Nocka trawała 9,5 godziny. Poszłam spać. Przez sen słyszałam, że dziewczyny pojechały nad Rabę. Przebudziłam się o 14, zjadłam arbuza i zasnęłam. Obudził mnie zapach kotletów robionych przez mamę po ich powrocie. Zjadłam, umyłam się. Czytałam "W promieniach szczęścia". Tę książkę chce się czytać. Coraz mniej się złoszczę na styl Przybyłek. Widać, że autorka jest psychologiem. Opowiada historię, ale nie ocenia. Nie poucza, nie moralizuje jak Witkiewicz czy królowa matka Mirek. Ale mam wrażenie, że tylko dotyka tematu, nie wyczerpuje go.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz