Przed mamy sanatorium miałam popołudniówki. Gdy wracałam z jednej z niej płakałam: nad samotnością, nad niezrealizowaniem, nad stagnacją w moim życiu. Aż brakło mi tchu. Stanęłam pod domofonem i wycierałam łzy, żeby mama nie zobaczyła. Nie chcę mamy czułości do mnie. Zresztą mama się na to nie zdobędzie, bo one obie mi nie ufają. I o to właśnie chodzi: po godzinie m skończy się aktorstwo. Zacznie się partnerstwo moje i Oli. Coś za coś.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz