piątek, 24 listopada 2023

Znowu trudny piątek

 Dzisiaj był piątek, a to jest dla mnie ciężki dzień na terapii. Raz, że mam terapię indywidualną, na której psycholog zawsze mnie otwiera, a dwa, że jest muzykoterapia, na której z każdą łzą się oczyszczam i przychodzi do mnie siła. I choć potem czuję się lekka, wręcz lekkusieńka, to jestem zmęczona, jakby poturbowana, jakby coś ze mnie wyszarpano. Możesz mnie, blogu, spytać: a czemu musi wyszarpywać? Czemu to jest tak pochowane? Bo nawet w moim domu boję się spokojnie, nie krzycząc z bezsilności, powiedzieć co czuję. Bo mam wrażenie, że mama z Olą w jakiś choćby minimalny sposób dadzą mi odczuć, że jestem chora. A moim zdaniem schizofrenia nie zabrania i nie wyklucza odczuwania pełnego wachlarza uczuć. Czasem mam wrażenie, że mama i siostra akceptują mnie tylko wtedy, gdy jestem pokorna, karna, gdy uczucie złości czy niezadowolenia, a wręcz i chwilami nienawiści jest zagłuszone przez Rispolept. A ja wiem, że staję się wtedy jakby kukłą. I tylko nie wiem, blogu, która ja jest szczera a może powinnam powiedzieć naturalna? Ta, która godzi się jak owca prowadzona na rzeź czy ta, która krzyczy i gdy wszyscy mają dość i ja mam dość, idzie do siebie? Wiem natomiast, że bez tego napięcia, złości, agresji na bliskich jest mi lżej, pewniej, spokojniej i bezpieczniej. No i mam odpowiedź: muszę pomóc sobie lekami by zapewnić sobie równowagę. Znowu odkryłam w swojej chorobie coś nowego. I po raz kolejny mam dowód, że jestem chora i że dzięki lekom mogę funkcjonować w społeczeństwie.

Ale co było na indywidualnej. Raz, że moje łzy na wspomnienie Oli gdy chciała odejść z Makro. I pytanie psycholog czemu płaczę? Bo mama sprząta, dba o nas i dom, Ola pracuje na nas, wtedy wbrew sobie, a ja leżę. Płaczę, bo zawiodłam samą siebie. A dwa, że psycholog uczy mnie bym rozmawiała z Bliskimi, skoro postawiłam sobie za cel i chcę zmniejszyć liczbę konfliktów. I coś co wypróbuję gdy Ola wyda mi polecenie że mam coś zrobić powiem jej: wiem, że trzeba to zrobić, ale wiedz, że nie lubię gdy wydajesz mi polecenia. Często masz rację, ale mnie uruchamia już sam twój ton głosu

Na muzykoterapii była piosenka, która wyraża uczucia mojego życia. I był to "Linoskoczek" Turnaua. Ale jest inaczej niż w pierwszym pobycie w Białym Domku. Ta piosenka to nie jest już wyraz marności mojego życia, niemocy. Teraz to odwaga, relacja z życia. Bo ja idę, blogu, balansuję, kurwa ciągle idę, chociaż wiedz, że to jest ciężkie.

I mam ci, blogu, jeszcze do napisania, ale teraz idę już spać. No to pa, blogu!

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz