Dumam Blogu nad chodzeniem na Klub Pacjenta na Wodną. Do tego na Białym Domku nie będę chodzić, bo nie odpowiadają monotematyczne zajęcia. A raczej i przede wszystkim godziny spotkań. I myślę Blogu, że personel medyczny Białego Domku już jest tak przyzwyczajony do mnie, że może mają mnie dość. Dwie terapie w jednym roku. Ależ miałam kryzys przez maj i czerwiec. Szpital to był walka o umysł. A Biały Domek to stopniowe włączanie się do nowej sytuacji rodzinnej. Relacja z Olą kładzie się cieniem. Ola jest zła przez pieniądze. Gdy zamieszkałam z Andrzejem, zadzwoniła do mnie i powiedziała, że skoro zaczynam nową drogę w życiu, to ona w prezencie spłaci do końca moją Toyotę. Jaka ona moja, skoro nią nie jeżdżę. Po wielu dopłatach kredyt został zamknięty. Przywiozłam Oli potwierdzenie z Banku, a Ola nie finalizuje umowy darowizny. Bo póki samochód jest na firmę Piotrek płaci za paliwo. Ale kombinatoryka zawsze wyjdzie w praniu. Tak naprawdę Ola chciała zabezpieczyć samochód bym go nie wzięła do swojego związku. No i popłynęły z kasą i nic nie mają. Spoko komornik będzie miał co zabrać. Bo kwestią czasu jest, gdy Piotrek znów czegoś nie zapłaci. Na obie Toyoty zapracowałam ja. I z żadnej nic nie mam. Więc Oleńka sreńko stul pysk i powściągnij swoje humory, frustracje i fochy.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz