środa, 28 lutego 2024

Dzieje się!

 W poniedziałek dużo się działo. Mama kupiła mi rękawice bokserskie i dała kasę na zajęcia. Miałam jechać zapłacić, ale nie, bo nie chcę żeby mi przepadły zajęcia, a tu wskoczył mi rehalibitant na kolano i badania pracownicze. Więc te 120 zł spożytkuję na grę np. Dixit na Targach Gier w ten weekend. Dla mnie! Na wyjazd na turnus, bo w końcu pojadę. W sobotę idę na planszówki do Pawła. Zaprosił Paulę, Patryka i mnie. Cieszę się, że mogę iść. W poniedziałek pojechałam obładowana do pracy, a tu się okazało, że mam wolne. Zostawiłam obrazy, bo przestałam się obrażać, z Wiolą wsunęłyśmy do ramy od Marii sentencję do Grzechów. Zostawiłam prezenty, skserowałam papiery i pa do domu. Po przespanej nocy pojechałam złożyć wniosek o legitymację osoby niepełnosprawnej w urzędzie, do biura liderki Avonu (bo z niego odeszłam, bo nie będę finansować Oli koleżanek) po katalog z danymi liderki dla p. Pauliny z Białego Domku by dać znak, że byłam na Klubie. Załatwiłam też 3 biblioteki. Zostaje mi jeszcze Dobrego Pasterza i czytelnia na Rajskiej. Na Klubie było spokojnie, sami mężczyźni. Nigdy nie przypuszczałam, że będę ciupać w karty w... szpitalu psychiatrycznym. Dzisiaj kupiłam zapałki byśmy na nie grali. Poproszę Andrzeja by pomógł mi nauczyć się grać w tysiąca, pokera i brydża. Odkryłam coś! Nowi ludzie, to nowa energia! Jestem ciekawa Andrzeja. Asytent Joanna wydała mi się kontaktowa, ale ostrożna, mało wylewna. Wczoraj byłam na slajdowisku o indyjskich świątyniach. Później pogadaliśmy z Pawłem i zachęcił mnie bym złożyła wniosek o finansowanie laptopa. A dzisiaj rano zasnęłam w autobusie i na szczęście współpracowniczka obudziła mnie na Matecznym. Idę spać. Aha i jeszcze, wypierdzieliłam mamie na balkon kwiaty ode mnie z pokoju i jej powiedziałam, że dała je do mnie, bo było się jej żal z nimi rozstać po lecie. Zrozumiałam, że są kwiaty ogrodowe i doniczkowe. Popatrzę dzisiaj w Białym Domku czy są jakieś fajne. Powiedziałam też mamie, że skoro może się zajmować bratkami i prymulkami, to może też zrobić porządek z tymi badylami, które jak zwykle nie przetrwały zimy. Jestem innym człowiekiem. W ulotce Klubu Pacjenta była myśl z Gustawa Junga: "nie jestem tym, co mi się przydarzyło, jestem tym, czym postanowiłem się stać." A na kalendarzu w kuchni cytat z Reginy Brett: "Każdy z nas otrzymał jakiś dar, ale niektórzy z nas, go jeszcze nie rozpakowali". Ja swój, otwartość na ludzi, rozpakowałam i uczę się z niego korzystać. Czytam marcowe Obcasy. Mam przemyślenia, napiszę. Pa, blogu!

niedziela, 25 lutego 2024

O człowieczeństwie i moich asystentach zdrowienia

 1. Byłam w kościele. Nie było komunii, chyba dlatego, że okres Wielkiego Postu. Kazanie rozpoczęło się nakreśleniem okoliczności skazania Jezusa by  skoncentrować się na zdradzie Judasza dla pieniędzy, dla płytkich wartości. To, co mnie uderzyło, to sposób zaakcentowania przez księdza, że śmierci Jezusa chcieli Żydzi. Poczułam antysemityzm i zadzwiło mnie, że ma on odwagę to powiedzieć. Analiza wydarzeń historycznych Europy w kontekście zdrady jeden przez drugiego trafna. W czasie mszy zszokowało mnie, że przywołuje się niegodne postawy więźniów obozów koncentracyjnych jako przykłady zdrady, ale teraz na spokojnie myślę, że człowiekiem trzeba być w każdych warunkach. Zakończeniem kazania była próba uwrażliwienia na współczesne sprzedawanie wartości, w tym Boga i duchowości, na rzecz stanowisk, kariery i wygody. Ksiądz mówił o chciwości, pogoni za pieniądzem, który jest bożkiem, ideą napędową dla wielu młodych ludzi. Pomyślałam o Pauli jako korposzczurze. Jej choroba, to nie jest dla niej, jak dla Pawła, czy teraz już i mnie, wrażliwość, tylko utrudnienie. A tymczasem Paweł dobrze powiedział, że nasza wrażliwość może pomóc nam uchronić świat od przewagi sztucznej inteligencji. Podczas powrotu dumałam dlaczego jestem antysemitką. I próbowałam to zrzucić na opisy żydowskich okupantów niemieckich jakimi nasiąknęłam na studiach czytając "Młodą Gwardię" Fadjejewa. Ale mój antysemityzm wyniosłam z domu rodzinnego, w którym rodzice zazdroszczą Żydom prawa, podejścia do bycia bezwzględnym i sprytnym w robieniu interesów. Znamienne, że mój ojciec tego nie pochwala, a tak żyje jego syn i wnukowie. Może więc i dlatego nie utrzymują kontaktów? Myśląc o różnicach międzypokoleniowych w stosunku do pieniądza przywołam cytat z fb. "Pokolenie ludzi z żelaza odchodzi by ustąpić miejsca ludziom z kryształów. Ludzie, którzy bez problemu żyli bez wielkich luksusów, odchodząc nie czują się tym sfrustrowani." Wracając do "Młodej Gwardii". Dopiero czytając recenzję sztuki teatralnej na podstawie tej powieści dotarło do mnie, że to była genialna powieść, a ja jej na studiach nie zrozumiałam.  I chyba nawet porządnie nie przeczytałam. I faktycznie wszystko co tu napisałam zawiera się w słowach Maksyma Gorkiego, które na kartach powieści wypowiada umierający komunista Szulgin: "Człowiek- to brzmi tak dumnie". 

2. Gdy pisałam ten post odezwał się Paweł. Mój asystent zdrowienia. Zgodził się bym mailowo rzygnęła mu Olą. Zrobię to. Bo mi ulży. Jutro. Muszę pisać zdaniami kondensującymi treść, ale nie omijać żadnego faktu, cienia czy półcienia, które dla mnie mają znaczenie.  I tylko zdanie z ks. Jana Bosko: "niech Twoja mowa będzie zawsze przepełniona łagodnością. Muszę opisać to z łagodnością, a nie agresją". A drugim moim asystentem zdrowienia jest p. Klaudia Bułka. I ona póki co jest dla mnie informatorem o środowiskach i układach. Jest asystentem VIP-a. 


sobota, 24 lutego 2024

Nowe i stare pomysły

1. Czy zaufam Klaudii, to nie wiem.

2. Mam wrażenie, że za pomoc jaką mi udzielono w Białym Domku, zapłaciłam wspierając ludzi. Mam nowe zadanie by spróbować dać siebie ludziom z Klubu Pacjenta. Z każdego człowieka trzeba brać do siebie coś lub coś odkryć. I móc mówić do ludzi, spotykać się z ludźmi, a nie ograniczać się do leków i rodziny.

3. I blogu zaufam mojej intuicji by pod poznać dyspozytora i przekonać się czy mogę mieć w nim zaplecze i by pokonać impas braku worków.

4. Przeraduguję "Karty miłości", a nowe elementy będę pisać w Notesie. Mam czas.

5. Przyszło orzeczenie. Na jesień studia. 

czwartek, 22 lutego 2024

Plan

 Relacji z Pawłem nie będzie, posprzątałam dla Pauli. Ale ona tego nie wykorzysta, bo jest skoncentrowana na sobie. Nawet jeśli się dogadają, to się wypali. Ale może spróbują. Dla mnie cenną radą są doświadczenia Pauli i przekonałam się na rozmowie z Pawłem, że własny facet nie może być powiernikiem. Można wysłać mu jasne hasło: 

mów do mnie bym zajęła myśli, 

pozwól mi płakać, 

jak mam krzyknąć dla ulgi aż się popłaczę i przestanę się kopać z koniem, bezradnością. 

Tak trzeba to robić. A zwierzać się kobietom i psychologom. 

Mnie boli, że zaufałam bratu. Szłam na wojnę i wiedziałam, że może być ciężko. Poszłam. Ale było dobrze, bezpiecznie. Pieprzło. Skutki są dzisiaj i choć wygaszamy je z bratem, to są bolesne. Nowych konsekwencji, w ogóle ryzyka już nie będzie. Stoczyłam walkę ze sobą by umieć powiedzieć sobie, że się boję. Opanowałam strach. Sondowałam pozostałych Bliskich. Mam jasność. Jestem bezpieczna, bo Mama i Ola dbają o mój byt. Ale reszta to mój problem. Ostatnim bastionem było prawo do nie angażowanie się już w brata. I nie oglądania się już na niego. Chciałam by mama go potępiła. I dotarło do mnie, że on jest Jej dzieckiem jak ja i tego nie zrobi. Nie pozwoliłam mamie wpłacić ani grosza na długi. Co pewien czas rzygnę emocjami jak już mam dość banków czy opóźnień w wysyłce mi dokumentów przez brata. Mama się broni przed zajmowaniem stanowiska, ceduje to na Olę. Ona dzwoni, nazywa go debilem i każe zapłacić. Po tygodniu od awantury coś się pcha z płatnościami.  Ja płacę stałymi kwotami. Z roku na rok większymi. Ja do Piotrka nie skaczę, staram się być z nim na braterskich relacjach, ale ograniczam je mocno do minium. W głębi ducha gardzę moim bratem. Mogę na stare lata być zależna od niego i jego synów. Mogę być zmuszona żyć z kretyniałą bratową. Ale ja widzę plus. Bo oni wezmą moją emeryturę. Jeść mi dadzą i leki też, bo im dłużej będę żyła tym oni będą mieć na życie. Bo oboje mają długi, a żadne od 20 lat oficjalnie nie pracuje, żyją od przelewu do przelewu, szaleją gdy mają i nie oszczędzają. A przychodzi czas, gdy nie ma się zdrowia by na kolanach kłaść posadzki. Także muszę tylko wytrzymać. Wywalać emocje, żeby mnie nie zjadły. 

A ja zapytam p. Klaudię o boks i o to, gdzie nauczą mnie na nowo krzyczeć.

wtorek, 20 lutego 2024

Postanowienia

 Nie zasnęłam tej nocy. Kilka przemyśleń:

1. Wezmę skierowanie do psychologa by zrzucić ciężar rodzeństwa. By opowiedzieć o poniżaniu przez Olę i że przy niej czuję się jak mało zarabiająca żona męża pana i władcy, oraz o niemocy wpłynięcia na mamę i Olę by odcięły się od Piotrka, bo jest nieleczącym się alkoholikiem i oszustem finansowym. Bo aż mnie pali język by o tym opowiadać.

2. Pójdę na studia by w następnej po Solidzie sortowni być kierującym zmianę. Bo mieć doświadczenie i jeszcze wykształcenie, to mieć wszystko w tej branży.

3. Pouczę się języków by na nich wypracować sposoby uczenia się. Nie pogardzę jeśli Ola wykupi mi kurs rosyjskiego. Bo książek i kursów do angielskiego nie brakuje, a do rosyjskiego już tak.

4. Będę zajmować się Avonem by uczyć Olę kompetencji miękkich.

5. Chciałam zrezygnować z domu kultury, ale będę chodzić. Bo to jedyne miejsce, gdzie mogę pohaftować. Także na tyle, na ile pozwoli praca. 

6. Na pewno będę chodzić na skarbiec. I dobrze, bo będę dobrze poinformowana. A czy będę kierownikiem zmiany, to nie wiem, ale wątpię.

7. Klubu Pacjenta spróbuję, ale mój kubek przyniosę spowrotem. Bo odczarowałam go ze skojarzenia od egoistki i chamki Izy na rzecz pozytywów Białego Domku.

8. A obraz MB wyhaftowany przez Babcię, poleży następne lata. A gdy Tata nie będzie już przeszkodą, pójdzie do ludzi. A ja sobie wyhaftuję moją, Czarną Madonnę. I gdy uwolnię się od mamy, pozbędę się Pór roku i powieszę moją Madonnę by mnie miała w opiece.

9. Ta terapia w Białym Domku dobiega końca. Udało się więcej niż zaplanowałam. 


Moje urodziny

Dzisiaj były moje urodziny. To był dobry dzień. Zaczął się snem i niechęcią by wstać. Gdy mama składała mi życzenia to podniosłam się z łóżka, ale nim wyszła, już leżałam. Dopiero, gdy zrobiło się cicho, gdy już poszła, zyskałam chęć by wstać. Dopiero bez Niej i Oli czuję się Kimś z prawem decydowania o sobie. Gdy ich nie ma czuję się swobodnie. Tata jest wkurwiający, a w zasadzie mama, bo daje się wciągać w gierki wariata i wymaga ode mnie bym i ja w to brnęła. W niczym nie zależę od Taty. Gdy byłam mu potrzebna, to byłam przy nim. Ale nie pozwolę mu mną pomiatać. Co do urodzin, to dużo życzeń. Basia życzyła mi bym wytrwała do emerytury. A ja chcę wytrwać nie tylko do niej. Ja chcę wytrwać do śmierci. I dawniej chciałam by to było szybko. A teraz chciałabym móc maksymalnie długo pomagać mojej Rodzinie. Bez mamy i Oli, to nie będą moi Bliscy. Nawet nie wiem czy Ola będzie. Będą inni ludzie wokół mnie. I to oni będą Bliscy. I będzie tak, jak nagłówek w gazecie: bliskość się wie. Drugie ważne życzenia to od Piotrka: zdrowia, pieniędzy i spokoju. Najbardziej ucieszyło mnie to, że życzył mi spokoju. Bo on wie, że nie mam życia z wierzycielami. Byłam dobra, to muszę mieć twardą dupę. I tu właśnie, gdy Piotrek dzwonił, a ja nie odebrałam, pomyślałam, że muszę dbać by mieć relację z rodzeństwem. By mieć ją w ogóle, a nie żeby była oparciem emocjonalnym. I mama się starzeje i robi się trudna. Tata nawet nie zdaje sobie sprawy, że jest w świecie urojeń. Aż do wczoraj liczyłam na Olę. Było mi też jej bardzo żal i zakładałam, że ją w przyszłości wesprę. Ale dotarło do mnie, że ona mnie nie chce. Ja czekałam, bo zakładałam, że może nadejść chwila, że będę dla niej słońcem. Ale już nie czekam. Jestem i będę silna dla siebie, a nie po to by ktokolwiek z mojej rodziny budował siebie w moim świetle. Celem mojego życia jestem ja. Mogę pozwolić by gro z moich zarobków szło na spłatę kredytów czy rodzinnych długów. Bo pieniądze trzeba wydawać kierunkowo. I bo potrzebuję stałej motywacji by iść do pracy. Ale będę, tak jak dotychczas kupować też coś sobie, w nagrodę za miesiąc pracy. I na koniec Brzezina. Czy z grzeczności czy szczerze wyraziła podziw nad moją wyjątkowością. Że jestem wielu talentów. A ja napisałam Jej, że cieszę się, że jestem kobietą, bo my pozwalamy sobie na rozwijanie tego w czym jesteśmy mocne, piękne. I że dla każdej jest miejsce pod słońcem. Jestem pięknym kwiatem, jestem tulipanem, polskim, którego piękno jest w zwyczajności. Nie muszę iść na studia. Jestem inteligentna. I jestem mądra życiem. A to nie zawsze idzie w parze. A praca na poczcie? Czy w ogóle porzucanie Solidu? Jestem tutaj w zespole, a nie jak kiedyś w kantorze sama jak palec w okienku. Ale to nie tylko dlatego. Tu jest zespół, i to nie tylko tak jak w byle korporacji, tu są Ludzie. Dam Gosi Matkę Boską od Babci Celinki. Niech idzie. Babcia nie dała mi żadnego ze swoich haftów, bo ja dla Niej nie istniałam. I po Jej śmierci los też tak zadecydował. Mnie Babcia gdy przyszłam się z nią pożegnać dała buty. Bym w nich od niej odeszła. Najważniejsze, że ja wiem, że przebaczyła mi, że nie byłam dla niej wnuczką. Wiem to, ponieważ mi to powiedziała. Stało się tak, ponieważ w stosunku do Niej, nie nauczył mnie tego żaden z rodziców. Babcia była krawcową. Szyła dla ludzi i po Jej śmierci obraz pójdzie do człowieka. Nawet zza grobu trzeba robić swoją robotę. Bóg dba o swoich rzemieślników. 

poniedziałek, 19 lutego 2024

Od narzekania do nadziei

 Ranek zweryfikował decyzje. Nie pójdę do poradni leczenia otyłości. Ola bardzo podcięła mi skrzydła co do odchudzania, ale nie poddam się. Podtrzymam niesłodzenie napojów, podoba mi się, że potrafię ograniczyć słodycze i że nie obżeram się nimi. Boże, jak ja mam dość mojej rodziny. Mama jest fałszywa. W samochodzie pyskuje na Tatę, a w domu tycia. Tak samo co do Edy. Najpierw mama robiła plotki o jej ciucholandzie, a teraz się wypiera. A Piotrek? Manipulant emocjonalny. Wybrał Edę, to niech sobie z nią żyje. Ja o swoim bracie przypomnę sobie, jeśli będę go potrzebować. Tak jak on o mnie. I wiem, że będzie karteczka z ceną. I dobrze, bo niech na każdym etapie życia moje zarobione pieniądze idą w dobrym kierunku. Niech moje życie ma sens. Gdy nie powołało się życia, dba się o to, które jest. Czyli muszę długo żyć. I być aktywna zawodowo na emeryturze. Ale nie w Krakowie, tylko w Trzebini. 

niedziela, 18 lutego 2024

Relacje z rodzeństwem

 Pod złością Oli do moich kart benefitowych i tym, że pogardliwie wypowiedziała się o moim zamiarze studiowania i tym, że nie dała mi książki do FCE, a jedynie te na niższym poziomie, zapisany jest jej brak szacunku do mnie. To właśnie Ola uważa, że na szacunek trzeba sobie zasłużyć. Ja uważam, że się go ma, ale że można go stracić. I dumałam nad relacjami z moim rodzeństwem. I zobaczyłam, że są one wyniszczające mnie. I się załamałam, bo w kryzysie wieku średniego założyłam, że po śmierci mamy oprę się na rodzeństwie. Ale realia szybko to zweryfikowały. Pierwszy zawiódł brat. Wykaraskam się z trudności w jakie mnie wpędził. Ale przyszła myśl, że mogę nie być w stanie wyciągnąć się z nich w przyszłości. Dlatego odetnę się od niego już dzisiaj. Jedynym sposobem na nie uleganie oszustowi emocjonalnemu jest wyjście z relacji. Dlatego właśnie nie pojechałam dzisiaj do Trzebini. Druga zawiodła siostra. Ale aż do dzisiaj była we mnie chęć do wychodzenia do niej z sercem na dłoni. Z sympatii. Teraz jestem na nią zła. Że mnie znieważa. Ale nie chcę już kontaktu z nią. Kiedyś myślałam, że Ola będzie mnie wspomagać finansowo i że będzie honorowa. Ale wiem już, że nie będzie. Będziemy razem mieszkać, mam świadomość, że jest w stanie odwieźć mnie do szpitala, ale nie będzie mi oparciem psychicznym i źródłem ciepła bliskiej osoby. Dla mnie odkryciem było, że rodzeństwo nie jest całożyciową gwarancją bliskiej relacji. W moim przypadku relacje będą, ale nie będą bliskie. I jeśli się nie załamałam to dlatego, że wiem jak budować relacje z innymi ludźmi i wiem, że trzeba to robić. 

Cele do Wieliczki

Chcę iść do psychologa poza Białym Domkiem, nie po to by pracować nad swoją niecierpliwością, a po to by:

1. ZRZUCIĆ CIĘŻAR tajemnicy moich długów, na zrobienie których pozwoliłam bratu

2. i by POWIEDZIEĆ obcej osobie, że mnie zranił, ja przebaczyłam, ale nie chcę już Go i Jego rodziny w moim życiu

3. ZNALEŹĆ SIŁĘ DO EMOCJALNEGO WYJŚCIA Z RELACJI z siostrą, która mnie niszczy psychicznie tak jak mój Tata niszczył moją mamę

Modyfikacja planów

 Tata w domu, źle mu się śpi. Mnie on wkurwia ze swoim marudzeniem, wybrzydzaniem w jedzeniu. Leży i się nad sobą rozczula. Olewam go. On nie jest ciężko chory, tylko wygodny. Nie będę wokół niego skakać. Ola nie chce mi wziąść kart benefitowych. Na początku chciałam się nad sobą rozczulać, że cały plan ruchu wziął w łeb, a teraz myślę, że są darmowe formy ruchu. Bo jest siłownia pod chmurką i zawsze mogę robić kroki. Skoro moi Bliscy nie tolerują żebym spacerowała bez Ogiego, to będę brać go ze sobą. On też schudnie. Będzie tylko on i ja. A nauka? Uczenie się dwóch języków jednocześnie było trudne i czasochłonne. Od czasu do czasu będę to robić. Ale może dobrze, że nie będę mieć tego kursu. Poćwiczę silną wolę i spróbuję samodzielnej nauki bez kursu, self study. I jeszcze jedno widzę ogromny plus tego, że nie będę mieć kart benefitowych; nie będę mieć wymówki by na jesień w obronie przed obniżeniem nastroju nie iść na pocztowca. 

środa, 14 lutego 2024

Pierwsze wstępne słowo

 Nie napisałam wczoraj, że zrobiłam aferę w pracy. Było, minęło. Dzisiaj nie poszłam na terapię i jutro też nie pójdę. Totalne zmęczenie odbiera mi zdolność podsumowania tej terapii i radość z finiszu i dumę z tego. Co do faktów poszłam do Białego Domku by

1. Nie dopuścić do zaognienia choroby

2. Odzyskać równowagę dobową

3. Nauczyć się panować nad negatywnymi emocjami

4. Przyjrzeć się relacjom rodzinnym

5. Nauczyć się godzić na zmiany w życiu

I to się wszystko udało.

A dodatkowo dostałam bajery gratisowe

1. Od p. Kasi i p. Joli dostałam praktyczne wskazówki zadbania o ciało

2. Od dr Smyka dostałam receptę na długowieczność i uwierzyłam w jej sens

3. Od p. Martyny i p. Joli dostałam uświadomienie jaką moc mają niebiologiczne formy pomocy i jakże się cieszę, że tu został powołany Klub Pacjenta

4. Od p. Ani dostałam niesamowite słowa, że rozwiązanie wtedy jest proste, gdy się je już znajdzie

5. A od p. Gosi i p. Pauliny dostałam możliwość relaksu haftowaniem

Jak ja mam dość

 Blogu, w pewnym momencie było mi źle w pracy. Chciałam odejść i w myślach brałam pod uwagę różne miejsca pracy, ale w głębi ducha wiem, że nie mam szans poza sortownią. Nie mogę iść pracować na wymarzoną pocztę, bo muszę pracować w zespole. I teraz chciałam zacząć się nad sobą użalać i zapytać: czemu. Ale przypomniały mi się ulubione słowa mojej siostry, że życie to nie bajka. Dostałam dodatek. Może go nie zabiorą? Przynajmniej długi się spłacają. Idę spać. 

wtorek, 13 lutego 2024

Jak to jest ze szczęściem w życiu + przykłady z dzisiaj

 W pewnym momencie na balu złapałam dołek, w końcu po ogłoszeniu wyników konkursu na króla i królową balu, wyszłam. W drodze powrotnej myślałam jak ocenić ten bal. I widziałam same negatywy. Aż nagle przyszła myśl, że moją siłą będzie wynajdywanie pozytywów i że o to chodzi w życiu by szczęście zauważać. Tak więc zabawa była fajna, dobrze, że biorąc urlop na żądanie zyskałam możliwość oderwania się od kieratu codzienności, poznania ludzi z oddziału, bycia otoczoną przez muzykę, a po powrocie relaksu z książką i kisielem. Będę chodzić na haftowanie, i tu i tu. Ludzi poznaje się z czasem. Przypomniały mi się uśmiechy tych kobiet, zwłaszcza tej egoistki. Będzie dobrze. A na Klub Pacjenta trzeba spróbować chodzić, bo to darmowa forma terapii. A jak darmowa to się bierze jakie jest. Tym bardziej, że innej formy terapii sobie nie zdobędę. Przez chwilę znów był we mnie strach, że mój zakład pracy się kończy i chciałam uciekać. Wytrzymam. Dzisiaj na psychoedukacji pomyślałam, że nie chcę robić kiedyś doktoratu, robić prezentacji na komputerze, prowadzić wykłady czy ćwiczenia i musieć organizować czas wystąpienia ot choćby odpowiadając na pytania. Chcę tylko mieć magistra. Żeby podnieść swoją samoocenę. Ale najpierw pocztowiec. Żeby zobaczyć czy jeszcze umiem się uczyć. Albo żeby się tego nauczyć.

poniedziałek, 12 lutego 2024

Spowiedź

 Pomimo wolnego popołudnia nie pojechałam na haftowanie. Gdy kładłam się po drugim obiedzie pomyślałam, że poniosłam porażkę. Wzięłam się za angielski. Nauka sprawia mi frajdę, bo mogę to robić w łóżku. Dzisiaj znów zawahałam się czy Ola ma mi brać tą opcję językową, ale doszłam do wniosku, że muszę mieć bat i że bez kontroli szybko porzucę naukę. Haftowanie... w domu kultury to niewykonalne ze względu na pracę, a w bibliotece jest mi źle, bo hałas i ciasnota. Dzisiaj padł blady strach, bo Tata naciskał na lekarzy, że chce wyjść. Sprowadziłam Go na ziemię pytając, kto mu zrobi kawę w domu. Zaczął chyba myśleć. Jutro wzięłam urlop na żądanie, bo idę na bal ostatkowy w Szpitalu. Po okresie wzmożonej aktywności, chcę normalności. Wiosną będę odpoczywać, latem będą mną łatać dziury grafikowe, a na jesień i zimę pójdę do szkoły. Zastanawiam się tylko czy chcę Klubu Pacjenta. Bo jak na razie pojawia się myśl, że nie chcę rezygnować ze wspólnego obiadu w domu czy zrywać się po nocce by iść na takie spotkanie. Mam za to ochotę słuchać kazań w kościele. I obliczę czy zdążę po spotkaniach u Moniki. I sprawdzę jak dojechać do Żaka. Dobranoc, blogu.

niedziela, 11 lutego 2024

Weekend spacerowo-językowy

 Weekend udany. Meble przewiezione. U Taty byłam i w sobotę i dzisiaj. Wczoraj zaraz po obiedzie posprzątałam, poszłam z Ogim i poszłam na siłownię pod chmurką. Wieczorem uczyłam się po angielsku i po rosyjsku opisywać działy w mojej pracy. Dzisiaj po śniadaniu pojechałyśmy z Olą w kukurydzę z Ogim. Później zupa i do Taty. W powrotnej drodze do Moniki. Wieczorem porządki w pokoju, pakowanie na jutro, listy do skarbowego i angielski z rosyjskim. Namyśliłam się i nie chcę kursu angielskiego, który zaproponowała mi Ola. Zamiast mnożyć książki, spróbuję przerobić to, co mamy w domu. Jutro powtórzę w autobusie. A teraz idę spać. 

piątek, 9 lutego 2024

O Tacie, Piotrku i specyfice schizofrenii

 Wczoraj Tata miał operację. Jest dobrze. Chce dalej leczyć nerki. Dzisiaj mama z Olą były zobaczyć na Klinach na jego łóżko. Jutro mają przewozić. Piotrek po awanturze z Olą przelał kasę, ale ja i tak zaczęłam samodzielnie, stopniowo spłacać. Co do Piotrka, to dużo dała mi rozmowa z Mundkiem, który powiedział mi, że Piotrek jest tym typem, który wyciągnie ostatni grosz pod pretekstem wyboru obicia poduszki do trumny. Zrozumiałam, że nie mogę liczyć na to, aby mama potępiła Piotrka. On nią też manipuluje. Nigdy się od niego nie odetnie, bo tak jak ja, jest Jej dzieckiem. Ale gdy w samochodzie relacjonowała mi rozmowę z Edą, w której oceniła moje trudne położenie, to przyszło ukojenie. Po awanturze z Olą wiem, że jestem sama do spłacania, ale nie do życia i utrzymywania się. A to dużo. Na indywidualnej pierwsze podsumowanie terapii i propozycja wysłuchania podcastu. I choć jego tematem było czy schizofrenia jest chorobą mózgu, i jest to jasne, to dla mnie wydźwięk tej rozmowy jest taki, żle to choroba dezintegrująca, odbierająca życie społeczne. Ale kluczem jest by być uważnym na siebie i chcieć i wyrównywać niedostatek ludzki. Ale ja mam już dość mówienia o chorobie. Ja w ogóle mam dość mówienia, więc działam. To, co mi to utrudnia, to praca na jedną, popołudniową zmianę.

wtorek, 6 lutego 2024

Związki, szkoły, czyli Ewa chce być młoda

Myślałam dzisiaj o Józefie, moim eks. Przypuszczam, że jest po rozwodzie i że może liczył na mnie. Zastanawiałam się dlaczego od niego odeszłam. Bo jego żonie na nim zależało i bo nie miał własnego kąta by móc uprawiać seks. Ale powrotu nie będzie. Naprawdę bardzo negatywnie oceniam mężczyzn. Przez pryzmat Taty. Moja dawna platoniczna miłość Łukasz, startuje w wyborach. Ma już 46 lat. Chwali się, że ma wieloletnią partnerkę Adę. Nie mówi jednak, Ada jest 20 lat młodsza, że jest jak waiti Kejti i że on sam jest po rozwodzie z Beatą, której nie dorównał intelektualnie i nie wytrzymał, gdy broniła kolejnych tytułów naukowych. Czasem jeszcze bym chciała, żeby było idealnie, tzn. tak jak planowałam żyć zanim zdiagnozowano u mnie schizofrenię. To dlatego marzy mi się związek, ukończenie studiów i praca na poczcie. W tramwaju czytałam filozoficzne ujęcie cech asystenta zdrowienia, a potem relację jednego dnia z życia takiej osoby i po raz kolejny przyszła myśl, że nie mam prawa nikomu doradzać, bo ja niczego nie zniszczyłam swoją chorobą, no może poza ciałem. Mam ochotę na jesień iść do szkoły na pocztowca, a nie na kurs asystenta zdrowienia. I chciałabym mieć wyższe wykształcenie. Chciałabym zrealizować to swoje marzenie. 

niedziela, 4 lutego 2024

Jakie są relacje rodzinne i o friends with benefits

 Chcę jeszcze ci, blogu, napisać o tym, co wyniosłam ze styczniowych Obcasów. Aktorka Agnieszka Żuławska powiedziała, że dla niej relacje z przyjaciółmi są dużo lepsze od tych rodzinnych. I dopiero wtedy uświadomiłam sobie, że mogą one być zanurzone w starych żalach i niewypowiedzianych nigdy słowach, obarczone traumami i lękiem. We wstępniaku jest cytat z Valerin Perrin, że życie to samotność i jeśli trafi się na bratnią duszę, trzeba traktować to, jako prezent od losu. Był w tej gazecie tekst o friends with benefis. Dopiero, gdy go przeczytałam zrozumiałam, że gdy odeszłam od Roberta, to dlatego, że byliśmy na innym etapie w życiu. A od Józefa dlatego, że był biedny, stary i żonaty, czyli dla mnie bez perspektyw. A on tym modelu związku trzeba powiedzieć, że wymaga ciągłego ustalania zasad. 

Co to znaczy być schizofrenią i dlaczego pokonuje się dramaty życiowe?

 Gdybym miała podsumować jakoś styczniowe Obcasy, to powiedziałabym, że w tych ponad 170 stronach są hasła, których rozumienie zdobyłam dopiero teraz, po blisko 4 miesiącach terapi. I dopiero, gdy przeczytałam list byłej alkoholiczki do redakcji, uświadomiłam sobie, że tak jak ona zniewoliłam się... moją schizofrenią. Nie wiedziałam, że straciłam swoją wolność, bo nie uświadamiałam sobie, że w ogóle ją mam. Wszystko podporządkowałam, oceniałam i usprawiedliwiałam przez schizofrenię. Byłam schizofrenią. Teraz czuję się osobą chorą na schizofrenię. Kurde, blogu, ja ciągle jeszcze mam szansę. I chyba spodobały mi się słowa Agnieszki Holland, że ona lubi pokonywać dramaty życiowe, bo jest ciekawa, co będzie następne. I w tym kontekście rozumiem słowa Anny Dymnej, że ona umie wszystko przeżyć, bo siłę i wolę dobra wyniosła z domu rodzinnego. 

Niedzielny poranek

 Gdy się obudziłam, pierwsza myśl była, że nie chcę żyć, że dlaczego ja i dlaczego mam tak ciężko. I w odpowiedzi przyszła myśl: nie marnuj całego wysiłku swojego i ludzi z Białego Domku, jedyne, co musisz to otworzyć oczy. Otworzyłam, zobaczyłam światło dnia, wstałam, zawołałam do domowników czy są w domu i czy mogą mi powiedzieć, która godzina, bo nie mam jeszcze okularów. Okazało się, że spałam do 9 rano, czyli, że spałam 11 godzin. Zaćpałam prochy i poszłam się umyć. Ale nic z tego, musiałam zaczekać, bo mi po kolei mama i Ola zajęły łazienkę. No to sobie dla przyjemności posprzątałam w kuchni. Doszłam do wniosku, że jeśli to ja będę robić śniadanie, to trzeba sobie przygotować przestrzeń, a poza tym, do czystego się lepiej wchodzi. I było dobrze, aż Tata zadzwonił i sobie wymyślił, że mam mu zrobić wyciąg z konta. Poczułam się zaatakowana, i wszystkie 3 zaareagowałyśmy między sobą emocjonalnie. Ostatecznie wzięłam Tacie wszystkie paragony, ale ich nie chciał. W drodze powrotnej w samochodzie rozmawiałyśmy z mamą i stwierdziłyśmy, że Tata chce zobaczyć czarno-na białym, że ma pieniądze, bo wie, że będą mu potrzebne, bo boi się, gdyż przenoszą Go na internę. Obiecałam Tacie, że mu zrobię w bankomacie taki wydruk, ale nie dzisiaj, bo ja też chcę odpocząć w niedzielę, a nie latać. Potem mama z Olą pojechały wybiegać psa, a ja sobie poszłam pogotować. Ugotowałam kompot, opanierowałam mięso i ugotowałam ziemniaki, bo mama chce zrobić jakieś kluski. Gdy wróciły, zjadłyśmy my rosół, a mama straszną rzecz: zupę mleczną z makaronem. Ola powiedziała przy stole, że ma ambiwalentny stosunek do mamy zupy, a ja powiedziałam, że ja nie będę patrzeć, a mama powiedziała, że ona tak lubi i że często z Babcią Irenką tak jadły. Teraz mam czas wolny. Pewnie potem ci coś, blogu, napiszę. 

sobota, 3 lutego 2024

Sobota

 Na haftowanie nie pojechałam, żeby zachować pozory zaufania mamie i Oli. Tematu Piotrka nie poruszałam. Do Taty pojechałyśmy w drodze do Ikei Ola zwiała zawstydzona, że ma basen i że ma zły humor. Zostałam. Uspokoiłam jego emocje. Mama obiecała mi pieniądze na ubrania w Auchan, ale mi ich nie dała. Ola stwierdziła, że jak chcę mieć pieniądze, to mam iść do pracy. A ja pomyślałam tylko, że po co ja mam iść na drugi etat? Żeby komornik mi wziął? Mama wytłumaczyła się tym, że zapomniała. Blogu, ja nie zapominam o mamy prośbach. Gdy wyszłam i zadzwoniłam, nie odebrała. Gdy oddzwoniła, zaproponowała żebym wzięła od Taty, a ona mi odda. Nie zrobiłam tego, bo nie będę Jej przyzwyczajać do tego, że mogę korzystać z Jego pieniędzy. Wróciłam do domu. Tak jak zarządziła Generał Ola poszłam z Ogim. Gdy przemyślałam co chcę kiedy załatwić, zaczęłam pakowanie. Spisałam Avon. I zadzwonił Tata, że ma mokre spodenki. Mama wszczęła awanturę i naciskała że trzeba jechać Go przebrać. Pojechałyśmy, a on wcale tego nie oczekiwał. Tyle pożytku, że zawiozłyśmy do mnie do szatni w pracy obraz, żebym nie musiała się tarabanić. Ale mama i tak mi to 3 razy wypomniała. Po powrocie, kolacja. A później galarateki w czekoladzie w czasie prasówki. Zrezygnowałam z komentowania segregatora o seksie. Nie znam się na tym. A artykuły z miesięczników kobiecych muszę na bieżąco, a nie zbiorczo.

piątek, 2 lutego 2024

Ciężki finał piątku

Blogu, była awantura o długi zrobione przez Piotrka. I jest faktem, że wydzieram się na mamę i Olę, a Piotrkowi puszczam płazem. Ale jest też fakt, że od 2 lat słyszę porozmawiamy z Piotrkiem, on spłaci albo że ma trudną sytuację albo że czeka na przelew. I chociaż może powinnam jutro zostać w domu i spisać te długi i porozmawiać z Piotrkiem, to nie zrobię tego. Za to po wypłacie zacznę spłacać chociażby małymi ratami. I spróbuję już nigdy nie rozmawiać o tym ani z mamą ani z Olą. Mama wierzy Piotrkowi i będzie tak do końca jej dni, a Ola nie uznaje odpowiedzialności za presję jaką wywarła na mnie przed 10 laty. I jeszcze, blogu, ważna rzecz, Ola nie spłaci ani grosza z tych długów, przed chwilą się na nie wypięła. I przeczuwam, blogu, że póki mama będzie w dobrej formie, będę bezpieczna finansowo. A później będę miała płatności, długi Piotrka i to, aby przeżyć. Ola będzie królową. Tylko, że już nie dla mnie. Ogromnie cenię ją za chłodne myślenie, ale już tyle razy mnie upokorzyła, że od przyjaciółki stała się wspólnikiem. Ani Ola ani mama mi nie ufają. I mogę pracować nad sobą, chodzić na terapię, ale mnie najbliżsi już nie dają szansy. Jak mam sobie wytłumaczyć w tej sytuacji zwątpienia, zasadność relacji z Bliskimi? Nie można mieć wszystkiego. I nie zawsze wszystko będzie układać się, tak jakbyśmy sobie życzyli. I może z różnic między ludźmi też trzeba czerpać siłę? Ale jak? Będąc ciekawym tej osoby i będąc uważnym na nią. Gdy myślimy, dajemy mózgowi krew, czyli glukozę i tlen. I dzięki temu w ogóle żyjemy.  I jeszcze nie ma tego złego, co by na dobre nie wyszło. W pracy też awantura, bo nie dałam się wykorzystać przy uzgadnianiu dnia i zignorowałam polecenia kierowniczki, gdy Gwiazdor-Idiota nie uzgodnił banku, który liczył. Ciężki finał dnia. Tydzień temu terapię zakończyła Daun Kinga, leniwa Zośka i degeneratka Alicja. Z Danusią nie udało mi się porozmawiać czy Jej wysłuchać. Ja już wiem i jestem na to spokojna, że znajomości z Białego Domku nie przetrwają. 

czwartek, 1 lutego 2024

Mój piorytet w zakresie żywienia

Dzisiaj byłam na komisji o orzeczenie. Orzeczniczka powiedziała mi, że będzie dobrze. Więc jestem spokojna. Po dzisiejszym dniu mam, blogu, problem, który muszę sobie spróbować uporządkować. Dzisiaj był wykład dietetyka. Gdy powiedziała ona, że raz w tygodniu piecze chleb i po 3 dniach jest niedobry, ale ona i jej rodzina go jedzą, ale kto chce jeść niedobry chleb, to poczułam się dobita. I powiedziałam o tym, a dietetyk odpowiedziała, że trzeba sobie odpowiedzieć, co jest piorytetem. Bezpośrednio po wykładzie był we mnie rozdźwięk. Wykład dr Smyka o zimnie był momentem, w którym zobaczyłam światełko o celowość życia. Przez mądre, realne i łatwe w wykonaniu rady pielęgniarek dbam o ciało i czuję się w nim lepiej. Byłam nawet z nim jednością. I chciałam o nie dbać. Ale gdy wyszłam z tego wykładu straciłam sens walki o długowieczność. I chyba bym to rzuciła w diabły, gdyby nie słowa terapeutki, że warto zmieniać nawyki żywieniowe by się lepiej czuć i nie pogłebiać otyłości. A ponieważ nie jestem najmądrzejsza na świecie, to zaczęłam prowadzić dzienniczek żywieniowy dla informacji dla dietetyka. A teraz, blogu, muszę wykonać rysunek mapy Bliskich, bo tak radzą w artykule z gazety.