2-5, a czasem 10 jeśli samolot odleci. Może to też być tydzień lub 3 tygodnie, gdy płyniemy statkiem. A co jeśli to 123 lata? To naprawdę okazja do świętowania.
Telewizja japońska wyemitowała koncert symfoniczny z odśpiewaniem przez japoński zespół operowy naszego hymnu po polsku.
Przechodziłyśmy dzisiaj koło tej szkoły Gloker, do której Ola miała się zapisać. A później ja. Obie stwierdziłyśmy, że nam się nie chce. Tak mało jest wolnych chwil. No i to, że ja chcę podawać nam obiad co niedzielę. Póki mogę.
Dawniej bym powiedziała, że na emeryturze pójdę, ale nie ma co planować, bo może będę w Trzebini? A może będę za stara, bo przesuną wiek emerytalny? A może znów będzie mi żal czasu, który mogę poświęcić na czytanie?
Tym bardziej, że jak ktoś wyliczył: jeśli zaczniesz czytać książki w wieku 5 lat i będziesz czytać 1 tygodniowo, to przez całe życie przeczytasz ok 3.900 książek, co stanowi 1% wszystkich drukowanych książek. To tak, jak na memie w sieci: postanowiłam, że przeczytam wszystkie książki moich ulubionych autorów. Ale oni ciągle piszą. I komentarz: chuje.
sobota, 10 listopada 2018
Nasze 100-lecie
Za chwilę północ i 11 listopada. 100 lat od odzyskania przez Polskę niepodległości. Byłyśmy na Rynku, na którym królowało wojsko. Mama chciała żebyśmy stały w kolejce po grochówkę, ale Ola i ja się nie zgodziłyśmy. W sklepach kolejki do kas, bo 2 dni zamknięte wszystkie sklepy, nawet w Agatameble. Ola z mamą oglądały na Jedynce koncert na Narodowym. Ja obejrzałam na fb jak zrobić kotylion i tak pomyślałam, że w tym mieszkaniu będzie kiedyś mieszkać dziecko, które kiedyś pójdzie do szkoły i będzie miało za zadanie przynieść materiały na taki kotylion. Czy będzie bieganie za 5 12-ta?
Mój przejaw patriotyzmu i moja duma, że mogę czytać książki po polsku i polskich autorów.
Mój przejaw patriotyzmu i moja duma, że mogę czytać książki po polsku i polskich autorów.
Jak zwykle...
Gdy nie ma mamy, Ola jest łagodniejsza, traktuje mnie po partnersku, a nie jak głupka. Gdy tylko radar wychwyci mamę, staję się złem koniecznym. Dzisiejsza awantura w sklepie była o to, że mama nie chciała stać w piekarni po chleb, bo to nie komuna. Po dobre rzeczy warto stać. Teraz jesteśmy po obiedzie, a ja dumam czy ustąpić i jechać z powrotem do Bonarki czy nie. Ustąpię, umyję gary i pojadę. Jak zwykle...
Po zakupach
Nie cierpię jeździć na zakupy z mamą i Olą. Wolę tylko z mamą. Drygowanie Oli wywołuje u mnie irytację, która wybucha w awnturze z mamą. Ola wtedy udowodnia, że to ja jestem ta zła. I tak myślę, że nie muszę jeździć z mamą na zakupy. A już kupowanie tego, co się wcale nie chce, bo jest na promocji, mnie wkurza. Ola nakupuje głupot, po czym to my z mamą musimy to przyrządzać.
piątek, 9 listopada 2018
Brama do mojej ulicy
Hasłem minionych tegorocznych targów książki było: "Książki są bramą, przez którą wychodzisz na ulicę".
Odpoczywamy po obiedzie, każda u siebie. Dzisiaj byłam po skierowanie do ortopedy (na biodra, bardziej zapobiegliwie niż objawowo, bo ból nie jest uciążliwy) i w bibliotekach. Mama była w hurtowni po rzeczy świąteczne do kiosku.
Recenzja wypożyczonej dzisiaj książki przypomniała mi o tym, jak źle mi było w Warszawie. Dobrze, że mam bliskich, potrzebuję ich. Może to charakaterystyczne dla Ryb?
Oli zapewnienie, że nigdy nie wyprowadzi się do Piotrka i Edy, nie trafia do mnie. Ola wie w głębi ducha, że prawo pieniądza robi swoje. Dzisiaj w tramwaju myślałam nad tym, w której filii Biblioteki Kraków będę kiedyś, po przeprowadzce, wypożyczać książki i brać kody. Dumałam nad optymalnym ułożeniem trasy. W poczekalni do lekarza czytałam ebook "Magia grudniowej nocy". Był tam cytat z Marka Twaina: "Spędziłem większość życia, martwiąc się o rzeczy, które nigdy się nie wydarzyły". Gdybym miała pewność, że bez bliskich, też będą spotykać mnie okruchy czułości i zainteresowania. Wyższa dawka leku powoduje, że nie wpadam z tego powodu w panikę. Nie ma nic trwałego w życiu. Może dlatego nie powinniśmy się przywiązywać do ludzi i rzeczy. Ale przecież tak dobrze jest kochać. Może kiedyś będę czerpać siłę ze wspomnień, takich popołudni jak to, gdy jest dobrze? A może będę sobie tylko umilać czas, który jeszcze będzie mi dany? Myślę, że będę zgorzkniała jeszcze bardziej niż teraz. Przeczytam wówczas te zapiski, które będą jak brama do ulicy mojego życia. Ulicy, na której rozegra
Odpoczywamy po obiedzie, każda u siebie. Dzisiaj byłam po skierowanie do ortopedy (na biodra, bardziej zapobiegliwie niż objawowo, bo ból nie jest uciążliwy) i w bibliotekach. Mama była w hurtowni po rzeczy świąteczne do kiosku.
Recenzja wypożyczonej dzisiaj książki przypomniała mi o tym, jak źle mi było w Warszawie. Dobrze, że mam bliskich, potrzebuję ich. Może to charakaterystyczne dla Ryb?
Oli zapewnienie, że nigdy nie wyprowadzi się do Piotrka i Edy, nie trafia do mnie. Ola wie w głębi ducha, że prawo pieniądza robi swoje. Dzisiaj w tramwaju myślałam nad tym, w której filii Biblioteki Kraków będę kiedyś, po przeprowadzce, wypożyczać książki i brać kody. Dumałam nad optymalnym ułożeniem trasy. W poczekalni do lekarza czytałam ebook "Magia grudniowej nocy". Był tam cytat z Marka Twaina: "Spędziłem większość życia, martwiąc się o rzeczy, które nigdy się nie wydarzyły". Gdybym miała pewność, że bez bliskich, też będą spotykać mnie okruchy czułości i zainteresowania. Wyższa dawka leku powoduje, że nie wpadam z tego powodu w panikę. Nie ma nic trwałego w życiu. Może dlatego nie powinniśmy się przywiązywać do ludzi i rzeczy. Ale przecież tak dobrze jest kochać. Może kiedyś będę czerpać siłę ze wspomnień, takich popołudni jak to, gdy jest dobrze? A może będę sobie tylko umilać czas, który jeszcze będzie mi dany? Myślę, że będę zgorzkniała jeszcze bardziej niż teraz. Przeczytam wówczas te zapiski, które będą jak brama do ulicy mojego życia. Ulicy, na której rozegra
środa, 7 listopada 2018
Żyj dniem!
Poprzedni post to znowu uleganie urojeniom. Myślę, że nie czuję się pewnie w życiu i stąd obawy o zmiany w życiu. Tak naprawdę mało miałam w życiu okazji by przekonać się, na ile jestem silna i jak sobie poradzę w samodzielnym życiu. I jeszcze jedna myśl: nie jestem zadowolona z życia, nie czuję w sobie szczęścia skoro ciągle dumam kiedy i jak ono się zmieni. Nie akceptuje tego, co mam. Nawet jeśli czasem się zapędzę i marzę: o związku, dziecku, własnym kawałku podłogi, karierze naukowej, to zaraz strach, że może być gorzej niż jest, każe mi przestać marzyć i nie planować. Wtedy jedynym rozwiązaniem na moje niespełnienie jest planowanie życia po zmianach, które nadejść muszą. A może trzeba się zapytać, co jeśli to ja umrę pierwsza? Może powinnam żyć w poczuciu szczęścia, a nie planować? Bo co jeśli jutra nie ma? Dlatego postanawiam, że ilekroć zaatakują mnie urojenia i lęki o życie bez bliskich, powiem sobie jestem szczęśliwa już teraz i to poczucie szczęścia rozciągnie się i będzie promieniować na następne lata. A poza tym jeśli nie mam w życiu nic, to już nic nie stracę. Żyj dniem, chwytaj dzień i to, co w nim dał los.
Mysz i dowód miłości
Udało się przenieść kod do ebooków na nowy telefon.
Mama pojechała do babci. Jest wieczór, Ola u siebie ogląda telewizję, ja u siebie przeglądałam fb. Mama u babci sprząta po gotowaniu i posiłku. Tata- nie piszę, bo on nie ma znaczenia. Odnotowuję tylko, że jeszcze żyje.
Na fejsie taki cytat z Kraszewskiego: "Jedna książka w domu, to tak jak mysz, przyprowadzi za sobą i drugą, i trzecią, już ci nie dadzą spokoju".
Ciągle jest we mnie ta wiadomość, że zamykają konkurencyjną sortownię. Ponoć wypowiedzieli im najem budynku. Moi byli współpracownicy nie mają pracy. Cieszę się, że to nie ja. Martwię się, że jeśli kiedyś kupią Solid, by w ten sposób wrócić do Krakowa, to ja wówczas stracę mamę. Jest bowiem we mnie takie przeświadczenie, że gdy zmieni się mój pracodawca i tryb pracy, to wówczas schorowana mama, podda się i odejdzie. Muszę sobie powiedzieć już dziś: że to piękny dowód zaufania, oddania, miłości, że mama nie będzie chciała być sama w domu i że jeśli tak będzie, to nie mogę się obwiniać za mamy śmierć.
Mama pojechała do babci. Jest wieczór, Ola u siebie ogląda telewizję, ja u siebie przeglądałam fb. Mama u babci sprząta po gotowaniu i posiłku. Tata- nie piszę, bo on nie ma znaczenia. Odnotowuję tylko, że jeszcze żyje.
Na fejsie taki cytat z Kraszewskiego: "Jedna książka w domu, to tak jak mysz, przyprowadzi za sobą i drugą, i trzecią, już ci nie dadzą spokoju".
Ciągle jest we mnie ta wiadomość, że zamykają konkurencyjną sortownię. Ponoć wypowiedzieli im najem budynku. Moi byli współpracownicy nie mają pracy. Cieszę się, że to nie ja. Martwię się, że jeśli kiedyś kupią Solid, by w ten sposób wrócić do Krakowa, to ja wówczas stracę mamę. Jest bowiem we mnie takie przeświadczenie, że gdy zmieni się mój pracodawca i tryb pracy, to wówczas schorowana mama, podda się i odejdzie. Muszę sobie powiedzieć już dziś: że to piękny dowód zaufania, oddania, miłości, że mama nie będzie chciała być sama w domu i że jeśli tak będzie, to nie mogę się obwiniać za mamy śmierć.
poniedziałek, 5 listopada 2018
Półka ekonomiczna
Gdy dziewczyny pojechały, to później mi ich brakowało. Uświadomiłam sobie, że jestem towarzyską osobą. Dlatego dobrym rozwiązaniem dla mnie będzie by po stracie bliskich zamieszkać z Piotrkiem i Edą. Uświadomiłam sobie też, że jeśli moje przeczucia się sprawdzą, to po przejściu na emeryturę wszystko się zmieni: bliscy przy mnie, dom i psy. Będzie tak, jak kiedyś powiedziałam: pracujesz całe życie, a później musisz ustąpić miejsce (dom) młodym.
Dzisiaj kupiłam na raty telefony mamie i sobie i maszynkę do mielenia mięsa. Straciłam kod do Legimi. Będę czytać papierowe. Jak na razie w 2018 roku przeczytałam po połowie papierowych książek i ebooków.
Byłam wczoraj na wyborach na prezydenta miasta. Majchrowski wygrał z Wasserman. Sama tak chciałam. Mama nie pojechała z p.Wiesią do Krynicy, bo to za drogo dla niej i jak to powiedziała: nie jej półka ekonomiczna. Cieszę się, bo inaczej musiałabym zaiwaniać na urlopie, na którym jestem.
Dzisiaj kupiłam na raty telefony mamie i sobie i maszynkę do mielenia mięsa. Straciłam kod do Legimi. Będę czytać papierowe. Jak na razie w 2018 roku przeczytałam po połowie papierowych książek i ebooków.
Byłam wczoraj na wyborach na prezydenta miasta. Majchrowski wygrał z Wasserman. Sama tak chciałam. Mama nie pojechała z p.Wiesią do Krynicy, bo to za drogo dla niej i jak to powiedziała: nie jej półka ekonomiczna. Cieszę się, bo inaczej musiałabym zaiwaniać na urlopie, na którym jestem.
czwartek, 1 listopada 2018
Gdy pojechały...
Nie pojechałam z nimi do babci. Boże, jaki spokój jak nie ma mamy. Rozkoszuję się tym. Robię nic. Jest spokój, bo Ola zabrała Ogiego. Został Pipin, a on nie jest tak absorbujący. I tak dumam czy taki spokój będzie kiedyś? Czy cisza będzie dzwonić w uszach jak teraz?
Subskrybuj:
Komentarze (Atom)