niedziela, 6 października 2024
Po co idę do kościoła?
Dzisiaj zrozumiałam Artka i Andrzeja. Artek chciałby mieć już święty spokój od bycia przewodnikiem rodziny. Tymbardziej, że niedocenionym. Andrzej nie ma radości z życia, żyje nadzieją na zbawienie. A my? Tata poczuł się potrzebny, ale to tyran i despota. Mama oderwała się od rzeczywistości i myśli, że ucieknie od chorób i spieprzonego życia. Ola jest zezłoszczona i rozgoryczona. Piotrek i jego rodzina są niewiadomą. A ja? Żyje nadzieją, że w końcu któreś z nich mnie zamknie bym nie musiała z nimi żyć. Póki co za 4 tygodnie kończę terapię, wracam do pracy i wracam do spłacania długów. To jest mój cel: doprowadzić do sytuacji, gdy wszystko jest spłacone. Wolałabym żebym nie musiała żyć na łasce Taty, ale mama o mnie nie dba, a w domu, który stworzyli moi rodzice nie ma warunków do samodzielności. Winna temu jest mama, bo żeruje na Oli. Jeśli idę dzisiaj do kościoła to by prosić o siłę do walki z uczuciem beznadzieji i by Bóg dał mi radość i uśmiech. I jeszcze jedno Blogu, zetnę włosy, bo wkurzają mnie już strasznie.
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz