wtorek, 23 maja 2023

Akceptacja szpitala

 Jest wtorek noc po popołudniówce. Już drugi dzień policzyłam 2 mln 700 tys. Dobrze, że mam te 2 zmiany, bo mogę poprawić wydajność. W pracy myślałam o szpitalu w Kobierzynie. W czasie terapii w Białym Domku psycholog powiedziała do jednej z uczestniczek, że lepiej jest przyjść na terapię niż na oddział. A ja się z tym nie zgadzam. Tylko stacjonarnie, pod obserwacją mogą dobrać leki. Tylko, że uczestnicy terapii najczęściej załatwiają sobie rentę, a ja poszłam tam po leczenie, po wsparcie psychologiczne. Dzisiaj z całego tego gadania pamiętam tylko, że zażywane leki nie usprawiedliwiają nadmiernego snu. Terapia była mi potrzebna by zapomnieć o wymyślonych problemach. Aktywizacja wyparła urojenia. Ale łączenie terapii z pracą było ogromnym obciążeniem. I o ile na oddział bym wróciła, tak do Białego Domku już nie. Tam nie ma nic, co mogłoby mi pomóc. Oni nie mają mi nic do zaoferowania. W ogóle zaakceptowałam ten szpital. Naprawdę mogłabym co jakiś czas iść na oddział. Może wyczuję moment, gdy to będzie potrzebne. Po komentarzu Marii zastanawiałam czy iść na studia. Teoretycznie to proste, ale w praktyce łączenie nauki z pracą na 3 zmiany jest dla mnie za trudne. Już raz nie dałam rady. A gdybym poszła na filozofię? Nie, nie pójdę. Te studia nic by nie zmieniły w mojej sytuacji zawodowej, a byłyby dużym wysiłkiem. Zresztą nie mogę mieć umysłowej pracy, bo odpływam w urojenia. Ola z mamą kupiły Termomixa, czekają na kod, podobno Kamilek jest mistrzem w gotowaniu w ten sposób. 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz