niedziela, 10 lutego 2019

Dwa oblicza staropanieństwa

A może od momentu, gdy mama będzie w szpitalu albo leżąca nie będę mieć czasu na te rozmyślania? Może będę mało spać i będę padać zmęczona? Czy jest sens by strach przed obowiązkami domowymi odbierał mi życie? Będzie jak będzie. Byle było, byle dało się żyć. To credo mojego życia. W międzyczasie wróciła z pracy mama. Zjadła kolację, posprzątałyśmy, pokłóciłam się z Olą, byłyśmy z psami. Przez całą drogę rozmawiałyśmy o Oli. Dużo jestem w stanie zignorować w jej zachowaniu, ale zawsze trafi na coś, co mnie wyprowadzi z równowagi. Nie powinno być tak, że jej staropanieństwo jest wytłumaczeniem pastwienia się na nas. Muszę żyć dłużej niż ona, bo beze mnie byłoby jej trudno. Bo nikt by tego nie zniósł, jak znosimy to my. Od roku, co niedziela wstaję po 12 by się nie nudzić i nie rozmyślać po tym jak ugotuję, zjemy i posprzątam po obiedzie. Mama mówi, że powinnyśmy robić coś wspólnie, np. iść na basen. Nie będę się poświęcać. Wyjścia na basen, zakupy czy do biblioteki to dla mnie relaks i nie będę jej wtedy znosić. Nie zgadzam się na samobiczowanie dla Oli dobra! Ale tak ogólnie, to miło sobie uświadomić, że moje poczucie zagrożenia wynika ze staropanieństwa.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz