niedziela, 3 listopada 2024

Gdybym umierała

Obejrzałam stand-up o umieraniu matki artysty. Mieszkam z rodziną, gdybym umierała pewnie by mnie pożegnali. A ja jeśli miałoby być ze mną źle chciałabym raz jeszcze zobaczyć Artka. Nie, nie Andrzeja, tylko Jego brata. Nawet by mnie nie podniósł, bo ważę 100 kg. Chciałabym tylko spojrzeć Mu w oczy I płaczę to pisząc, zaśpiewać Show Must Go One. Bo Artek umiał przyznać się wobec mnie do łez, a cała moja rodzina kombinuje. Pójdę dzisiaj do kościoła podziękować za udaną terapię i by prosić by moi współpracownicy dobrze ze mnie przyjęli. Nie mogę nie pracować, bo moja rodzina jest toksyczna. Dotychczas moi Współpracownicy byli mi oddani bardziej niż własna mama. Teraz dociera do mnie, że nigdy nie zyskam serca mamy. I to już nie boli. Tata jest chory psychicznie, nie leczy się i ma niewłaściwy ogląd sytuacji. Nadaje się do gotowania. Mama ucieka od faktu starości. Ale cieszę się Jej szczęściem. Jeśli chce podróżować by zobaczyć w życiu jak najwięcej, niech jeździ. Ja też będę kiedyś szczęśliwa. Będę miała zapewnione leki, jedzenie i sen i quasi rodzinę w ośrodku dla chorych psychicznie i rozrywki dla ludzi chorych jak ja.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz