Pojawiają się lęki jakbym sobie dała radę sama, gdyby dziewczyny pojechały na Chorwację. Dałabym radę, ale czy umiałabym wygrać z samotnością? Czy jeśli mama byłaby niesprawna przyjęłabym jej śmierć z ulgą? Czy będę wspominać te obecne czasy, gdy tyle robi? Ciężko jest pomyśleć, że to ja będę kiedyś szła na mszę za nią, tak jak ona dzisiaj poszła na mszę za Marcina Oramusa. Jaki powód do życia ma człowiek, gdy traci kogoś najbliższego? W jakiej dobrej sytuacji jestem w porównaniu do Iwony M. Jest jedynaczką i starą panną. Ma tylko mamę, bo ojciec jej już zmarł. Trzymaj się Iwona! Jak bardzo jestem chora skoro tak kwaszę, podczas gdy nie mam ku temu podstaw? Byłoby lepiej, gdybym miała partnera. Równocześnie to jedyne byłoby lepiej, którego nie chcę zmienić. Nie kocham siebie samej tak jak Iwona. Nie kocham też mojego życia. I tego, że ono zupełnie się odmieni. Może poczuję szacunek do samej siebie, gdy poradzę sobie z tymi trudnościami? Teraz pomyślałam, że mogę nie myśleć o tych wakacjach, bo mam jeszcze czas. Za dużo niewiadomych! Może to metoda? Nie wybiegać naprzód, tymbardziej że nie mogę przyszłości niczego narzucić! A od analizowania przyszłości nie nauczę się radzić sobie z problemami! Prawda jest taka, że zamiast cieszyć się życiem tu i teraz wywołuję w sobie smutek. Tak właśnie nastroił mnie 8 domek Przybyłek. Chyba ta Chana, dyrektorka żydowskiej ochronki, która sama przed sobą się nie przyznaje, że boi się śmierci i że chce żyć. Do tego bezproblemowy, nudny związek Sary i Daniela. Ładna ta książka, ale dziwna. Gdy ją skończę będę wiedzieć czy przemyślana czy nie. Może Przybyłek przekombinowała?
piątek, 30 lipca 2021
czwartek, 29 lipca 2021
Półmetek urlopu
To już tydzień jak jestem na urlopie. Czas szybko biegnie. Gdyby nie sytuacja zawodowa starałabym się o rentę, a tak chyba musiałabym być w stanie wegetatywnym bym mogła nie pracować. Dlatego Panie Boże daj siły, zdrowie i chęci bym mogła być przydatna moim bliskim. Moje życie opiera się na pracy i leżeniu. Z wydatków na MB Pieniężnej nie ma żadnych zachciewajek, więc będę chciała na maksa wypłacić na oszczędzanie for a rainy day. Powinnam więcej czytać niż siedzieć na fb czy insta. Wiem, że to nie jest ambitne, ale lubię to. Dzisiaj byłam z mamą i Ogim na Bagrach. Byłyśmy też w warzywniaku na Kurdwanowie. Po obiedzie wysłałam maila w sprawie remontu dostawczaka i na poczcie wysłałam korektę (kolejną!) do ZUS. W drodze powrotnej byłyśmy w aptece Antek po lek na błędnik. Zerwałyśmy dzikie jabłka na kompot. Jutro chyba musimy jechać do hipermarketu po cukier, wodę, papier toaletowy i sery do makaronu.
środa, 28 lipca 2021
O włosach
Postanowiłam zabrać głos w sprawie siwych włosów. Nie siwieję chociaż bym chciała. Nie farbuję włosów, bo założyłam, że kiedyś bez mamy to może być kłopot. A na fryzjera może mnie nie być stać. Ścinam włosy na męskiego jeża by nie musieć koło nich nic robić. Bo jestem leniwa. Nie mogę mieć długich włosów, bo nie umiem ich czesać i układać. Nie lubię, gdy włosy lecą mi na oczy.
poniedziałek, 26 lipca 2021
Dumam...
Na instagramie pod zdjęciem "Srebrnej łyżeczki" takie zdanie: życie pełne jest niespodzianek i zwrotów akcji. Moje nie. W kółko to samo. Dumam nad tym, jakby mi było samej w Trzebini.
W "Gdybym cię nie spotkała" Sara w czasie randki z Danielem dochodzi do wniosku, że jadanie w samotności w restauracji nie jest szczytem jej marzeń. Moim było. Ale przy którymś z takich posiłków, za czasów kantoru, poczułam ból samotności. Nie wróciłabym do tego.
Po randce Sara odkrywa, że nie spodziewała się w swoim życiu takich emocji. Jest pogodzona z rutyną. Ja nie.
Urlop
Nie złożyłam tego CV, bo chcę też mieć czas wolny, a nie ganiać z pracy do pracy. To tak jak w piosence Golców: kto się ceni, ten się leni. I jeszcze mowa tam o zbytnim kochaniu grosika. I to jest plus mieszkania z rodziną, że możesz dać niewiele, a dostaniesz wszystko. Jesteśmy biedni. Żyjemy od pensji do mamy emerytury i później znów do pensji. Ale lubię swoje życie. Nie ma w nim przygód, wyzwań jakie niosłoby dziennikarstwo. Być może popełniłam błąd rezygnując, ale na dłuższą metę byłabym złodziejem cudzych słów i artykułów. I pewnie, w którymś momencie bym wpadła. I musiałabym zaczynać od zera w nowym zawodzie. A tak nawet jeśli teraz skończy się Solid, to pomimo tego, że będę zaczynać od początku, to różnica polega na tym, że nie będzie zawiedzonych ambicji i aspiracji.
Jestem na urlopie. Nie wyjechałam z własnej głupoty. Ale przynajmniej jestem wsparciem dla mamy. Napisałam do Oli sms, że w przyszłym roku mama też pojedzie, a ja zostanę w Trzebini z Ogim i Klakciem. Raz, że zmienię otoczenie, a dwa że nikt nie może zostać z tatą sam, bo on jest nieobliczalny. Ola udaje ważną, bo myślę, że poszło jej w pięty, że jest egoistką i wogóle tego nie wzięła pod uwagę.
Jestem zmęczona, odkąd wróciłam od Moniki, to czekanie na mamę pod Lidlem w upale mnie zmęczyło. I wcale nie chcę jechać nad Rabę.
niedziela, 18 lipca 2021
Pytanie zawodowe
Ciekawe gdzie bym pracowała gdyby nie Solid? Chciałabym na poczcie. Na agencji pocztowej na moim osiedlu jest ogłoszenie. Czy iść czy nie?
Wydrukowałam cv i zaniosę, spróbuję podpytać okienkową. Może to krok do spełnienia marzenia o pracy w okienku? Czy udałoby się pogodzić te dwie prace? Czy uwolniłabym się od skarbca?
O urlopie
A jednak żałuję, że nie pojadę na Chorwację. Ale bałam się zostawić mamę samą z tatą. On jest nieobliczalny. Zawsze są jakieś okoliczności. Chciałabym jechać i siedzieć w apartamencie. Może dobrze, że nie jadę, bo nie pokłócę się z Edą czy z Olą. Za to będę na każde skinienie mamy. Gdyby nie to, że męczą mnie upały i chętnie odpocznę, to zrezygnowałabym z tego urlopu. Ale się rozbestwiłam! Przez tyle lat nigdzie nie wyjeżdżałam i dobrze było, a teraz mi się zachciewa! Szkoda, że przez Piotrka i Edę nie jestem postrzegana jako dobry towarzysz na wyjazdy. Nigdy już nie będę mieć prawa głosu.
sobota, 17 lipca 2021
Narzekania przy sobocie
Jest sobota, mam wolne, jutro nocka. Po fali upałów przeszły ulewy i gradobicia. Na polu parno. Nie mam apetytu, jem dużo mniej. To chyba przez tabletki na cukier. Okazało się, że mam kursa do Orange, po kartę bezpinową do internetu w laptopie. W poniedziałek pojadę. Mama pojechała na basen na kartę koleżanki Oli z pracy. Obrałam fasolkę na obiad, byłam z Ogim i naraz poczułam pustkę. Że oprócz standardowych czynności nic się nie dzieje w moim życiu. Chyba jednak poszłam w życiu na łatwiznę rezygnując z dziennikarstwa na rzecz bycia kasjerką. Ale takie były okoliczności. Trudno. Rzecz w tym, że podobało mi się w Selgrosie. Jestem dumna z tej pracy. Dobrze jednak, że poszłam dalej! Że nie utknęłam tam jak współpracownicy. Ale to stare dzieje. Idę sprawdzić pogodę na jutrzejsze wyjście do pracy i poniedziałkowe załatwienia.
poniedziałek, 12 lipca 2021
Po nocce
Po nocce obudziłam się o 13:30. Posprzątałam w kuchni. Mama drzemała pod kocem, ale się przebudziła. Umyłam się i ubrałam. Padał deszcz. Mama dała mi wybór czy obieram ziemniaki czy idę z psem. Powiedziałam, że mogę jedno i drugie. Ale ostatecznie mama poszła z Ogim. Siedziałam w dużym z rodzicami. Gdy wróciła Ola zjadłyśmy obiad. Posprzątałam. Potem odpoczywałam. W końcu się przemogłam i pojechałam na załatwienia. Wysłałam list do ZUS-u, kupiłam moje mleko do kawy, mamie krople do oczu i odebrałam książki z Bonito. "Powrót milionera" i najnowszą Kordel, czyli "Zanim wyznasz mi miłość". Do Bonito z przesiadkami, bo tramwaje nie jeździły. Powrót już normalny. Rano rozgrzeszyłam Basię, która zalała sokiem mój "Kaprys milionera". Za pół godziny jadę na nockę. Znów pada. Jutro 32 stopnie.
sobota, 10 lipca 2021
Myśli leniwe
Dziewczyny godzinę temu pojechały do Futury, z Edą na zakupy. Trochę z rozsądku zjadłam. Byłam z Ogim i on znów śpi. Ja leżę i komórkuję. Czasem mam wrażenie jakbym nie mieszkała w Krakowie, tylko w małym mieście. Na moim osiedlu nic nie ma. Żeby coś załatwić trzeba dojść na sąsiadujące osiedla. Dobrze, że jest autobus i to do pracy! I jeszcze jedna myśl, że życie to jedzenie i wydalanie i sen. I że po śmierci mamy sama sprowadzę do tego moje życie. Przyjdzie otrzeźwienie.
Trzeba nie bać się żyć!
Jest tak, że pomyślałam o śmierci. Nie boję się własnej, boję się tej bliskich. Nie muszę myśleć o innych życiach i wcieleniach. Jestem i będę potrzebna moim bliskim. Nawet Edzie. Niech się dzieje co ma się dziać. A o przywydzeniach odnośnie przyszłości mogę tylko powiedzieć, że są bezsensu, bo i tak zapomnę te przeczucia w momencie wydarzeń. Trzeba nie bać się żyć!
piątek, 9 lipca 2021
Jest dobrze
Nie wysłałam. Jak dobrze mieć stałą pracę! Jest dobrze. Pod wieczór miałam lęki o życie bez taty, ale zażyłam procha. Już sobota. Weekend cały pracujący, bo dyżur + niedziela. Dzisiaj idę do fryzjera. Zamówiłam w Bonito 3 tom milionera. W zajezdni oddałam "Okruchy dobra". Pożyczyłam kolejne książki. Przeczytałam "Grudniowe kwiaty". Trochę przegadane. Teraz wzięłam się za Zofię Wilkońską w "Konkurenci się pani pozbyli". Ale teraz poczytam "Splątane ścieżki". Byłam aktywna przez większość dnia. Dzisiaj Ola ma szkołę. Kupiłam kartę z internetem. Będzie do laptopa. Przez wzgląd na przyszłość. Muszę dać Oli gotówę, bo inaczej wydam!
czwartek, 8 lipca 2021
Dzisiaj zabolały mnie słowa szefowej. I zachowanie skarbniczki. Przejęłam się, ale teraz do mnie dotarło, że to tylko Solid. I choć nie chciałabym musieć szukać pracy, to nie byłaby to tragedia w moim życiu. Są chwile, jak teraz, że chciałabym coś zmienić. Idę na PP.
Są interesujące oferty. Jutro wyślę, jeśli mi nie przejdzie.
niedziela, 4 lipca 2021
Koniec to początek
Na fb taki tekst: nadejdzie chwila, kiedy pomyślisz to koniec. Wiedz, że to będzie początek. Tak, pomyślałam o chwilach, gdy któraś z dziewczyn umrze. Tyle może przytrafić się mi złych kolei losu, a ja boję się tylko utraty bliskich. A przecież do tego czasu sama mogę być niezaradna, niesprawna itd. Trudno, to są moje lęki. Pamiętam, że ilekroć przydarzało mi się coś złego, dostawałam zastrzyk do działania by wrócić do normalności. A w szpitalu, gdy siedziałam pod drzwiami z kluczem, zastanowiłam się czego chce ode mnie los, okoliczności. I to chyba też jest dobry sposób, żeby nie walczyć z wiatrakami. Pamiętam też jak siedziałam na przystanku pod Selgrosem w dniu zwolnienia i dotarło do mnie, że to koniec ery Selgrosa i że po co było się poświęcać, angażować. W kantorze odczułam spokój, że skończył się nerwowy czas. Było mi żal, że muszę stamtąd odejść. Z Konsalnetu odeszłam sama. Bez emocji, jakby skończył się jego czas w moim życiu. Tak jak w piosence: kiedy powiem sobie dość... kiedy odejść zechcę stąd... odejdę cicho, bo tak chcę... po co tak bolało mnie, dziś zapomnieć już chcę. A teraz trwa Solid. To tylko praca. Teraz piorytetem jest by sobie poleżeć w domu.
sobota, 3 lipca 2021
Krzyżyk na drogę
Mama nie wie, że ja na niej już położyłam krzyżyk. Więc gdy napisała mi w smsie, że nie będzie żyła wiecznie, skomentowałam to sobie: na szczęście! W zasadzie wtedy moje życie nabierze sensu. Bo jeśli coś będzie musiało być zrobione, to będę musiała zrobić to ja. Ola jest świnia. Taka jest różnica między nami, że ja jej odkurzam jej pokój, a ona mojego nie. Ola nie odkurza dużego. Chuj z nią. Ja wiem, że one dałyby sobie radę beze mnie. Ale ja niestety bez nich nie. Szkoda. Mogłabym żyć bez nich. Ale każdego dopada starość i niemoc. Chyba zażyję Rispolept, bo ogarnia mnie smutek. Ciężko mi żyć z Olą. Będzie jeszcze gorzej.
Będę żyć z Edą. Będę ze stępnymi Piotrka. To dobrze, że mieszkanie będzie zaopiekowane. Że firma będzie istnieć. To dobrze, że będę z Edą. Wybaczam jej nawet to, że przez nią będę w szpitalu. To nawet dobrze, bo tam postawią mnie na nogi, nabiorę siły do życia, po stracie Oli. Jej śmierć zbiegnie się z moją emeryturą. Szkoda jej. Jestem pewna, że ani mama ani Ola nie zdecydują się na to, aby posłać mnie do szpitala. One wiedzą, że pracuję na nie, tak samo jak Ola na mnie.