W nocy pomyślałam, że jednak mi żal, że nie spotkam ani Artka, ani Andrzeja. Ciężko Blogu żyć tylko pracą i snem. Zasypiam w autobusach, w ogóle nie wiem po co wożę te książki, skoro nie umiem utrzymać oczu by je czytać. Gdy liczyłam pakiety przyszła myśl, że gdyby moja relacja z braćmi R. nie odkryłabym tylu gorzkich prawd o stosunku mamy do mnie. A jestem jej piątym kołem u wozu. Może nie byłam nim zawsze, ale jestem. Już zawsze będę pamiętać jak krzyczała warunki mojego powrotu do domu od Andrzeja. W tramwaju pomyślałam czy nie byłoby mnie stać na podstawowe wydatki+ dentysta+ rata do zus+ kieszonkowe. Piotrek jak zwykle mnie oszukał. Cwaniak. Wziął to, co było w zagrożeniu w razie upadłości: merca bo luksusowy i mastera, bo potrzebny do pracy. A z Olusią ustalili, że odbiorą Toyotę. No i weźcie sobie. Ja nie wyciągam rąk po majątek, na który na kolanach tyrał mój brat. Za to przez niego zabierali, zabierają i będą zabierać kasę za moje nocki. Z każdą nocką pogłębia się moja choroba. Czym mam się przejmować? Że zarówno dla mamy, jak i Taty ważniejsze jest żebym pracowała, niż zadbała o siebie. Mój Tata miał tyle lat, co ja teraz, gdy przeszedł na rentę. No to skoro muszę pracować, to może pchnę ten zus. Nie chcę Moniki. Tak jak przypuszczałam, gdy poszła do lekarza i naraz wszyscy mieli wyjebane na nią, to się do mnie odezwała. Niech jej ziemia lekko idzie pod nogą. Nie chcę Aśki, Jarka i Wiktora. Ludzie przynoszą żal, tęsknotę i ból. Skoro mogę tylko pracować, to będę. Spać i jeść, żeby móc chodzić do pracy. Niech mija to życie. Mam dobre, wygodne życie, ale całe bez miłości.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz