sobota, 12 maja 2018
Po grillu
Jest sobota wieczór, wróciłyśmy z grilla u Piotrka i Edy. Miło jest poprzebywać z ludźmi innymi niż ci na codzień. Mama jest tylko starą kobietą niepogodzoną z biedą, Ola starą panną, a ja jestem traktowana jak duże dziecko. U Edy i Piotrka każdy jest akceptowany taki, jaki jest. Ola udowodniła mi dzisiaj, że Edzie nie można powierzyć decydowania o pieniądzach. Nawet nie wie, że pomyślałam o mojej przyszłości. Już wtedy bez niej. Rozmawiałyśmy też o Kasi, siostrze Edy. Powuedziałam, że co ta Kasia ma zrobić jak całe życie mieszka z matką. Jako, że ostatnie słowo musi należeć do Oli powiedziała, że najwyraźniej mnie to nie leży. Nie zaprzeczyłam. Dla mnie to jest ważne. Nie jestem już jak Leander z "Mamisynka" Nataszy Sochy zrośnięta z matką. Zauważam też sens innego życia. I całe szczęście, że jest ten blog, w którym nie gubi się moja dorosłość, pragnienia i emocje. Gdy wracałyśmy i dziewczyny obgdywały Edę i jej rodzinę, chciałam być w pracy, na sortowni. W swoim świecie. Może to jest tak, jak powiedziała kiedyś Ola, gdy wpłacałam po 50 zł miesięcznie na mamy dług w skarbowym, że to nie załatwia sprawy. Może Solid też nie zapewni mi godnego życia, ale mi dobrze na sortowni.
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz