sobota, 29 lutego 2020
Perypetie
Wczoraj wróciła mama, dokończyła obiad. Zjadłyśmy, posprzątałam i pojechałam do biblioteki na Mogilską ( po dwie powieści Przybyłek) i do Moniki po Avon. Gdy wróciłam dziewczyny były jeszcze w sklepie. Sprzątnęłam suche naczynia i pranie ze sznurków, wróciły dziewczyny. Rozpakowałam zakupy, mama zrobiła kolację: pieczony camembert, wino i sałatka z warzyw konserwowych z młodym imbirem ze słoika (z Lidla). Umyłam po kolacji, wlazłam do łóżka. Nie zasnęłam, więc poczytałam "Miłość i inne nieszczęścia". Dzisiaj rano byłam w skarbcu. Iza namawiała mnie trochę na zmianę pracy. Jednak zostanę tu gdzie jestem. Na obiad była moja pomidorówka i pankejki z czekoladą i owocami. Dużo miałam mycia. Ola wszczęła awanturę, bo przez mamę wykipiała zupa. Co najmniej jakby Ola myła ten piec. Przy obiedzie skrytykowałam chory pomysł tworzenia zapasów przez Koronawirus. Obie na mnie naskoczyły. Ale mama chyba nie ma pieniędzy na takie kupowanie. W czwartek w nocy w skarbcu dokończyłam "Jedną z nas". Później brakowało mi Hryciów. Ale na szczęście wciągnęły mnie perypetie Sabiny i jej córek z ostatniego tomu Miłości i innych szaleństw.
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz