Dokończyłam "Ja, potępiona" (414) i "Biuro M" (252). Miszczuk ładnie zakończyła trylogię. Jestem usatyfakcjonowana. Ale cóż trzeba przyznać, że ma kobieta wyobraźnię. I jeszcze coś dziwnego. Pomimo że bohaterka to nie mój target wiekowy, to nie drażniło mnie to jak w "Pora na miłość", przez którą nie mogłam przebrnąć.
"Biuro M" to z kolei opowiastka. Może autorów stać na coś ambitnego, ale to też warte przeczytania. Wciąga, rozśmiesza, odstresowuje.
Mama już w domu, mam nadzieję, że kroplówka pomogła, tzn wypłukała nadmiar potasu, zgromadzony przez zapalenie żył. Możliwe, że to Ola pójdzie za mamę do kiosku w niedzielę, bo mama jest słaba. Pisałam już o uczuciu bezsilności. Do pracy idę w niedzielę na noc. Na 23, bo podgoniłyśmy zasiłki. Nie mogę zasnąć, poczytam jeszcze.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz