niedziela, 9 sierpnia 2020

Niedziela u mnie w domu

Nigdy nie pielęgnowałam znajomości. No i teraz nie mam przyjaciół. Tylko dziewczyny, książki, psy i praca. Gdy jadłyśmy obiad nie umiałam znieść pierdolenia Oli. Jej wynaturzeń i jej przeżyć okołopsich. Zjadłam i wyszłam. Dopiero, gdy opuściły kuchnię umyłam naczynia. W notesie nazwałam Olę: Pani idealna. I nie to nic wspólnego z tą serią, którą czytam. Tam bohaterki mają wady, są ludzkie, a Ola zgrywa się na wspaniałą. Ona chyba sama się dowartoścuje, gdy słyszy sama swoje peany. Ola założyła II konto. Mama tak ją załatwi, że jeszcze jej rąbną opłatę. Przez chwilę myślałam, żeby jej nie dawać psich pieniędzy, ale nie warto. Przecież ja wiem, że "jej" oszczędności są dzięki mojej pensji. Niech ma, do grobu nie wezmę. Nawet jeśli kiedyś będę pilnie potrzebowała pieniędzy, a ich mieć nie będę, to dana chwila minie. Czas weryfikuje wszystkie potrzeby i pragnienia. Lubię niedziele za ciszę w domu, mama robi dużo zamieszania i hałasu. Ola uaktywnia się, gdy mama przychodzi na obiad, a tak to siedzi nabzdyczona i rozindyczona u siebie. Nie chcę mieszkać z zstępnymi Piotrka. Nie mogę oddawać za bezcen Zagaja. 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz