Czytając "Zakochanego świętego Mikołaja", bohater opowiadania autorstwa Witkiewicz profesor Zenon, uświadomił mi, że nie mam celu w życiu, który chciałabym zdobyć. Na który musiałabym pracować. Uświadomiłam sobie, że czas oczekiwania na godzinę m, czyli powrót do niezależności psychicznej, umilam sobie książkami i pracą. Pozwalam by życie mijało. I nie wiem czy to mi odpowiada. Puste to moje życie. Równocześnie nie chce mi się nic innego robić. Nie chcę opuszczać tej mojej strefy komfortu. O dziwo dumna jestem nie z tych przeczytanych książek, ale z tych 8 lat w Solidzie. Nie będę więcej pisać na fb tytułów przeczytanej książki. Nie chcę być zapamiętana przez pryzmat tylko książek. Raz do roku statystyka i tyle. 31 grudnia lub jeśli nie dam rady, 1 stycznia. Na lubimyczytać dalej będę zbierać okładki. I plik w notatniku. Świat nie kończy się na książkach. One mają być towarzyszem, a nie celem. Czyżby mijało jakieś magiczne 7 lat, gdy zmienia się człowiek? Może dobrze, że nie mam dziecka, bo co by było gdyby minął mi czas fascynacji nim? Równocześnie kiepsko, bo nie mam gwarancji zadań i wyzwań rodzinnych na obecne i przyszłe czasy. Pewnych rzeczy nie zmienię, a nowa fascynacja przyjdzie sama. A czytać będę dalej, ale już bez ciśnienia. Może powinnam znaleźć drugi etat skoro dumna jestem tylko z pracy?
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz