czwartek, 28 czerwca 2018

Zakaz

Mama pojechała. Powiedziałam jej dzisiaj, że ma zakaz umierania, bo prowadzenie domu i praca to ciężko tak. Nie było tak źle bez niej, ale z nią jest lżej. Dużo robi w domu.
Byłam dzisiaj zmęczona po pracy. Wypiłam nawet kawę, ale i tak zasnęłam. Obudziłam się wieczorem, o 19:27. Teraz nie śpię. Jutro na rano.
"Obca w świecie singli" wreszcie się zaczęła.

wtorek, 26 czerwca 2018

Powierzchownie i w szczególe

Dzisiaj miałam wolne. Przed Oli powrotem byłam na spacerach z psami, posprzątałam w kuchni, ugotowałam ogórkową z ziemniakami (bez śmietany, bo Ola nie lubi grudek z mąki, doda sobie na talerzu), placki ziemniaczane i paluszki kminkowe. Zupy nie zjadłyśmy, a po plackach poszłyśmy do urzędomatu. Był zepsuty. Poszłyśmy też do GoodLooda. Smaki jednorazowe są gorsze od stałych. Jutro ma przyjechać mama, zobaczymy, jeśli nie, zaproponuję Oli żebyśmy po obiedzie poszły do bibliotek.
Zaczęłam wreszcie "Córeczkę" Fabisińskiej. To musi być naprawdę dobra książka skoro mama, gdy ją czytała to mi o niej opowiadała. Bohaterowie byli obok niej, a nie tylko w książce.
W recenzji książki "Obca w świecie singli", którą czytam na Legimi, napisano, że różne są sposoby walki z samotnością. Wymienili dwa: powierzchowną aktywność rozrywkową i samotne rozpamiętywanie strat w domu. Nie mam chyba teraz czasu na żadną z tych rzeczy. Nawet na książki mam mniej czasu. Czytam głównie w autobusie w drodze do i z pracy oraz w nocy, gdy nie mogę spać. W wolną chwilę w ciągu dnia siedzę na internecie. Zobaczyłyśmy z Olą ogłoszenie o debacie publicznej. Ola powiedziała, że schamiałyśmy, bo nigdzie nie wychodzimy. Teraz myślę, że mi nie zależy. Wolę pobyć w domu i poczytać książkę lub internet.
Ola została księgową. Powiedziała mi, że pierwszy raz w życiu ma stanowisko, którego nie musi się wstydzić. Jest zielona jak szczypiorek, wszystkiego musi się uczyć, chyba się tego boi. Jestem o nią spokojna, da sobie radę, jest mądra i skrupulatna. Już jutro. Idę na rano. Może wcale nie zasnę?

poniedziałek, 25 czerwca 2018

Gdy nie ma mamy- cd

Smutne to życie, gdy codzienność jest w pośpiechu i gdy mijamy się z Olą. I tak to kiedyś będzie. I na co to? A jednak źle mi bez pracy. To nudny skarbiec tak smutno mnie nastroił. Cieszy mnie, gdy jestem przewidująca żywieniowo-zakupowo w stosunku do Oli.
Przeczytałam "Primabalerinę" (437).  Lubię książki Gąsiorowskiej za to, że mają w sobie taki duży ładunek dobra i spokoju. Gdy czytałam tę książkę chciałam jechać do tego Lwowa tych bohaterów. W jednej z recenzji tej książki były słowa podkreślające wagę każdego gestu, wydarzenia i słowa w naszym życiu. Wszystko ma swoje miejsce i jest potrzebne. Gdy tak na to patrzę, to ta codzienność nabiera radości i wartości.

niedziela, 24 czerwca 2018

Pisarz a autorka

Wczoraj był Dzień Ojca. Mówię do taty, że planuję mu kupić spóźniony prezent, a on mi na to, że to takie głupie święto i że mogliby zrobić dzień idioty. Ola to skomentowała mówiąc czy w jego przypadku to nie to samo. Są siebie warci.
Tata znalazł swoje klucze, wypadły mu u fryzjera. Gdy mam wolny dzień, to w noc po tym dniu odczuwam panikę o przyszłość bez mamy itd. Jaki jest różny stosunek autora do czytelnika. Napisałam do Basi Sęk kiedy Nowakowie będą na legimi, a ona odsyła mnie do legimi. Napisałam do Frączyk kiedy będzie "Pół na pół" a tu konkretna data i żadnego trucia, czyją rolą jest dystrybucja!

czwartek, 21 czerwca 2018

Aktywnie

Mama dalej u babci. Dzisiaj od rana do 14 sen przeplatany spacerami z psami. Później lody, bo upał. Później znów spałam. A wieczorem ugotowałam zupę ziemniaczaną i penne z sosem Beniaminez (tak jak w bajce o słoniu Beniaminie Blumchenie!), czyli bolognese. Tata zgubił klucze do domu, pożyczyłam mu moje, żeby mógł sobie dorobić. Ja wzięłam od Oli. Jutro idę na noc. Muszę jechać do ZUS-u do urzędomatu. Gdy dwa dni temu przyszłyśmy na przystanek autobusu do Auchan, był tam Michał. Przywitałam się z nim, ale nie rozmawiałam. Wybrałam Olę. Do Michała usiadłam plecami. Szkoda, że nie jesteśmy razem. Napiszę opowiadanie do gazety, w którym odnajdujemy się po latach. Może jak to opiszę, to zejdzie ze mnie ciśnienie? Nie wiem jak mam zevwszystkim zdążyć przed Oli powrotem. Ciągle odkładam biblioteki. Przydałby się samochód, ale on jest nierozłączny z mamą.

wtorek, 19 czerwca 2018

Pięknie żyć

Gdy byłam młoda, moi rówieśnicy wydawali mi się głupi i płytcy. Miałam mamę i rodzeństwo, do których śpieszyłam się, do których chciałam wracać. To mama jest taką dobrą i przyjazną osobą, że wolę ją od każdego mężczyzny. Piosenka mówi: uciekam z domu by dom swój założyć. Ja nie musiałam i nie muszę uciekać w ramiona mężczyzny by znaleźć ukojenie.
Gdy nie ma mamy i muszę prowadzić dom, to zauważam w nim pewne schematy, których mi było brak: gotowanie, psy, pranie, sprzątanie. Podoba mi się to. Ale myślę, że gdybym była kurą domową znalazłabym sobie jakieś dodatkowe zajęcie. Na szczęście jest praca.
R. przepowiedział mi kiedyś, że przegram życie, skoro rzucam studia. Nie miał racji. Nie ważne ile mamy kasy, stanowisk i sławy. Ważne czy cieszymy się ze swojego życia. Czy chwytamy każdy dzień i wyciskamy jak cytrynkę. Czy żyjemy pięknie, prawdziwie, na 100 %. Tak jak w przysłowiu: jak kraść to miliony, jak kochać to na zawsze, jak pić to do cna. Po prostu pięknie żyć. Czy ten dzień był piękny, bo robiłam to, co chciałam? Bo coś robiłam wogóle.

Początek końca i pomysły na starość

Wtorek wieczór wolny po nocce. Ola dostała dzisiaj umowę na księgową. Cieszę się, bo może wreszcie dostała pracę, która będzie na miarę jej wykształcenia i predyspozycji. Teraz, gdy opowiada o kontach i dekretowaniu, to cieszę się, że odeszłam ze studium rachunkowości. To naprawdę nie dla mnie.
Czytam teraz "Primabalerinę" Doroty Gąsiorowskiej. Jedną z jej bohaterek jest Irma, starsza pani z domu spokojnej starości. Lektura tej książki uzmysłowiła mi błędne założenia co do mojej starości. Zakładałam kiedyś, że starość spędzę w domu opieki. Planowałam, że będę leżeć i czytać książki. A tymczasem może być tak, że moją jedyną rozrywką będzie rozmowa z drugim człowiekiem. Czy nie lepiej wtedy być choćby z dalszymi krewnymi?
Wydaje mi się, że wraz ze śmiercią mamy, zacznie się ta ostatnia prosta. Początek końca. Odłożony w czasie, ale koniec.

niedziela, 17 czerwca 2018

Na bieżąco

Trochę trułam ostatnio.
Jest niedzielny wieczór. Spałam w dzień, więc teraz pewnie nie zasnę. Nie czytam ostatnio, coś nie podchodzą mi książki. Jutro mama jedzie do babci, by się nią zająć pod nieobecność cioci i kuzynki. Niby powinnam się cieszyć, bo będę mogła się rządzić, ale nie odpowiada mi to trochę. Nie mam swobody w gotowaniu, bo Ola nie wszystko może jeść, bo spuchła jej twarz od wyrwanego zęba mądrości. Wybieramy się z Olą w czwartek wieczorem na miejskie Kino na trawie. Konsulat Malty ma wyświetlać "Gladiatora". Muszę jeszcze zagłosować w budżecie obywatelskim i na drzewo roku (dąb Henryk w Borku Fałęckim). Myślałam też nad letnimi, niedzielnymi koncenrtami w Dworku Białoprądnickim, ale póki mama pracuje w kiosku, to nie wchodzi to w grę, bo chcę żebyśmy w jej przerwie zjadały obiad. Możliwe, że ten kiosk, tylko do końca roku lub do następnego czerwca. Myślałam nad studium rachunkowości, ale w sumie to mi się nie chce.

środa, 13 czerwca 2018

Myśli na 40-tkę

1. Cieszę się, że są dziewczyny, dobrze mieć drugiego człowieka.
2. Za 5 lat 40-tka. Młodość za mną. Przede mną dojrzałość i starość. To dobry czas by wybaczyć sobie, że zdecydowałam się na bycie pojedyńczą. Czas zacząć zauważać co się udało, a nie rozpaczać nad tym, co nie wyszło. Ponoć jest tak, że oceniając człowieka należy patrzeć co robi, a nie co mówi. Dużo piszę w tym blogu, narzekam, analizuję, ale na codzień pracuję i żyję z rodziną. Robię to do czego zostałam powołana. Do dbania o siebie i bliskich jak matka. Jak pramatka. Ewa oznacza dająca życie i wierzę, że choćby dbając o materialną stronę życia dawałam, daję i będę dawać moim bliskim życie.
W życiu chodzi oto by przez nie płynąć, nie tracąc w sobie dobroci, dziecka i zapału do pokonywania trudności.
3. Przeczytałam "Przesilenie" (482). W tym cyklu, podobnie jak w niebiańsko-diabelskim Miszczuk ukazuje świat metafizyczny. Jedno jest w nim wspólne: ziemskie życie to tylko etap.
W modlitwie, w czasie Przemienienia Pańskiego, mówimy: Panie, nie jestem godzień abyś przyszrdł do mnie, ale powiedz tylko słowo, a będzie uzdrowiona dusza moja. Niedoskonała nasza dusza zostaje wezwana do Boga. W momencie spotkania z Bogiem staje się uzdrowiona. Nie ma w niej tęsknoty za marzeniami. Nie odczuwa potrzeby by wrócić. Bóg jest miłosierny, nie skazuje duszy na powrót by szła przez życie na nowo i by znów cierpiała. W życie bowiem wpisane jest cierpienie i tęskonta za Bogiem, jedo doskonałością. Człowiek pochodzi od Boga i do Boga wraca.
4. Nie chcę wrócić, nawet jeśli miałabym zaznać tego, czego nie miałam tu na ziemi. Nie wiem jak potoczy się moje życie, ale plując na nie, krytykując je obraziłabym Boga, który je dla mnie takie przewidział. Panie nie jestem godzień mówią słowa modlitwy dlatego nie zachowujmy się jakbyśmy byli Demiurgiem. Nie stawiajmy się też w centrum. Ja nie jestem najważniejsza. Nie narzucajmy sobie losu, nie próbujmy, odnajdujmy sens w tym, co mamy.

poniedziałek, 11 czerwca 2018

Przesilenie

Gdy jechałam do pracy, miałam dość mamy. Później okazało się, że źle spakowałam zasiłek. To były kolejne emocje. Gdy w końcu usiadłam, poczułam jak mnie to zmęczyło. Gdy wieczorem zadzwoniłam do mamy ucieszyłam się, że jest i że całe te emocje rozegrały się we mnie i w tym blogu.
Jest noc, jutro idę na popołudnie, ale nie mogę zasnąć. Czytam "Przesilenie". Póki co jestem zawiedziona, znów cały tom gadania, a finał dopiero na końcu.
Znowu dumam jak to będzie? Kiedy wyprowadzę się z Krakowa?
Czuję się tak jakby nastąpiło w moim życiu przesilenie. Nie warto być nastawionym negatywnie do mamy czy Oli. Mam tylko je. Nie warto próbować zmieniać pracę. Ta, którą mam jest w porządku. Chyba osiągnęłam jakieś nowy status quo.

niedziela, 10 czerwca 2018

Moje ja nocą

Lubię dom w nocy. Lubię tą ciszę i to że na nikogo nie muszę się oglądać. Wszystko mnie dzisiaj drażniło, nawet układ mebli w pokoju. Bardzo chciałam coś zmienić w swoim życiu. Ze wszystkich stron jestem zablokowana. Cwaniara mama tak to wszystko ustawiła. Moje życie jest stracone. Nawet, gdy nie będzie mamy, będzie terrorystka Ola. Praca jest wytchnieniem od bliskich. Lubię ją. Nie jest się w niej po godzinach, każdy z niej ucieka. Szkoda, bo może byłabym tam codziennie dłużej. Wtedy mogłabym w domu tylko jeść i spać. A tak muszę jeszcze wyręczać mamę, oczywiście pod jej dyktando, znosić Olę i tatę i chodzić z psami. Może to dobrze, że nie zarabiam dużo, bo i tak mama by wydała i te pieniądze. Nie mam ostatnio ochoty czytać.
Miałam już kiedyś pernamentny stan niezadowolenia. Później było poczucie nieszczęśliwości. A później urojenia. Później szpital, powrót do domu i odbudowywanie życia. Gdybym miała kogoś w innym mieście, to bym do tej osoby pojechała. A tak muszę z nimi żyć.

Rodzina

Wydałam niedzielny obiad. Pod koniec obiadu mama mnie wkurzyła, bo podała przykłady jak dziwaczeje babcia. Nie chcę słuchać o niej. Jest wyrachowana całe życie i tylko wykorzystuje mamę. Nigdy nie była dla niej wsparciem. Nie mam dla niej już żadnych dobrych emocji. Mogłoby już jej nie być. No, ulżyło mi.
Teraz leżę i słucham jakie czubki są u mamy w rodzinie. Mama musi odreagować rozmowę z babcią i ciocią. Szkoda, że muszę to wysłuchiwać. Chciałoby się żyć z dala od nich wszystkich. Gdybym w młodości wyszła za mąż odcięłabym się od rodziców i rodzeństwa. A tak trwam wśród nich.

sobota, 9 czerwca 2018

Mój świat

Byłyśmy dzisiaj na grillu u Piotrka i Edy. Dużo myśli, wrażeń.
1. Pomimo zawirowań w rodzinach wokół trwamy razem.
2. Eda i Piotrek są już 18 lat po ślubie. Dużo razem przeszli, pewnie nawet nie o wszystkim wiemy. Dotarli się. I dobrze.
3. Zazdroszczę Edzie domu z ogrodem, wolności od rodziców, kasy od męża i tego, że ma tylko obowiązki domowe. Chciałabym tak żyć.
4. Ostatnio myślę nad tym by na stare lata przejść na emeryturę i wyprowadzić się do brata. Czy będę pracować 43 lata czy więcej, dostanę małą emeryturę. To by wolno wstawać i wolno zasypiać też jest piękne. Jak i to by celebrować każdą czynność.
5. Marzy mi się inna praca, ale
- nie chcę znów być popychadłem w nowej firmie,
- nie chcę pracować w sklepie bo nie chcę hipermarketowskiego prania mózgu i konieczności podporządkowania się
- nie chcę nudy pracy biurowej
- nie chcę samotności kantoru
- nie chcę stroju służbowego,
6. Praca dziennikarza, na którą miałam cień szansy, to ciągła niepewność. Ale na pewno piękna przygoda.
7. Gdy pomyślę, ile to wysiłku by poruszyć mój świat, i zarazem jakie to ryzyka, to stwierdzam, że mi się nie chce i że lepiej mieć to, co mam. Zestarzałam się ideowo.

środa, 6 czerwca 2018

Jak to będzie...

Przeczytałam ostatni tom Sagi Bałkańskiej "Nie czas na pożegnanie" (377).
Chodzi mi po głowie taka myśl i nie daje spokoju. Wiem, że gdy mamy zabraknie będziemy z Olą przez rok mieszkać z tatą, a później przez 2-3 lat same, a potem z młodymi od Piotrka. Wiem też, że któregoś słonecznego dnia Ola zadzwoni do mnie, gdy będę w drodze do pracy, żebyśmy przeprowadziły się do Piotrka i żebym przeszła na emeryturę. Będzie to moment decydujący w moim życiu.
Widzę też inny wariant, że mieszkamy w Krakowie, a później już sama, bez Oli, przeprowadzam się do Piotrka i Edy. Tak czy inaczej wyprowadzę się z Krakowa.

sobota, 2 czerwca 2018

Nie czas na...

W nocy dokończyłam "Nie czas na miłość" (396), a na Legimi pochłonęłam "Nie czas na zapomnienie" (323). Ta saga długo nabierała rozpędu, ale to warte przeczytania. Jestem ciekawa dalszych dziejów Dragana i Jasminy.

Boję się

Boję się przyszłości. Boję się życia bez mamy. Wogóle się boję. Jak to dobrze, że są tabletki. Zażyłam i mam nadzieję, że mój strach minie. Chciałabym wiedzieć czy rzeczywiście Eda uniemożliwi mi ich zażywanie? Jakoś będzie. Trzeba być dobrej myśli. Powoli wraca spokój. Nie uciekaj od Edy i Piotrka. Nie komplikuj sobie życia.

Jeszcze o marzeniach

Gdy powiedziałam o czym marzę, mama i Ola mnie skrytykowały. Mama powiedziała, że mam znaleźć takie marzenie, które mogę zrealizować. Będę marzyć po swojemu. Marzenia są po to, by nie tracić woli życia. Pamiętam ten czas, gdy byłam już chora, jak nie miałam już marzeń i jak bałam się marzyć. Zawsze warto. Życie jest wtedy piękniejsze. A mama twierdząca, że liczą się tylko realizowalne marzenia, jest nieprawdziwa, bo czyż nie marzy o doświadczaniu w życiu piękna? Szybkości, wolności, miłości, ogrodu.

Tyle i aż tyle

Cytaty z "Nie czas na miłość":
1. Bywa, że kobieta nosi w sercu jakąś tęsknotę, niespełnioną miłość, która nie pozwala jej być szczęśliwą.
2. Niektórzy mówią, że mężczyzna jest ogniem, a kobieta wodą i pewnie dlatego tak trudno im się połączyć.
3. Zmarli to białe motyle. Tam, po drugiej stronie nie ma głodu, ani wojny.

Nie wiem czemu, ale jest we mnie jakieś przekonanie, że los postawi jeszcze na mojej drodze mężczyznę. Znów jednak z niego zrezygnuję. Jednak to marzenie i potrzeba by być zaopiekowaną jest we mnie. I teraz, gdy uświadomiłam sobie, czego mi brak, marzę sobie. O byciu kurą domową, z książką w ogrodzie lub na werandzie, oszklonej na piętrze i półotwartej przy drzwiach do domu. W następnym wcieleniu tak będzie. Jedno wiem na pewno, dobrze, że nie mam córki, że nie musi ona być jak ja silna, bo sama. Dobrze, że jestem ostatnim pokoleniem kobiet w mojej rodzinie, które patrzyły na samotność i radzenie sobie samej ze wszystkim babci Irenki i mojej mamy. Na mnie i na Oli to przekleństwo się skończy.
Profesor plastyki w moim liceum, Michał Zakrzewski, zapytał nas kiedyś z rozpaczą w głosie, dlaczego głupim ludziom jest lżej w życiu? Byłam jedyną, która mu odpowiedziała. Powiedziałam: bo nie wiedzą, co tracą. Dzisiaj wiem co tracę w życiu, nie wiem tylko czy nie lepiej by było nie wiedzieć. Po coś Bóg dał mi tego orzecha na szyi i chłonność serca. Bym miała siłę tęsknić za ideałem, za wszech dobrocią i szczęściem, jaką ma być dla nas Bóg. To dobrze, że już z chwilą narodzin stajemy się jego częścią. Bo w końcu, po którymś wcieleniu, dusza wraca do Boga by go tworzyć, być jak cegła w murze. Dusza w doskonałości Boga. I dlatego nie wolno nam się załamywać. Trzeba odnajdywać najprostsze i najbliższe zadania, robić swoje przez życie. Wytrwać. Tyle i aż tyle.

piątek, 1 czerwca 2018

Gorzko, szczerze i konkretnie

W słowie od autora książki "Nie czas na miłość" jest takie zdanie: "Czasem w życiu zdarza się tak, że jakiś temat wydaje się nam zamknięty, choć tak nie jest. Po latach odnajduje nas sam, jakbyśmy mieli do spłacenia jakiś dług...". W Dniu Dziecka przyszły moje wspomnienia. Pierwsze to gdy u babci Irenki patrzyłam z kuchni na kuzynkę z dzieckiem i dotarło do mnie, że tam gdzie seks, tam prędzej czy później dzieci. Wolałam zrezygnować z seksu. Inne wspomnienie to myśl jaka przyszła w Rhemie, gdy z Adkiem na ręku szłam między półkami. Że oto mogłabym tak chodzić z dzieckiem R. I pomyślałam wtedy, że nie chcę jego dziecka. Nie chciałam też tworzyć domu z leciwym Grab. Bo po co wiązać się z przyszłym emerytem z najniższej krajowej? Była też taka myśl po latach, w autobusie, że co by się nie działo dzisiaj prześpię z R. by zajść w ciążę. Świadomość, że będzie to równoznaczne z utratą pracy, z kredytem i z mamą jako wychowującą moje dziecko mnie odstraszyła. Nie chciałam też być samotną matką. Nie chciałam tego trudu, ciągłego pośpiechu z domu do pracy, chorób dziecka i zebrań w szkole, do których byłabym sama. Gdy mogłam mieć dziecko, to go nie chciałam. Teraz już nie mogę przez leki i cieszę, że się na nie zdecydowałam. Jeśli czegoś mi brak to własnego mieszkania i wsparcia finansowego ewentualnego męża. To dlatego czuję się zawiedziona swoim życiem. Mieszkanie z rodzicami i siostrą, chociaż ich kocham, traktuję jako konieczność, ze względu na potrzebę bliskiego człowieka, chorobę i biedę.

Dzień Dziecka

Dzisiaj Dzień Dziecka. Wszystko dzisiaj robiłyśmy wspólnie, bo wszystkie mamy wolne. Mało czytam w ten długi, wolny weekend. Kolację, naleśniki jadłyśmy z Maćkiem i Madzią trzylatkami sąsiadów. Raczej ich nie lubię. Wogóle nie lubię dzieci. Nie lubię, gdy muszę się jakimiś zajmować, być za nie odpowiedzialna i gdy muszę cały czas przewidywać ich kroki i intencje. Nie chce mi się zajmować obcymi dziećmi. Nie jestem matką i to ze mnie wyłazi.
Lubię, gdy znajomi zamieszczają swoje zdjęcia z dzieciństwa. Lubię odnajdywać niezmienne rysy twarzy.
Mam kody do Legimi.