niedziela, 18 sierpnia 2024

High life!

 Byłam na Mszy w swojej parafii. Fajnie tak sobie iść spacerem, a nie musieć się tarabanić na Zamiejską. No i godzina mi odpowiada, bo pozwala odpocząć po całym tygodniu, zjeść, posprzątać i iść by oddać swoje troski. Tym razem dziękowałam, że 2 miesiące wystarczyły by mi rozjaśnić umysł. I prosiłam Boga by wsparł mnie w terapii. Bym wytrwała w sile nie ulegania mamy manipulacjom, sugestiom i opiniom. Bym dojrzała. Tracę ludzi wokół siebie. Mama walczy, ale za tydzień wyjeżdża. Ola jest wściekła za to, że oparłam się na Tacie. Ale to Tata przyjechał do mnie do szpitala, a nie zasłaniał się brakiem zgody na informowanie. Pracownik socjalny szpitala spytała mnie czemu mama nie wyciągnęła mi ubrań że śmietnika. Nie powiedziałam jej, że wolała zrobić 150 zdjęć tym ubraniom w tym śmietniku. Przed Mszą mama powiedziała mi, że ładniej wyglądam w krótkich włosach. Nie ustają z Olą krytykowaniem tego, że chcę by były długie. Co im do tego, Blogu? Czy to jest najważniejsze w naszej z mamą relacji? Bo dla mnie najważniejsze jest to, że mam do niej żal za lata wyzysku. Na początku to był ból. Potem frustacja i wściekłość. Później bezsilność. A teraz jest żal. Równocześnie jest duma, że dałam radę. Moja mama może podróżować, kupować buty za 800 zł, jeść smacznie, choć niezdrowo, bo to ja zadbałam o to by spłacić jej debet czy dług w skarbowym. I to ja z każdej pensji płaciłam ratę za samochód. Ola lubi gdy się mówi, że ona ma w tym udział, bo nie dawałam na jedzenie. Zapomina, że płaciłam czynsz, internet i kablówkę, a czasami nawet prąd i gaz. Nie sztuką jest oddać kartę i niech ktoś decyduje. Sztuką jest umieć zarządzać tak by wystarczyło. A nie tylko gromadzić na koncie i myśleć, że jest się genialnym. I ja robiłam to z najniższej krajowej, a nie średniej krajowej jak ona. Wiem już, że w listopadzie wracam do pracy. Nie wystąpię o świadczenie rehabilitacyjne. Ani o rentę. Ale w spokoju przez pół terapii pochodzę tylko na nią. I mam też Blogu szatański plan! Będę chodziła na Klub Pacjenta. I będzie draka! Bo żeby chodzić trzeba być po leczeniu, a nie w trakcie. A chuj z przepisami. Pogram sobie w karty i wypiję kakałko, bo mnie łapią skurcze śródstopia, bo znowu nie jem słodyczy. Tata mi kupuje serek wiejski, wiesz Blogu, graniasty, bo polubiłam w szpitalu. I zjadłam rosół i brukselkową i schab z folii. I mam u Taty zamówione placki ziemniaczane. No Blogu, high life!

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz