piątek, 30 sierpnia 2024

Wózek codzienności

 Tyle lat, Blogu, żyłam bez partnera i radziłam sobie z samotnością. W porównaniu do tamtego czasu, gdy byłam sfrustowana do tego stopnia by oglądać pornografię, to jest lepiej. Nie chcę też zmiany miejsca zamieszkania czy budowania związku. Mnie potrzeba rozmowy. Więc dostaję ją na terapii. W jednym zaczynam przyznawać rację Tacie i psychologom by przestać rozpamiętywać żale. I by nie myśleć o problemach. Głową muru nie przebiję. Czuję nadzieję. Do mamy napisałam, że jej potrzebuję, ale coś się zmienia we mnie. Tata żachnął się, gdy wzięłam sobie kromki na kolację. A ja mam to w dupie, że tyję. Tata najpierw zachęca mnie bym jadła 2 obiad, a potem daje mi dobre rady. Była też we mnie potrzeba czułości i wyrozumiałości, ale bezpieczna i empatyczna przestrzeń Białego Domku wypełniła tę potrzebę. I mam nadzieję, że dopomogą mi współpracownicy, bo chcę już wrócić do pracy. Chcę łączyć terapię z pracą. Jednym słowem nie ma co się użalać nad sobą. Trzeba pchać wózek codzienności. Nie jest mi pisane być w związku. To mnie zasmuca, ale tak jest. Wymagam opieki i zapobiegliwości. Jestem przegraną. Jakolwiek to brzmi i jak niewiele popełniłam błędów, to tak po prostu jest. Niech więc to życie trwa i przeminie. Teraz wierzę, że celem mojego życia jest kształtowanie, hartowanie duszy tak by była tak mocną by mogła być składową Boga, którego nasze dusze czynią wszechwładnym. Każdy z nas musi ponieść swój krzyż. Mój krzyż to toksyczna rodzina i schizofrenii. 

czwartek, 29 sierpnia 2024

Dzień za dniem

 Dzisiaj dumam nad Klubem Pacjenta. Nie widzę się już w żadnym z nich. W zasadzie na tej terapii w Białym Domku uczę się pozostawać samą w smutku i się tym nie załamywać. Bo tak samo mam w domu. To etap, Blogu. Później człowiek wyprowadza się z domu. Ale ja zostanę. Moje rodzeństwo traktuje mnie jak głupią i jako zło. Ale uświadomiłam sobie, że Oni oboje będą musieli coś ze mną zrobić by decydować o majątku po rodzicach. I będą mieli prawo. Szybko się przystosuję do życia w zamknięciu. Blogu, pamiętasz jak Ci pisałam kiedyś, że póki otaczają cię twoi bliscy, to masz powód by żyć? Co teraz daje mi, Blogu, motywację do życia? Ciekawość. Jestem ciekawa co mnie czeka! I chcę wytrwać. Chcę wytrwać do śmierci. Bo życie to konkurs na wytrwałość. A ja muszę tylko sobie poradzić. Nie muszę być idealna, robić plany. Mogę żyć dzień za dniem. 

środa, 28 sierpnia 2024

Aktualna sytuacja na froncie

 Ola obrażona, mama w Ustce, a ja jem co ugotuje nam Tata i zwierzam Mu się, bo mogę, Blogu. Ola terroryzuje cały dom. Gdy ona wchodzi mama milknie. Bez względu na to czy jest przyjacielska czy awanturnicza. Tata powiedział mi dzisiaj, że mama całe życie chciała wrócić do rodzinnego domu jako skrzywdzona przez męża. I moja mama jest przez niego skrzywdzoną. Tylko, że nikt jej w tym rodzinnym domu nie chciał. Wytłumaczyła to sobie sama, jak wszystko w swoim życiu. Ja nie umiem pogodzić się z tym, że straciłam te 16 lat. Nie wiem nawet czy dam radę być samodzielną. Po prostu wkurwia mnie, że chęć bycia taką wywołuje u mojej siostry taką nienawiść do mnie. Nie muszę opowiadać się po żadnej ze stron. Odnoszę wrażenie, że mama pogodziła się z faktem zmiany w naszej relacji. Kocham, Blogu, moją mamę, ale jest we mnie równie mocny żal za to, że byłam, jestem i będę dla niej człowiekiem gorszej kategorii. Tak, jak mama nie ufa mi, tak ja ufam, że dalej pozwoli mi kierować swoim życiem. Nie chcę go rewolucjonizować. Na początek uczę się gospodarować swoimi pieniędzmi i przyzwyczajam się do samodzielnego myślenia. I uczę się jeszcze tego, że nie muszę gnać do domu, bo nareszcie dotarło do mnie, że Ty mamo nie czekasz na mnie. Skłóciłaś swoje dzieci. Nie zaznasz spokoju. Możesz uciekać na drugi koniec Europy czy na kolejny koncert, ale nie umiesz zostać sama w ciszy. 

poniedziałek, 26 sierpnia 2024

Czemu mi źle?

 Źle mi, Blogu. Po prostu. Odrąbywanie się od mamy i decyzją Oli, od niej też, jest trudne. Ciężko mi skupić się na słowie pisanym, bo ciągle przychodzą myśli czy dobrze robię. Tata nie reaguje na mamę i Olę. Nie komentuje. To ja mówię, co mnie boli. Jestem samotna we własnej rodzinie. I tak musi być. Muszę się nauczyć pokonywać tę samotność, bo będę z nią żyć na codzień. Jutro pojadę do Borku przymierzyć spódnicę, która mi się spodobała. Dobrze, że przez 2 miesiące uczę się żyć, a nie uciekam w pracę. Równocześnie wiem, że powinnam się cieszyć, bo problemy rozwiązują się jedne po drugich. Tylko dlatego, że je tknęłam. Oli zależy na Toyocie, więc się uaktywniła. 

Po indywidualnej

 Dumam nad słowami psychologa, że w relacji z mamą przyjęta przeze mnie strategia wszystko albo nic jest błędem poznawczym. W sumie to cieszy mnie, że mama się nie poddaje i próbuje nawiązać ze mną kontakt. Obie szybko się uczymy żyć w nowych warunkach, w nowej relacji. Mama żyje z Olą, w jej pojmowaniu rzeczywistości nic się nie zmieniło. Zmieniło się w mojej. Wiem, że nie mogę na nią liczyć. Dwa dni temu bałam się osamotnienia. Dzisiaj myślę, że to etap dorostania do samodzielności i dojrzałości. Nie da się mieć ciastko i zjeść ciastko. Zeżarłam ciastko wyprowadzając się do Andrzeja i idąc na zamknięty i nie dając mamie prawa do decydowania. Teraz nasza relacja ulega przekształceniu. To potrwa dłużej niż terapia w Białym Domku. Muszę mamę poświęcić by ją docenić. Dla mnie piorytetem teraz jestem ja.

niedziela, 25 sierpnia 2024

Terapia grupowa

 Nadejdzie taki moment mojej terapii, gdy będzie terapia grupowa. I doprawdy nie chcę tym ludziom mówić nic. Niczego też od nich nie oczekuję. 

sobota, 24 sierpnia 2024

Łapka i szuflada

 No i właśnie, Blogu! Napisałam Ci, że próbuję się poskładać. I co mnie cieszy? Że Monia mi uświadomiła, że chcę sobie poczytać w moim kąciku. I super, że mam do niego taki łatwy dojazd. Spraw do załatwienia coraz mniej. W przyszłym tygodniu kurtka i bank, odebrać torebkę i jeszcze odebrać łapki do gorących garnków. Dam je do kuchni. Nie szkodzi, że się zniszczą. Tak jak moja relacja z mamą. Kiedyś była piękna. Wtedy, gdy to ja o to zabiegałam. To było tak jak bym była w związku i ciągle i uparcie widziałam w tym więcej niż było. Czuję się przemęczona zabieganiem o osobę, która mnie nie kocha. Nie wiem czy to mnie jeszcze boli? Chyba nie. Nie chcę by to doświadczenie zabrało mi wiarę w drugiego człowieka. Chcę być dalej radosna i dumna z samej siebie. I patrz Blogu, Andrzejowi odpuściłam, a mamie nie. Bo Andrzej był szczery, a mama upracie tkwi w zakłamaniu. No to teraz, Blogu, sięgnij pamięcią wstecz: czy ja rozmawiam z oszustami i manipulantami? Czy układ z Piotrkiem nie był lekcją. Ale jedno co przyznaję mojej mamie: ona nie zdaje sobie sprawy jak bardzo jest oszukiwana przez Piotrka. I że właśnie mnie traci. Nie zamknę w sobie szuflady z napisem mama. Ona jest otwarta, ale ja zaglądam do niej coraz mniej. I patrz, Blogu, ja Ci piszę, że boli. Ale nie jest tak, że cały czas boli. Po prostu dzień za dniem, wpis za wpisem, sytuacja za sytuacją, oddalam się od niej

Jaki będzie finał?

 Popołudnia w domu z mamą mnie wykańczają. Ola jest kąśliwa, ale zawsze taka była. Dlatego postanowiłam, że po terapii będę jeździć do swojego zielonego kącika w centrum. Tam poczytam i odetchnę od mamy. Nawet gdy jej nie ma wszystko mi się z nią kojarzy. Mama powiedziała mi, że jeśli będę miała iść coś załatwiać, to żebym poszła z Olą. Teraz? Teraz, Blogu, gdy już po bitwach, a przed finałem? Piotrek nie przyśle wymaganych dokumentów, dostanę wezwanie. Powiem prawdę, czym zmiotę Piotrka, a sama ogłoszę upadłość. A gdzie będzie wówczas moja mama? A czy w ogóle jest moją? Blogu, czy ja mam się bać, skoro własna mama mnie pozastawia na pastwę oszusta i złodzieja. I robi to konsekwentnie od 3 lat? Napisałam do Piotrka: nie walczmy ze sobą. Przepraszam za złe. Próbuję, Blogu, jak zwykle, wyciągam rękę. Ale już dość. Mama jedzie do Ustki, a Piotrek do Laponii. Ola zaiwania w szpitalu. Tata ma radochę z tego, że ma o kogo dbać, bo mi gotuje. A ja próbuję się poskładać. 

Spostrzeżenia

 Gdybym się wyprowadziła, to mama by ćwierkała że szczęścia. Znów by sobie zrobiła z mojego pokoju salonik. A tu Ewa wróciła do domu. Aż dziw bierze, że nie nazwała mnie dziwką. Gówno wystarczyło. No i złodziej. Gdy przekroczyłam próg domu wróciła każda myśl z psychozy. Pamiętam, Blogu, wszystko. Mama się irytuje, że musi pośredniczyć między mną a Piotrkiem. Nie musi. Chociaż 10 lat temu umiała. Wtedy pilnowała żebym jeździła do Trzebini, żebym czuła się zoobowiązana pomóc bratu. A dzisiaj? Będzie co ma być. Mnie własny brat napisał i powiedział, że zostanę sama i chora i zamknięta. No i już byłam, Blogu. Mało tego rozmawiałam z ludźmi, którzy są tam zameldowani. Blogu, czego ja mam się bać? Nie zmieniło się nic? W domu płaczę, poza nim jestem szczęśliwa. Ale spoko jej wysokość wyjeżdża do Ustki, to ja odetchnę. I tak będzie dopóki mamę nie przyciśnie Parkinson. Będzie uciekać, a potem zostanie jej tylko Ola. I nie wiem dlaczego i jak i gdzie będę ja. Ale wiem, że nie tu. 

piątek, 23 sierpnia 2024

Kto jaką pełni rolę

 Na fb: kiedy zaczyna rozumieć, że sam strach zabija życie. Rok temu bałam się wszystkiego, cierpiałam i myślałam, że tak musi być. Dzisiaj mi tęskno do przytulenia bliskiego człowieka. Poszłam do rodziców. Tata śpi, a mama powiedziała coś o firmie. Ale w sumie mama jest fajna do przytulenia. Jest miękka. Szkoda, że popiera moje rodzeństwo. Ale mnie to już nie dotyczy. Nie wiem Blogu co się wydarzy, ale jakoś tak przeczuwam, że nie będę tu mieszkać. I tylko proszę Boga bym zdążyła zamknąć tę nieszczęsną firmę. Za 7 lat będę miała 48 lat. Ale się udupiłam. Kredytami dla innych osób. Nic nie mam z tej firmy. A gdy odejdę z Solidu będę mogła tylko iść do hipermarketu. Bo co to za kasjer, który ma wpisane egzekucje komornicze na świadectwie pracy? Jak mam to zrobić by nie żywić urazy do Piotrka, Mamy i Oli? O co mi chodzi? O to domniemywanie, które prezentuje Piotrek, że to ja nie robię tego, co trzeba. Nie przeksięgowywuję, nie piszę pism. A prawda jest taka, że to są ściemy dla mamy. Gaszę Blogu światło i poleżę w ciemności. Mam dość. 

Moje marzenie

Czy ja Ci, Blogu, odpowiednio wytłumaczyłam, że zarówno mama, jak i ja potrzebujemy drugiej osoby by odreagować swoje problemy? Ale mam poczucie, że odrąbuję się od mamy jako mojego swojaka. I że mama się na to godzi. Mam wrażenie, że nie rozumie tego moja siostra. Jest zapatrzona w mamę tak, jak byłam ja. Na początku bałam się życia bez szczerej i oddanej rozmowy z mamą. Ale okazuje się, że mamy coraz mniej wspólnych tematów. To tak właśnie musi być: albo wszystko albo nic. Bo jeśli popuszczę cugle mama rozpanoszy się na nowo. A co na froncie? Kredytu za Toyotę nie da się zamknąć, bo wpłaty Oli są rozksięgowywane na Piotrkowe raty. Na prośbę Oli umówiłam nas dwie na rozmowę z doradcą. Niech na odmianę, to one dwie powalczą sobie z Piotrkiem. Kurtki nie kupiłam, ale dobrałam rozmiar i jadę jutro. A co do terapii, to podchodzę do niej na poważnie, ale mam wrażenie, że faktyczna przemiana zachodzi w domu. Dlatego do terapii podchodzę bez patosu i tego uwielbienia, które miałam do tego personelu. Oni cudów nie zdziałają. Temat poruszony przez Klaudię: pycha i pokora rezonuje we mnie. Nie czuję się pyszna. Dostałam wycisk. Za to dużo we mnie pokory. Nie wybiegam już do przodu. Góra pół roku. Myślę, że życie mnie jeszcze zaskoczy. Ale mam marzenie. Chciałabym, Blogu, mieć takiego mężczyznę, o którego oparta mogłabym spokojnie poczytać. Czy ja przebaczyłam mamie? Czy ta jedna rozmowa z psychologiem wystarczyła?

czwartek, 22 sierpnia 2024

Sposób reagowania

 Gdy byłam na zamkniętym jedna z pacjentek powiedziała, że najciężej jest jej wieczorami. Powiedziała, że dopada ją wtedy smutek i tęsknota za zmarłymi rodzicami. Moja najbliższą rodzina jest w komplecie. Ale mama z Olą siedzą sobie razem w pokoju czy w ogródku, Tata słucha na słuchawkach radio albo czyta, a ja czytam u siebie. Dawniej leżąc, a od marca siedząc, bo sprzątam łóżko na dzień. Czyli tak po prawdzie coś zyskałam, a z drugiej strony nie zmieniłam nic. Ale czuję się silniejsza niż gdy wyszłam z zamkniętego. Bo na każdym kroku uczę się samodzielności od mamy. Początkowo ustaliłam z nią, że razem pojedziemy do Borku po kurtkę. Ale przed chwilą zdecydowałam, że pojadę bez niej. Nie potrzebuję jej do tego. Odtrutka trwa. Za 2 miesiące wracam do pracy. Dużo się działo w tym roku. Blogu, gdy się nad tym zastanawiam o co mam żal do mamy. O tym pieniądze i zniewolenie. Zastanawiam się czy jej działanie to celowa manipulacja czy sposób na pokonywanie trudności.  I myślę, że to jej sposób reagowania. Zasypiam. Pa, Blogu.

Choruję na nią...

 Na fb wiersz z przypomniem o tym by nie zapominać jaki potencjał mamy w sobie. Wiem, Blogu, że powinnam pisać. Ale do tego trzeba czuć się lekkim. A ja czuję jakbym dźwigała głaz. Nie bardzo teź wiem, czego oczekuję od terapii indywidualnej, i jaka mam być na niej ja. Ja chciałam wypłakać swoje żale, ale psycholog mi przypisany oczekuje czegoś innego. Ale sama nie definiuje czego. Rozmowa głuchego że ślepym. Chciałabym wyartykułować przeszłość, bo teraźniejszość tworzę w nowym systemie. Blogu, ugrałam wolność, dostając samotność. Ale, Blogu, jeśli życie w podporządkowaniu i oddaniu mamie ma być tylko po to by jechać na zakupy, to nie. Przyszedł katalog Bonprixu. Początkowo uległam mamie, że nie warto z niego zamawiać. I to powiedziałam. A teraz schowam sobie ten katalog i we wrześniu kupię sobie z niego dżinsy. Pierwsze od niepamiętnych czasów. Bo dotychczas czułam się w dżinsach gruba. A teraz czuję się ładna. Blogu, ja naprawdę, jestem ładna. Nie mam nałogów i mimo leczenia schizofrenii, nie mam zniszczonego ciała. I kupię sobie sukienkę z białą lamówką. A jutro jadę na terapię, później spróbuję zamknąć kredyt, chociaż czuję, że to daremny trud, bo myślę, że to co wpłaciła po raz kolejny Ola poszło na zaległe raty, których nie płaci Piotrek. Niech sobie to załatwią między sobą. Ja zawsze mogę płacić w ratach, te 2 tysiące z hakiem, które zostały. Wówczas kredyt skończy się wraz z końcem 2025 roku. Piotrek wykiwał Olę. Jak zwykle. A jeszcze z tej pensji kupię sobie kurtkę przejściówkę. Mam upatrzoną w Borku Fałęckim. Lubię kupować tam ubrania. I w Auchanie. A gdy potrzebuję coś eleganckiego jadę na Tandetę. Ale na tę sukienkę z Bonprixu, to choruję już chyba 2 lata. I ciągle sobie odmawiałam. A teraz będzie moja!

środa, 21 sierpnia 2024

Spójrz w oczy i oszczędź pupę!

 Ciężko mi, Blogu. Ale w porównaniu do bólu z zamkniętego to całkiem dobrze. Mogłabym jechać do Moniki. I tak zrobię. Trzeba sobie spojrzeć w oczy i przekonać się, jak jest. No to część, Blogu.

Jest następny dzień, środa. Monia przebaczyła. Powiedziała, że następnym razem skopie mi tyłek. Dlaczego, Blogu, wszyscy czepiają się mojej pupy? Wariactwo jakieś. No więc byłam na terapii, potem nic nie wskórałam w banku żeby zamknąć kredyt, tzn. umówiłam się jutro na 14. Byłam w pracy, ustalić z dyrektorką plan powrotu w listopadzie. Wzięłam obrazy Grzechów do oprawy, które wywiozłam w psychozie. Jeszcze muszę jechać jutro do introligatora. No i nie poszłam na pocztę, bo deszcz mnie przegonił. W ogóle to zaginęły szlafroki kupione przez internet, gdy mieszkałam u Andrzeja. Przeszukam katalogi w mailach, bo może tam jest jakiś mail, bo coś mi się kojarzy, że tam może być cło, bo to było chyba z Chin. 

poniedziałek, 19 sierpnia 2024

Kopciuszek

 Ale mama się wydarła, bo jej nie powiedziałam kiedy wrócę. Nic jej do tego. I ten jej durny tekst, że "znowu się zaczyna". To się nie zaczyna, to trwa. Ponieważ alternatywą do grania w karty ze znajomymi z Klubu Pacjenta, są zakupy z mamą i Olą, gdzie mam występować w roli Kopciuszka albo samotne siedzenie w pokoju, to chyba jasne, Blogu, co wybrałam. Co do Andrzeja, Blogu, to mam spokój i pokój. To mój przyjaciel. Podobno, gdy kobieta i mężczyzna przerobią wątek erotyczny, to dopiero wtedy mogą być przyjaciółmi. Po prostu zwyczajnie Go lubię. Szkoda, że nie pamiętał o czym w jego kościele było kazanie, bo byłam ciekawa. Nie myśl, Blogu, że zafiksowałam na religię. Chciałabym tylko mieć porównanie czy u Zmartwystańców już złagodnieli czy jeszcze nie. Póki co mam wrażenie, że ksiądz grzmiał, a nie mówił. Wręcz wymusił by ludzie wyszli z ławek po Eucharystię, krzycząc, że to obowiązek katolika. Nie uznaję, gdy się na mnie podnosi głos. Marny że mnie Kopciuszek. Jestem naiwna, czego dowodzi relacja z mamą, ale czas płynie. Nasz Kopciuch został królową. Czego? Czyją? Samej siebie! 

niedziela, 18 sierpnia 2024

High life!

 Byłam na Mszy w swojej parafii. Fajnie tak sobie iść spacerem, a nie musieć się tarabanić na Zamiejską. No i godzina mi odpowiada, bo pozwala odpocząć po całym tygodniu, zjeść, posprzątać i iść by oddać swoje troski. Tym razem dziękowałam, że 2 miesiące wystarczyły by mi rozjaśnić umysł. I prosiłam Boga by wsparł mnie w terapii. Bym wytrwała w sile nie ulegania mamy manipulacjom, sugestiom i opiniom. Bym dojrzała. Tracę ludzi wokół siebie. Mama walczy, ale za tydzień wyjeżdża. Ola jest wściekła za to, że oparłam się na Tacie. Ale to Tata przyjechał do mnie do szpitala, a nie zasłaniał się brakiem zgody na informowanie. Pracownik socjalny szpitala spytała mnie czemu mama nie wyciągnęła mi ubrań że śmietnika. Nie powiedziałam jej, że wolała zrobić 150 zdjęć tym ubraniom w tym śmietniku. Przed Mszą mama powiedziała mi, że ładniej wyglądam w krótkich włosach. Nie ustają z Olą krytykowaniem tego, że chcę by były długie. Co im do tego, Blogu? Czy to jest najważniejsze w naszej z mamą relacji? Bo dla mnie najważniejsze jest to, że mam do niej żal za lata wyzysku. Na początku to był ból. Potem frustacja i wściekłość. Później bezsilność. A teraz jest żal. Równocześnie jest duma, że dałam radę. Moja mama może podróżować, kupować buty za 800 zł, jeść smacznie, choć niezdrowo, bo to ja zadbałam o to by spłacić jej debet czy dług w skarbowym. I to ja z każdej pensji płaciłam ratę za samochód. Ola lubi gdy się mówi, że ona ma w tym udział, bo nie dawałam na jedzenie. Zapomina, że płaciłam czynsz, internet i kablówkę, a czasami nawet prąd i gaz. Nie sztuką jest oddać kartę i niech ktoś decyduje. Sztuką jest umieć zarządzać tak by wystarczyło. A nie tylko gromadzić na koncie i myśleć, że jest się genialnym. I ja robiłam to z najniższej krajowej, a nie średniej krajowej jak ona. Wiem już, że w listopadzie wracam do pracy. Nie wystąpię o świadczenie rehabilitacyjne. Ani o rentę. Ale w spokoju przez pół terapii pochodzę tylko na nią. I mam też Blogu szatański plan! Będę chodziła na Klub Pacjenta. I będzie draka! Bo żeby chodzić trzeba być po leczeniu, a nie w trakcie. A chuj z przepisami. Pogram sobie w karty i wypiję kakałko, bo mnie łapią skurcze śródstopia, bo znowu nie jem słodyczy. Tata mi kupuje serek wiejski, wiesz Blogu, graniasty, bo polubiłam w szpitalu. I zjadłam rosół i brukselkową i schab z folii. I mam u Taty zamówione placki ziemniaczane. No Blogu, high life!

sobota, 17 sierpnia 2024

Brzuch i dupa

 Wyszłam, Blogu,  z zamkniętego. Odkupiłam część ubrań i butów. Pojutrze zaczynam terapię w Białym Domku. Na razie tylko terapia. Jeśli poczuję siłę, pociągnę ją z pracą. Czekam czy Monia odpisze. Wybieram się jutro do kościoła, do swojej parafii. Niektóre leki będę miała w zastrzykach. Często trzesą mi się ręce. Dogadałam się z Tatą by mi gotował. Mamie też dałam pieniądze. Wpłaciłam swój kawałek na spółdzielnię. Długami i firmą się nie zajmuję. Mama wróciła z Trzebini i w przyszłym tygodniu jedzie na urlop do Ustki. Kamil oświadczył się małej Oli i został przyjęty. A ja myślami przy Wigilii. Nie chcę spędzić jej ani z mamą ani z Bratem. W tym 2024 roku ruszył mój zegar. Po 17 latach kredytów jestem taka jak byłam w kantorze. Wolna, ładna, młoda i mam nadzieję, że ta terapia pozwoli mi nauczyć się nie ulegać wpływom i emocjom mojej mamy. I pozwalam moim włosom rosnąć. Ola co chwila próbuje namówić mnie bym je ścięła czy podcięła. A ja chcę by były długie. Mam też czas by zastanowić się nad rentą. Nie po to by rezygnować z pracy, ale by mieć pewny grosz i by ruszyć że spłacaniem długu w ZUS-ie. Bo wiem, że Piotrek tego nie spłaci. Chcesz być dobry, miej dumę twardą. No ja za kilka lat po tych zastrzykach, które będę dostawać, dopiero będę miała dupę! Póki co w czasie tych 2 miesięcy na zamkniętym przytyłam 4 kg. I tu spodobały mi się słowa pielęgniarki: doprawdy, pani Ewo czy brzuch to faktycznie ważne zmartwienie gdy jest się na zamkniętym? Czy nie ma pani innych zmartwień! No i widzisz Blogu, ja nie mam! Nie ma we mnie napięcia czy lęku. Mam kłopoty, zatarcia z Bliskimi, ale one już mnie nie przygniatają. Teraz zjem kawałek ptasiego mleczka, rozłożę sobie łóżko i poczytam "Seks w wielkich miastach". Gdy ją czytam odzywa się we mnie analizator ze studiów, gdy przez kulturę definiowałam naród. A tam tylko duży i brzuchy itd.